Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2


— Nigdy bym cię nie podejrzewał o taką troskę o inne osoby Iliano. Wiem, że to nie ty zawiniłaś, jesteś bardzo dokładna w odróżnieniu od tego tu — wskazuję dłonią na Nialla. Siedzi w swoim ulubionym brązowym fotelu, niektórzy prześmiewczo nazywają go tronem. — To były cztery olbrzymie diamenty, które według legend sprowadzają nieszczęścia na swoich nowych właścicieli — i to jest właśnie powód dla, którego mówią na niego szalony. Marcus'owi Dorante te kamienie się nie przysłużyły. — Nie dotyczy to jedynie królowej.

Czyli dlatego dał mi nosić tę koronę. Kurwa jakie to wszystko zagmatwane.

— Te klejnoty jednak prędzej czy później będą moje. Przez niego niestety później. Dlatego zostaniesz zdegradowany ze stanowiska kapitana na zwykłego współpracownika — czyli Niall został wykluczony z naszej jednostki. Będzie teraz zwykłym chłopcem na posyłki.

Jego stanowisko było wysokie, przed nim są tylko pod szefowie czyli mój ojciec i jeszcze ktoś kogo nie znam i doradca Francesco Verdus.

Przez degradacje Niall już nie będzie mógł być moim partnerem. Będę sama lub ktoś inny
zostanie mi przydzielony lub też stracę stanowisko.

— Skończyłem już z tobą, więc zejdź mi z oczu — mówi Don, a Niall nie wypowiadając już ani jednego słowa się wycofuje. — No i zostajesz mi ty słodka Iliano. I tak już od dawna zastanawiałem się czy was nie rozdzielić. Z nim nie miałaś możliwości na rozwój. Słyszałaś o moim drugim doradcy Harrym?

— Nie — odpowiadam. Gestem przywołuje mnie do siebie, a ja robię kilka kroków do przodu.

— Usiądź obok — wskazuję na drugi mniejszy fotel. Zajmuje miejsce. — Za chwilę poznasz swojego nowego partnera. Wezwać Harry'ego — mówi do ochroniarz stającego koło drzwi. Drugi nie rusza się z miejsca. Don Lucius dobrze wie, że do wszystkich trzeba mieć margines zaufania.

Po zaledwie kilka minutach pojawia się wraz z mężczyzną. Jest to wysoki, dość dobrze zbudowany szatyn. Na pewno jest po trzydziestce.

— Miło cię widzieć Harry. Nie miałeś pewnie jeszcze zaszczytu poznania swojej nowej partnerki. To jest Iliana Feranto — wstaje i wyciągam w jego stronę dłoń. On tylko patrzy na mnie z wyższością.

— A za co ja zostaje ukarany dostając tę kulę do nogi — wskazuję na mnie. I przysięgam, że gdybym nie ćwiczyła samokontroli to bym mu teraz wbiła nóż w gardło.

Pieprzony kretyn. Uważa się za nie wiadomo kogo, a dla mnie jest tysiąc razy gorszy od Nialla.

— Iliana jest bardzo dobra w swoim fachu, to nie ona popełniła błąd — bierze mnie w obronę Don Lucius. Szkoda, że nie słuchał mnie gdy błagałam żeby zostawił mi Nialla.

— To kobieta — prawie, że wypluwa te słowa. Zupełnie jakbym była osobą drugiej kategorii.

— Dużo lepsza od ciebie — odpowiadam hardo. On się tylko uśmiecha, a następnie popycha mnie do ściany w jedną rękę chwyta moje nadgarstki, a wolną rękę z olbrzymią siłą ściska moją szyję.

— Skoro jesteś taka dobra to teraz się uwolnij albo zgiń — próbuję go kopnąć, lecz on doskonale mnie blokuję. — Beznadzieja słaba dziewczynka.

— Puść ją — wydaje polecenie Don Lucius, ale on nawet nie myśli tego robić. A ja chociaż robię wszystko żeby się uwolnić to zaczynam opadać z sił. On chce mnie zabić, to nie ulega żadnej wątpliwości.

— Ale po co, przecież jest beznadziejna. Lepiej będzie jak zginie.

— Zostaw Iliane — ton Dona robi się bardziej ostry on jednak ma to gdzieś. A ja naprawdę zaczynam czuć, że żywa stąd nie wyjdę. — Odepchnąć go od niej — wydaje polecenie ochroniarzom.

A oni momentalnie się przy nas pojawiają i odrzucają go ode mnie. Upadam na podłogę i biorę kilka głębokich oddechów. Atakuje mnie też dość mocny kaszel.

Nie powinnam okazywać takiej słabości, ale nie potrafię aż tak bardzo sterować swoim ciałem. Jeden z mężczyzn wyciąga do mnie rękę i powstaje. Ciężko mi jest utrzymać się na nogach, lecz muszę tego dokonać.

— Wszystko dobrze? — pyta Don.

— Tak.

— Już pierwszego dnia chciałeś ją zabić — To zdanie kieruję do tego furiata. — To niedopuszczalne, więc teraz będzie za nią odpowiedzialny. Jeśli Iliana zginie zabita przez ciebie lub kogoś innego albo przydarzy się jej wypadek to ty za to odpowiesz. Każę cię powiesić na placu — grozi, a jeśli on dobrze go zna to wie, że są to szczere słowa.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

I jak wam się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro