2
— Nigdy bym cię nie podejrzewał o taką troskę o inne osoby Iliano. Wiem, że to nie ty zawiniłaś, jesteś bardzo dokładna w odróżnieniu od tego tu — wskazuję dłonią na Nialla. Siedzi w swoim ulubionym brązowym fotelu, niektórzy prześmiewczo nazywają go tronem. — To były cztery olbrzymie diamenty, które według legend sprowadzają nieszczęścia na swoich nowych właścicieli — i to jest właśnie powód dla, którego mówią na niego szalony. Marcus'owi Dorante te kamienie się nie przysłużyły. — Nie dotyczy to jedynie królowej.
Czyli dlatego dał mi nosić tę koronę. Kurwa jakie to wszystko zagmatwane.
— Te klejnoty jednak prędzej czy później będą moje. Przez niego niestety później. Dlatego zostaniesz zdegradowany ze stanowiska kapitana na zwykłego współpracownika — czyli Niall został wykluczony z naszej jednostki. Będzie teraz zwykłym chłopcem na posyłki.
Jego stanowisko było wysokie, przed nim są tylko pod szefowie czyli mój ojciec i jeszcze ktoś kogo nie znam i doradca Francesco Verdus.
Przez degradacje Niall już nie będzie mógł być moim partnerem. Będę sama lub ktoś inny
zostanie mi przydzielony lub też stracę stanowisko.
— Skończyłem już z tobą, więc zejdź mi z oczu — mówi Don, a Niall nie wypowiadając już ani jednego słowa się wycofuje. — No i zostajesz mi ty słodka Iliano. I tak już od dawna zastanawiałem się czy was nie rozdzielić. Z nim nie miałaś możliwości na rozwój. Słyszałaś o moim drugim doradcy Harrym?
— Nie — odpowiadam. Gestem przywołuje mnie do siebie, a ja robię kilka kroków do przodu.
— Usiądź obok — wskazuję na drugi mniejszy fotel. Zajmuje miejsce. — Za chwilę poznasz swojego nowego partnera. Wezwać Harry'ego — mówi do ochroniarz stającego koło drzwi. Drugi nie rusza się z miejsca. Don Lucius dobrze wie, że do wszystkich trzeba mieć margines zaufania.
Po zaledwie kilka minutach pojawia się wraz z mężczyzną. Jest to wysoki, dość dobrze zbudowany szatyn. Na pewno jest po trzydziestce.
— Miło cię widzieć Harry. Nie miałeś pewnie jeszcze zaszczytu poznania swojej nowej partnerki. To jest Iliana Feranto — wstaje i wyciągam w jego stronę dłoń. On tylko patrzy na mnie z wyższością.
— A za co ja zostaje ukarany dostając tę kulę do nogi — wskazuję na mnie. I przysięgam, że gdybym nie ćwiczyła samokontroli to bym mu teraz wbiła nóż w gardło.
Pieprzony kretyn. Uważa się za nie wiadomo kogo, a dla mnie jest tysiąc razy gorszy od Nialla.
— Iliana jest bardzo dobra w swoim fachu, to nie ona popełniła błąd — bierze mnie w obronę Don Lucius. Szkoda, że nie słuchał mnie gdy błagałam żeby zostawił mi Nialla.
— To kobieta — prawie, że wypluwa te słowa. Zupełnie jakbym była osobą drugiej kategorii.
— Dużo lepsza od ciebie — odpowiadam hardo. On się tylko uśmiecha, a następnie popycha mnie do ściany w jedną rękę chwyta moje nadgarstki, a wolną rękę z olbrzymią siłą ściska moją szyję.
— Skoro jesteś taka dobra to teraz się uwolnij albo zgiń — próbuję go kopnąć, lecz on doskonale mnie blokuję. — Beznadzieja słaba dziewczynka.
— Puść ją — wydaje polecenie Don Lucius, ale on nawet nie myśli tego robić. A ja chociaż robię wszystko żeby się uwolnić to zaczynam opadać z sił. On chce mnie zabić, to nie ulega żadnej wątpliwości.
— Ale po co, przecież jest beznadziejna. Lepiej będzie jak zginie.
— Zostaw Iliane — ton Dona robi się bardziej ostry on jednak ma to gdzieś. A ja naprawdę zaczynam czuć, że żywa stąd nie wyjdę. — Odepchnąć go od niej — wydaje polecenie ochroniarzom.
A oni momentalnie się przy nas pojawiają i odrzucają go ode mnie. Upadam na podłogę i biorę kilka głębokich oddechów. Atakuje mnie też dość mocny kaszel.
Nie powinnam okazywać takiej słabości, ale nie potrafię aż tak bardzo sterować swoim ciałem. Jeden z mężczyzn wyciąga do mnie rękę i powstaje. Ciężko mi jest utrzymać się na nogach, lecz muszę tego dokonać.
— Wszystko dobrze? — pyta Don.
— Tak.
— Już pierwszego dnia chciałeś ją zabić — To zdanie kieruję do tego furiata. — To niedopuszczalne, więc teraz będzie za nią odpowiedzialny. Jeśli Iliana zginie zabita przez ciebie lub kogoś innego albo przydarzy się jej wypadek to ty za to odpowiesz. Każę cię powiesić na placu — grozi, a jeśli on dobrze go zna to wie, że są to szczere słowa.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
I jak wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro