18
Nie muszę się odwracać by wiedzieć, że to właśnie Louis wszedł do pomieszczenia. Nie chcę nawet myśleć o tym jak on teraz się czuję, bo mimo, że kilka dni temu Harry kazał mi z nim zerwać to ja do tej pory tego nie zrobiłam.
— Wypierdalaj stąd i już nigdy masz tu nie wchodzić jak do siebie! — krzyczy Harry. Zaborczo przyciąga mnie do siebie. Może to i lepiej, nie chciałabym teraz spojrzeć w oczy Louisa.
— Nie masz prawa tak jej wykorzystywać. Iliana złaź z niego — po minie Harry wnioskuje, że jest wściekły. Zabiera dłonie z mojego ciała, a ja wstaje. Podciągam spodnie.
— Jesteś dziś wolna, możesz wraca do domu — w tej kwestii to nie mam zamiaru dyskutować. Nie mam ochoty wysłuchiwać krzyków za coś czego nie zrobiłam. Nie spoglądam nawet na Louisa chociaż wiem, że nie jest to fer w stosunku do niego, bo tak naprawdę to nic mi nie zrobił.
Normalnie to pewnie jeszcze bym się tu pokręciła, ale dziś naprawdę nie mam do tego głowy. Wychodzę, więc z domu i idę prosto do swojego auta, a następnie jadę do domu.
***
Przez te wszystkie zawirowania dawno nigdzie nie wychodziłam. A, że naprawdę potrzebuje rozluźnienia. Wbijam się w czarne rurki, zakładam śliczną niebieską bluzkę na ramiączka, a do tego czarne botki na szpilce i moją karmelową futrzaną kurtkę. Grudzień nie pozwala mi zbytnio szaleć z ubiorem.
Przerzucam przez ramię torebkę na łańcuszku i lecę na dół, po drodze natykam się na Petera.
— Dokąd się wybierasz? — pyta skanując mnie wzrokiem.
— Do jednego z naszych klubów — ojciec jest właścicielem pięciu klubów.
— Może pójdę z tobą — proponuję. Wcześniej wielokrotnie razem imprezowaliśmy. A tak naprawdę ot większość rzeczy robiliśmy razem. Teraz jednak coś mnie przed tym blokuję. Harry skutecznie zniszczył nasze relacje.
— Innym razem — komunikuje i go wymijam. Idę szybkim krokiem, bo boję się, że powie on coś przez co poczuję się jeszcze gorzej. Przez Stylesa każę obojętnością osoby, które naprawdę sobie na to nie zasłużyły.
Wybieram ten klub, który znajduje się najbliżej domu. Nie mam ochoty na długie jazdy. Parkuję samochód, a następnie maszeruje do specjalnego wejścia. Nie będę się przecież przepychać pomiędzy tymi, który tylko marzą o tym by tu wejść.
Kieruję się do baru gdzie dziś dyżur pełni Luca, prawdziwy mistrz swojego fachu. Nikt nie potrafi zrobić takich cudownych drinków jak on. Normalnie czysta poezja.
— I widzę, że sama królowa zawitała w nasze skromne progi — mówi na mój widok. Uwielbiam te jego poczucie humoru. On potrafi zarazić uśmiechem każdego, a ja właśnie dziś tego cholernie potrzebuję. — Co tam dla ciebie?
— Coś dobrego i całkowicie się na ciebie zdaję — siadam na wysokim krześle. Muzyka nie jest dziś mocno głośna, więc nie muszę się przekrzykiwać.
— Cieszę się, że mnie odwiedziłaś. Teraz jesteś super ważna skoro pracujesz z samem Stylesem — kurwa czyli on też go zna. Czy tylko ja nie miałam pojęcia kim jest Harry Styles nie miałam tej nieprzyjemności go poznać.
— Proszę chociaż teraz mi o tym nie przypominaj — stawia przede mną czerwonego drinka, a ja od razu biorę się za próbowanie. Tak jak zawsze jest wyśmienity.
Nie tańczę dziś zbyt dużo, nie potrafię się wyluzować tak jakby chciała, więc po zaledwie dwóch godzinach zabiera się do wyjścia. Grudniowe ostre powietrze muska moją twarz jak tylko wychodzę na zewnątrz.
Jest ciemno, ale na szczęście mam blisko do samochodu. Szybko do niego docieram i wyciągam kluczyki z torebki. Naciskam przycisk, ale w tym samym momencie ktoś mnie przyciska do auta.
Staram się wyrywać, ale czuję coś ostrego na moim policzku. Krzyczę gdy ostrze zaczyna tnąc moją skórę. Napastnik szybko mnie puszcza, a ja osuwam się na ziemię dotykając mokrego od krwi policzka.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro