16
Dojadam swój deser, kocham wręcz panne cottę. Rzadko pozwalam sobie na słodycze, ale dziś robię sobie luźny dzień. Dziś nie ma żadnej diety, na obiad zjem cannelloni, a na kolację duży talerz spaghetti z krewetkami i popiję szampanem. Należy mi się po tym wszystkim co musiałam znieść z Harrym.
Nagle czuję jak ktoś się nade mną nachyla, szybko się odwracam by opieprzyć tę osobę, lecz wtedy zauważam, że to Harry. Jakim kurwa cudem?
— Ciesz się, że jesteśmy w publicznym miejscu, bo mam ochotę ci mocno przetrzepać skórę — mówi i siada na krześle obok mnie. — Jeśli ja ci coś karzę to ty tu robisz, a nie razłączasz w połowie słowa.
— Każdemu się należy dzień wolny, mi także — mówię i biorę łyka mojej kawy, to już druga którą tu zamówiłam. Do tej pory czułam się tu bardzo dobrze.
— Nasz rację — zgadza się ze mną co jest dla mnie niezłym szokiem. — Jednak to ja decyduję kiedy będziesz miała wolne, a w najbliższym czasie na pewno to się nie stanie.
— Zamierzam zjeść i dopić, a później miałam sobie jeszcze kupić torebkę, a może dwie. Ostatnio tu otworzyli sklep Gucci, a i podobno jest dostawa torebek pinko. – nie zdążą mi nic odpowiedzieć, bo do stolika podchodzi kelnerka.
— Coś panu podać? — pyta Harry'ego, a on chyba leżące na stole menu.
— Cappuccino z podwójnym espresso i tiramisu — młoda na moje oko osiemnastoletnia blondynka zapisuje to w notesie i odchodzi. Nie podoba mi się to, że siedzi tu ze mną, to wygląda jakbyśmy byli na randce, a wolałabym żeby nikt tak nie pomyślał. — Zjemy, a później pójdziemy po te twoje torebki. Nawet ci je kupię byś wreszcie nie zachowywała się jak nadąsana księżniczka.
— Nie potrzebuję nic od ciebie — komunikuje i nakładam na łyżeczkę odrobinę deseru.
Zamówienie Harry'ego zostaje wręcz momentalnie przyniesione. On jest tu od tak niedawna, a wychodzi na to, że już jakaś część ludzi wie kim on jest.
— Na walce ze mną niczego nie wygrasz, a jeśli będziesz miła to ja teraz obiecuję, że taki będę — czyżby uderzył się w głowę? A może wziął tabletki na swoje zaburzenia psychiczne? Nie zachowuje się jak człowiek, który postanowił mnie zamordować tylko przez to, że mu nie przypadłam do gustu jako partner i kazał by się pieprzyć z moim własnym bratem. Nie wspominając już o tym jak wczoraj potraktował moje ciało jak swoją własność.
— Jakoś nie chce mi się wierzyć w to co mówi człowiek, który non stop zmienia zdanie — przystawia filiżankę do ust i zaczyna pić. Najwidoczniej tak samo jak ja lubi gorące napoje. Podobno nie jest to zdrowe, ale jakoś bardzo się tym nie przejmuje. Zaczyna też jeść swój deser, a ja straciłam apetyt.
— Powiedzmy, że chciałem cię sprawdzić, a ty doskonale zdałaś mój test, więc teraz wiem, że mogę ci ufać skarbie. Zerwij tylko z Tomlinsonem i to mi na razie wystarczy — czyli zamierza aż tak się wtrącać do mojego życia. O nie, odkąd skończyłam piętnaście lat robiłam niewyobrażalne rzeczy, na moim lewym przedramieniu widnieje tatuaż, który na zawsze mnie wiąże z Cosa Nostrą. Po tym wszystkim nie poddam się woli mężczyzny.
— Lubię Louisa i jest mi z nim bardzo dobrze. Nie widzę powodu dla którego miałabym z niego zrezygnować.
— Ale ja tak, nie zamierzam pozwolić by mieszał się w nasze sprawy.
— Możesz być pewien, że mój związek z Louis'em nic nie zmieni — komunikuje, a następnie wstaje od stołu, zabieram swoje zakupy i idę dalej.
Nie cieszę się długo swoją samotnością, bo Harry od razu mnie dogania. On naprawdę musi kochać mnie dręczyć skoro zadaje sobie tyle trudu by mnie zirytować. Ja jednak nie zamierzam mu ułatwiać zadania. Spędzę w tych cholernych sklepach najdłużej jak się tylko da.
Co z tego, że mam z góry upatrzony model torebki. Ja i tak przeglądam jedno po drugiej. Harry najpierw chodzi za mną, ale po około trzydziestu minutach się poddaje i siada na aksamitnym fotelu.
Po prawie dwóch godzinach sama też mam dość, więc biorę moją upatrzoną niewielką karmelową pikowaną torebkę z łańcuszkiem i dwoma GG, które są logiem firmy.
Harry dotrzymuje słowa i przy kasie pierwszy wyrywa się do płacenia. Sądzę jednak, że nie odczuje zbytnio tych trzech tysięcy euro.
— No to teraz wracamy — mówi z entuzjazmem.
— Ależ nie, potrzebuję jeszcze torebki pinko — oznajmiam z uśmiechem widząc jego minę. Niech trochę po cierpi.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro