Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10


Piję białą kawę z papierowego kubka i zastanawiam się ile to czasu już straciłam. Mogłabym sama zacząć coś działać, ale mój nowy partner mi tego kategorycznie zabronił. Uważam mnie nic nie wartą, a jednak nie chce bym sama działała. Jak współpracowałam z Niall'em to nie raz robiłam coś sama jak on był zajęty czymś innym. Praktycznie nigdy się nie nudziłam. A teraz już półtorej godziny chodzę z kąta w kąt i piję już drugą kawę i coś mi mówi, że na tym się nie skończy.

Ktoś kładzie rękę na moim ramieniu, a ja się odwracam. Oduczyłam się gwałtownych ruchów gdy coś mnie zaskoczy. Nie mam jednak powodu do strachu, bo to tylko Niall.

— Słyszałem, ale musiałem to zobaczyć na własne oczy — doskonale wiem o czym on mówi. Jego wzrok jest wlepiony w moją szyję. — Nie zasłużyłaś na to. Ja popełniłem błąd, więc nie rozumiem czemu to ty zostałaś bardziej ukarana ode mnie.

— Nie roztrząsajmy już tego. Jak widzisz żyje i dość dobrze się mam poza tym, że teraz cholernie się nudzę i zaraz pewnie dostanę zawału od nadmiaru kofeiny — uśmiecha się na moje słowa.

— Na pewno nie ty. Wlewasz w siebie tyle energetyków i kawy, że każdy inny na twoim miejscu już dawno by się przekręcił.

Już mam mu coś odpowiedzieć, ale przerywa mnie mi ktoś inny.

— Horan rusz dupę i zrób wreszcie coś pożytecznego, bo ostatnio są z ciebie same starty. A ja nie zamierzam trzymać tu pasożytów — mówi zupełnie tak jakby on już został donem. Mam nadzieję, że nie doczekam momentu jak on zostanie szefem. Choć z tego co mi wiadomo to Don Lucius ma syna, chociaż ani razu go nie widziałam. Nie mam nawet pojęcia w jakim on jest wieku.

Niall chociaż ma porywczy charakter to wie, że czasem jest lepiej po prostu odpuścić, więc się od nas odala.

— Kiedyś odstrzelę mu ten głupi łeb — mówi, a ja spoglądam na niego groźnie. Nie po to tyle przeszłam żeby on znowu groził Niall'owi. Niech się wreszcie odczepi od bliskich dla mnie osób.

— Nawet nie próbuj, będę jeszcze do czegoś potrzebna, bo jeśli nie to wracam do domu. Nie chce mi się tu bezczynnie siedzieć.

— Po pierwsze to nie siedzisz tylko chodzisz i chcę byś była na miejscu w razie potrzeby, bo podobno jesteś taka zdolna — jego głos aż ocieka kpiną. Ja jednak zamierzam być ponad to. W tej kwestii mu nie odpowiem.

— Ili! — dociera do mnie głos Louisa, a po chwili zostaje wzięta w ramiona — Jak dobrze cię wiedzieć ty moje kochanie — po chwili jego usta znajdują się na moich. I chociaż mamy świadka to nasz pocałunek jest bardzo namiętny i intensywny. O tak, Louis to zawsze wiedział jak mi poprawić humor. Muszę się wieczorem z nim spotykać.

— Puść ją do cholery, bo nie mamy czasu na te wasze czułości — ton Harry'ego staje się jeszcze bardziej twardy. Chociaż nie sądziłam, że to możliwe. — Trzeba sprawdzić towar od nowych dostawców. A także zwiększyć liczbę sprzedawców. Najprawdopodobniej zejdzie nam z tym do rana.

— Ale my byliśmy umówieni — wtrąca się Louis. Zupełnie tak jakby potrafił mi czytać w myślach.

— Nie specjalnie mnie to interesuje — odpowiada, a następnie chwyta mnie za wolną rękę i ciągnie w stronę parkingu. — Sądziłem, że masz trochę lepszy gust, ale skoro spotykasz się z Tomlinsonem to znaczy, że się pomyliłem. Przecież to jest taki sam nieudacznik jak Horan. Nic dziwnego, że dobrze wypadasz na ich tle.

— A ty nie potrafisz nic innego jak krytykować innych. Chociaż nie, szantaże też bardzo dobrze ci wychodzą — komunikuje, a następnie mu się wyrywam. Przyspieszam kroku, a następnie wsiadam na przednie siedzenie jego samochodu. Po kilku sekundach on do mnie dołącza.

— Chyba jednak tak bardzo cię nie sponiewierałem skoro nadal jesteś taka odważna. Ciekawe tylko jak długo to wytrzymasz.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro