Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Nie powiem, że to było w planach...




- Co tu się dzieje? - lekko zaspana Melanie, zeszła do kuchni widząc tam masę zakupów, które Harry starał się posegregować.

- Tata był na zakupach z Tonym - brunet spojrzał na szczeniaka - Masz na stole śniadanie i tabletki, słoneczko. Trochę ci się pospało, wymioty nocne?

- Wymiotowałam nad ranem - skrzywiła się - Czwarta? Coś takiego, poszłam dalej spać i dopiero teraz się obudziłam. Dziękuję - podeszła do miejsca, gdzie stały przygotowane dla niej rzeczy.

- Będzie dziś grill - kontynuował, wiedząc o co chodzi córce - Jest dobra pogoda do tego, a tata i ja mieliśmy na to ochotę.

- Dawno nie mieliśmy nic takiego - sięgnęła po szklankę soku i wzięła witamy dopóki o nich pamiętała - A dziadkowie przyjadą?

- Wieczorkiem - potwierdził - Będziesz chciała im powiedzieć o maluszku?

- To czas na to - skinęła - Jestem coraz dalej i muszą wiedzieć co się dzieje, w końcu to najbliżsi. Ale się stresuję.

- Mogę ci pomóc, tylko słowo skarbie - uporządkował większość rzeczy i mógł usiąść obok dziewczyny.

- Jeśli będę potrzebowała to dam znak, spróbuje sama - chciała wziąć odpowiedzialność w swoje ręce.

- Mój odważny wilczek - ucałował czoło szczeniaka - Wiesz, nawet kiedy zostaniesz mamą, wciąż będziesz moim małym skarbem.

- Dobrze to słyszeć, naprawdę. Jestem cały czas przerażona macierzyństwem - przyznała się - To nie do pojęcia dla mnie.

- Nie będziesz w tym sama, zawsze pomożemy... Spójrz, Tony już o ciebie mocniej dba - szepnął, kiedy trzynastolatek przyniósł siostrze więcej wyciskanego soku.

- Widzę i jestem naprawdę wdzięczna - uśmiechnęła się do brata - Dziękuję Tony.

- Do usług - wyszczerzył się, ukazując tym lekko dołeczek - Ale wciąż mnie wnerwiasz - dodał, aby ta o tym nie zapomniała.

- Z wzajemnością, po prostu czasem przejawiasz jakieś szczątki człowieczeństwa - nie mogła powstrzymać się przed dogryzieniem bratu.

- Dzieciaki - Harry westchnął, ale uśmiech go zdradzał. W końcu tak wyglądała zdrowa relacja rodzeństwa.

- Rodzinka w komplecie - Louis wszedł do kuchni, od razu zwracając na siebie uwagę - Przygotowania do grilla widzę idą pełną parą.

- Wiesz, że nie mógłbym tego tak zostawić na ostatnią chwilę - Harry uniósł głowę i zrobił z ust dzióbek.

- Wiem, zawsze dobrze zorganizowany - chwalił omegę, po czym podszedł by połączyć na chociaż chwilę ich usta - U zwierząt wszystko załatwione na dziś, zostało samo karmienie.

- A długo będzie do grilla? Zrobiliście takiego smaka - młody alfa jęknął w głos, a jego brzuch zaburczał dodatkowo.

- Bardziej obiadowo Tony, więc musisz jeszcze trochę wytrzymać i najlepiej pomóc mamie - przypomniał szczeniakowi.

- Jest jeszcze w lodówce trochę wczorajszej pomidorowej - dodał brunet - Czy znowu dziś ciśnienie skacze? Migrena mi wraca.

- Z ciśnieniem wszystko w porządku, sprawdzałam dziś zanim wstałam z łóżka - skomentowała Mel - Nie wiedziałam już czy głowa mnie boli od ciśnienia czy nudności.

- Dziś oboje trochę pocierpimy z jakiegoś powodu - Harry zmarszczył nos - Uważaj Tony - dodał, widząc jak ten zmaga się z wyjęciem garnka.

Miał dopiero trzynaście lat i to jeszcze nie był czas chłopaków do rośnięcia, więc był jeszcze całkiem niziutki, co często mu przeszkadzało.

- Może ja pomogę - Louis w porę przejął garnek i od razu postawił na kuchence - Reszta już w twoich rękach szczeniaku.

- Dzięki - niebieskie oczy błysnęły.

- Wciąż jest knypkiem - Mel wykorzystała sytuację na komentarz.

- Melanie - Louis powiedział tym surowym tonem - Daj mu jeszcze chwilę i będzie patrzył na ciebie z góry. To nie najlepszy temat do żartów.

- Będę wysoki! Jestem tego pewien - Tony nie wyglądał na urażonego, doskonale uważał na lekcjach biologii i wiedział, że to dziewczyny wcześniej rosły, a dopiero później chłopcy.

Za to Melanie momentalnie wyglądała na przybitą i grzebała w swoim śniadaniu, jakby nagle odszedł jej cały apetyt, na który jeszcze chwilę temu nie narzekała.

- Louis - Harry syknął, doskonale sobie zdając sprawę z tego, że hormony już biorą górę nad Mel.

- Nie mamo, spokojnie. Wiem, że nie powinnam tego komentować - pociągnęła nosem - To po prostu silniejsze ode mnie.

- Nie płacz, czasem po prostu wasze języki są za długie i tyle, tata nie jest lepszy ze swoim rodzeństwem - przeczesał włosy córki.

- Okej, okej - uniosła w końcu głowę.

- Trzymaj Mel, nie chciałem tak surowo - Louis podał córce paczkę z chusteczkami, aby mogła wydmuchać nos.

- Nie pamiętał wół, jak cielęciem był - Harry wstał i powiedział prosto do ucha alfy te słowa, dłoń zaciskając na jego boku.

- Kryzys zażegnany, szykujmy się lepiej do tego grilla - klasnął alfa, jednocześnie doskonale rozumiał słowa męża, on i jego rodzeństwo to czasem było szaleństwo.

- A zrobisz swoje tato słynne ziemniaki? I szaszłyki? - Mel dopytała, wyraźnie z chrapką w głosie.

- Będą - potwierdził alfa - Wiem jak je uwielbiasz, więc przygotowaliśmy się na to. Specjalna porcja będzie tylko dla ciebie.

Melanie sapnęła na to, wyraźnie zadowolona. Przez kolejne minuty w kuchni dział się istny armagedon. Mel w trakcie postanowiła pójść się położyć, czując się zmęczoną. Harry starał się koordynować wszystko, aby nie zapomnieć o niczym i żeby móc jak najwięcej czasu spędzić przy stole, a nie krążąc do kuchni i z powrotem. Louis w tym czasie przygotował altanę, którą mieli na właśnie takie okazje jak grille.

- Dziadkowie jednak wcześniej przyjechali? - zaspana Melanie stanęła w wejściu do kuchni, kiedy dźwięk dzwonka do drzwi ją obudził.

- Nie, to nie dziadkowie - odpowiedział spokojnie Harry, wkładając łyżki do misek z sałatkami, które przygotował.

- Mamo wujkowie przyszli - Tony zawołał, a Melanie momentalnie pobladła, wiedząc o kogo doskonale chodzi.

- Cześć wujku - doszedł do nich głos jednego z synów Payne.

- Chyba znowu mi niedobrze - Melanie przytknęła dłoń do ust i uciekła do schodów, aby zniknąć zaraz na piętrze.

- Czyli jednak - Harry szepnął sam do siebie - Już współczuję temu, kto zrobił dziecko mojej córce - wiedział, że jego mąż nie podaruje.

Uśmiechnął się z wysiłkiem i przeszedł na korytarz, aby przywitać się z przyjaciółmi i ich dziećmi. Najmłodsza była Yasmin z całej trójki. Średni syn który był rok starszy od Melanie miał na imię Isaak i chodził do zupełnie innej szkoły niż ich dzieci. A najstarszy, który był już na drugim roku studiów nazywał się Caleb.

- Śmiało, śmiało. Ogród już przyszykowany i możecie się rozgościć. Przyniosę coś chłodniejszego do picia i kostki lodu - Louis zawsze poczuwał się jako gospodarz.

- Zee, Liam... Potrzebujemy was na chwilę. Wy dzieci idźcie, rodzice muszą chwilę poplotkować - Harry się wtrącił, musieli przecież przygować przyjaciół na rewelację.

- Toby weź chłopaków i Yasmin na ogródek, pokopiecie piłkę, Clifford na pewno chętnie przyjmie zabawę - polecił najstarszy Tomlinson.

Mieli to szczęście, że nikt się nie sprzeczał. Zaraz dla bezpieczeństwa zamknęli drzwi od kuchni, aby nikt im nie przeszkodził w razie czego.

- Siadajcie, chcecie coś do picia? - Harry wskazał na stół, czując już nagłych stres, który był bardzo widoczny przy jego ruchach.

- Sok będzie na razie w porządku - Liam spojrzał na męża, który przytaknął - Byle był zimny, jest naprawdę ciepło.

- Już się robi, a ty usiądź kochanie bo cały się telepiesz - Louis ścisnął uspokajająco bok omegi.

- Coś się dzieje? - Zayn zmartwiony spoglądał na swoich przyjaciół.

- Mel... Mel jest w ciąży - powiedział w końcu brunet, chcąc jakoś zacząć temat.

- Och, czyli dość wcześnie - Zayn znał ich sytuację i uśmiechnął się mimo wszystko lekko - Jak to znosi?

- Mocno to przeżywa, nie chce powiedzieć kto jest ojcem... Ale - Harry przerwał, mając gulę w gardle.

- Harry czuje mocno wasz zmieszany zapach na ciuchach Mel, plus słysząc o waszym przyjściu nagle się źle poczuła - Louis położył dwie szklanki przed małżeństwem - Któryś z waszych synów jest ojcem dziecka mojej córki.

- Isaak lub Caleb? Oni się zadają w ogóle z Mel? - Liam spojrzał z dystansem na małżeństwo przed sobą - Nie widziałem ich nigdy razem.

- Nie wiemy, za dobrze to ukryli - Louis sięgnął po zdjęcie usg i położył przed Liamem i Zaynem - To trzeci miesiąc ciąży.

- Isaak jest praktycznie cały czas w domu, Caleb trzy miesiące temu był w domu w przerwie - Zayn nie negował całkowicie możliwości ojcostwa jego synów.

- Harry też to spostrzegł - Louis objął od tyłu swojego męża - Jedno jest pewne, Mel jest w ciąży i ojciec szczeniaka musi o tym wiedzieć.

- Rozumiemy, ale mamy iść do naszych synów i wprost zapytać, który z nich jest ojcem? - Liam był mocno zmieszany - Nie dacie rady ściągnąć jej na dół? Może konfrontacja załatwi sprawę.

- Zejdzie na dół i zobaczymy jak się rozwinie sytuacja - Harry tego jednego był pewien - Chcieliśmy wam tylko powiedzieć, żebyście byli przygotowani. Dla mnie i Louisa był to ogromny szok.

- Wciąż mam ochotę na uderzenie tego alfy, naprawdę już rozumiem cios teścia - szatyn westchnął z lekkim oburzeniem - Moja mała córeczka.

- Nie uderzysz mojego syna, ani jednego ani drugiego - Liam zmarszczył czoło, a dłoń Zayna zaraz wylądowała na rękach męża.

- Louis powiedział że ma ochotę, a nie że to zrobi. Pomyśl jakby to Yasmin była w takiej sytuacji. Znam cię zbyt dobrze - dodał od razu Zayn.

- Zabiłbym gnojka - powiedział niechętnie szatyn, wypuszczając ciężko oddech.

- Więc mnie rozumiesz, mój wilk po prostu szaleje - Tomlinson się tłumaczył.

- Miejmy nadzieję, że po prostu sytuacja się rozwiąże - podsumował Zayn - Mimo to spędźmy dobrze razem czas.

🐾🐾🐾🐾

Harry z czasem postanowił pójść po Mel, a dziewczyna jak się okazało leżała zanurzona w swoim łóżku i najwyraźniej nie planowała nawet zejść.

- Melanie - podszedł powoli do mebla i usiadł na środku materaca - Któryś z braci Payne jest ojcem maluszka, prawda?

- Co? Skąd ten pomysł? - nie ruszyła się nawet o milimetr, aby spojrzeć na mamę, wyraźnie chciała tego uniknąć.

- Jestem twoją matką - powiedział powoli, sięgając do jej włosów - Jestem wyczulony na twój zapach. A teraz jest on zmieszany z równie mi znajomym, nie kłam kochanie. Nie masz po co, wyrzuć to z siebie. Kto jest ojcem szczeniaka?

- Tata cię tu nasłał? Najpierw on naciskał, a teraz ty? - rzuciła - Po prostu źle się czuję, nie chciałam schodzić przez to na dół.

- Po prostu boli mnie, że to ukrywasz i nie potrafisz mi zaufać - wstał ze swojego miejsca, czując ból w środku - Chcesz tak bardzo być dorosła, a jednak przy problemie chowasz głowę w piasek i ranisz najbliższych. Siedź tu ile chcesz Melanie.

- Pójdę na dół, daj mi tylko założyć bluzę - westchnęła na głos, podnosząc się w końcu ze swojego łóżka.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami, wyraźnie zły, zaraz zostawiając córkę samą.

- Mamo?! - zawołała Melanie, jednak brunet nawet się za tym zawołaniem nie obejrzał.

Harry zszedł na dół, czując że migrena ponownie bierze nad nim górę. Na dole schodów złapał się za poręcz i wziął kilka głębokich oddechów, przez nagły zawrót głowy, który się pojawił niespodziewanie. Miał ostatnimi czasy zbyt dużo emocji i nerwów w związku z Melanie, to mocno się na nim odbijało. Czuł to po swoim organizmie, był bardziej senny i miewał te cholerne migreny.

Dopiero po chwili ruszył w stronę altany, gdzie już wszyscy siedzieli i się świetnie bawili, a Louis z Liamem byli odpowiedzialni za grilla, trzymając już w dłoni po piwie.

- Nie udało się? - Zayn spojrzał na przyjaciela, wskazując aby ten usiadł koło niego - Może wina? Jest dobrze schłodzone, sam się skusiłem.

- Mam za dużą migrenę - pokręcił głową, choć wcześniej naprawdę miał ochotę się napić - Czasem szczeniaki dają nam wiele bólu.

- Wiem coś o tym - spojrzał na gromadę kawałek dalej grającą w piłkę - Kocham ich, ale czasem mam ochotę ich wszystkich, bez wyjątku wysłać do dziadków na co najmniej dwa tygodnie.

- Oj tak, może się na to niedługo sam skuszę - oparł głowę na ramieniu drugiej omegi - Mel jest tak uparta, za dużo przejęła po swoim ojcu.

- Ale chyba wpływasz na nią, bo właśnie wyszła z domu i idzie w naszą stronę - szepnął Zayn i zaraz nastolatka usiadła przy stole, dość blisko Harry'ego, witając się od razu.

Brunet tylko mocniej się oparł o przyjaciela, lekko wzrokiem spoglądając na córkę, ale nic nie mówiąc w jej stronę.

- Idealny czas, akurat twoją porcję zrobiłem - Louis zadowolony podszedł do Melanie z pełnym talerzem.

- Dzięki tato - uśmiechnęła się dosyć sztucznie, przeszła jej cała ochota na jedzenie, jednak wiedziała że tata zrobił to specjalnie dla niej.

- Zawsze słoneczko - uśmiechnął się, nim spojrzał na męża - Wciąż ta migrena kochanie? Może pójdziesz się położyć?

- Może tak zrobię po zjedzeniu - Harry czuł, że tego dnia musi sobie odpuścić.

- Jest jedzenie tato? - Tony zauważył poruszenie, a kiedy dostał twierdzącą odpowiedź cała ich czwórkę pojawiła się pod altaną.

Nagle zrobił się dość spory tłok, ale to było miłe. W końcu każdy z każdym mógł porozmawiać, a dorośli posyłali sobie co jakiś czas spojrzenia, czekając aż coś się rozwinie.

- Okej mam dość tego spięcia - wyrzuciła nagle z siebie Melanie, która czuła wzrok na sobie nie tylko ze strony rodziców czy Liama oraz Zayna - To Caleb, zadowoleni?

- Co ja? - student uniósł brew i spojrzał na nastolatkę.

- A więc to ty jesteś ojcem tego szczeniaka - w tym momencie Louis był bardzo zadowolony, że ten siedział obok niego i nie miał gdzie uciec.

- Tato nawet nie próbuj! - podniosła głos Mel - Jestem w trzecim miesiącu ciąży, nawet już ciut dalej - spojrzała na Caleba - Jesteś ojcem tego szczeniaka i tak jestem tego pewna - zagryzła wargę - Nie potrafiłam powiedzieć komukolwiek o tym, ale mam już dość tego naciskania i chowania głowy w piach - spojrzała na mamę - Przepraszam.

- Woah, um - Caleb spojrzał na Louisa, a później swoich rodziców - Nie powiem, że to było w planach... Ale chce wziąć odpowiedzialność za ciebie i dziecko - wrócił wzrokiem na Mel - Mogłaś mi od razu powiedzieć, to nie tak że mam inną dziewczynę - powiedział i zaraz się skrzywił na warknięcie Louisa - Przecież biorę odpowiedzialność.

- Naprawdę weźmiesz? - Melanie była raczej zaskoczona tymi słowami ze strony Payne'a - Nie jestem dla ciebie głupią nastolatką?

- Nie jesteś - potwierdził spokojnie, ale i szczerze - Miałem w planach później zaprosić cię na randkę, patrząc ile nas dzieli... Jednak teraz musimy coś wymyślić - spojrzał na swoich rodziców, a później na Harry'ego i Louisa - Więc, będziecie młodymi dziadkami?

- Oj Caleb... - Liam wziął głęboki oddech - Też będziemy dziadkami szybciej niż się spodziewaliśmy. Myślałem, że rozmowy o kwiatkach i pszczółkach mieliśmy za sobą.

- Tato - mężczyzna sapnął, czerwieniąc się lekko - Dobrze, znasz realia. To nie tak, że...

- Wystarczy, to musi być niekomfortowe - Harry powiedział głośniej, czując emocje Mel - Stało się, teraz trzeba wszystko jakoś ogarnąć, bo córki do miasta nie damy.

- Chciałbym mimo wszystko skończyć studia - odezwał się Caleb - Nie wyobrażam sobie innej opcji po takim czasie, który włożyłem w to.

- Zostanę w domu i będę miała wsparcie bliskich, a ty będziesz przyjeżdżał kiedy możesz. To nie jest inne od poprzednich miesięcy - powiedziała cicho Melanie - Prawda? Mogę na was liczyć w tym czasie?

- Oczywiście słońce, że możesz na nas liczyć - Harry od razu się wyrwał z zapewnieniem opieki nad córką i wnuczkiem lub wnuczką, a inni jej zawtórowali.

- Może zmieniłbym tryb studiów na weekendowe - spojrzał na rodziców, którzy w dużej mierze pomagali mu w utrzymaniu się na studiach.

- Jeśli nie odpuścisz w nauce i pomożesz na ranczu, to nie mamy nic przeciwko i tak chodzisz na studia powiązane z przejęciem w przyszłości tego wszystkiego - Liam nie był zły na taki plan.

- Wtedy byłbym więcej z Melanie, a potem też ze szczeniakiem - spojrzał na dziewczynę - Ten rok dokończę normalnie. Wydaje mi się to dobrym rozwiązaniem, ale musimy chyba też mocniej porozmawiać w cztery oczy.

- Możemy jutro? Mam za dużo emocji, a jeszcze dziadkowie przyjeżdżają wieczorem - szatynka nie chciała się rzucać na głęboką wodę.

- Jasne, kiedy tylko będziesz gotowa - zapewnił - Ja będę tutaj jeszcze dłuższy czas. Nie uciekam.

Ich rodzice mogli odetchnąć na to rozwinięcie sytuacji, ich dzieci jednak wiedziały czym jest odpowiedzialność za swoje czyny. Melanie nawet skupiła się po rozmowie na zjedzeniu wszystkiego ze swojego talerza, nawet nie wzruszona tym, że niektóre pyszności były lekko zimne.

Atmosfera się trochę rozluźniła, co nie oznaczało, że Louis nie spoglądał co raz na Caleba, śledząc ruchy chłopaka. Nie mógł tracić czujności. Wzdrygnął się, czując pod stołem, jak ktoś dotyka jego nogi swoją, jednak po chwili dotarło do niego, że to jego mąż, który wszystko potrafił zauważyć.

- Jak twoja migrena? - spytał, przypominając sobie o samopoczuciu Harry'ego.

- Jest lepiej - uśmiechnął się na troskę starszego.

🐾🐾🐾🐾

Harry zmęczony zamknął drzwi od ich sypialni, wiedząc że ich rodzice rozgościli się w swoich pokojach i nawet nie przejęli się aż tak mocno informacją o swoim prawnuku. Jakby, jedyne co usłyszeli, że to chyba coś w ich rodzinie naturalnego.

- Mam już dość, te wszystkie rzeczy zajmują nam tyle czasu - zaczął się rozbierać na ślepo - Nawet nie miałem czasu pójść na badania dla samego siebie...

- Hej, hej. To trochę szalony czas, ale dziś jesteśmy mocno do przodu. Umów się na badania kiedykolwiek chcesz, ja ogarnę to co tu jest na miejscu - Louis wstał i podszedł do męża, czując buzujące emocje.

- A ty co? - uniósł kącik ust, przyglądając się ruchom Louisa - To był bardzo długi dzień, a ty jesteś wręcz pełen energii.

- Trochę jestem spokojniejszy co do Mel, chociaż nie mogłem uderzyć tego chłopaka - przewrócił oczami na to - Wiekowo wypadają tak jak my, ale między nimi nie ma tej chemii.

- Nie każdy pokazuje tak otwarcie uczucia - jako pierwszy przytulił się w drugie ciało - Ja już wiem, że inaczej poutrudniasz mu życie.

- Trzeba go trochę wypróbować, jeśli ma się zajmować w jakimś stopniu moją córką i wnuczką lub wnuczkiem - Louis miał już swoje sposoby.

- Przypominasz tym bardzo mojego tatę - zębami lekko nacisnął na jego obojczyk - Ale teraz mógłbyś się zająć czymś innym.

- Już nie jesteś zmęczony? - droczył się, czując doskonale co omega robiła z jego skórą, był pewien że młodszy zostawi ślady.

- Co ja poradzę, że na mnie tak wpływasz - jego dłonie sprawnie znalazły sobie wygodne miejsce na dole pleców Louisa.

Harry na szczęście nie musiał długo insynuować czego pragnie, byli wciąż młodzi i pełni namiętności, która z wiekiem się tylko pogłębiała. Mimo problemów, ostatniego czasu, musieli jakoś odreagowywać emocje, które na nich ciążyły. A miłość była o wiele lepsza od kłótni i spięć.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro