27. Jesteście brutalni dla staruszka
- Mamo? Pomożesz? Chyba zrobiłam coś źle - Melanie weszła przez otwarte drzwi do sypialni rodziców, mając Ginę w chuście, jednak małej było wyraźnie niewygodnie.
- Och, jasne słoneczko - Harry podniósł się sprawnie z łóżka i podszedł do córki - Źle przełożyłaś ten pas, małej jest przez to niewygodnie - zabrał się za pracę, tłumacząc krok po kroku wszystko Melanie.
- Teraz wszystko jasne - sapnęła - Jeden ruch, a tyle wygody dla szczeniaka. I dla mnie w zasadzie też.
- Jeszcze się nauczysz kochanie - był tego pewien, dłonią przeczesując loczki córki - Do twarzy ci, ze szczeniakiem. Prawdziwa mama.
- Staram się być dobrą mamą, to nie jest takie proste - objęła ramionami córeczkę - Czasem mam wrażenie, że nie daję rady, niewystarczająco.
- Też tak miałem przy tobie. Byłem w tym samym wieku, tata chodził na uczelnię, przez co ja spędzałem więcej czasu z tobą - wspominał, uśmiechając się lekko - Myślałem o sobie, jak o niewystarczającej mamie.
- Jak sobie z tym poradziłaś mamo? - niebieskie oczy spojrzały w te zielone z małymi obawami, które były całkowicie normalne.
- Zrozumiałem, że będę popełniać błędy, że mimo nich moje dziecko będzie mnie kochać szczerze. Że to normalnym jest się mylić - potarł kciukiem policzek Giny - A twój pierwszy uśmiech, mi pomógł w zrozumieniu tego.
- Kocham ją, naprawdę mocno i wiem, że jestem za młoda, ale jest moją córeczką - kołysała delikatnie szczeniakiem - Chce żeby miała taką mamę, jaką mam ja.
Zielone oczy momentalnie pokryły się łzami wzruszenia, takie słowa były czymś ogromnym dla rodzica.
- Będziesz, już jesteś cudowną mamą - obiecał, cięższym tonem głosu.
- Dziękuję - uniosła kącik ust i pocałowała głowę Giny, która zaczęła gaworzyć lekko w chuście.
- Nie mogę się doczekać, aż nasze maluchy zaczną razem psocić - Harry spojrzał w bok, gdzie spał spokojnie jego synek, z pełnym brzuszkiem.
- To będzie dopiero chaos, będą uczyć się chodzić czy mówić w jednym czasie - sama spojrzała na brata.
- Będziemy za nimi biegać Mel - uświadomił córkę - I nie raz się skrzywdzą, przez co serca będą nas bolały. Takie są szczenięta.
- Domyślam się, ale będą miały dobre dzieciństwo. W pełnym domu i ze zwierzątkami blisko - powiedziała wyraźnie zadowolona.
- Już wieś nie jest zła? Nie chcesz wyprowadzić się do miasta? - wypomniał lekko córce stare słowa.
- Nie chce - pokręciła głową - Nie kiedy Gina jest na świecie. Pewnie jakby jej nie było uciekłabym na studia do Manchesteru albo coś - przyznała się - Ale tu nam dobrze.
- Dzieci zmieniają myślenie, wiem o tym doskonale - podzielił się z córką swoimi spostrzeżeniami - Planowałem być słynnym projektantem, wiesz? Od młodości rysowałem różne stroje, szkicowałem, ba. Mama mi kupiła maszynę do szycia i się bawiłem materiałami.
- Nigdy nie mówiłeś o tym - uchyliła usta - Nie chciałeś tego kontynuować jak ja się urodziłam? Albo nawet potem?
- Może czasem miałem te myśli - nie mógł tego ukrywać - Ale wolałem być przy moich dzieciach, mężu. Życie rodzinne wygrało z marzeniem, a tu znalazłem swój nowy raj. Powód do życia.
- No jasne, rozumiem - mruknęła - W zasadzie idę się przejść z Giną skoro jest w chuście. Chciałam pokazać jej zwierzątka na rancho.
- Może poczekaj na mnie, to wezmę małego do chusty i przejdę się z tobą. Dawno nie mieliśmy czasu matka z córką - zauważył miękko i lekko z nadzieją.
- Jasne, bardzo chętnie mamo - uśmiechnęła się jeszcze mocniej na tę propozycję - Razem zawsze raźniej nam będzie.
- Sekundka - poprosił dosłownie.
Zaraz znalazł chustę, którą zaraz sprawnie sobie ułożył i ostrożnie przejął synka i włożył ją w nią, a ten jedynie lekko jęknął, tuląc się do jego piersi.
- Nawet się nie przebudził - zauważyła - To dopiero profesjonalizm - zażartowała - Ja trochę małą pomęczyłam zanim do ciebie przyszłam.
- To był twój pierwszy raz przy takiej sytuacji, Mel - przypomniał, podchodząc do swojego najstarszego szczeniaka - Idziemy?
- Tak, możemy iść - skinęła w zgodzie i pierwsza ruszyła do wyjścia z sypialni, a następnie do schodów.
Po drodze oczywiście minęli Louisa, który na siłę próbował się wepchać do ich wyjścia, nie robiąc sobie nic z tego, ze słów córki czy męża.
- Tato... Nie - powiedziała w końcu prosto Melanie - Wychodzimy z mamą, tylko. Plus szczeniaki, ale one nie mają wyboru. Czas matki i córki. Kropka.
- Jesteście brutalni dla staruszka - powiedział z lekkim wyrzutem, ale zrozumienie pojawiło się w oczach alfy.
- Nie taki staruszek z ciebie dziadku - droczyła się Mel - Ale czasem ja i mama potrzebujemy czasu i rozmowy na tematy omeg.
- No jasne... Dziadek, dziadek - wyraźnie się wzdrygnął i spojrzał na małą dziewczynkę w chuście dziewczyny - W takim razie idę do Tony'ego.
- Wiadomo jak tatę odstraszyć - Melanie spojrzała na Harry'ego, kiedy Louis rzeczywiście od nich odszedł.
- Tylko nie za często, bo biedaczek mi zejdzie - poprosił córkę, chichocząc lekko pod nosem.
🐾🐾🐾🐾🐾
Prace nad łazienką ruszyły naprawdę szybko, a mieszkanie rodziców Harry'ego sprzedało się natychmiastowo. To ich mocno cieszyło, ze względu na odcięcie się całkowicie od miasta i możliwość skupienia się na rancho.
Z czasem, okazało się że obce zapachy pracowników mocno przeszkadzały Matiaoswi, który dosłownie wpadał w szał płaczu, kiedy tylko jakiś do niego mocniej doszedł.
- Już szczeniaku, wiem że to nic przyjemnego - Louis bujał Matiasem, który zdążył się zdenerwować - Ale tata tutaj jest.
- Z jednej strony on musi przywyknąć do obcych zapachów, z drugiej serce się kraja na ten strach widoczny w jego oczach - Anne spoglądała ze smutkiem na swojego wnuczka.
- Mam to samo, ale nie może żyć zamknięty hermetycznie wśród rodziny - skinął Louis - Musi się przyzwyczajać do dźwięków i zapachów.
- Moja mała omega znowu się przejęła? - Harry wrócił z kuchni, spoglądając na męża, później na syna - Mati, przecież jesteś bezpieczny kochanie.
- Coś ma z tym, sam już nie wiem co robić - przyznał Louis - Nie możemy tak uciekać od obcych.
- To prawda, nie możemy - Harry złapał lekko rączkę synka, sprawiając że ten nagle przestał płakać i spojrzał na mamę swoimi wielkimi oczyma.
- No tak, mama lekiem na całe zło - westchnął Louis - Tylko się pokazałeś w zasięgu wzroku i już lepiej jest.
- I tu jest mój śliczny szczeniak, nie ma co płakać. Inne zapachy nie są złe - potarł policzek chłopca - Z Giną nie ma takich problemów, co jest czymś dziwnym patrząc na ich strachliwą naturę.
- Każdy szczeniak jak widać jest inny - westchnął - Weźmiesz go? Czuję, że chce do ciebie.
- Chodź do mamusi - Harry z łatwością przejął synka - Maluszek mamusi, prawda? Taty miałeś już za dużo.
- Jak widać bywa i tak, to synek mamusi jest. Niechętnie muszę to przyznać - spojrzał na syna i męża - Będzie podobny do ciebie i to mocno.
- Już ma zielone oczka powoli - pochwalił się, naprawdę szczęśliwy tym widokiem.
- Po mamusi - skinął ze zgodą alfa - Pójdę zobaczyć czy dużo jeszcze dziś zostało pracy nad łazienką.
- Idź, Idź. Ja go nakarmię bo chyba głodny jest - Harry spojrzał na wykrzywioną buźkę.
- Kocham was - rzucił jeszcze Louis nim opuścił pomieszczenie, oglądać się za siebie ostatni raz.
- My ciebie też - usłyszał w odwecie, a zaraz lekki śmiech ich syna.
Tak bardzo jak ekipa była polecona, jednak musiał ich kontrolować. Wszystko musiało być zrobione w czasie, a nawet lepiej jakby i przed czasem.
Na szczęście nie mieli problemu tymi ludźmi i może to też dlatego, że mieli ich ciągle pod nosem. Nie pracowali gdzieś daleko i nie zostawiali im domu pustego.
- Dwa dni i się wynosimy stąd - zapewnił kierownik całej ekipy remontowej - Najważniejsze zrobione, bo przeciągnięte wodociągi i zrobiona instalacja.
- Bardzo mnie to cieszy, wam też musi się nieprzyjemnie pracować przy płaczu mojego synka - zadowolony się uśmiechnął na tą informacje.
- Nie przeszkadza nam to jakoś mocno, ale szkoda nam szczeniaka - przyznał mężczyzna - Do tego czas to pieniądz, a zleceń mamy niemało.
- To też racja - wzrokiem jeszcze przeszedł przez całe pomieszczenie, wszystko wyglądało obiecująco.
- Na dziś już też kończymy, musi wszystko wyschnąć do jutra - oznajmił drugi alfa - Wrócimy jutro rano.
- W takim razie bardzo dziękuję, a rano jak zwykle będzie ktoś na was czekać aby otworzyć - Louis uścisnął dłoń mężczyzny.
- Do zobaczenia - pożegnał się i zabrał swoich pracowników, po czym opuścili dom Tomlinsonów.
Kiedy Louis wrócił do salonu, Harry wciąż karmił ich syna, a chłopiec wydawał się już na samym wejściu bardziej rozluźniony.
- Jak się ma moja rodzinka? - spytał Louis - Robotnicy już wyszli.
- Właśnie słyszeliśmy, mały zaczął przed chwilą mniej opornie jeść - podzielił się z alfą - Wcześniej nie mogłem go przekonać do jedzenia i odrzucał sutek z emocji.
- Ciekawe, może powinniśmy skonsultować to z lekarzem? - zastanawiał się Louis - Czy myślisz, że wrośnie z tego?
- Wyrośnie, myślę że i tak w porównaniu z poprzednimi dniami i tak się mocniej uspokoił - pocierał kciukiem plecki szczeniaka.
- Za dwa dni powinno być wszystko dopięte na ostatni guzik - oznajmił Louis - Są już w końcowej fazie.
- Rodzice będą mogli odetchnąć - wyszczerzył się, na słowa męża - Usiądziesz przy nas?
- Z miłą chęcią - podszedł i zajął miejsce - Dobrze posiedzieć przy was w większym spokoju.
- Kiedy cię nie było, to Caleb zszedł - powiedział rozbawiony - Poczerwieniał jak burak na mój widok, nie mógł się wysłowić i uciekł.
- Uroki karmienia tutaj, chyba lepiej tego unikać - skrzywił się, trzymając swojego wilka ledwo w ryzach.
- Niby tak, ale nie chciało mi się iść do sypialni karmić - spojrzał w niebieskie oczy - A to nie jest coś... Dziwnego. Chociaż intymnego to już tak.
- No właśnie, intymne - potwierdził Louis - Chociaż dobrze, że się speszył i uciekł. Dobrze dla niego.
- Gorzej, jakby tego nie zrobił? - zachichotał lekko, na słyszalną groźbę w głosie szatyna.
- Dokładnie tak, wtedy bym inaczej z nim rozmawiał - warknął alfa - Może i mieszka z nami, ale dalej jest pod naszym dachem.
- Kocham cię zazdrośniku, ale wątpię abym był atrakcyjny dla kogoś tak młodego - przesunął się lekko I ucałował wąskie wargi.
- Nigdy nic nie wiadomo, ale lepiej żeby trzymał się Melanie i Giny - objął zaborczo męża.
Harry mruknął jedynie w zgodzie, opierając się na partnerze i spoglądając na szczeniaka, który sobie w spokoju powoli jadł. To było fascynujące jak szczeniak był zależny od nich, a przede wszystkim od Harry'ego i jego pokarmu.
🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro