25. Rodzina jest najważniejsza.
Zielonooki nucił, ubierając się w ciepłe rzeczy, spoglądając na śpiącego męża. Kiedy sweterek wylądował na jego klatce piersiowej, sięgnął do ubranego już synka i ucałował jego czoło. Wzrokiem zaczął szukać chusty, jednak nie mogąc jej odnaleźć, odłożył szczeniaka z powrotem do dostawki i zaczął przeszukiwać szafki.
- Tu jesteś - szepnął, widząc opakowanie i wyjął prędko z niego materiał, zaraz działając zgodnie z instrukcją, tak aby szczeniak był bezpieczny na jego piersi - Chodź do mamusi smyku - mruknął, zaraz chowając malucha i materiał zaciskając tak, aby wszystko było dobrze.
Chusta to było to czego potrzebował. Miał szczeniaka cały czas przy sobie dając mu swój zapach i jednocześnie miał wolne dłonie i mógł robić praktycznie wszystko, mając maluszka pod kontrolą. To był plan idealny. Do tego udało mu się nie obudzić Louisa, który w ostatnim czasie miał naprawdę wyostrzony słuch i zmysły.
Na dole ubrał kurtkę, którą zapiął częściowo, aby nie zrobić krzywdy Matiasowi. Zaraz wychodził z koszyczkiem na zewnątrz i spacerkiem przeszedł do kur, widząc z dala że światło w stajni się pali. Jego tata kochał konie.
Czuł się naprawdę dobrze wychodząc do zwierząt i móc cokolwiek zrobić. Nawet zbieranie jajek, sprawiało mu więcej przyjemności niż to sobie zapamiętał. Do tego był w ruchu, więc Matias był ciągle kołysany.
Zmęczenie dość szybko go dopadło, ale udało mu się zebrać wszystkie jajka i nakarmić kury. Był z siebie dumny, mimo tak okropnej kondycji i ze zdobyczami powoli ruszył w stronę domu. Kiedy wszedł do kuchni jego mama już jak co dzień krzątała się po kuchni.
- Des kocha.... Harry! A ty co tu robisz tak wcześnie? I masz jajka - podeszła, aby odebrać koszyk od syna.
- Dzień dobry mamuś. Czas w końcu się rozruszać, a Matias nie marudził - rozpiął kurtkę i położył dłoń pod pupką maleństwa - Szybko się zmęczyłem.
- Od najmłodszych lat już go do pracy zaganiają - Anne zagruchała nad wnukiem - Zrobię ci kakao, w porządku? I wezmę twoją kurtkę - zaoferowała.
- Będę bardzo wdzięczny - uśmiechnął się, zdejmując do końca materiał.
Zaraz do nich doszedł dźwięk ciężkich kroków dosłownie zbiegających ze schodów. Louis dosłownie minął kuchnię, po czym nagle wrócił się zaskoczony.
- Harry... Tu jesteście - odetchnął szatyn.
- Zbiegłeś niczym torpeda kochanie - podszedł do męża, a chłopiec lekko jęknął w chuście.
- Bo was nie było i zapach mówił, że chwile was już nie ma - spojrzał na szczeniaka, starając się uspokoić, wiedział jak emocje na niego wpływają.
- Byliśmy nakarmić kurki i zebrać jajka - Harry wyjaśnił - Ale mama się zmęczyła i wróciliśmy świeżo po tym.
- Małymi kroczkami - odetchnął Louis - Ale następnym razem mnie ostrzeż, serce waliło mi jak oszalałe.
- Przepraszam - wyciągnął na przód usta - Ale zostały ci tylko krowy, widziałem że tata jest w stajni.
- To już niewiele i tak do ogarnięcia - pochylił się i połączył na chwilę ich usta - Możemy dziś zjeść tutaj śniadanie wspólnie, skoro i tak zeszliśmy wszyscy.
- Będzie na pewno miło Tony'emu i rodzicom - zielone oczy przyglądały się z błyskiem w te niebieskie.
- To lecę ogarniać i wracam niedługo - pochylił się i pocałował jeszcze główkę Matiasa.
- Dobrze słyszałam, jemy wszyscy razem? - Anne powiedziała zadowolona, gdy tylko wróciła.
- Taki jest plan, ja zostaję z małym, a Lou dołączy po ogarnięciu krów - ogłosił brunet - Dawno nie jedliśmy wspólnie.
Louis zostawił ich i Harry przegadał z mamą następne minuty, był lekko zdziwiony kiedy Tony sam z siebie wstał.
- Mamo, co zrobiłaś z moim synem że sam tak rano wstaje? - zwrócił się do Anne.
- Robię na śniadanie kakao i słodkie bułki - zaśmiała się - Jak widać działa całkiem nieźle, a dla mnie przyjemność.
- Babcia jest najlepsza, mamo cieszę się cię widząc - trzynastolatek podszedł do rodziciela i go przytulił lekko.
- Też się cieszę Tony, uważaj na braciszka tylko - mimo lekkości uścisku wolał ostrzec jeszcze - Zjemy dziś śniadanie wszyscy razem. Zobaczę co to za słodkie bułki, ale chyba je znam.
- Szkoda, że Mel jeszcze nie schodzi - chłopak odsunął się - Cześć braciszku, teraz masz raj mając całych rodziców dla siebie - złapał lekko dłoń Matiasa.
- Pamiętaj Tony, żeby mówić nam jeśli czegoś potrzebujesz. Staramy się poświęcać czas każdemu, ale to nie jest proste - Harry wziął lekko do siebie słowa szczeniaka - Jesteśmy też dla ciebie, nie tylko dla Matiasa.
Nastolatek pokiwał głową, uśmiechając się szczerze. Nie miał za złe rodzicom, że teraz mieli trochę mniej czasu dla niego. Właściwie, dzięki temu mógł więcej grać na konsoli.
- Czyli dziś kakao razy dwa - Anne sięgnęła do lodówki po mleko, aby je zagrzać - Bułeczki zaraz będą cieplutkie. I to są te o których pomyślałeś Harry, robiłam je jak sam chodziłeś do szkoły.
- Spacjał mamy - jęknął zielonooki - Zamawiam dla siebie dwie - uniósł rękę w górę.
- Nie ma sprawy, starczy dla każdego - obiecała Anne - A takie prosto z piekarnika są najlepsze, Des też je uwielbia. Wróci od razu jak tylko poczuje ich zapach.
🐾🐾🐾🐾
- Tato wstawaj, tato - Harry poruszał ramieniem męża - Loueh, kochanie czas wstawać mój leniuszku.
- O co chodzi? Czemu wstawać? - mówił nieskładnie przez to, że dopiero się rozbudzał.
- Musimy pójść do zwierząt, a chcemy ci dać towarzystwa - Harry już był gotowy do wyjścia, a szczeniak był schowany i zadowolony w chuście.
- Okej, już wstaję - przetarł dłońmi twarz - Ostatnio wstawanie jest jakieś cięższe - przyznał, jednak podniósł się w końcu z łóżka.
- Masz więcej pracy przez ostatnie dni, ale dziś nikt na szczęście nie przyjeżdża do zwierząt - proces za który się wzięli był bardzo wymagający. Zwłaszcza czasowo.
- Całe szczęście - od razu zaczął ubierać się w rzeczy do obrządzania rancha, których nie było mu szkoda w razie wybrudzenia.
Całą trójką wydostali się z domu, właściwie Matiasowi było to obojętnie, w końcu drzemał sobie przy sercu swojej mamy.
Tym razem to Louisowi przypadła stajnia do ogarnięcia, a Harry dalej trzymał się kur, które były najmniej wymagające ze wszystkich.
Do krów poszli razem, brunet nic więcej tam nie robił, jednak dotrzymywał towarzystwa szatynowi, samemu chcąc się więcej ruszać.
Do tego oswajali w taki sposób Matiasa z odgłosami zwierząt, które dla wielu maluchów przy pierwszej styczności są czymś wręcz strasznym.
- Nie ma co płakać skarbie, to tylko krówka zrobiła "muuu" - Harry zaczął lekko bujać synkiem.
- Nie może być wszystko zbyt dobrze - zaśmiał się lekko Louis - Jednak zwierzęta są głośne, ale przyzwyczai się.
- Pierwszy raz słyszy krowy, a one są dość głośne - ucałował czoło synka i uśmiechnął się lekko - Jeszcze pokocha to życie, jako jedyny od maleńkości jest tutaj.
- Oczywiście że pokocha, tak samo jak zwierzęta. Jeszcze będziemy go wyganiać ze stajni czy obory - Louis spoglądał na męża i synka dalej pracując.
- Myślę, że przyszedł też czas aby odwiedzić twoich rodziców albo chociaż żeby oni przyjechali i poznali małą - słońce powoli dawało przyjemne promienie na ich twarze.
- Zadzwonię dziś do taty, zapytam czy dadzą radę przyjechać, żeby nie męczyć Mel i tak ma sporo nauki - zauważył Louis - Do tego Gina, Caleb oczywiście pomaga, ale też ma naukę na głowie.
Jeśli chciało mieć się dobry kontakt z rodziną, nieraz trzeba było kombinować przy swoich codziennych obowiązkach, zwłaszcza przy takich sporych, jakimi oni byli.
Alfie udało się posprzątać do końca i mogli w końcu opuścić oborę. Matias zdążył się też uspokoić, jednak mieli świadomość, że to jego początki ze zwierzętami.
Zjadanie posiłków w kuchni stało się ponownie ich codziennością, jedynie wszystkim brakowało Mel, ale ta potrzebowała więcej czasu.
Tony za to codziennie im rano opowiadał o swoich treningach i o planach na cały dzień, co było miłe i rodzinne. Mogli być z niego naprawdę dumni.
- Jak przemyślisz co mówisz, to wrócę. Robię wszystko pod ciebie i nasze szczenię, bo cię kocham, ale mam tego dość Mel - po domu rozszedł się podniesiony głos Caleba, później szybkie kroki i trzask frontowych drzwi, przez co Matias zaczął płakać w ramionach matki.
- Shhh. Shh - omega przytuliła mocniej szczeniaka i spojrzała panicznie na męża - Co to było? Słyszeliście to samo? - zwrócił się do wszystkich obecnych w kuchni.
- Słyszeliśmy i to zbyt dobrze słyszeliśmy - potwierdził Louis, który wyglądał na zaskoczonego.
- Chyba to było coś większego. Caleb to oaza spokoju - skomentowała Anne, mając już chwilę z nim do czynienia.
- Muszę przyznać ci rację mamo, ale to nie sprawia że się mniej martwię - zielonooki miał problem z uspokojeniem syna.
- Może daj mi Matiasa i pójdź do niej - zaoferował Louis - Ja raczej nie jestem najlepszą osobą do rozmów o Calebie - powiedział szczerze.
- Chyba tak zrobimy - Harry podniósł się, poddając zaraz szczeniaka swojemu mężowi w ramiona.
Kiedy Harry odszedł, w kuchni zapadła całkowita cisza, która była przerywana jedynie przez marudzenie Matiego, ale te robiło się coraz delikatniejsze z czasem.
- Mel i Caleb się rozstali? - Tony w końcu przerwał ciszę w kuchni, która i tak była już nie do wytrzymania.
- Wątpię, aby mała kłótnia, sprawiła że ci się rozejdą - Des pokręcił głową - Aż mi się przypomniało, jak wasza mama pokłóciła się z tatą i przyjechała do nas, mając Mel na biodrze i była z tobą wysoko w ciąży...
- Byłem przerażony, że Harry ruszył w jakąkolwiek drogę z Mel i w takim stanie. Nic mi nie powiedział, a ja wyszedłem ochłonąć - wzdrygnął się na wspomnienie.
- Mama od ciebie uciekła tato? - nastolatek aż prychnął śmiechem - Mama chyba od zawsze w gorącej wodzie kąpana.
- Tak, potem szukałem jej wszędzie. W końcu udało nam się dogadać i wróciła ze mną do mieszkania, ale to była nasza pierwsza tak poważna kłótnia wtedy - skrzywił się - Każdy związek musi przejść próby, nie ma dwóch wilków zgodnych w każdej dziedzinie życia.
- A o co tak właściwie wtedy poszło? - Anne dopytała, doskonale pamiętając jak Harry wtedy przeżywał i marudził na swojego męża, ale nie powiedział co było powodem kłótni.
- Dostałem propozycję wyjazdu na pół roku z dobrym zarobkiem i zacząłem ją rozważać mocno, ale to by znaczyło że opuściłbym poród i pierwsze tygodnie z Tonym, ale proponowali naprawdę dobre pieniądze. Chciałem o tym z Harrym porozmawiać, ale on zareagował mocno emocjonalnie, a ja sam potem nie byłem lepszy - przyznał się.
- I nie pojechałeś, ciągle byłeś ze swoją rodziną - Des pokiwał ze zrozumieniem głową - Wziąłeś rodzinę na piedestał.
- Nie pojechałem, to były tylko myśli, ale wiem jak ciężko byłoby Harry'emu z Mel i małym Tonym - westchnął - Rodzina jest najważniejsza.
- Mieliście jeszcze kiedyś taką dużą kłótnie tato? Odkąd pamiętam jesteście spokojnymi rodzicami - dla Tony'ego było to naprawdę sporym zaskoczeniem.
- Dwa dni mama sie do mnie nie odzywała, jak z wujkiem Liamem poszliśmy świętować, kiedy urodziła się Yasmin - zaśmiał się już na wspomnienie - Byłem pijany mocno, a miałem wrócić przed północą.
- Myślałem, że cię uduszę, martwiłem się tak bardzo, a ty przyszedłeś tak nachlany... - Harry wtrącił swoje trzy grosze, stając w progu kuchni z wnuczką w swoich ramionach.
- I to nad ranem - dodał od siebie - Jak Mel? Bardzo źle jest?
- Jest na siebie wkurzona - odpowiedział, podchodząc do sporego stołu - Za bardzo naciskała na Caleba i robiła mu wyrzuty, a on w końcu nie wytrzymał.
- Oboje potrzebują wziąć oddech w takim razie - skinął Louis, spoglądając na Matiasa - Pogodzą się, przegadają to i przepracują.
- Kazałem Mel się odprężyć, wziąć kąpiel - usiadł na swoim miejscu - A ja mam się zająć Giną.
- A ty mamo kiedykolwiek sprawiłaś, że to tata był zły? - Tony cały czas był wciągnięty w rozmowę o kłótniach rodziców.
- Hmm - brunet musiał się dobrze zastanawiać - Dość często denerwuję twojego ojca. Nawet ostatnimi czasem, wiem że chce abym wciąż odpoczywał, a dosłownie zmuszam go do tego abym chodził z nim do pracy - dał leciutki przykład - Ale to nie jest takie bycie złym, a raczej martwienie się.
- Czasem kłótnia po prostu kształtuje mocniej związek i trzeba wyciągnąć z niej dobre wnioski - podsumował Louis - Gina wygląda na zainteresowaną wszystkim wokół.
- A jeśli chodzi o większą kłótnie - kontynuował Harry, uśmiechając w stronę męża i kiwając na jego słowa głową - To raz sprzedałem źrebaka za połowę ceny, źle przeglądając notatki taty - wzdrygnął się lekko - A był on wtedy u lekarza z tobą. Mieliśmy wtedy za te pieniądze naprawić stajnię... Dostałem ogromną reprymendę i tata zadzwonił do kupca, ku mojemu szczęściu mężczyzna przelał resztę pieniążków na konto.
- To był wartościowy źrebak - przypomniał sobie Louis - Byłem wkurzony jak dawno nie. A ten facet wiedział doskonale, że kupił go za pierwszym razem za grosze i myślał, że ujdzie mu to na sucho - prychnął.
- I tak o to, tata nie odzywał się do mnie przez kilka dni. Wtedy postanowiłem, że nigdy więcej nie sprzedam samemu konia - przekazał dziewczynkę swojej mamie, widząc jej wzrok.
- Ale to były już wszystkie większe sytuacje - Louis poprawił Matiasa w ramionach - Czasem mamy inne zdania, ale rozmawiamy.
- To prawda, jesteśmy małżeństwem z długim stażem, a kochamy się każdego dnia coraz mocniej - Harry ucałował policzek partnera - Twoi rodzice nie są idealni smyku.
- Nie ma idealnych ludzi - Anne dodała trzymając Ginę na rękach - To nie jest możliwe. A wręcz byłoby dziwne.
- I tak jesteście najlepszymi rodzicami - Tony powiedział pewnie, wstając ze swojego miejsca i dosłownie siadając na kolana mamy, aby ją przytulić - Kocham was.
- Kochamy cię Tony - powiedział Louis, widząc już szklane oczy męża, który łatwo się wzruszał w takich chwilach.
- Mój syneczek - powiedział ciężko brunet i zacisnął mocno ramiona wokół ciała młodego alfy.
Tony jeszcze na chwile wcisnął się w szyję mamy łapiąc zapach, po czym zszedł. Lubił czułości, ale wciąż był nastolatkiem, który miał czasem problemu z usiedzeniem w miejscu.
- Zadzwoniłam do Caleba, wraca do domu - Melanie odświeżona zeszła do kuchni i spojrzała przepraszająco na wszystkich - Przeprosiłam go.
- Spokojnie słońce, dobrze że daliście sobie przestrzeń - skomentował Louis - Koniecznie porozmawiajcie jeszcze o tym, żeby nie zdarzyło się kolejny raz.
- Wiem, wiem - z pokorą pokiwała głową - Nie przeszkadza wam Gina? - upewniła się, jeszcze potrzebując chwili przerwy aby móc porozmawiać z Payne'm.
- Nigdy, zawsze chętnie spędzę czas z prawnuczką - Anne cały czas bujała szczeniaka w ramionach - Jest przesłodka.
- Dziękuję babciu, jesteś najlepsza - szatynka wyszczerzyła się w stronę Anne.
- Nie ma problemu kochana, załatw w spokoju swoje sprawy. Jeśli będziesz potrzebowała chwili, zawsze możesz nam ją podrzucić na trochę - zapewniła starsza omega.
Mel uśmiechnęła się jedyne i mimo wszystko podeszła do córki, aby dać jej swojego zapachu. Gina zdążyła za to zacisnąć rączkę na kosmyku jej włosów, który opadł kiedy ta pochylała się do dziewczynki.
- Gina - szatynka zaśmiała się lekko - Puść włosy mamy, ty zaczepna wilczyco.
- Sprytna - Anne pomogła lekko rozluźnić rączkę dziewczynki - Już możesz się podnieść Mel.
- Potrafi być, ma to po Tomlinsonah - powiedziała z dumą w głosie, spoglądając na swoich rodziców, kiedy się wyprostowała.
- W sumie Mel też łapała za włosy - przypomniał sobie Louis - Mama musiała spinać włosy biorąc cię na ręce.
- Właśnie, mamo mogłabyś znowu mieć długie loczki - Melanie złapała lekko za włosy Harry'ego - Ładnie było ci w długich.
- Ja popieram - uśmiechnął się zadowolony Louis - Z resztą znasz moje zdanie co do twoich włosów.
- Dawno nie miałem takich - zagryzł dolną wargę, spoglądając na swoje uda, czując czerwień na swoich policzkach - Może da się coś z tym zrobić...
- To było prostsze niż myślałem, a miałem jeszcze jeden argument w zanadrzu - powiedział zadowolony z siebie Louis.
- Jaki? Bardzo chętnie go usłyszę - zielonooki spojrzał zaciekawiony na Louisa.
- Mój zarost, mogę się go łatwo pozbyć - uniósł brew drocząc się bez problemu z mężem.
- Zawsze mamy w domu wolne sypialnie - powiedział perfidnie, przejeżdżając dłońmi po swoich policzkach.
- Niszczysz zabawę - prychnął - Prawda Matias? Mamusia robi nam na złość, ale jakoś to przebolejemy.
- Ale zapuszczę włosy, sam jestem ciekaw jak będę wyglądać po takim czasie - ucałował lekko policzek męża - Skoro Mel prosi i tata też chce.
- Mamy to - Louis spojrzał na Melanie i wystawił dłoń, chcąc przybić piątkę z córką, jednak cały czas uważał na Matiasa.
- Jesteśmy mistrzami tato - uderzyła w jego dłoń z zadowoleniem.
Zaraz usłyszeli trzask drzwi, a Melanie momentalnie zostawiła swoją rodzinę aby porozmawiać z Calebem.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro