24. To jest właśnie miłość rodzica do szczeniaka.
Mel w końcu przełamała się i na początku pozwoliła wejść swoim rodzicom, żeby zobaczyli Ginę, a Anne w tym czasie obiecała zaopiekować się Matiasem. Brunet od razu przytulił do siebie swoją córkę, mocno stęskniony za nią i jej zapachem. Jako matka mocno przeżywał ostatnie tygodnie. To było też miłe zaskoczenie dla Mel, która myślała że raczej rodzice od razu przejdą do swojej wnuczki.
- Jesteśmy dumni Mel, musisz o tym wiedzieć i pamiętać - Louis również objął nastolatkę, chcąc okazać jej wsparcie i miłość rodzica.
- Bardzo za tobą tęskniliśmy przez ten czas, ale wiemy jak to jest mieć swoje pierwsze szczenię przy sobie - Harry ucałował czoło córki i spojrzał mimowolnie na Caleba, który miał w ramionach swoją córkę.
- Kocham was i dziękuje za wszystko - pociągnęła nosem - Musicie poznać Ginę, jesteśmy na to gotowi, teraz czuję to jeszcze mocniej.
- Chętnie poznamy swoją wnuczkę, kochamy cię mała - Louis kiedyś często tak nazywał Melanie.
- W takim razie to jest właśnie Gina - Caleb czuł, że może już się wtrącić w tą rodzinną chwilę - Bardzo chciała poznać swoich dziadków.
- Jaka urocza dziewczynka - Harry sapnął, kiedy poczuł jej ciężar na swoich ramionach - Ale widzę, że się wydaje w krew Payne'ów.
- Ma ciemne oczy, chyba geny Caleba zdominowały - przyznała rację Melanie - Ale kto wie jeszcze co będzie, zobaczymy jak podrośnie.
- Znaczy, każdy maluch przez pierwsze tygodnie po porodzie ma ciemne oczka - Harry zwrócił swój wzrok na córkę - Z kolorem musimy jeszcze trochę poczekać.
- Ja też po prostu czuje, że one będą brązowe - stwierdziła - Ale kocham ją niezależnie od wszystkiego taką jaka jest.
- To jest właśnie miłość rodzica do szczeniaka - zielonooki podał wnuczkę swojemu mężowi.
- Jest maleńka jak Mel, gdy się urodziła - Louis był zauroczony szczeniakiem - Jest śliczna, jakieś geny od Tomlinsonów na pewno złapała.
- Chyba że będzie jak u nas - Harry roześmiał się delikatnie - Dwie wierne kopie ojca, oprócz loczków i dołeczków.
- Na kolejne dziecko poczekamy i to raczej długo - od razu zapowiedziała Melanie - Poród to ciężki czas dla omegi i dalej jesteśmy za młodzi.
- Ale nikt tu nie mówił o kolejnej ciąży Mel - Caleb przysiadł obok swojej partnerki - Twojej mamie jedynie chodzi o jej doświadczenia, w końcu ma go ogrom.
- Ja po prostu mówię z góry o szczeniakach - oparła się o mężczyznę - Najpierw ustabilizujemy sobie wszystko.
- Najpierw, to dorośniesz i skończysz naukę, aby kimś zostać z zawodu - Louis musiał się wtrącić - Wciąż jesteś dzieckiem.
- Ja oczywiście sam muszę skończyć studia, to będzie wyzwanie w aktualnym trybie życia, ale chcę jak najszybciej to ogarnąć, żeby pracować i zarabiać na Mel i Ginę - Caleb chciał, żeby jak najszybciej się usamodzielnili.
- I to się chwali - Louis przekazał szczeniaka Melanie, która wyraźnie zaczęła się wiercić.
- Moja malutka - ułożyła ją sobie na klatce piersiowej, przymykając zadowolona powieki - Nie sądziłam, że tak mocno będę do niej przywiązana, ale to szalone i dobre jednocześnie.
- Jutro zacznie znowu przychodzić nauczyciel Mel, musisz jakoś wrócić do starych obowiązków - Harry wstał z łóżka, nie chcąc dłużej przeszkadzać parze.
- To będzie ciężkie - wypuściła powietrze - Ale nie chcę robić sobie przerwy i zaległości. Muszę wziąć się w garść.
- Zawsze masz nas wszystkich - Louis przypomniał.
Byli ogromną rodziną, a Melanie po prostu potrzebowała się otworzyć. Zwłaszcza, że Caleb tylko co dwa tygodnie na weekendy miał tylko wyjeżdżać. Zaraz Louis i Harry pożegnali się z młodymi rodzicami i wnuczką, dając im poprawnie odpocząć po takim pierwszym spotkaniu.
Potem zostali wypytani przez bliskich na temat szczeniaka i samopoczucia Melanie, nie było nikogo w tym domu, kto by nie przeżywał całej sytuacji. Harry sam chętnie wrócił do Matiasa, który według słów Anne był naprawdę grzeczny i spokojny. To ich cieszyło, ponieważ mieli na głowie wystarczająco dużo.
🐾🐾🐾🐾
Melanie wróciła do nauki, a Caleb zaczynał wyjeżdżać na zjazdy, więcej ucząc się w domu, niż na samej uczelni. Zayn z Liamem też zdążyli już poznać swoją wnuczkę i pierwszy mocno to przeżył, plącząc na widok dziewczynki.
Louis też powoli musiał wziąć się do pracy, w związku z powiększeniem stada, mając już propozycje od ludzi, z którymi współpracowali od lat. Starał sobie wszystko rozpisać zgodnie z sumą jaką z Harrym postanowili przeznaczyć na to przedsięwzięcie. Musiał wybrać najlepsze zwierzęta, które przyniosą im najwięcej możliwych zysków dzięki dobrym genom.
- Chcesz zaźrebić moją Star? - brunet był mocno zdziwiony słowami partnera - Dlaczego?
- Może to nam przynieść dużo zysku - tłumaczył alfa - Mam ofertę od ludzi, którzy mają naprawdę dobrego samca dla niej.
- Dobrze, niech będzie. Przyszedł czas i na nią - zacisnął lekko usta - I tak nie mogę na niej na razie jeździć.
- Zobaczymy jak wyjdzie, może zatrzymamy źrebaka po niej jak to będzie klaczka - zastanowił się Louis - Będziemy mieli masę czasu na decyzję.
- Zgadzam się Lou, chyba lepszego czasu na to nie będzie. A jeśli koniecznie chcą ją, to niech będzie - bujał lekko wózkiem, w którym drzemał Matias.
- Okej, reszta też już dogadana i zaczynamy działać - Louis spojrzał w swój notatnik, gdzie miał wszystko rozpisane - Zaczynamy pod koniec tygodnia.
- W miarę sił, będę ci pomagać, czas wracać do siebie - spojrzał na piękne pismo Louisa.
- Matias potrzebuje opieki i twojego pokarmu - przypomniał - Mam na razie wszystko ogarnięte tak, że powinienem dać radę.
- Dam radę - powiedział uparcie - Powoli znam jego ulubione godziny co do jedzenia.
- Uparty - pokręcił głową, jednak uśmiechnął się ciepło do męża - Wiem, że zależy ci na tym rancho tak samo mocno jak i mi. To nasze miejsce na ziemi.
- Nasz mały raj - potwierdził, spoglądając do wózka - W końcu nas na wszystko stać. Mamy konta oszczędnościowe dla dzieci - mówił lekko - A pamiętam, jak przy Mel musieliśmy kupować rzeczy z największych przecen i zaciskać pasa.
- Byliśmy młodzi, bez ukończonych szkół i bez pracy. Ja miałem tylko dorywczo jakieś pieniądze - przypomniał - Melanie miała w większości rzeczy odkupione od innych.
- Stare czasy - wypuścił oddech przez nos - A wiesz, że starannie aktualizuję pudełka wspomnień dla naszych dzieci? - pochwalił się, bo Louis śmiał powiedzieć, kiedyś że wyjdzie tam jego "słomiany zapał".
- Poważnie? - brzmiał ja mocno zaskoczonego - Zdążyłem o nich całkowicie zapomnieć, ale dobrze że ty nie.
- Musimy dokupić dla Matiasa - wiedział, że będzie musiał przeszukać dobrze internet, żeby znaleźć odpowiednie pudełko.
- W porządku - alfa podszedł do młodszego i objął go chętnie - Kocham cię, wiesz?
- Kocham ciebie też - odpowiedział z czułością w głosie - I nigdy nie przestanę.
- Tak samo i ja, dałbym się dla tego wszystkiego jeszcze raz oblać zimnym sokiem w parku - zaśmiał się w głos na to wspomnienie.
- Mogę cię oblać, daj mi chwilę. Pewnie mamy w lodówce - otwarcie zażartował.
- A cofnie nas wtedy w czasie? - trzymał przy sobie mocno męża, aby nie przyszło mu rzeczywiście do głowy pójść po zimny napój.
- Nie chcę się cofać w czasie, za bardzo kocham nasze szczeniaki - zacisnął swoją dłoń na tych silniejszych - Zwłaszcza, że Mati dodaje ponownego koloru do naszego życia.
- Odmłodził nas trochę - ich twarze są były bardzo blisko siebie - Mam momentami wrażenie, że znowu mam te dwadzieścia lat. Dopóki nie przypominam sobie, że jestem dziadkiem.
- Jesteśmy, dziadkami - poprawił starszego, lekko trąc o siebie ich nosy.
- Jesteśmy - wypuścił powietrze - Ale tak miało być, na początku byłem wściekły na Mel, ale sami nie byliśmy lepsi. Chciałem tylko żeby miała lepszą młodość. Bez obowiązków i presji.
- Powtórzyła naszą historię, ale zobacz jak my daliśmy radę i dajemy - ich wargi dotknęły się kilka razy podczas jego słów - A zwiedziliśmy trochę świata. I w planach mamy więcej.
- To na pewno nie koniec naszej historii - alfa połączył ich usta w czułym i zarazem mocnym mocnym pocałunku.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro