18. Tylko my, we dwoje
- Mamo, tato... Mogę wejść? - Harry wieczorem zapukał do sypialni rodziców, chcąc z nimi porozmawiać w cztery oczy.
- Jasne Harry, śmiało - Desmond leżał na łóżku, trzymając w dłoniach książkę, jednak odłożył ją na bok.
- Coś się stało synku? - Anne zamknęła tubkę z kremem i spojrzała na swojego szczeniaka.
- Ja... Chciałbym zabrać Louisa na jakąś wycieczkę na kilka dni, abyśmy obaj odpoczęli - podszedł bliżej - Ale potrzebowałbym waszej pomocy. Wiem, że Caleb chętnie przyjedzie i pomoże, ale bez waszej pomocy nie damy radę pojechać na kilka dni.
- Należy wam się odpoczynek, nie byliście na żadnych wakacjach wieki - zauważył Des - Przy pomocy Caleba i może trochę Tony'ego damy radę z rancho.
- Mogę jeszcze porozmawiać z Jay i Markiem - zaoferował, czując że należy się mu i Louisowi coś wyjątkowego.
- Jeśli będą mieli czas to nie odmówimy wsparcia - od razu zgodziła się Anne, wiedząc że oni również nie mogą się przepracowywać.
- Dziś to jeszcze załatwię - przyłożył dłoń na do brzucha, a uśmiech zawitał na jego wargach, czując że plan może wypalić - Chcecie wyczuć Matiego?
- Matiego? - Des uniósł brew.
- Och. Nie powiedzieliśmy wam jeszcze, ale Tony wymyślił imię. I noszę Matiasa, Matiego - powiedział z dumą.
- Piękne imię - uśmiechnęła się Anne - Nie mamy nikogo z takim w rodzinie, będzie to jeszcze bardziej wyjątkowe.
- Więc... Chcecie poczuć jak się wierci? - szczeniak ostatnio przechodził samego siebie.
- Pokaż nam tego rozrabiakę - Anne zawsze była chętna na interakcje z wnukami, nawet w taki sposób.
Zielonooki podszedł do rodziców i zaraz czuł ich dłonie na swojej skórze. Oboje mogli dobrze poczuć Matiasa, który nie chciał pójść spać.
- Też miałeś taki okres, że wierciłeś się okropnie, spanie było ciężkim tematem - zaśmiała się Anne - Jakby to było wczoraj...
- A tu już trzeci wnuk - Harry'emu oddawały się wszystkie emocje - Czas szybko ucieka.
- I prawnuczka w drodze - otarła policzek - Dzieci za szybko rosną. To szalone.
- Spokojnie mamo, bo sam się rozkleję - Harry przytulił na tyle ile mógł kobietę.
Chwilę jeszcze pobył w sypialni rodziców, nim poszedł zadzwonić do teściów, którzy bardzo chętnie zgodzili się na przyjazd. Harry'emu pozostało więc wymyślić idealny pięciodniowy wyjazd dla niego i męża. To musiało być coś wyjątkowego, Louis musiał wypocząć, on sam również, ale tu chodziło o jego męża. Brał pod uwagę naprawdę wiele różnych opcji.
W końcu przypomniał sobie, o czym tak bardzo jego partner marzył. Nie zastanawiając się dłużej, wykupił bilety w pierwszej klasie i zabukował hotel. W sumie ich wyjazd miał trwać całe siedem dni, patrząc na dzień wylotu i powrotu. Ale w końcu odpoczną na pierwszych prawdziwych wakacjach od kilku lat. Tego właśnie potrzebowali, prywatności i odpoczynku.
- Cześć skarbie - zielonooki pierwszy raz od dawna, jako drugi przyszedł do głównej sypialni na wypoczynek.
- Już miałem cię szukać - spojrzał na omegę znad telefonu - Gdzie się podziewałeś?
- Byłem u rodziców, rozmawiałem z teściami i jakoś tak zleciało - przeszedł do ich łóżka i z jękiem usiadł, aby zaraz siłować się ze swoimi leginsami.
- Pomóc ci? - usiadł na łóżku - Co u mojej mamy? Odwiedzi nas jakoś z tatą?
- Proszę? - uśmiechnął się na troskę starszego - Przyjadą w niedzielę i zostaną do świąt - pochwalił się dość tajemniczo.
- To świetnie, szczeniaki się ucieszą, my oczywiście też, ale Tony się ostatnio dopytywał - odparł niczego się nie domyślając.
- A my musimy się zacząć pakować - dodał powoli - Ponieważ w tą niedzielę, o dwudziestej drugiej mamy samolot z Doncaster.
- Samolot? Gdzie samolot? - spojrzał zaskoczony, kiedy akurat schylił się, aby pomoc z leginsami bruneta.
- Co powiesz na całe pięć dni, na słonecznych Hawajach? Tylko my, we dwoje - jego mąż od dawna uwielbiał takie miejsca i sami mieli za sobą wycieczkę na Dominikanę oraz pobliskie wyspy.
- Żartujesz sobie teraz ze mnie? Hawaje? - uchylił usta - Nie wyglądasz jakbyś żartował sobie ze mnie.
- Bo nie żartuję, załatwiłem wszystko z rodzicami - zaśmiał się lekko i odetchnął, kiedy jego nogi finalnie były wolne - Wcześniej myślałem nad Dominikaną, ale tam teraz jeszcze jest pora deszczowa i ponad trzydzieści stopni w dzień i dwadzieścia nocą. Nie dla osoby w ciąży - nacisnął dłonią na brzuch - Za to na Hawajach czeka na nas całe dwadzieścia-dwadzieścia pięć stopni i około piętnastu nocą.
- Najlepszy mąż na świecie - sapnął, po czym odrzucił na bok materiał i wstał do bruneta, by połączyć prędko ich usta w jedność.
Omega jęknęła, zarzucając dłonie na kark partnera i mocniej oddając pieszczotę z całą swoją miłością.
- Czas na trochę odpoczynku dla ciebie, zasłużyłeś na to. To taki, prezent przed urodzinowy - szepnął w drugie wargi
- Najlpszy jaki mogłem dostać - emocje z niego nie schodziły - Moje wymarzone Hawaje, nie mogę się doczekać. Zwariuje jeszcze zanim w ogóle ruszymy.
- Lepiej nie wariuj - ścisnął większą dłoń - Będę mimo wszystko potrzebował twojej pracującej głowy. Bo ja nie mam orientacji w terenie.
- Postaram się, ale najchętniej już bym się wziął za pakowanie - zaśmiał się sam z siebie - Zaraz mi przejdzie, tak myślę.
- Kocham widzieć te iskierki w twoich oczach - Harry ponownie połączył ich wargi - W końcu odpoczniesz od pracy.
- Będzie dziwnie bez rancha, ale wiem że to dobrze mi zrobi. Czasem martwię się zbyt mocno o to co tu się dzieje - był tego doskonale świadomy.
- Mały reset ci się przyda - potarł kciukiem policzek partnera - Tyle spadło na twoją głowę. Czas wypocząć w raju.
- Jeszcze raz dziękuje skarbie - pocałował jeszcze raz męża i dopiero się odsunął, a następnie wyprostował.
- Nie masz za co, zabieram się z tobą, więc całkowicie nie odpoczniesz - lekko się droczył, zabierając się za zdejmowanie swetra.m
- Dla ciebie zawsze zrobię wszystko - powiedział spokojnie - Będziemy mieli przyjemny czas razem, tylko we dwoje, przez tydzień.
- Właśnie tak - potwierdził, odnajdując z sukcesem za dużą koszulkę Louisa i zakładając ją na swoje nagie ciało.
🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro