Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Wasza miłość się nie starzeje.


- Co można kupić na urodziny Mel? - Harry mamrotał pod nosem, przeglądając różne strony internetowe na swoim laptopie - Moja mała dziewczynka, jest coraz starsza.

- Sam się nad tym zastanawiałem - odezwał się Louis słysząc to - Zastanawiam się czy coś bardziej dla niej jako dla niej czy coś w kierunku szczeniaka.

- Właśnie sam mam w tym szkopuł, jeszcze trochę zostało do jej urodzin, ale wolałbym być przygotowany - obrócił się na brzuch i westchnął w głos.

- Dobrze ogarnąć to na dniach, bo potem będzie coraz ciężej z takimi rzeczami - zgodził się - Co by nasza Mel mogła chcieć.

- A może... - uniósł wzrok na szatyna - Po cichu zrobimy pokoik dla jej szczeniaka?

- W zasadzie dobry plan - alfa spojrzał na męża - Tony mi pomoże, a obok Melanie jest wolny pokój - od razu tworzył się plan w jego głowie.

- Możemy też zaangażować w to Caleba - partner ich córki mógł jednak wiedzieć coś więcej na temat preferencji Mel.

- Możemy go zaangażować - Louis z ciężarem w głosie, ale zgodził się, musiał poznać lepiej chłopaka i nawiązać z nim jakąkolwiek reakcje.

Harry zadowolony odpowiedzią, zamknął laptopa i odłożył go w oddalone od siebie miejsce.

- Te skarpetki są Tony'ego, nie chowaj ich do swojej szuflady - powiedział, poznając doskonale złożony materiał w dłoni Louisa.

- Nigdy nie rozpoznaje które są czyje - westchnął szatyn, odkładając je na bok.

- Zauważyłem - zaśmiał się lekko, przyglądając się dalszym ruchom Louisa, który roznosił swoje rzeczy.

- Kiedy Mel ma kolejne usg? - spytał alfa - Będziesz z nią jechał? - zastanawiał się szatyn.

- Właściwie, zmieniliśmy datę - przypomniał sobie - Na jeden dzień, ale dwie godziny. Ja mam u swojej pani ginekolog na dziesiątą, a ona u swojej na jedenastą w następnym tygodniu, w piątek.

- Zawiozę was w takim razie, chciałbym pójść z tobą na wizytę - zadeklarował się.

- Nie myślałem inaczej - wstał powoli - Dziwnym byłoby, gdybyś unikał zobaczenia na obrazie naszego szczeniaka.

- Wiesz jak bardzo kocham je widzieć - przypomniał - Byłem praktycznie na każdym usg z naszymi szczeniakami.

- Dla Mel nawet z egzaminu szybciej zwiałeś - to było jedne z bardziej uroczych wspomnień, nie liczył że Louis się wyrobi na badanie.

- Profesor nie wierzył kiedy mówiłem, że skończyłem pisać i muszę wyjść od razu - zaśmiał się - Zdałem na trzy, ale zdałem.

Harry wyszczerzył się mocniej i pomógł Louisowi z układaniem rzeczy w ich szafie, nie chcąc stać tak biernie w miejscu. Razem szło im wszystko szybciej i łatwiej, szanowali swoją pracę i zdania wzajemnie. Oczywiście czasem się sprzeczali, ale to było normalne, nie we wszystkim musieli się ze sobą zgadzać.

- Tato! - usłyszeli krzyk Melanie - Pomożesz mi?!

- Idź do niej, ja tutaj dokończę - Harry cmoknął policzek Louisa.

- Kocham cię - dodał na odchodne i skierował się do wyjścia, by zaraz dotrzeć do miejsca skąd wolała go córka.

- Nie chcę podnosić tego pudła, a chowałam stare niepotrzebne książki oraz zeszyty - niebieskie oczy spojrzały prosząco w te łudząco podobne.

- Oczywiście Mel, dobrze że zawołałaś - alfa sięgnął po pudło - Jak widać wiedza swoje waży, gdzie dokładnie je postawić?

- Na górę szafy, mam tam puste miejsca - wskazała na odpowiednie miejsce - Robię porządek, żeby mieć w pokoju miejsce dla maleństwa. Uznałam, że będzie to dobry pomysł, żeby było jak najbliżej mnie po porodzie.

- To najlepsze dla takich maluchów - potwierdził Louis, po czym dość sprawnie da pudło w odpowiednie miejsce - Coś jeszcze masz do wrzucenia tam?

- Tych kilka rzeczy - wskazała na wszystko, co leżało już pochowane w pudełkach i reklamówkach - Coś mnie wzięło na ogarnianie.

- Lepiej teraz niż jak będzie za późno - alfa bez problemu sięgnął po kolejne rzeczy chowając je - Jak się dziś czujesz?

- Jakbym nie była w ciąży, mam ochotę wszystko sprzątać, poprawiać i do tego chętnie poszłabym na spacer - wymieniała szczęśliwie.

- To na pewno lepsze niż ciągłe wymioty - uśmiechnął się alfa - Do tego brzmi lekko jak wstęp do gniazdowania.

- Gniazdowania? - złapała za ścierkę i zaczęła wycierać wszystkie kurze - Oby nie, mam przecież tyle obowiązków, szkołę na głowie. Jak mama dała radę z nauką, mając małego szczeniaka? Jak ty dałeś radę tato?

- Nie było łatwo - przyznał alfa - Musiałem zmienić studia na weekendowe. Rodzice nam pomagali bardzo dużo. Mama miała nauczanie indywidualne, a ja się tobą zajmowałem ile mogłem. Jakoś nam się udało, warto było.

- Mieście chyba lepiej, bo się okazałam omegą? - przekrzywiła lekko głowę - Chociaż, zawsze wspominałeś że łaknęłam twojego zapachu. I dawaliście mi twoje koszulki, kiedy byłeś na zajęciach.

- Tak, zawsze dostawałaś koszulkę w której spałem - potwierdził - Ale rzeczywiście objawy mamy były bardzo delikatne jak na pierwszą ciąże.

- Sama chciałbym małą omegę, to byłoby prostsze - spojrzała na swój brzuch -  Dziękuję za pomoc Tato.

- Nie ma problemu słońce - spojrzał na córkę - Kogokolwiek będziesz tam miała, będziesz je kochać, a ja i mama będziemy cię wspierać.

Takie słowa dodawały wiele otuchy Melanie, która wciąż się zmagała wewnętrznie z całą sytuacją. Możliwe, że nawet nie akceptowała w stu procentach swojego stanu, ale nikt od niej tego nie oczekiwał. Była mimo wszystko bardzo młoda.

- Jeśli Caleb ma czas i chęci to może pojechać z nami na badania w przyszłym tygodniu. Będę zawoził ciebie i mamę - Louis postanowił przełamać trochę relację.

- Napiszę do niego, czy będzie miał czas - powiedziała pozytywnie zaskoczona - Dzięki tato - złapała jego rękę, nim ten zdążył wyjść - Że, no wiesz, się starasz. Jesteś najlepszym tatą i czuję ogromne wsparcie, kocham cię.

- Kocham cię słońce - uśmiechnął się i uściskał swojego szczeniaka, czując że oboje tego potrzebowali w tamtej chwili.

- I mógłbyś mi pożyczyć kolejną bluzę - wyszeptała ze śmiechem - Mama ostatnio jest za czujna i nie mogę nic zabrać.

- Coś dla ciebie przemycę, mama rzeczywiście ostatnio przejmuje każdą - zaśmiał się - Albo mogę ci dać tą co mam na sobie, założyłem dziś po południu.

- Będzie super - niebieskie oczy błysnęły.

Louis miał naprawdę ciekawie w domu, z dwiema omegami, które coś potrzebowały a hormony nieraz dawały im popalić.

🐾🐾🐾🐾

Nim się obejrzeli przyszedł czas wyjazdu na badania dla obu omeg. Tony'ego na szczęście do szkoły odwozili nadal Payne'owie, dzięki czemu oni mogli lekko później ruszyć na badania. Mel nie dała też znać co z obecnością Caleba na badaniach, ale nikt nie podjął do momentu wyjazdu tego tematu.

Mężczyzna na szczęście miał się pojawić na umówioną godzinę w klinice, ponieważ miał lepsze połączenia na miejsce, niż na wieś i później z nimi pojechanie do kliniki.

Melanie miała tylko nadzieję, że ten zdąży, nie lubiła nastawiać się na coś i potem czuć rozczarowania. To było oczywiście zrozumiałe dla Harry'ego i Louisa.

- Chcesz wejść z nami do gabinetu? - brunet dopytał, w momencie kiedy Louis zaparkował przed ich kliniką.

- Jeśli to w porządku to tak - ucieszyła się na tą propozycję - Chciałabym zobaczyć moje rodzeństwo.

- Nie mamy z tym problemu - szatyn pierwszy wysiadł i otworzył drzwi mężowi, a później córce.

Całą trójką udali się do przychodni, a potem znaleźli odpowiedni gabinet, mając jeszcze kilka dobrych minut do wizyty. Harry zawsze pilnował żeby być przed czasem, nie lubił się spóźniać. 

- Z jednej strony, to fajnie że mamy inne lekarki - zielonooki trzymając dłoń na plecach, przeglądał ulotki, które zostały przyczepione do korkowej tablicy - Ale z drugiej to więcej jeżdżenia dla taty.

- Ważne, żeby wszystko było pod kontrolą - machnął dłonią Louis - Nie ma tragedii, gorzej jakby to były inne miasta zupełnie.

- Lepiej mieć dwóch różnych lekarzy, jest bardziej obiektywnie - Mel rozbawiona przyglądała się swoim rodzicom, a zwłaszcza mamie.

- Strasznie dużo tych nowości - Harry oglądał dalej ulotki - Byłem w ciąży ostatni raz trzynaście lat temu, dużo się zmieniło.

- Trochę było tej przerwy - Louis potwierdził, stając za mężem i obejmując go swoim ramieniem.

- Bardzo dużo, kompletnie już nawet nie pamiętam jak to było dokładnie z Tonym czy Mel, jak czuć kopniaki... Prawie jakbym przeżywał to pierwszy raz - mruknęła omega. 

- Minęło dużo lat, sam też tęsknię za tymi małymi szczegółami - ucałował policzek młodszego.

Chwile później skrzypnęły drzwi od gabinetu i wyszła z niego inna para, a pani doktor złapała wzrokiem Harry'ego i uśmiechnęła się ciepło.

- Państwo Tomlinson, zapraszam - stanęła przed gabinetem.

- Dziś przyszliśmy z najstarszą córką - Harry się pochwalił, oddając uśmiech i wchodząc jako pierwszy do gabinetu.

- Śmiało, śmiało - zapewniała - Rodzina przy takich chwilach jest ważna, nie mam nic przeciwko towarzyszeniu.

Mel zaczęła się rozglądać, a jej oczy ciekawsko błyszczały, kiedy usiadła na wyznaczonym, wolnym miejscu. Harry w tym czasie musiał przejść podstawowe badania, takie jak ciśnienie, które samo w sobie stresowało bruneta. Został też zważony i zmierzony oraz pani doktor przeprowadziła z nim porządny wywiad, nim zaprosiła na kozetkę do wykonania badania usg.

Tutaj dumnie odsłonił swój brzuszek, a Louis złapał mocno jego dłoń. Mel za to z bezpiecznej odległości się przyglądała z podekscytowanym spojrzeniem.

- Gdzie my tu mamy szczeniaczka - jeździła urządzeniem w odpowiedniej strefie - Tutaj się ułożył - spojrzała na ekran - Urósł od ostatniej wizyty.

- Jest chyba mniej nieśmiały niż ostatnio - Harry nie potrafił oderwać wzroku od ekranu.

- Tak, zdecydowanie. Ułożył się tak ładnie dziś, że jestem w stanie tak na osiemdziesiąt procent określić płeć, jeśli macie ochotę usłyszeć - zaoferowała.

- Jesteśmy bardzo na to chętni - Louis potwierdził, mieli już to dawno przegadane z Harrym.

- W takim razie macie chłopca - przekazała spokojnie - Nieśmiałego lekko, ale chłopca.

- Będę miała braciszka - Mel powiedziała ze łzami w oczach - Może będzie spokojniejszy od Tony'ego.

- Będzie chłopiec - Louis sam miał łzy w oczach - Jeśli nieśmiały to duże prawdopodobieństwo, że będzie omegą.

- To prawda - pani doktor potwierdziła - Chcecie usłyszeć jego serduszko?

- Oczywiście - Louis odpowiedział prędko - To też jest jedna z moich ulubionych rzeczy w tych badaniach.

Lekarka nacisnęła kilka guzików i zaraz słyszeli szybkie bicie serduszka szczenięcia, które się rozwijało pod sercem Harry'ego. Melanie słuchała tego jak zaczarowana, przez emocje przy swoim pierwszym badaniu nie miała okazji przeżyć tego, ale wiedziała że dziś będzie chciała.

Później dostali zdjęcia usg oraz receptę na witaminy i skierowanie na badania, które musiał brunet wykonać nadczo któregoś dnia.

Pożegnali się z panią doktor i zaraz opuścili gabinet, by nie spóźnić się na wizytę Melanie. Emocje tak czy inaczej dalej im mocno towarzyszyły.

Louis na szczęście nie miał wiele do przejechania, aby dostać się do miejsca, gdzie miało się odbyć badanie Mel. Harry i Louis postanowili poczekać przed budynkiem, widząc że Caleb już przyjechał i czekał na ich córkę.

- Jest taka dorosła - westchnął Louis, po tym jak zostali tylko we dwoje.

- Bierze swoje życie za rogi - potwierdził, opierając się tyłkiem o dość wysoki murek.

- Przynajmniej ten chłopak naprawdę przeszedł, gdyby tego nie zrobił to uderzyłbym go w końcu - dodał alfa.

- Lou, to syn naszych przyjaciół - skarcił lekko męża, kręcąc na niego głową.

- To nic nie zmienia, jest ojcem szczeniaka naszej córki - mruczał pod nosem - Dla mnie ona dalej jest malutką córeczką, nie dochodzi do mnie, że będzie miała własnego szczeniaka.

- Do mnie też nie - musiał przyznać, wystawiając na przód swoje dłonie.

Louis zaraz podsadził męża na murek, aby ten miał pupę na nim, nim stanął między nogami partnera i go przytulił poprawnie.

- Dość zabawne, że zaliczyliśmy wpadkę, zanim zaczęliśmy planować dobrze tego szczeniaka - odparł alfa, nie odsuwając się od męża.

- Coś jednak jest w tym, żadne z naszych dzieci nie było planowane - przeczesał włosy Louisa - Ale marzyła mi się większa rodzina, tylko wyrzuciłem to marzenie przy naszych dwóch rozrabiakach.

- Tony i Mel razem to była istna bomba - wspominał - Byli wszędzie i to zazwyczaj tam, gdzie nie powinno ich być.

- Dużo stresu się z nimi najedliśmy - przeniósł swoją dłoń na policzek Louisa - Ciekawe, jak tam Mel na badaniu.

- Może i ona będzie miała okazję poznać płeć malucha - zastanawiał się - Musimy cierpliwe czekać aż wrócą do nas i nam opowiedzą.

Harry przybliżył do siebie starszego i połączył ich wargi, przymykając powieki z mruknięciem. I oni czasem dawali ponieść się chwili, publicznie okazując sobie uczucia. Byli małżeństwem i nie mieli zamiaru odmawiać sobie tego.

- Wy naprawdę jesteście jak małe dzieci - usłyszeli rozbawiony głos córki - Wasza miłość się nie starzeje.

- Gdyby się starzała, to nie miałabyś brata w drodze - Louis odsunął się niechętnie od męża - Jak wizyta?

- Dobrze, mała się rozwija sprawnie i też jest myśl, że mam omegę - trzymała mocno dłoń Caleba, który wyglądał na dumnego niczym paw.

- Czyli dziewczynka? - Harry łatwo wyłapał to ze słów córki i wyciągnął dłonie do męża, aby ten pomógł mu zejść.

- Tak! - wykrzyczała, unosząc wolą dłoń w górę, a Louis spojrzał na nich, kiedy pomógł partnerowi stanąć na nogi.

- To świetnie - Harry od razu objął córkę, mając w oczach łzy, bo pamiętał jak on się dowiedział o tym że będzie miał dziewczynkę.

- Będzie mała Payne - Caleb - Puścił dłoń Melanie, aby ta mogła porządnie objąć swoją matkę.

- Albo Tomlinson-Payne - powiedział cicho Louis, jednak Harry posłał mu to spojrzenie, które w ostatnim czasie często widział.

- Payne tato - Melanie ostudziła zapał swojego ojca - To już postanowione.

- Dobrze, że omówiliście to - Harry wtrącił się, zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć - Chyba możemy wracać już w takim razie. Oczywiście zajedziemy do apteki jeszcze.

Dziewczyna dość niechętnie pokiwała głową, spoglądając na swojego chłopaka, który musiał już też wracać. Jej wzrok nie ukrywał tego, jak brakowało jej kontaktu z nim.

- Chodź Lou, dajmy się młodym pożegnać na osobności - Harry złapał dłoń męża i pociągnął go w stronę samochodu.

- Payne, cholerny Payne - Louis marudził pod nosem, powoli kierując się za młodszym - Zabrał mi moją córeczkę.

- Tak jak ty zabrałeś moim rodzicom synka, pamiętasz? Mieszkałem z tobą - przypomniał Harry - Wziąłeś wtedy za mnie odpowiedzialność.

- Wiem, ale Tomlinson to ładne nazwisko i pasuje ci i naszym dzieciom - stał przy swoim, wyciągając z kieszeni spodni kluczyk od samochodu.

- Tony będzie tym który utrzyma to nazwisko w ciągłości - wziął głęboki oddech, jego mąż potrafił być naprawdę uparty.

- Nic nie mów... - polecił młodszemu, pomagając mu wsiąść do pojazdu, nim zamknął drzwi i przeszedł na swoją stronę.

- Nie patrz w lusterka, ona naprawdę wie co robi Lou - omega sięgnęła do dłoni męża - Dobrze, że Caleb jest odpowiedzialny, trzymajmy się tego.

- Mówiąc, abym czegoś nie robił, sprawiasz że chcę to zrobić - zacisnął lekko szczękę oraz złapał w dłonie kierownicę, ledwo powstrzymując się spojrzenia w lusterka.

- W takim razie zwróć uwagę na mnie i poproszę buzi - upomniał się, robiąc z ust dzióbek.

Louis mimo wszystko kątem oka spojrzał w lusterko i zaraz tego pożałował na zastany widok dla jego oczu. Jego córka całowała się z Payne'm, na co jego alfa warknął, a Harry dosłownie przyciągnął go swoich warg, przekazując trochę zapachu.

- Masz się zajmować mną, a nie przejmować się bez powodu - powiedział w wąskie wargi, mocno trzymając męża - Twoje emocje wpływają nie tylko na mnie, a naszego syna.

- Przepraszam, dla mnie to też burza emocji - odetchnął, mając całą swoją uwagę na mężu.

- Musisz zacząć bardziej otwarcie myśleć - odparł, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

- Staram się Harry, naprawdę staram - przerwał im dźwięk otwierających się drzwi i zaraz na tylnych siedzeniach pojawiła się Melanie.

- Możemy jechać do apteki i do domu - szatynka niczego nieświadoma, zwróciła się do rodziców.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro