Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Zepsułeś nastrój, ja tu chciałem flirtować.

Dzień dobry w nowym opowiadaniu 💙💚

Życie na rancho było bardzo spokojne, jak można było zauważyć, jednak każdy kij miał dwa końce, tylko mieszkaniec tak naprawdę znał realia życia w takim miejscu.

- Lou... Lou wstawaj - omega nosem zahaczyła o szyję męża, a palcami uszczypnęła jego nagi bok - Twoja kolej karmić zwierzęta.

- Już rano? - jęknął alfa, zaciskając tylko mocniej swoje oczy - Daj mi jeszcze pięć minut, na pewno jest wcześniej niż mówisz.

- Budzik dobre trzy razy dzwonił - mamrotał, równie ledwo przypomnie - Niedługo sam będę musiał budzić szczeniaki. A ty je zawozisz do szkoły.

- Nie słyszałem ani jednego z nich - westchnął Louis - Ale niech będzie - odwrócił się do Harry'ego i w końcu uchylił swoje powieki - Dzień dobry.

- Dzień dobry - zielonooki podsunął się, aby musnąć z rana lekko wąskie wargi.

- Tak bardzo jak kocham to rancho, czasem mam ochotę rzucić to wszystko - usiadł na łóżku, po czułym przywitaniu z mężem.

- Ucieszyłbyś tym nasze dzieci - spoglądał spod powiek na nagie ciało partnera - Nie mielibyśmy co tygodniowej rozmowy, jakie są plusy życia tutaj i czemu to jest nasz wybór.

- Na samą myśl nie chce mi się wychodzić z sypialni - wzdrygnął się - Ja wiem, że to okres dojrzewania, ale wolałbym jakby z powrotem były małymi szczeniakami.

- Czasem się cieszę, że zdecydowaliśmy się tylko na dwójeczkę - usiadł powoli, za szatynem - Upartość mają po tobie, a może powinienem nazwać to zawziętością?

- Nie wiem jak to nazwać, ale niech odczepią się od tego miasta, tam nie będzie im wcale lepiej - on sam czasem upierał się co do niektórych rzeczy, ale dzieciaki potrafiły dać w kość.

- W końcu uciekliśmy z jednego - przypomniał o ich decyzji, kilka dobrych lat temu.

Harry jednak jako pierwszy wstał z łóżka, dając przy tym ulubiony widok Louisowi, który dosłownie adorował wszelkie zmiany w ciele męża, które pozostały po dwóch ciążach.

- Tyle lat, a ty dalej pociągasz mnie jak za młodych czasów - nie oparł się komentarzowi.

- Miło to usłyszeć, ale to nie jest jednostronne - spojrzał przez ramię na Louisa - Mam gorącego męża, ale też leniwego, wstawaj. Konie i inne zwierzęta czekają, pomogę ci dziś wyjątkowo.

- Zepsułeś nastrój, ja tu chciałem flirtować - jęknął i niechętnie w końcu wstał z łóżka, aby iść w ślady bruneta.

- Wieczorem go naprawię, jeśli nie padniemy przed tym - puścił w jego stronę buziaka - Teraz mamy więcej na mniej czasu pracy przez twoje lenistwo... Okej, nasze lenistwo - podskoczył, na uczucie dłoni na swoim pośladku.

- Dokładnie tak kochanie, nasze - zacisnął palce, po czym jak gdyby nigdy nic skierował się do garderoby.

Młodszy podążał za nim i ukradł jedną z wygodniejszych bluz szatyna, chcąc aby mu było miło i wygodnie przez dzień pracy, a jego alfa jednak miał najlepsze i lekko większe rzeczy.

Po porannej toalecie, wyszli z sypialni i rozdzielili się na chwilę. Louis skierował się do wyjścia, gdzie były zagrody ze zwierzętami, natomiast Harry musiał obudzić dzieci i przypilnować, by nie poszły dalej spać.

- Naprawdę was proszę, muszę pomóc tacie w pracy i jeśli się nie wyrobicie, będziecie przez cały dzień marudni - Harry stał na środku korytarza, mając otwarte dwie pary drzwi od pokojów szczeniaków, aby te go dobrze i wyraźnie słyszały - Mel? Tony?

- No już - jęknął młody alfa, który był ich młodszym szczeniakiem - Przecież już nie śpię, poradzę sobie z resztą sam.

- Ja już wstałam z łóżka mamo - dodał drugi, tym razem kobiecy głosik starszej Tomlinson, która była omegą.

- Nie odejdę, dopóki nie zobaczę cię Tony na nogach - Harry już znał te numery z pójściem spać dalej, Louis też czasem potrafił to robić.

- Uch, mamo no - sapnął chłopak - Mam trzynaście lat! Nie jestem ma... - w tym momencie rozszedł się huk i Harry zaśmiał się w sobie, wiedząc że ten niezdarnie próbował wyczłapać się z łóżka i skończył na ziemi. To akurat miał stanowczo po nim.

- Dobrze, teraz mam pewność, że wstaliście - chrząknął i odparł lekko - Śniadanie za pół godziny w kuchni, wszystko macie mieć ze sobą bez cofania się.

Słysząc marudzenie po obu stronach, ruszył w stronę schodów. Za doskonale znał swoje szczeniaki i wiedział, że dobudził kompletnie je i nawet nie spróbują dalszego snu. Kiedy dołączył do Louisa, alfa już zdążył przygotować pasze dla koni i był już po karmieniu kur, co było dobrym czasem jak na samotną pracę.

Postanowił więc sam przejść do ich krów, które dawały im zdrowe i jak dobre mleko. Czasem pomagali im ich przyjaciele, którzy mieli sąsiednie rancho. Mimo wszystko byli dobrze zorganizowani i dawali sobie radę w większości czasu.

Brunet uwielbiał jak te zwierzęta witały ich od samego wejścia swoimi dźwiękami i uwagą skierowaną na nich. To mu dawało kopa do dalszej pracy i rozwoju rancha.

- Tak, dzień dobry piękna - mamrotał do zwierzęcia, które smyrnęło go nosem.

Na głos omegi kolejne zwierzęta się odezwały, czując już że to czas na ich pierwszy tego dnia posiłek. Były mądrzejsze niż się większości wydawało. Brunet bardziej żywej zabrał się do pracy, a w trakcie pomógł mu Louis, który zdążył zrobić swoją część. Im dwóm szło o wiele sprawniej razem.

Chwila moment i mieli nakarmione wszystkie zwierzęta, dzięki czemu mogli przenieść się do kuchni, by zrobić śniadanie dla nich i dla szczeniaków.

- O nie, nie ma mowy - Harry zabrał z dłoni syna opakowanie płatek, kiedy tylko weszli do kuchni a ten już pruciał na dole - To nie jest pożywne śniadanie, czego cię uczy ten ojciec.

- To moje ulubione płatki - spojrzał niezadowolony na mamę - Szybkie śniadanie i najem się nim - trzymał przy swoim.

- Na chwilę się najesz i jeszcze w trakcie drogi do szkoły będziesz prosił tatę o kupienie czegoś w sklepie - przeszedł obok szczeniaka i schował do szafki płatki - Siadaj, już się biorę za śniadanie.

- A Mel nie zeszła jeszcze? - spytał Louis, rozglądając się - Nie ma zbyt wiele czasu na dalsze przygotowania.

- Maluje się, jak zwykle zajmuje jej to wieki tato - młody alfa dostał się z niezadowoloną miną na swoje miejsce - I lubię być podobny do taty, mamo. Jesteśmy alfami!

- Tyle razy mówiłem, że nie potrzebny jest jej ten makijaż, wygląda dobrze bez niego - westchnął Louis, czasem bywał lekko nadopiekuńczy względem córki.

- Taki czas dojrzewania - brunet obładowany rzeczami z lodówki, przeszedł do blatu.

- Pomogę - od razu podszedł do męża i czekał na wytyczne, nie był mistrzem w kuchni, ale potrafił wykonać proste zadania.

Wspólnymi siłami zrobili naprawdę pożywne śniadanie, jak i te do szkoły dla szczeniaków. W trakcie do kuchni dołączyła szatynka, mając na twarzy delikatny makijaż, który zakrywał jej niedoskonałości, jakie pojawiały się w okresie dojrzewania. Oczywiście miała już za sobą rozmowę z Harrym odnośnie makijażu, który na początku nie był zbyt delikatny, ale udało im się dojść do porozumienia w tej kwestii.

- Tatooo - dziewczyna zrobiła maślane oczy, wczepiając się w bok alfy. Podłapała niektóre gesty od mamy, aby wiedzieć jak górować nad ojcem.

- Słucham cię Mel - Louis w większości przypadków, nie potrafił nawet jeśli chciał być szorstki dla córki.

- Bo zabrakło mi już kieszonkowego... - temat pieniędzy zawsze był ciężki do ugrania u Louisa - A jest jeszcze tyle dni miesiąca.

- Mel, dostałaś tyle na ile się umawialiśmy - westchnął szatyn - Razem z Tonym uznaliście, że kwoty są wystarczające, a nie mówiłaś o większych wydatkach w tym miesiącu.

- Jeśli Mel dostanie więcej to ja też - młody alfa prędko podsłuchał temat ich rozmowy.

- Jesteś na to za mały, co nowe zabawki byś sobie za to kupił - zielone oczy z oburzeniem spojrzały na brata.

- Melanie - Louis użył pełnego imienia córki, a robił to zawsze upominając ją - Nie przewiduje zwiększenia kieszonkowego w tym miesiącu.

- Popieram waszego tatę, jak chcesz dorobić to jedynie dzięki pracy na ranczu - Harry położył dwa duże talerze na stole, mówiąc to.

- I pieniądze dostaniesz po zrobieniu pracy - dodał od razu Louis - Nie wypłacimy pieniędzy przed wykonaniem zadań.

- Pomyślę nad tym - zmarszczyła nos, wiedząc że nie wygra przy tak wielkich przeciwnikach.

- A teraz śniadanie, żeby mieć siłę na dzisiejszy dzień w szkole - pocałował skroń nastolatki.

Melanie rozjaśnił się wyraz twarzy, widząc jakie dobrocie rodzice przygotowali na śniadanie. Nagle temat pieniędzy poszedł na drugi plan. Posiłek na szczęście minął już zdecydowanie spokojniej, Harry zawsze pilnował, żeby nic nie zostało na talerzach szczeniaków. Mimo wszystko ich tryb dnia był wymagający.

I tak właśnie zaczynał się ich wcześnie zaczynający się dzień na wsi, gdzie wszędzie mieli sporą drogę do przejechania, ale lubili to.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro