Rozdział. 12 "Zaczyna mi zależeć?"
Pov. Katori.
Od tamtego czasu minęły 2 tygodnie. Zbliżyłam się z kanato.
Nawet nie wiem czy dobrze, zrobiłam mówiąc mu o tym wszystkim...
A jak będę musiała tam wrócić?
Ale czuje ze mogę na tym psychicznym wampirze, polegać, ufać mu.
- Długo zamierzasz tak siedzieć? - usłyszałam nad sobą głos wampira kanato który od dobrej godziny tulił się do mnie.
- kanato - kun możesz mnie puścić - proszę wampira.
Kanato zaczął się śmiać.
- Oczywiście, że cię nie puszczę! Jesteś moją ofiarą! - warknął. I przytulił się do mnie. Po chwili wylądowałam na kolanach wampira. Zarumieniona próbowałam to ukryć włosami. Ale kanato, zabrał moje ręce i okrył twarz od moich białych włosów. I,spaliłam buraka.
- Wiesz, słodko się rumienisz. - Powiedział. Patrząc mi w oczy.
- Puść mnie! - powiedziałam.
- Nie puszczę cię - odparł. I chwile później, przewrócił mnie tak że leżałam głową, na jego kolanach. To jest niezreczne! A jak tu wejdzie taki laito, on jest jak dzienikarz, co zobaczy, to wszystko rozgada. A, laito do tego uwielbia plotkować, to by była katastrofa.
Leżąc głowy na kolanach kanato, dobrze widziałam oczy wampira są piękne. Dobrze pasują do jego włosów.
Wampir, zauważył że wpatruje się w jego oczy od dobrych 5 minut. Znowu posadził mnie na swoich kolanach ale tą razą, tak twarza, do niego. Że się o niego opierałam
- Zostaw mnie - mówiłam
- Nie! - odparł wampir
Przyznam miło było. Nawet bardzo.
Kanato, nagle polizał moje ucho.
- ładnie pachniesz - powiedział.
Następnie położył mnie tak że leżał na jego kolanach. I wygryzł się w szyję.
Nie bolało, tak jak pierwu, ból był ale, mały. Mimo wszystko i tak zemdlałam od utraty krwi.
****
Obudziłam się, po kanato i jego pluszaku nie było ani śladu. Po dłuższym namyśle wyszłam z pokoju.
Zeszłam ze schodów, zobaczyłam jak reji w salonie ma jakiś problem do shu.
I nabijajacego się z tego ayato, laito, kanato.
- Bitch - chan, zastanawiasz się z czego się tak nabijamy - powiedział laito
- Wyjaśnię ci wszystko - uśmiechnął się dziwnie.
- Widzisz, reji znowu wydziera się na shu za to że wszędzie roznosi wodę że kompie się w ubraniach. - Zaśmiał się laito
- Gdy reji, wydziera się na shu, to jest po prostu cudowny widok. - zaśmiał się zbok.
- Wiesz, ile ja w to pracy wkładam!!- Reji
- Nikt cię nie prosi, zresztą bądź ciszej - Shu.
Po chwili zostawiłam te 3 wampiry i poszłam do ogrodu subaru. Było zimno.
Przyjemny chłód przechodził przez moje ciało.
Przechadzając się przez Alejki z różami, po chwili
usiadlam na trasie wpatrując się w róże, znowu poczułam się bezsilna.. W głowie różne wspominia..
W walce z samym sobą jest trudno to walkę wygrać. Jedna strona ,chce ratunku otworzyć się. Druga zaś uważa że tak będzie lepiej dla nasz, bez nikogo, nie wpuszczają, nie dopuszczając, do siebie nikogo... Dla własnego bezpieczeństwa. Przez lata tkwiłam w samotności bez nikogo, czy teraz wolno mi kogoś do siebie dopuścić? Sama nie wiem...
Mogę zaufać? Mogę nie być sama?
Czy tak dla mnie lepiej?
- Nie, wolno ci nikogo do siebie, podpuścić zostaniesz zraniona będzie więcej cierpienia więcej ran.. - słyszę głos w mojej głowie.
Kręcę głową na różne strony by tego nie słyszeć.
Chce, zapomięc to wszystko ale złe wspomnienia zawszę, że mną będą co śnią mi się co noc ten koszmar. Ale czy ten koszmar, będzie trwać wiecznie?
Weszłam, do rezydencji znowu panuje cisza. Jest przyjemna. Idąc przez rezydencje spotkałam kanato.
- Reji, mówił żebyś się nie spóźniła na kolacje ne teddy? - powiedział kanato.
- rozumiem. - Odparłam po chwili, chciałam iść do siebie ale kanato jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. I, przez przypadek się jakoś potknęłam i przewróciłam razem z kanato. leżałam na nim a nasze twarze, były bardzo blisko.
Zarumieniłam się, a wampir mi się przyglądał. Po chwili oboje wstaliśmy.
- P -Przepraszam, kanato - kun - powodziałam, nadal rumienice mi wpadały na twarz myśląc o sytuacji przed chwilą.
Kanato, zaśmiał się psychicznie, jak to on, już miał.
- A czy ja ci wyglądam jakbym się wkurzył za to? - zaśmiał się następnie przyparł mnie do ściany trzymając moje obie ręce, nad moją głową.
- Jesteś tylko moją ofiarą. - Powiedział uśmiechając się. Czy to możliwe, że zaczynam się w nim zakochiwać? zaczyna mi na nim zależeć.
Nie, chce by mnie zostawił. Nigdy. Chyba, zbyt bardzo się przywiązuje do niego. Ale nie chce go stracić. Jest dla mnie, ważny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro