Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

- Cześć chłopaki. Mam coś dla was - przywitałam się radośnie wchodząc do ich sali w podskokach z pojemnikiem pełnym przygotowanych wcześniej pierogów.

- Co nam przyniosłaś?! - ucieszył się Tae i wstał z łóżka podbiegając do mnie, po czym mocno mnie uścisnął.

Wtuliłam się w jego ciepłe ciało, nieświadomie przymykając przy tym powieki. W jego ramionach czułam się wyjątkowo dobrze, bezpiecznie. Zapewne rozkoszowałabym się jego bliskością jeszcze długo, ale coś do mnie dotarło.

- Taehyung! Nie wolno ci wstawać! Masz wypoczywać! Już do łóżka! - nakrzyczałam na niego z troski o jego zdrowie, a chłopak posłusznie wrócił na miejsce.

- Nie traktuj mnie jak dziecko - burknął obrażony, krzyżując ręce na piersi. Wyglądał bardzo zabawnie. Jak pięciolatek.

- Przyniosłam jedzenie - powiedziałam ignorując słowa szatyna i podając im po porcji polskiej potrawy.

- Co to? - V bacznie przyglądał się swojemu talerzowi.

- Pierogi? - zdziwił się Jan. - Ale skąd je masz? - zapytał patrząc na mnie z podziwem, a już po chwili zapychał się jedzeniem.

- Zrobiłam - wyjaśniłam krótko, uśmiechając się dumnie. Mam nadzieję, że smakują tak jak powinny.

- Są pyszne. Takie jak robiła mama - uniósł kąciki ust do góry, dając mi przy tym satysfakcję, że udało mi się coś czego do tej pory nigdy nie robiłam.

- Naprawdę. Są bardzo dobre - wymlaskał Tae z buzią zapchaną po brzegi.

Zachichotałam na ten widok, bo jego policzki były tak wypchane jak u chomika. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i zabrałam brudne naczynia, chowają je z powrotem do reklamówki. Nim się spostrzegłam leżałam wtulona w tors dwudziestotrzylatka.

- Właśnie do mnie dotarło, że wczoraj zapomniałem cię o coś zapytać - wyszeptał bawiąc się moimi włosami i zaciskając dłoń na mojej talii.

Lubiłam jego dotyk i przyjemny dla ucha, melodyjny szept. A dzięki jego ciepłemu oddechowi, który delikatnie muskał mój kark nie mogłam przestać drżeć. Czemu jego bliskość była dla mnie tak kojąca i uzależniająca? Splotłam dłonie na jego szyi, zmniejszając odległość między naszymi ciałami.

- Więc pytaj - nakazałam tak samo cichym tonem jak on, odgarniając z jego czoła niesforne kosmyki brązowej grzywki.

- Już od początku naszej znajomości czułem się przy tobie całkiem inaczej niż przy kimkolwiek innym. Zacząłem czuć do Ciebie coś czego jescze nigdy do nikogo nie czułem i mogłem sobie wmawiać, że to wcale nie jest miłość, ale po co się oszukiwać? - zaśmiał się gorzko, błądząc wzrokiem po całej mojej twarzy, a ja w skupieniu słuchałam tego co ma mi do powiedzenia. Jak na razie nic z tego nie rozumiałam, ale to co mówił było jak najpiękniejsza muzyka dla moich uszu. - W końcu stałem się pewny swoich uczuć i nawet Ci je wyznałem, ale Ty wtedy mnie odrzuciłaś. Może dlatego teraz tak się boję? Sam nie wiem - prychnął i podrapał się po głowie. Chyba czuł się niezręcznie opowiadając mi o tym wszystkim. A ja ponownie poczułam się źle, przypominając sobie tamte święta kiedy po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha.

- Ja tak strasznie Cię przepraszam. Wtedy nie rozumiałam pojęcia miłości, nie byłam gotowa na związek... - nie dokończyłam, bo w moim gardle narastała gula, nie pozwalająca mi wydusić z siebie ani słowa. Ukryłam twarz w dłoniach, cichutko pochlipując.

- Ciii, nie przejmuj się już i słuchaj dalej - poprosił łagodnie i odsłonił moją zapłakaną twarz, po czym ucałował mój nos. Skinęłam głową, zgadzając się i otarłam łzy z policzków. - W każdym razie nie mam żadnych wątpliwości, że jesteś dla mnie ważna. Nawet bardzo. Twój wyjazd uświadomił mi także jak bardzo potrzebna mi jesteś, i że chciałbym spędzić z tobą resztę życia. Najlepiej siedząc przy kominku i tuląc się do siebie podczas obserwowania naszych roześmianych dzieci - uśmiechnął się słodko na tą myśl, a jego dłoń objęła mój policzek. Jego wyznania bardzo mnie wzruszyły, mimo że sama miałam podobne odczucia. Ale czy on chce mi się oświadczyć? Na chwilkę zaparło mi dech w piersiach. Boże, jak się oddycha? - Dlatego chciałem Cię zapytać, czy pozwolisz mi spełnić te plany i zgodzisz się zostać moją dziewczyną? - ledwo wydusił z siebie to pytanie.

Był bardzo zestresowany. Dało się zauważyć jego ogromne zakłopotanie i pewnego rodzaju strach. Przez jego wypowiedź zaniemówiłam. Język ugrzązł mi w gardle. Nigdy od nikogo nie słyszałam czegoś takiego. Nikt w ten sposób nie starał się o moje uczucia. Bardzo mi to imponowało, choć możnaby powiedzieć, iż to tylko puste słowa rzucone na wiatr, ale nie ja. Byłam pewna, że on nie skłamał i mówił prawdę.

- Och, Tae. Oczywiście, że tak! - rzuciłam się chłopakowi na szyję. Byłam taka szczęśliwa, że o to zapytał, bo pomimo wczorajszego wyznania sobie miłości nie byliśmy razem, a teraz nareszcie jesteśmy oficjalnie parą.

Taehyung uśmiechnął się promiennie i złożył na moich ustach długi, czuły pocałunek. Kiedy oddawaliśmy się od siebie mój chłopak (omo, jak to pięknie brzmi!) wyciągnął zza pleców średnich rozmiarów pluszowego misia.

- Proszę kochanie. Mam nadzieję, że kiedy nie będę mógł być przy tobie przytulisz go i pomyślisz o mnie - to brzmiało trochę jak jakieś pożegnanie, ale może mi się po prostu wydaje.

- Cześć malutki! - wyrwałam mu z ręki pluszaka i mocno go przytuliłam. - Od dziś będę Cię bardzo kochać - zażartowałam, chcąc wzbudzić zazdrość u Kima.

- Ej, ale ja tutaj jestem - wydymał dolną wargę i odwrócił się do mnie tyłem.

- Wiem oppa. Chciałam Cię tylko troszkę podrażnić - wymruczałam słodko do jego ucha wtulając się w jego plecy. Przy okazji dałam mu buziaka w policzek.

Nagle usłyszałam ciche westchnięcie. Odwróciłam się i spostrzegłam, iż Jan przygląda nam się, a po jego pomarszczonych, obwisłych już policzkach spływają mokre krople, jedna za drugą. Było mi go żal, a zarazem zrobiło mi się głupio, bo przez ostatnie kilkadziesiąt minut musiał przyglądać się naszym umizgom i pieszczotom. Jak oparzona zerwałam się na równe nogi i popędziłam do łkającego przyjaciela. Kucnęłam przed nim, ujmując jego twarz w dłonie.

- Proszę, nie płacz. My nie chcieliśmy sprawić Ci przykrości. Nie powinniśmy zachowywać się tak przy tobie - spuściłam głowę że wstydu.

- Dziecko, nie masz co się tłumaczyć staremu wdowcowi - pogłaskał mnie po głowie. - Nic się nie stało tylko patrząc na was widziałem siebie i moją żonę przed laty. Po prostu wzruszyłem się - ton jego głosu był łagodny i wyrozumiały.

- Ale i tak niepowinniśmy. Przepraszamy - usłyszałam za sobą głos Taesia. Chwilkę później na plecach poczułam jego dużą, ciepłą dłoń.

- Doprawdy kochani, nic nie szkodzi. Przynajmniej wspomniałem stare, dobre czasy. Życzę wam jak najlepiej. Na pierwszy rzut oka widać jak dobrze się dogadujecie i z jaką miłością patrzycie na siebie - skomentował z szerokim uśmiechem. Spojrzeliśmy po sobie z chłopakiem. Na moją buzię wstąpił gorący rumieniec.

- No dobrze to ja już będę się zbierać. Zasiedziałam się - zachichotałam i podniosłam się z podłogi.

- Nie idź jeszcze - wyskomlał niezadowolony szatyn, łapiąc moją rękę.

- Muszę. Przyjdę do was jutro - uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku. Przytuliłam staruszka na pożegnanie i skradłam szybkiego całusa mojemu ukochanemu. - Do jutra - pomachałam im i wyszłam.

~*~

Szłam ciemnymi ulicami Seulu, na które światło rzucały jedynie nieliczne lampy i reflektory przejeżdżających samochodów. Specjalnie wybrałam drogę, którą raczej rzadko ktoś chodzi. Teraz mogłam odetchnąć i pobyć chwilę sama. Szczególnie przypadło mi do gustu gwieździste niebo. Dobrze czasem popatrzeć w gwiazdy. Myślisz sobie wtedy, że one już tyle widziały, a Ty tak naprawdę nie wiesz o życiu nic. Obserwujesz je i zastanawiasz się co takiego w nich jest, że są aż tak interesujące i piękne. Ciepły wietrzyk od czasu do czasu mierzwił i czochrał moje długie włosy, rozrzucając pojedyncze kosmyki we wszystkie możliwe strony. Do moich uszu doszedł cichy szelest, którego źródło znajdowało się gdzieś za mną. Odwróciłam się gwałtownie, ale nie zobaczyłam niczego niepokojącego. Jednak ciągle czułam na sobie czyjś wzrok. Jakby ktoś mnie obserwował, śledził. Ponownie się obejrzałam. Tym razem przez ramię. Bardzo dyskretnie. Kątem oka dostrzegłam podąrzającą za mną osobę z kapturem na głowie. Zaniepokoiłam się i przyspieszyłam kroku. Szybko skręciłam w boczną uliczkę, chcąc zgubić tamtą postać. W jednej chwili poczułam mocny ból...

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Witam, witam ^^. Jest rozdział 9. Mam ogromną nadzieję, że się wam spodoba. Powiem wam jeszcze tylko, że w następnym trochę się będzie działo hihi. Zła ja zrobiłam Polsat xd.
Tylko się nie wściekajcie. Ja też was kocham! ❤💖😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro