Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Odwróciłam głowę w drugą stronę i ujrzałam postać z pistoletem. Nie miałam już gdzie uciec. Zacisnęłam powieki roniąc przy tym kilka łez i czekałam spokojnie na śmierć.
Mamo idę do Ciebie.
Przygotowywałam się już na przyjęcie strzału i związany z tym ogromny ból fizyczny. W duchu modliłam się o szybki i bezbolesny koniec. Usłyszałam wystrzał. Czekałam ze spokojem na śmierć wylewając strumienie łez, ale nie poczułam nic. Natomiast usłyszałam odgłos upadającego ciała. Otworzyłam mocno zaciśnięte dotychczas powieki i ujrzałam leżącego na ziemi zakrwawionego Taehyunga. Przerażona szybko rzuciłam się na kolana.

- Tae! Tae, nic Ci nie jest?! - zapytałam ujmując w dłonie jego bladą twarz. Oparłam jego głowę na moich kolanach, a już po chwili dobiegła do mnie piątka chłopaków.

- Spokojnie. To tylko draśnięcie - zaśmiał się gorzko poszkodowany.

- Jin dzwoń po pogotowie! - krzyknął Nam przestraszony widokiem przyjaciela w kałuży krwi.

- A gdzie Jeon? - byłam zmartwioną zniknięciem najmłodszego. Był dla mnie jak brat. Nie chciałam, żeby jemu również coś się stało.

- Pobiegł za osobą, która próbowała Cię zabić - Suga wydawał się być opanowany, ale w głębi cały się trząsł. Jestem tego pewna. To dzięki swojej pracy zachowuje pozory spokoju.

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową i drżącą dłonią odgarnęłam posklejane kosmyki włosów z czoła rannego. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Tak bardzo się bałam, że to coś poważnego, że przeze mnie może umrzeć. W końcu naraził dla mnie swoje życie, a wcale nie musiał tego robić. Plama brunatniej cieszy z każdą chwilą się powiększała, a twarz szatyna traciła kolory i stawała się biała. Jego oczy ledwo były otwarte.

- Kochanie, nie zasypiaj. Proszę. Rozmawiaj ze mną. Musisz być silny - prawie krzyczałam. Pokazałam już w histerię.

Przecież on nie może mnie zostawić. Nie teraz. Nie zdążyłam mi nawet powiedzieć o moich uczuciach. Jeśli coś mu się stanie nie wybaczę sobie. Boże, błagam nie zabieraj mi kolejnej osoby, którą kocham. Zaniosłam się głośnym szlochem przytulając do siebie wątłe ciało szatyna.

- Nie umrę. Nie zostawię Cię nigdy. Przecież ci to obiecałem i zamierzam dotrzymać słowa - jego głos był tak słaby. Odnosiłam wrażenie jakby chociażby po najmniejszym słowie ulatywało z niego coraz więcej życia.

- Nie musiales tego robić. Nie myślałeś osłaniać mnie własnym ciałem. Dziękuję - wyszeptałam, a on tylko uśmiechnął się słabo.

- Nie dziękuj. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym pozwolił Cię skrzywdzić - ledwo uniósł dłoń i położył ją na moim mokrym od łez policzku, który delikatnie otarł ze słonej cieszy.

Mimowolnie pod wpływem jego dotyku zadrżałam, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz. Nie cieszyłam się jednak długo, bo jego dłoń była zimna co oznaczało, iż chłopak powoli się wykrwawia, a po karetce nie było nawet śladu. Bez namysłu roztargałam swoją bluzkę ciasno owijając materiał na zranionym ramieniu V. Podczas wiązania dwudziestotrzylatek głośno syczał z bólu.

- Wytrzymaj jeszcze chwileczkę. Błagam Cię - mówiłam załamana głaszcząc jego włosy. Ani na moment nie przestawałam płakać. Bolał mnie fakt, że to co się teraz dzieje jest moją winą.

- Nie płacz już. Przecież wszystko się ułoży. Nic mi nie jest - potrafi tak dobrze kłamać. Szkoda tylko, że wcale nie widać po nim, żeby było dobrze.

Nic więcej już nie mówiłam. Patrzyłam na niego czule uciskając jego krwawiące ramię i modląc się o szybką pomoc. Oczekiwanie na ambulans dłużyło mi się niemiłosiernie. Z resztą nie tylko mi.

- Cholera! Gdzie ta pieprzona karetka?! Już dawno powinna tutaj być! - Yoongi wreszcie wybuchł i chodząc w tę i z powrotem szarpał się za swoje zielone włosy.

- Uspokój się. Takie zachowanie nic Ci nie da - chciałam jakoś przywrócić przyjaciela do porządku, ale gdy spojrzałam na nieprzytomnego Tae coś we mnie pękło. - Boże, gdzie Ci ratownicy?! On umiera! - wydzierałam się zrozpaczona na całe gardło. - Umiera - dodałam ciszej kładąc bezwładne ciało na trawie.

Hoseok podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Na początku się wyrywałam, ale później wybuchłam płaczem i wtuliłam się w niego.

- Spokojnie. Uratują go. Zobaczysz - szeptał mi do ucha pociągając nosem i gładził mnie po plecach.

Niedługo po tym usłyszeliśmy znajomy sygnał. Nareszcie przyjechali! W tym samym czasie przyszedł zmachany Jungkook. Szybko rzuciłam się w jego ramiona obserwując jak wolontariusze kładą Taehyunga na noszach i wnoszą do wnętrza pojazdu szybko podłączając to do różnych urządzeń.

- Dokąd go zabieracie? - spytał szybko Namjoon.

- Szpital świętego Patryka przy centrum - ratownik odpowiedział i w pośpiechu zamknął drzwi po czym dojechali na sygnale.

- Kookie, złapałeś sprawcę? - spytałam szeptem, bo nie miałam sił mówić głośniej.

- Niestety nie, ale byłem na tyle blisko, żeby stwierdzić, że to kobieta - cmoknął mnie w czubek głowy.

- Amanda - wyszeptałam zaciskając dłonie w pięści.

~*~

Wbiegłam do szpitala najszybciej jak mogłam. Rozglądając się za recepcją. Przyjechaliśmy tutaj z chłopakami niedługo po tym jak zabrali szatyna, więc nie wyglądałam najlepiej. Moja bluzka była podarta, twarz była cała opuchnięta i zaczerwieniona od łez. W dodatku moje ubrania przesiaknięte były krwią. Gdy odszukałam wzrokiem to czego szukałam podbiegłam szybko do kobiety siedzącej za ladą w białym uniformie.

- Gdzie znajdę Kim Taehyunga? - mój głos łamał przy każdym wypowiadanym słowie.

- A kim Pani dla niego jest? - kobieta zapytała wymijająco patrząc na mnie spod okularów.

- Narzeczoną - oznajmiłam bez namysłu.

- Sala numer 42, drugie piętro - poinformowała i wróciła do swojej pracy, a ja pędem pognałam do windy naciskając odpowiedni przycisk.

Gdy byłam już na wskazanym przez recepcjonistkę piętrze niecierpliwie rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniej sali. Kiedy już ją odnalazłam. Z impetem wpadłam do środka, lecz nikogo tam nie zastałam. Dotarło do mnie, że teraz pewnie się nim zajmują lekarze, więc po prostu rzuciłam się na łóżko wtulając się w białą poduszkę. Po krótkiej chwili w pokoju znaleźli się też chłopcy. Cieszyłam się, że są teraz ze mną i dają mi wsparcie. Bez nich nie dałabym rady. Spojrzałam na nich i zobaczyłam, że wszyscy rozkładają w moim kierunku ramiona. Bez chwili zastanowienia przytuliłam po kolei każdego z nich. Na końcu był Hope, który przytrzymał mnie trochę dłużej niż reszta.

- Teraz jesteś moją nadzieją Hoseok - powiedziałam to tak, żeby tylko on to usłyszał.

- Będę Cię wspierał najlepiej jak tylko będę mógł - zaoferował się i posłał mi pocieszający uśmiech.

- Jak myślisz. Co się z nim teraz dzieje? Przeżyje? - byłam pełna niepokoju i obaw.

- Na pewno dobrze się nim teraz zajmują. Będzie cały i zdrowy. Bądź dobrej myśli -

~*~

Spałam w sali, która miała przez jakiś czas służyć Taehyungowi. Razem ze mną na fotelach usnęli Hobi, Jungkook i Yoongi. Przebudziłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Reszty tu nie było. Może wrócili do domu? No, ale gdyby tak było powiedzieliby coś. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już po drugiej w nocy, a po szatynie nie było śladu. Nie mieliśmy nawet żadnych informacji na jego temat. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i wpadająca przez nie smuga światła.

- Już nie śpisz? - Jimin usiadł obok mnie obejmując ramieniem.

- Nie. Co z nim? - cały czas myślałam tylko o chłopaku, który już po raz drugi uratował mi życie.

- Z tego co dowiedzieliśmy się z Namjoonem i Jinem jest teraz na operacji wyciągnięcia kuli, która utkwiła w ranie, a przedtem robili mi transfuzję krwi. Podobno wszystko jest w porządku, a jego stan jest stabilny - odetchnęłam z ulgą słysząc te słowa i wtuliłam się w Chima dziękując Bogu.

Byłam tak szczęśliwa, że przez resztę nocy nie mogłam zasnąć, a nawet obudziłam przyjaciół, żeby podzielić się z nimi radosną nowiną. Nie mogłam uwierzyć w to, że wszystko jest już dobrze. Męczyła mnie tylko myśl o osobie winnej całemu temu zajściu. Kook powiedział, że była to kobieta, ale czy to możliwe, żeby ona uciekła z psychiatryka? To naprawdę ona próbowała mnie zabić? To była Amanda?

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Trochę długo nie było rozdziału, ale spokojnie. Już jest. Cieszycie się, że Tae żyje? Hobi zainteresował się Soo. Nadziejka wkracza do akcji xdd
I hope you like it! 💝💕
Do następnego placki! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro