15
Zimny jesienny wiatr opatulał ich twarze tworząc na nich czerwone plamy nazywane rumieńcami. Blondwłosy czując na swojej buzi chłód szybko schował ją w swój szary szalik, który uwielbiał ze względu, że dawał mu on ciepło. Szatyn widząc, że jego niziołkowi jest zimno mocniej objął go ramieniem. Niebo dzisiejszego dnia było pomalowane na różnorodne kolory fioletowy przemieszał się z pomarańczowym i niebieskim dając tym samym oczom dwójki mężczyzn się nacieszyć pięknem świata. Delikatny wiatr zwiewał ostatnie liście drzew zwiastując koniec pewnej ery. To dzisiaj jesień się kończyła, a zaczynała się zimowo pora i to dzisiaj po raz pierwszy dwójka tych chłopców wyznała sobie miłość, oraz to dzisiaj tą miłość miała zakończyć już na zawsze, oficjalnie.
- Hyung tu jest tak pięknie. ~ Powiedział najmłodszy z nich siadając na małą brązową ławkę na której to Yoongi wyrył w młodym wieku kilka liter, które miały oznaczać wielką miłość. Y.J.
- Nic się nie zmieniło ten park jest tak samo piękny jak wtedy, gdy pierwszy raz Cię tu pocałowałem. ~ Powiedział wyobrażając sobie tamten pocałunek i ich słowa, które dzisiaj nie za wiele znaczyły " Już na zawsze razem".
- Chciałbym aby ten moment nie miał końca, chciałbym abyś znów patrzył na mnie tak jak wtedy, oraz abyś znów mnie kochał. ~ Pociągnął noskiem opadając głową na ramię swojego ukochanego.
- Wiara to siła. ~ Popatrzył się w jego brązowe oczka i jak gdyby nigdy nic złączył ich usta w całość tak jak wtedy gdy mieli tak mało lat. - Nic się od tamtego czasu nie zmieniło wciąż Cię kocham, tak samo jak wtedy, ale po prostu nie możemy być razem, bo świat nie jest gotowy na tak zajebisty związek. ~ Wyszeptał patrząc się na niego jak na najpiękniejsze stworzenie na świecie.
- Skoro mnie kochasz to powiedz mi prawdę, proszę. ~ Przytulił się jeszcze mocniej tak jakby bał się, że Yoongi mu ucieknie, że to tylko dobry sen, który zaraz się skończy.
- Boje się, zmarnowałem tyle naszego czasu, żeby to przed Tobą ukryć, ale już nie umiem.
Nie umiem zniknąć na stałe z Twojego życia mimo iż będę musiał. ~ Jimin nie rozumiał, a może nie chciał. Min złapał delikatne, małe łapki swojego anioła i w końcu wyznał mu przeklętą prawdę, która miała zniszczyć serce młodszego doszczętnie.
-Jiminie ja umieram... ~ Nie było mu dane dokończyć
- Jaja sobie ze mnie robisz, prawda? Chcesz się mnie pozbyć, dlatego kłamiesz... Ty dupku ~ Uderzył swojego ukochanego w klatkę piersiową. Nie mógł uwierzyć, że jego miłość tak igra z jego uczuciami.
- Jiminie ja mam aids. Został mi ostatni rok i nie chciałbym go zmarnować tak jak zmarnowałem tamte dwa lata. Chciałbym podarować Ci ten czas, bo nie umiem oszukiwać mojego serca. Wole mieć w moim sercu ranę niż mieć serce z kamienia. ~ Pocałował znów swojego stróża.
- Nie Yoongi, proszę powiedz, że kłamiesz... Jak w ogóle do tego doszło, po co to wszystko, żebyś mógł na to zachorować musiałbyś mnie zdradzić, bo dwa lata temu jeszcze byliśmy razem... ~ Odsunął ciepłe ręce swojego byłego od swojego ciała. Park nie rozumiał, teraz żałował, że chciał znać prawdę, wolałby żyć w niewiedzy.
- Byłem pijany, pokłóciliśmy się to wszystko było takie szybkie, że nawet nie pamiętam z kim to zrobiłem. Po wszystkim bałem się wrócić do Ciebie i przyznać do mojego błędu, a jak zdiagnozowali u mnie tą chorobę to stwierdziłem, że zerwę z Tobą jakikolwiek kontakt, ale Ciebie nie dało się tak łatwo pozbyć. ~ Blondwłosy siedział ze spuszczoną głową, a twarz zakrywał swoimi delikatnymi łapkami, aby nie pokazać światu swoich łez. ~ Proszę nie zostawiaj mnie, nie chce umrzeć w samotności. Nie mam nikogo oprócz Ciebie. ~ Starał się go przytulić, ale został odepchnięty.
- Trzeba było mnie nie zdradzać! ~ Młodszy wstał z ławki, ale został złapany przez wyższego od siebie chłopaka.
- Proszę. ~ Patrzyli sobie prosto w oczy. Dla Mina było ważne, aby Jimin z nim został w końcu chciał mieć przy sobie kogoś kto mu pomoże w tym trudnym dla niego okresie.
- Próżny człowieku pamiętaj o miłości, bo najgorszą rzeczą jest umierać w samotności. ~ Wyrwał swoją rękę z objęć Mina. ~ Idź do tej suki może ona Cię przyjmie z otwartymi ramionami. ~ Obrócił się i poszedł w kierunku swojego domu cichutko szlochając.
Yoongi nie pobiegł za Jiminem w końcu nic by to nie dało. Park potrzebował czasu, aby się uspokoić, a cała ta sytuacja została przez niego przemyślana. Jedyne co zostało Minowi to wrócić do domu i czekać na odpowiedź od jego ukochanego.
" A może właśnie teraz na pewno ktoś, na pewno ktoś umiera i w czyiś ramionach wylewa łzy.
Czy pomyślałeś, że to mógłbyś być Ty? "
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro