Rozdział 7
Siedziałam przy oknie i obserwowałam podwórko, na padokach pasły się konie, tak jak Revia niedawno. Jakoś po południu przyjechała furgonetka z przyczepą dla konia.
-Przyjechał!- usłyszałam krzyk stajennego, tato coś odpowiedział, ale nie dosłyszałam co.
Kiedyś pobiegłabym jako pierwsza by zobaczyć nowy nabytek stadniny, ale teraz nie mam zamiaru. Zapewne wstawią go do drugiej stajni. Wstałam z łóżka i poszłam do boksu Revi. Przed stajnią stało to samo auto z przyczepą. Weszłam do budynku, przed boksem stało kilku stajennych, którzy próbowali na siłę zaciągnąć kasztanowatego konia do boksu. ZARAZ! Przecież to boks Revi!
-Co wy robicie?! To boks Revi!- krzyczałam na nich.
-Twój ojciec kazał nam go tu wstawić, a teraz odejdź, bo ten osioł nie chce wejść- powiedział jeden z nich.
Z furią ruszyłam do domu. Weszłam do gabinetu ojca.
-Jak mogłeś?!- warknęłam.
-Chodzi ci o konia?- zapytał nie odrywając wzroku i swojej uwagi od dokumentów.
-To był boks Revi!
-Właśnie był, teraz będzie tam Never- powiedział spokojnie.
-Nienawidzę cię- wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
Pobiegłam do mojego pokoju, gdzie przesiedziałam kilka godzin.
-Camila, jedziemy z tatą na zjazd hodowców. Wracamy za tydzień. Dzisiaj zostanie z tobą Bradley, a jutro przyjedzie Charlie z kolegą- powiedziała.
Po skończeniu obowiązków, tak jak powiedziała mama przyszedł Bradley.
-Hej mała- przywitał się.
-Hej Bradley- odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca.
Chłopak usiadł w fotelu i zaczął przyglądać się pustym ścianom.
- Nie musisz siedzieć że mną przez całą dobę.
-Wiem o tym. Widziałaś tego nowego? Nieźle daje popalić, nikomu nie pozwala się dosiąść- mówił z przejęciem.
-Brad, nie chcę o tym rozmawiać- powiedziałam.
-No tak, przepraszam- odparł i potarł ręką kark.
Nie wiem dlaczego, ale znienawidziłam tego konia, chociaż to nie jego wina, że został tu przywieziony.
-Hmm... Skoro już nie chcesz się ścigać, to może zjesz coś normalnego?- brunet przerwał panującą ciszę.
-Naprzykład?
-Naprzykład frytki?- wiedziałam już, że mu nie odmówię, dlatego mruknęłam coś w stylu ,,chodź do kuchni "
Jedzenie, które przyrządziliśmy było naprawdę pyszne. Zrobiliśmy całą wieczorną rutynę i położyliśmy się spać. Znowu miałam ten sam koszmar, wydawał się być taki realistyczny. Przez moje krzyki obudziłam Brada, który przytulił mnie i zaczął upokajać.
Dziękuję za przeczytanie♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro