Rozdział 3
19 Września 2022
Pani Maryjka doradziła, żeby Dante adoptował lub kupił jakieś zwierzątko. Po terapii Albert i Dante poszli do schroniska. Adoptowali szczeniaczka samca owczarka niemieckiego. Dante nazwał go Amar.
Od 5 września 2022 do teraz Erwin i Dante mijali się w szkole. Ale już mniej Dante się go bał. Fosterek za to stał się najlepszym przyjacielem chłopaka.
Tego dnia w szkole pojawił się nowy nauczyciel wychowania fizycznego po tym jak poprzedni poszedł na przymusowy roczny urlop, bo już mu odkleiło za bardzo. Nowym nauczycielem jest Owen Stone, jeśli mu dobrze pójdzie to może go zatrzymają na stałe.
- Czy każdy nauczyciel w naszej szkole musi być gorący. - stwierdził Fosterek, obserwując Owena w przyległym dresie.
- Masz na myśli pana Stone'a? - spytał Dante uśmiechając się do przyjaciela, który się zarumienił.
- Pieprz się. - fuknął Fosterek, a Dante go przytulił.
Musieli się po chwili rozdzielić i pójść na swoje zajęcia. Niektóre mają osobno. Dante spiesząc się na zajęcia wpadł na Erwina. Czarnowłosy upadł na siwowłosego.
- Przepraszam. Powinienem uważać lepiej. - powiedział Dante podnosząc się.
- Nic nie szkodzi. - powiedział Erwin.
Oboje pomogli sobie wstać i chwilę milczeli nie wiedząc co powiedzieć.
- Wiem, że zaczęliśmy koszmarnie przeze mnie... - zaczął Erwin. - Ale.... Czy byłaby możliwość zaczęcia naszej znajomości od początku? - Dante złapał się za kark, a potem spojrzał na Erwina.
- Jest taka możliwość. - Dante wyciągnął dłoń do Erwina. - Dante Capela.
- Erwin Knuckles. - oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Muszę uciekać już na lekcje...
- Ja też powinienem iść.
- Do zobaczenia?
- Do zobaczenia Dante.
Czarnowłosy uśmiechnął się, gdy ten powiedział jego imię. Minęli się po chwili i ruszyli na swoje zajęcia.
Vaski od jakiegoś czasu zamiast być skupionym na lekcjach Alberta wolał pisać "V + A = ❤️" lub Albert Sindacco bo pasowałoby mu to bardziej zdaniem Vasqueza. I robił to też teraz...
- Co ty znów tam wypisujesz nie związanego z lekcją Sindacco? - spytał zabierając mu kartkę. Vasquez zarumienił się. Pierwszy raz zabrał mu kartkę. - Musimy poważnie porozmawiać po lekcji..
- Dobrze panie Speedo. - powiedział zażenowany tą sytuacją.
Po lekcji Vasquez został tak jak prosił nauczyciel. Wbijał jedynie wzrok w podłogę. Jego przyjaciele jednak zostali za drzwiami, żeby podsłuchiwać.
- Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? - spytał.
- Bo mi się pan podoba. - Vaski zrobił peeposhy, a Albert do tych słów nadal liczył, że to żart.
- Vasquez.... Jesteś miłym chłopakiem, ale na pewno kogoś znajdziesz. Poza tym jesteś też moim uczniem. Nie czułbym się komfortowo w tej sytuacji.
- A gdybym nie był uczniem?
- Najpierw skończ szkołę.
- Czyli to znaczy ja też się panu podobam.
- To co ja czuję nie ma znaczenia. Romansowanie z uczniem nie jest właściwe. Idź już.
Vasquez wyszedł z sali i już na niego czekał komitet powitalny przyjaciół. Teraz będą mu truć dupę.
- Teraz wszystko jest bardziej jasne. - stwierdził Carbo.
- Nie wierzę kurwa. - powiedział Erwin. - I w dodatku on ciebie też lubi.
- Cicho. Gdybym zdał do następnej klasy tak jak powinienem to wytrzymałabym rok, ale dwa lata.
- Skąd mieliśmy wiedzieć że akurat na ten rok przyleci i ty się zakochasz?
Na jednej z przerw Erwin dosiadł się do Dante.
- Hej znowu...
- Cześć Erwin.
- Jak ci mija czas?
- Całkiem spokojnie... A tobie?
- Trochę zabawnie. Mój przyjaciel Vasquez lubi twojego kuzyna z wzajemnością, ale twój kuzyn nie chce, bo wiesz uczeń i nauczyciel.
- Problemem bardziej jestem ja.
- Nie możesz być problemem.
- W tym przypadku trochę tak. Bo wiesz jesteśmy bardzo zżyci. Nie wiem czy jest przygotowany na to, że będzie inaczej, że będzie musiał znów żyć samemu. Znam go i myślę, że to że Vasquez jest uczniem może mu nie przeszkadzać tak jak to twierdzi. Mogę dać Vasquezowi wskazówki jak się zabrać za Alberta. - powiedział wszystko trochę niepewnie.
- Vaski byłby w siódmym niebie.
Wtedy podszedł Fosterek.
- Co on tu robi? - spytał bojowo nastawiony fioletowowłosy chłopak.
- Spokojnie Piotruś. Postanowiłem dać mu szansę.
- Jesteś pewny? - spytał Piotruś.
- Tak. Bądźcie dla siebie mili.
- Okey. - powiedzieli Fosterek i Erwin jednocześnie.
Całą trójką spędzili przerwę, po niej Erwin wrócił do swoich przyjaciół.
- Mam dobre wieści Vaski. - powiedział uśmiechnięty Erwin.
- Jakie niby?
- Rozmawiałem z Dante. Powiedział że chętnie pomoże ci z Albertem.
- Żartujesz? Prawda? - spytał Vaski. - Prawda?
- W takiej sytuacji nigdy nie żartuje. Na następnej przerwie możemy zagadać do niego.
Tak jak Erwin powiedział tak się stało. Tylko Dante czuł się mniej pewnie przy większej ilości osób. No cóż jest progres, ale nie aż taki.
Ale Dante zdążył się zorientować że Joseph Gebbels i Nicollo Carbonara są parą, San Thorinio chodzi ze Sky Hope, Dia Garcon umawia się z Charlotte Carter, David Gilkenly i Ivo Carbonara póki co są sami, no a Vaski to wiadomo.
- To co powinienem wiedzieć o Albercie? - spytał Vaski.
- Przede wszystkim co ja powinienem wiedzieć o tobie, bo nie chce żebyś przed nim udawał kogoś kim nie jesteś. On tego nie lubi. - powiedział trochę niepewnie, ale Erwin położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie masz się czym stresować. - stwierdził siwowłosy. Dante się po tym rozluźnił. - A co do Vasqueza to on jest miły, cichy, spokojny, lubi gotować, on nas hamuje, gdy chcemy zrobić coś naprawdę głupiego. Lubi zwierzęta, szybkie auta i wyścigi....
- Brzmi jak opis idealnego faceta dla Alberta. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
- Rekiny, ale to chyba też związane z moim nietypowym uzębieniem. - powiedział Vasquez. - Ale żeby nie straszyć innych noszę specjalne wkładki, żeby moje zęby wyglądały normalnie.
- Z Albertem spróbuj delikatnie. Po szkole mógłbyś spytać czy możecie być kolegami, jeśli nie możecie być razem. - powiedział bardziej pewnie. - Jako koledzy będziecie się mogli spotykać poza szkołą. Lepiej poznać.
Gdy kończyły się zajęcia w szkole Albert i Dante mieli iść do samochodu, ale zatrzymał ich Vasquez. Był mimo wszystko w lekkim stresie.
- O co chodzi panie Sindacco? - spytał trochę niepewnie. Dante zostawił ich samych idąc do samochodu.
- Czy mimo tamtego incydentu, moglibyśmy... Zostać kolegami? - Vasquez naprawdę mówiąc to trochę się jąkał.
- Naprawdę chcesz się kolegować mimo tamtego? - obaj się lekko rumienili rozmawiając ze sobą
- Jeśli tylko pan się zgodzi panie Speedo.
- Możemy zostać kolegami, a-ale tylko poza szkołą. - powiedział Albert lekko się jąkając.
- Jasne rozumiem, ale się cieszę, że chociaż tyle....
- W takim przypadku proszę mów mi Albert. - powiedział Speedo. Dante patrząc na swojego kuzyna i Vasqueza stwierdził, że pasują do siebie.
- Dobrze, ale nie tutaj. Tutaj tylko pan Speedo i pan Sindacco. - stwierdził pewnej Vasquez, a Albert Jedynie się uśmiechnął. - Do zobaczenia jutro na zajęciach?
- Tak. Muszę lecieć. - powiedział Albert i odszedł.
Dante i Albert pojechali w stronę domu. Młodszy wolał nie poruszać tematu Vasqueza. Poruszy go jeśli będzie trzeba. Nic na siłę. Po powrocie zajął się pieskiem, który bardzo mu pomagał w samej terapii, zwłaszcza, że Amar bardzo lubił spać przy swoim nowym właścicielu. Dzięki temu Dante od jakiegoś czasu nie miał koszmarów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro