Rozdzial 29
Per Hubi
Gdy leżałem na łóżku usłyszałem jak ktoś wszedł do mieszkania. Rodzice z kimś gadali ale nie miałem ochoty wstać z łóżka i zobaczyć kto to. Pewnie przyszedł listonosz albo jakiś typ w sprawdzeniu mieszkania. Usłyszałem pukanie do drzwi, odwróciłem się do drzwi i powiedziałem "proszę". W moich oczach zobaczyłem Karola. Spróbuję być dla niego niedostępny , zobaczymy jak to bedzie. Usiadłem na łóżku. Chłopak patrzył na mnie i nic nie mówił. W końcu aby przerwać tą ciszę postanowiłem się odezwać.
- przyszedłeś popatrzyć na mnie czy co chcesz odemnie? - spytałem bez emocji
- emm... cześć ty masz na imię Hubert tak? - spytał delikatnie, zamknął drzwi i podszedł bliżej do mnie
- nie, jestem Elżbieta XX - przewróciłem oczami
- okej, w sensie sorry za tą akcje z samochodu ale nie chce aby ktoś wiedział jak się poznaliśmy bo to wtedy będzie słabe wiesz o tym - chłopak usiadł obok mnie
- i dlatego postanowiłeś udawać że mnie nie znasz? Zajebisty plan
- no sorry, zacznijmy od nowa spoko?
- okej
- tak więc jak ci się mieszka w tym mieście? - spytał
- no spoko, jest narazie git a ty? Ciszysz się ze tu jesteś?
- tak średnio, w sensie miałem inne plany spędzić te wakacje... wiesz impreza, picie, zabawa do rana ale niestety jestem tutaj i plany poszły w pizdu
-dlaczego tak uważasz? - zapytałem
- bo jak będę się tu bawić i ogóle to zostanę tu na dłużej a tego nie chce, w swoim mieście mam przyjaciół gdzie mam z kim pić i sie bawić a tu? Oprócz w sumie teraz ciebie nie mam nikogo i nie chce tu być - odpowiedział i spojrzał na podłogę
-to fajnie, wytrzymasz, przecież to tylko 2 miesiące. Czas szybko mija więc nawet się nie obejrzysz a będziesz już u siebie - próbowałem go pocieszyć
-ta ale wakacje spędzam tu a nie tam gdzie chce
-to ucieknij i tyle
- myślisz że to takie łatwe? - chłopak wstał - właśnie nie jest, pomóż mi stąd wyjść tak abym mógł zostać niezauważony
- żartujesz sobie? Karol najpierw mówisz że mnie nie znasz a teraz chcesz mojej pomocy?
-pomożesz czy nie? Krótka piłka a pamiętaj że ja ci pomagałem
- nie kazałem Ci pomagać przecież - wstałem i lekko podniosłem głos - mogłem sam sobie pomoc, sam sobie radę daje, nie musiałeś mi pomagać przecież. Ty tylko myślisz o imprezach i o piciu i o udanych wakacjach z ziomkami, może w końcu się ogarnij i spędź czas z ciocia! - powiedziałem wkurzony
- i co jeszcze? - spytał sarkastycznie
- wiesz co? Ta rozmowa nie ma sensu, przemysl to co robisz, to wyłącznie twoja wina że tu jesteś i nikogo więcej. Zauważ że gdybyś się uczył i słuchał rodziców chodź w jakimś stopniu to byś się tu nie znalazł. Byłbyś u siebie i bawił się najlepsze z przyjaciółmi, zrozum to Karol
- masz rację - powiedział lekko smutnym głosem
- żeby nie było, nie jestem an ciebie zły ale poprostu ciesz się ze masz rodzinę bo przyjaciół będziesz miał zawsze a rodzinę masz tylko jedna i co zrobisz jak ich zabraknie?
- okej, masz rację
- nie mam racji, tylko mówię jak jest i mam nadzieję że przestaniesz myśleć teraz tylko o imprezach i ogóle
- nie wiem
Po chwili postanowiłem chwilę nic nie mówić. Widać było po nim że myśli, ciekawy jestem jak będzie później i czy to do niego dotarło czy nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro