Rozdzial 25
Per Karol
Wszedłem do jakiegoś baru. Było w nim dużo osób, najwięcej młodzieży ale nie dziwię się niedługo wakacje. Cieszą się z życia tak jak ja teraz. Usiadłem przy bardze i zamówiłem sobie kieliszek jakiegoś drinku. Dostałem szybko i wypiłem. Rozglądałem się i patrzyłem czy jest jakaś osoba do gadania czy coś.
- sam przyszedłeś? - usłyszałem pytanie i odwróciłem się
Obok mnie usiadła brunetka o krótkich włosach i grzywką na bok. Miała koszulkę z dużym dekoldem i spódniczkę ołówkowa. Uśmiechnęła się swoimi pomalowanymi ustami. Widać że na rzut oka że to jakaś sztuczna laska która jest za bardzo pewna siebie. Postanowiłem się z nią pobawić i pośmiać się z niej.
- niestety tak, moja żona została z dziećmi - skłamałem
- uu... zajęty, lubię takich - powiedziała
- powiadasz? - spojrzałem na nią
- tacy są już doświadczeni w życiu- zaczęła bawić się moja ręka
- a ty to się uczysz od takich, prawda? - puściłem jej oczko
- można tak powiedzieć, chcesz na mnie zrobić egzamin?
- egzamin to masz w szkole więc leć się tam uczyć
Uśmiechnąłem się, wstałem i odszedłem od niej. Byłem usfakcjonowany ta rozmowa. Pewnie ta laska teraz nie wie o co chodzi i właśnie o to chodziło. Wyszedłem z baru bo to jednak jest miejsce to wyluzowania a nie śmiać się ze wszystkich. Gdy zacząłem oddalać się od baru ktoś zaczął do mnie dzownic. Wyjąłem telefon i odebrałem
-halo
- Hej Karol - przywitał się chłopak
-siema Hubert, co się stało że dzwonisz? - spytałem
- a leżałem i pomyślałem że zadzwonię, mam nadzieję że nie przeszkadzam
Po chwili zobaczyłem chłopaków z klasy i chyba mnie zobaczyli bo z uśmiechem zaczęli iść w moja strone
-halo? Jesteś?
- wiesz co Hubert zadzwonie później, pa - pożegnałem się szybko i rozłączyłem
- siema stary! - przywitał się Ernest
- no siema a wy co tu robicie? - spytałem
- a no idziemy na imprezę a ty nie miałeś przez przypadek być w domu i gdzieś jechać czy coś? - spytał Marcin
- właśnie jadę jutro, nie będzie mnie miesiąc czy 2, chuj wie
-masz przewalone - skomentował Piotrek
- właśnie wiem
- dasz radę mordo - Ernest poklepał mnie po ramieniu - jak wrócisz to w wrześniu zrobimy wakacje
-dzięki chłopaki - uśmiechnąłem się lekko
- dobra lecimy, trzymaj się stary
- wy też - odpowiedziałem
Pożegnałem się z chłopakami i poszliśmy w dwie różne strony. Kurde też bym ostro chciał iść z nimi ale oczywiście życie wolało mi dać inne plany. Dlaczego akurat ja mam tak zwalone życie? Dlaczego nie mogę korzystać z życia tak jak oni? Gdyby było jak dawniej to bym już dawno z nimi był po małpce albo po czymś więcej,nie ważne zreszta. Muszę się ciszyć z tego że jest tak bo mogło być oczywiście jeszcze gorzej. Minus jest taki że u cioci będę miał luz jeśli będę jej pomogać. Jeśli nie będę ją wspierać w obowiązkach to będę siedział 24/7 w domu i umierał z nudy. Muszę coś robić ale tak aby nie za dużo ale wystarczająco abym mógł gdziekolwiek wyjść. Pomyślę nad tym kiedy będę jechał do niej. Pewnie zrobię tak jak rok temu albo się skapnie i wtedy już tak wesoło nie będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro