36
Pierwsze, co Youngjae poczuł po przebudzeniu się taka dziwna pustka. I nie był to jego żołądek, domagający się śniadania. Otóż, jak trafnie zauważył, w jego ramionach nie spała już MiYoo, jednak po tym jak rozejrzał się wokoło, zorientował się, że dziewczyna siedzi obok i patrzy na niego z uśmiechem.
- Dzień dobry, śpiąca królewno, jest prawie dwunasta w południe - zaśmiała się, a Jae patrzył na nią z niemałym szokiem, ponieważ nigdy nie zdarzało mu się budzić później niż przed dziewiątą. Musiało mu się naprawdę niesamowicie dobrze spać, co było dość dziwne, zważając na fakt, że spał w na wpół siedzącej pozycji, na niewygodnej kanapie i w dziennych ubraniach - Głodny? - z przemyśleń wytrącił go głos (jeszcze) przyjacióki. Jae pokiwał głową i ziewnął, a następnie wstał powolnym krokiem kierując się w stronę kuchni, w międzyczasie przecierając dłonią zaspane oczy.
- Ja ci zrobię śniadanie - zawołała MiYoo i wyprzedziła (jeszcze) przyjaciela wbiegając do kuchni, prawie potykając się o stojące tam krzesło.
- Ale MiYoo... Przecież jesteś chora, nie możesz - Jae już otwierał usta, aby skończyć swoją wypowiedź, ale dziewczyna przerwała mu, chwytając go za oba ramiona i sadzając na krześle.
- Nie, nie, nie, ja jestem już zdrowa, nawet mama przed pracą sprawdzała mi temperaturę i nic nie wskazuje na to, żebym była chora. Ona uznała to za jakiś cud, bo jeszcze wczoraj rano ledwo się ruszałam - zaśmiała się na swoje słowa.
Ten cud nazywa się Choi Youngjae i siedzi tuż obok mnie...
Tak właśnie uważała i chyba uważała naprawdę dość słusznie.
- Mogę już wszystko zrobić i wszędzie wyjść i skakać i tańczyć i latać. Chociaż nie, latać chyba nie mogę... No trudno! - chłopak zaśmiał się na jej urocze i radosne zachowanie, a na te słowa do jego głowy wpadł pewien pomysł...
- Czyli możesz już wychodzić? - zapytał niepewnie patrząc na MiYoo - Ale na pewno? - dziewczyna pokiwała głową i z ciekawością wpatrywała w oczy Jae - Skoro możesz, to tak sobie pomyślałem, że chciałabyś się ze mną gdzieś wybrać, zanim wrócę do Mokpo.
- A to będzie randka? - spytała, a kąciki jej ust powoli uniosły się ku górze,a w jej oczach pojawiły się tajemnicze iskierki.
- Kto wie... - Jae udał poważny wyraz twarzy, po czym uśmiechnął się prawdopodobnie najpromienniej jak tylko był w stanie.
- W takim razie zgoda - stwierdziła jego (JESZCZE) przyjaciółka i pocałowała go szybko w policzek, bez słowa odchodząc i zajmując się przygotowywaniem śniadania dla swojego (JESZCZE) przyjaciela.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ja naprawdę jestem zbyt roztrzepana. Przepraszam, że te rozdziały nadal nie są tak często jakbym chciała. Mam jednak nadzieję, że ze mną zostaniecie mimo wszystko^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro