Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Siostrzyczko...#2

To co? Umowa stoi? - powiedziała po czym wyciągnęła do mnie rękę, z której żarzył się niebieski płomień i chytry uśmieszek na ustach.

-Nie. - powiedziałem stanowczo.

-Nie? No dobrze, może jednak wypadek Stanka da ci coś do zrozumienia. - powiedziała po czym zaśmiała się szyderczo i znikła. Nie wiedziałem, gdzie Stanek może teraz być, dlatego pobiegłem szybko do chaty. 

-Stanford! Mabel! Pomóżcie mi! - krzyknąłem od razu gdy wszedłem do chaty.

-Co się stało? - krzyknęli w tym samym czasie.

-Nie ma czasu by wyjaśniać Stankowi coś się stało! - powiedział po czym gestem ręki pokazał by biegli za nim.

Szukaliśmy jakieś 20 minut. Po chwili zobaczyliśmy go obok zepsutego auta, nieprzytomnego. Jako, iż w Wodogrzmotach Małych nie ma szpitala wzięliśmy go do domu i próbowaliśmy go wybudzić. Jednak podczas 'snu' ciągle coś szeptał. Nie dało się do końca zrozumieć co mówił, ale był to straszny widok widzieć Stanka w takim stanie. Po pół godzinie się obudził, jednak dziwnie się zachowywał. Kolejnego dnia było lepiej jednak wolę, by Stanek nie jeździł nigdzie, póki to się nie uspokoi... Muszę szybko porozmawiać ze Stanfordem.

-Ford, musimy porozmawiać. - powiedziałem.

-Tak, wiem. Chodźmy do mnie, do laboratorium.

-Ja też chcę! - krzyknęła Mabel.

-Mabel, zostań. Pilnuj Stanka a jakby coś się działo, krzycz. - powiedział stanowczo Ford i poszliśmy do laboratorium.

-Słuchaj... Coś się dzieję niedobrego w Wodogrzmotach... - zaczął Stanford.

-No wiem! Właśnie o tym chciałem z Tobą porozmawiać... Ostatnio... Mówił do mnie Bill w głowie. A potem Wskazał drogę do Chaty. Dzisiaj chciałem iść pod pomnik Billa to okazało się, że... Bill ma siostrę!

-Co?! - spytał zestresowany Ford.

-Mają kolejny plan... Zawładnięcia nad światem.

-Czyli ona z nim współpracuje? - spytał zamyślony Ford.

-Tak.

Stanford zaczął chodzić po pokoju w kółko i myślał. Po chwili powiedział:

-Dipper... - nie zdążył dokończyć, bo usłyszał krzyk Mabel.

-Chodźcie tu! Wujkowi coś się stało!

Pobiegliśmy szybko do góry i zobaczyliśmy trzęsącego się Stanka, który mówił w kółko:

-,,Koniec jest bliski!", ,,Koniec jest bliski!".

To na pewno nie był zwykły wypadek. Nawet, gdy mu się coś działo NIGDY się tak nie zachowywał. A co jeśli Bill przejął władzę nad Stankiem? A może to Natalia? Mówiła: ,,No dobrze, jednak może wypadek Stanka da ci coś do zrozumienia." Nie, to był Bill. Ona nie mogła mu wtedy nic zrobić, bo ze mną rozmawiała. Jednak... Jak go 'wypędzić' z głowy Stanka? Nie wiem... Naprawdę nie wiem... Po minie minie Stanforda można było zauważyć, że również nie wie co zrobić... A Mabel wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. Przytuliłem ją po czym zacząłem obmyślać plan. Jednak co TERAZ może zadziałać na 'odstraszenie' Billa? Bill nie da się złapać drugi raz w tą samą pułapkę. Chyba, że trzeba poczekać aż sam pójdzie... Poszedłem na spacer. Tak, znowu pod pomnik Billa. Tylko teraz poszedł ze mną Ford. Mabel... Musiała z nim zostać. Byliśmy już na miejscu, gdy po chwili pojawiła się Natalia. 

-O! Ford! Miło cię widzieć. Czy coś się stało? - powiedziała z uśmiechem na twarzy.

-Skąd wiesz kim jestem i co zrobiliście Stankowi? - spytał stanowczo Ford.

-Skąd wiem? Nie rozśmieszaj mnie. Ja wiem wszystko. A  co my zrobiliśmy? My? Nic. To tylko taka mała przestroga.

-Mała przestroga?! Przed czym?! - krzyknął Stanford.

-Przed nami. Dipper... - powiedziała po czym spojrzała na mnie.

-Pamiętaj... Że nadal możesz zmienić  zdanie...

-Zmienić zdanie? Dipper! O czym ona mówi? - spytał zmieszany Ford.

-Bo... To w sumie przeze mnie... Ten wypadek... Gdybym się zgodził nic by się nie stało... 

-Oh... To takie przykre... Trzeba było się zgodzić od razu... A nie teraz żałować... Nie mogłam stać bezczynnie... Musiałeś dostać nauczkę. - powiedziała po czym się zaśmiała. 

-Dipper! Na co się zgodzić?! 

-Na współpracę z nimi.

-Na jaką współpracę? Nic nie wspominałeś o jakiejś współpracy!

-Zapomniałem! 

-Dobra, nie ważne.

Natalia spojrzała na swój zegarek i mówiła coś do siebie. Po czym obok niej pojawił się Bill, dał rękę na jej ramię i powiedział:

-Cześć, Siostrzyczko! Już mi się znudziło siedzenie w jego leniwym ciele. O! Sosenko! Co cię tutaj sprowadza? - powiedział  ignorując Forda.

Teraz Bill nie był żółtym trójkątem. Wyglądał jak człowiek.

-Czemu milczysz? Coś się stało? - powiedział z uśmiechem na twarzy.

-To przez Ciebie! Przez Ciebie Stanek jest taki! - krzyknąłem.

-Jaki? Poza tym już jest wszystko ok. Nic mu się takiego złego nie stało, więc nie wiem o czym mówisz... 

-Zostaw już Stanka w spokoju! - krzyknąłem.

-Spokojnie, Sosenko.  To się nie powtórzy. Chyba. Dobrze, my was musimy niestety opuścić. Ojciec kazał nam przyjść, bo to 'ważna sprawa'. - powiedział Bill po czym razem z Natalią zniknęli. Poszliśmy do Chaty. Gdy do niej weszliśmy Mabel spytała:

-Gdzie wyście byli? 

-Em... Poszliśmy na... Spacer.  Co ze Stankiem? - spytałem.

-Już dobrze. Teraz śpi.  - powiedziała Mabel.

-Dobrze. Jesteście głodni? - spytał Ford.

-Tak. - oznajmiła Mabel, po czym Stanford zaczął przygotowywać kolację. 

Ja przygotowałem talerze i sztućce a Mabel bawiła się z Nabokim. Gdy Ford skończył usiedliśmy wszyscy przy stole. Gdy już prawie skończyliśmy leniwym krokiem przyszedł do nas Stanek.

-Dobrze się już czujesz? - spytałem.

-Tak... - powiedział Stanek po czym dosiadł się do nas i zaczęliśmy wielką rozmowę o... WSZYSTKIM.  Gdy już zjedliśmy i posprzątaliśmy postanowiliśmy obejrzeć jakieś filmy... Oglądaliśmy do 3 nad ranem, po czym stwierdziliśmy, że pójdziemy już spać. Nie mogłem jednak zasnąć... Ciągle miałem ten sam koszmar... Że stracę wszystkich a Bill wygra... Był... Taki realistyczny... Na początku... Wszyscy byli szczęśliwi... Rozmawiali... Śmiali się... Było tak pięknie! Jednak po chwili przychodził Bill... I wszystko niszczył... I wtedy... Wszyscy płakali... Byli bezradni... Nie mogli zrobić nic... Mogli tylko patrzeć jak ten świat niszczy się z każdą przepłakaną sekundą... By po chwili umierać... I zawsze pod koniec snu był śmiech rodzeństwa... I wtedy się budziłem... Dlatego nie chciałem więcej tego widzieć i nie spałem... Myślałem tylko nad znaczeniem tego snu oraz tego co on ma wnieść do rzeczywistości... Rozmyślałem tak do godziny 8 po czym stwierdziłem, że czas wstać. Wstałem, przebrałem się i poszedłem do kuchni. Stanford także nie spał. 

-Hejka, Dipper! Jak pierwsza noc w Wodogrzmotach? - spytał Ford.

-Dobrze. - powiedziałem zaspanym głosem.

-A co to? Nie wyspałeś się?

-Nie... Miałem zły sen... 

-Jaki? - spytał zaciekawiony Ford.

-O Billu... Ale... To tylko sen, prawda? - spytałem.

-Tak... - oznajmił zamyślony Ford.

Zjadłem śniadanie i poszedłem pisać  coś w dzienniku. Po dwóch godzinach wstali Mabel i Stanek.

*POV BILL, NATALIA* *DOM CIPHER'ÓW*

Czekaliśmy na ojca... Miał jakąś 'ważną' sprawę... I jak zawsze się spóźnia... Jednak po chwili się zjawił i rzekł:

-Słuchajcie... Tak jak mówiłem... Jest sprawa, którą miałem powiedzieć już dawno... Jednak... Nie wiedziałem jak... Teraz także nie wiem jak... Ale w końcu kiedyś musicie się o tym dowiedzieć. Chodzi o to, że...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jejku nigdy nie nauczę się pisać długich rozdziałów ;-; No nic. Mam nadzieję, że się podobało i... Czekajcie na nexta :** 

P.S. W komentarzach możecie obstawiać o co chodzi z tą 'ważną' sprawą ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro