I'm all yours
Tytuł: I'm all yours
Autor: harrehgurl (me)
Pairing: Larry Stylinson
Opis: Harry kocha Louisa, Louis złamał mu serce, a potem pieprzy go w jego łazience.
Ostrzeżenia: W tym shocie występują sceny miłości męsko-męskiej i sceny +18. NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ!
Od Autora: Mój pierwszy smut i chyba ostatni bo serio nie potrafię pisać smutów. Przepraszam wszystkich za zniszczenie tego pięknego gatunku ff , ale no chciałam spróbować czegoś nowego i miałam inspirację więc czemu nie :) Jeszcze raz przepraszam no i enjoy!.x
♥♥♥
Woda powoli wlewała się do wanny tworząc przyjemny szum, który powodował, że Harry się relaksował. Pocierał chłodną dłonią swój ścierpnięty kark przymykając oczy i mrucząc przy tym jak mały kotek. Jego zielone, zmęczone oczy spotkały w lustrze odbicie wyczerpanego chłopaka z wyraźnie odznaczającymi się żebrami i chudym ciałem, a on mimowolnie jęknął na ten widok przypominając sobie czasy kiedy był jeszcze normalnym chłopakiem. Chłopakiem czerpiącym radość z najmniejszych rzeczy jak trafienie na ciepłe pieczywo w piekarni, albo znalezienie pięciu funtów na ulicy. Tęsknił za tym. Tęsknił niemiłosiernie, mimo iż miał już dwadzieścia jeden lat, miliony fanów na całym świecie i wspierających przyjaciół. Wszystko działo się dla niego tak szybko - za szybko. Nie miał czasu przyzwyczaić się do jednej sytuacji kiedy w jego życie wkraczała następna, jeszcze trudniejsza do zrozumienia. Bardzo ważni byli dla niego bliscy, ale nawet oni z czasem odchodzili. Z Zaynem już od dawna nie miał kontaktu, a przecież był on częścią tego wszystkiego co udało mu się osiągnąć razem z czwórką tych chłopaków, za których oddałby życie. Ale wszystko się po pewnym czasie rujnuje, niosąc za sobą nieodwracalne straty jak zdrowie, albo psychika, która wraz z biegiem czasu również powoli się wykańczała tworząc osobę zakłamaną nawet przed samym sobą. Dusza towarzystwa wśród przyjaciół, ale zamknięty w sobie chłopak w swoich czterech ścianach. To już nie był ten sam Harry co kiedyś i teraz nawet on sam zaczął to zauważać.
Odwrócił wzrok od lustra patrząc na wannę, która już prawie zapełniła się ciepłą wodą. Westchnął, po czym przejechał dłonią po chudej klatce piersiowej dotykając tatuaży, które niegdyś znaczyły dla niego tak wiele, a potem spojrzał na ramię, po którym ciągnęły się kolejne tatuaże zasłaniające czarnym tuszem jego bladą skórę. Róża, do której pasował sztylet, kotwica dopasowywała się ze sznurem, a zakryty nią był napis 'I can't change', który jak widać okazał się nieprawdą. Wszystkie wspomnienia zalały jego głowę tworząc męczący zamęt. Zamknął ponownie oczy wsłuchując się w szum wody, odganiając przykre wydarzenia i zdjął z siebie ostatnią część garderoby. Powoli włożył prawą stopę, a po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze po zetknięciu się z ciepłą wodą, zapełniającą dużą wannę i mimowolnie westchnął na ciepło rozlewające się po jego brzuchu. Tego mu brakowało, relaksującej kąpieli z pachnącymi solami, do których tak bardzo miał słabość. Zanurzył się już prawie cały czując jak woda obmywa każdy zakamarek jego wychudzonego ciała, które niegdyś idealnie wyrzeźbione, teraz było tylko połową tego co kiedyś.
Z zamkniętymi oczami przejeżdżał nasiąkniętą gąbką po swoich rękach. Delikatnie je myjąc zostawiając białe smugi piany. W powietrzu unosił się kojący zapach wanilii i kokosa, który pielęgnował zmysły i niesamowicie odprężał. Na powierzchni wody unosiły się małe i większe bańki, które cichutko pykały przy najmniejszym ruchu. Harry miał wrażenie, że to on jest taką małą bańką, którą można łatwo skrzywdzić. Z zewnątrz piękna, ale bardzo krucha i wystarczy jeden nieostrożny ruch żeby pęknął. Powoli zjechał swoją dłonią na brzuch i kierował się niżej i niżej, aż trącił przez przypadek swojego penisa. Uczucie przyjemności rozlało się w jego brzuchu, a usta niepewnie się rozwarły wypuszczając cichutkie westchnienie słyszalne tylko dla niego. Nie dostrzegał jak bardzo był spragniony takiego dotyku, aż do tej pory kiedy jego długie palce spotkały się z delikatną skórą swojego członka. I wtedy to w niego uderzyło, że przez te wszystkie sytuacje nawet zapomniał o zaspokajaniu siebie.
Porządnego seksu nie uprawiał od wielu miesięcy, tak w zasadzie od tego dnia, w którym wszystko się skończyło. Kiedy uklęknął przez Louisem - miłością jego życia i oświadczył mu się, a on spojrzał na niego jak na idiotę i powiedział, że nie czuje tego tak jak on. Wszystkie ich chwile, momenty i małe rzeczy nagle stały się przeszłością, która z każdym wspomnieniem wypalała bolące rany w jego sercu. Nic od wtedy nie było takie samo. Nie spał, nie jadł, z nikim nie rozmawiał, nawet nie był oddany fanom. Zawiesił twittera, jego instagram przybrał szare odcienie tak jak jego życie i naprawdę nie wiedział co się dzieje. W jednej chwili jego życie się skończyło zostawiając tylko resztki dawnego Harrego zamieniając go w kogoś całkiem innego. Louis złamał jego serce, a największym bólem było dla niego to całe udawanie. Udawanie, że jest dobrze choć tak naprawdę było koszmarnie. Występowanie razem na scenie i słuchanie głosu Louisa, tak delikatnego, że serce przyspieszało już od pierwszego dźwięku wydobytego z jego wąskich różowych ust, które niegdyś składały słodkie pocałunki na rozpalonej klatce piersiowej Harrego. Wspólne pozowanie na sesjach i uściski podczas gdy na jakiejś ważnej gali wygrali nagrodę. To wszystko było dla niego za wiele i niszczyło go od środka. A teraz został sam ze swoimi myślami i sobie z tym nie radził.
Przejechał dłonią po swoich włosach odgarniając zagubione loki z mokrego czoła i usłyszał ciche kliknięcie drzwi. On i jego zapomninanie o zakluczaniu się. Nawet nie zdążył zareagować, gdy do zaparowanej łazienki wszedł wolnym krokiem Louis. Prawdziwy. Ten Louis Tomlinson, który kilka miesięcy temu rozbił serce Harrego na milion małych kawałeczków, których nawet nie pomógł pozbierać. Stał teraz jak gdyby nigdy nic z nieodgadniętym wyrazem twarzy, lustrując zakłopotaną i zszokowaną twarz Stylesa. Żaden z nich się nie odezwał więc w pomieszczeniu panowała napięta i niezręczna cisza. Wzrok Louisa zjechał w dół dostrzegając na wpół twardego penisa Harrego i jego twarz przybrała delikatny, szkarłatny kolor, a brwi uniosły się w zaskoczeniu. Harry widząc tą sytuację szybko, ale bezskutecznie próbował zakryć się rękoma co wyglądało jakby woda była za gorąca i chciał szybko ją ostudzić machając rękoma.
-Co ty robisz w moim domu? - zapytał kwaśno Harry przerywając tą męczącą ciszę.
-Przyszedłem jeszcze po kilka moich rzeczy - powiedział Louis czujnie obserwując chłopaka w wannie - w końcu jakiś czas temu też tu mieszkałem - dodał.
Harry poczuł jak coś ostrego wbija się prosto w jego serce, gdy usłyszał jak Louis wypluł te słowa patrząc mu prosto w oczy. Ale Louis naprawdę nie wiedział, dlaczego tak powiedział, czuł niesamowitą pustkę bez Harrego u boku. Bez budzenia się obok niego i widzenia jak jego niesforne loki przykleiły mu się do zarumienionej twarzy, a potem delikatne odkładanie ich na swoje miejsce odkrywając przepięknego chłopaka, który będąc w głębokim śnie nawet nie wiedział, że ktoś właśnie podziwia jego twarz, kochając ją całym sercem. Brakowało mu tego jak budził się rano i słyszał anielski głos Harrego wydobywający się z kuchni, gdy przygotowywał im śniadanie, ale najbardziej tęsknił za słodkimi pocałunkami i ich namiętnym seksem, który był uwieńczeniem ich miłości. Tęsknił jak długie palce Harrego przejeżdżały po jego rozpalonym torsie i gdy Harry wił się pod nim prosząc o jeszcze więcej przyjemności. Gdy kędzierzawy chłopak zaciskał się na nim i ciągnął go z pożądaniem w oczach za włosy. Drgnął na samo wspomnienie opuchniętych od pocałunków warg Stylesa obejmujących jego kutasa i biorącego go całego do buzi, tak że drażnił jego podniebienie. Zaczął czuć się czuć niekomfortowo w swoich spodniach widząc chłopaka, któremu złamał serce, siedzącego całkiem nago w wannie pełnej bąbelków i pachnących żelów do kąpieli.
-No właśnie jakiś czas temu, teraz już nie - powiedział Harry łamiącym się głosem. Czuł, że lada chwila nie wytrzyma i wybuchnie płaczem, a tego najbardziej potrzebował, żeby okazać swoją słabość przed Louisem.
Louis stał nie wiedząc co powiedzieć, po czym ruszył w stronę wanny nie zważając na spanikowany wyraz twarzy drugiego chłopaka, który jeszcze bardziej zaczął się wiercić próbując zakryć swoją nabrzmiałą męskość. Wyciągnął rękę w stronę wanny, a Harry cicho pisnął czekając na to co się za chwilę stanie, ale Louis tylko go ominął i sięgnął po niebieską butelkę stojącą na brzegu wanny.
-Oh tu jest - powiedział zakłopotany, obracając w dłoniach butelkę żelu pod prysznic. Jego ręce, aż świerzbiły aby dotknąć mlecznej skóry Harrego, ale w ostatniej chwili stchórzył sięgając pierwszy lepszy przedmiot. Spojrzał na bruneta i w jednej chwili zapomniał jak się oddycha, gdy ujrzał zielone oczy ukryte pod kurtyną ciemnych, mokrych rzęs, zaczerwienione policzki i opuchnięte usta zapewne od przygryzania ich co Harry miał w zwyczaju. Miał ochotę rzucić się na niego w tej wannie, kiedy siedział taki bezbronny i nagi. Chciał słyszeć jak Harry krzyczy jego imię w przypływie przyjemności i wpija swoje wargi w jego, przygryzając od czasu do czasu skórę na jego szyi zostawiając purpurowe ślady.
-Chyba możesz już iść, skoro znalazłeś to czego szukałeś - powiedział przez zęby Harry, unikając spojrzenia Louisa.
-Tak w zasadzie to mógłbym, ale niekoniecznie chcę. - mruknął szatyn uderzając się mentalnie w twarz.
Harry podniósł wzrok na Louisa robiąc zszokowany wyraz twarzy nie rozumiejąc co się tak właściwie dzieje. Właśnie siedział w pieprzonej wannie, całkowicie nagi, a pieprzony Louis Tomlinson właśnie stał w jego pieprzonej łazience i nie chciał wyjść. Nie miał nawet czasu zareagować gdy zobaczył jak Louis wyciąga rękę, kładąc ją po drugiej stronie wanny, a ona niezgrabnie się ześlizguje powodując, że chłopak ląduje w wodzie z głośnym pluskiem. Zaczął się gwałtownie szarpać, tak jakby tonął, a brunet jak zamurowany obserwował to całe zdarzenie nie potrafiąc zareagować.
-Louis co ty do cholery robisz? - pisnął Harry podkulając swoje nogi pod brodę patrząc z obłędem jak chłopak siada w jego wannie cały przemoknięty i musiałby skłamać gdyby powiedział, że nie wyglądało to całkowicie gorąco gdy jego biała koszulka opinała dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Gdyby jeszcze tego brakowało, penis Harrego całkowicie stanął wynurzając się odrobinę z wody co było niesamowicie żenujące.
-Kurwa - syknął Louis wynurzając dłonie z wody i potarł swoje czoło, na którym zaczął pojawiać się fioletowy siniak po tym jak gwałtownie uderzył się o kant wanny. - Ja pierdole, kurwa mać, ała. - wykrzyknął kiedy jego palce za mocno dotknęły ciemnego śladu.
-Louis wszystko w porządku? - zapytał zestresowany Harry, całkowicie zapominając o tym, że właśnie siedzi całkowicie nagi w wannie z Louisem, który jak widać cierpiał po spotkaniu pierwszego stopnia z lśniącą powierzchną wanny, a do tego jego penis żałośnie stał. -Louis? - wyciągnął w jego stronę rękę. Chłopak nie odpowiadał wyraźnie zbyt przejęty tym co działo się na jego czole, albo po prostu był zbyt otumaniony aby kontaktować ze światem, ale właśnie wraz z ostatnią myślą Harrego, Louis podniósł wzrok.
Zieleń oczu Harrego spotkała się z błękitem oczu Louisa i oboje poczuli jak ich żołądki zaciskają się w ciasne supły nie pozwalające im normalnie oddychać. Oddechy stały się cięższe, a dłoń Harrego wisząca do tej pory w powietrzu dotknęła zarumienionego policzka szatyna. Chłopak drgnął lekko na ten dotyk i wypuścił ze swoich płuc powietrze, które podświadomie wstrzymywał niewiadomo jak długo.Obydwoje nie spuszczali z siebie oczu, a żaden nie odważył się ruszyć i trawli tak przez chwilę, dopóki Louis powoli nie uniósł swojej dłoni i przycisnął ją do tej Harrego spoczywającej na jego policzku. Oczy Harrego nieznacznie się rozszerzyły, gdy poczuł dotyk szatyna na swojej skórze. Tak bardzo za tym tęsknił, za dotykiem jego gładkich dłoni gładzących jego własne.
Louis przysunął się delikatnie tak, że ich kolana się ze sobą stykały i wolną dłoń położył na rogrzanej nodze drugiego chłopaka, powodując tym gęsią skórkę Harrego, który z niepokojem obserwował szatyna. Oczy Louisa śledził każdy kawałek pięknej twarzy chłopaka, którego niegdyś nazywał swoim. Idealne zielone oczy, z lekkimi bursztynowymi plamkami, potem prosty nos i w końcu pełne, różowe usta, na których zatrzymał swój wzrok chcąc jak najszybciej się w nie wpić i poczuć ten słodki smak na swoim języku.
-L-Louis, c-co ty.. - szepnął Harry tak, że jego ciepły oddech otulił twarz szatyna, a on mimowolnie jęknął na ten głęboki głos wydobywający się ze słodkich ust.
-Nie mam pojęcia Harry - odparł również szeptem Louis przyciskając gwałtownie swoje spragnione wargi do tych bruneta.
Louis pieścił te ciepłe, soczyste usta swoimi, a Harry powoli oddając pocałunek zbyt oszołomiony tym co się stało, zasysał je delikatnie, napawajac się każdą krótką chwilą tego wszystkiego. Szatyn delikatnie polizał swoim językiem dolną wargę Harrego prosząc o dostęp do środka, który chłopak niemal natychmiast mu dał, tak że ich języki za moment toczyły zaciętą walkę o dominację. Słodki pocałunek zaczął powoli zamieniać się w namiętne i dzikie, całowanie i ssanie swoich ust, napawanie się najlepszym smakiem drugiej osoby. Harry przygryzł lekko wargę niebieskookiego na co ten zaskomlał z przyjemości i przeniósł swoje rozpalone usta na linie szczęki młodszego. Błądził nimi wzdłuż dobrze zarysowanej żuchwy, aż dotarł do jego ucha hacząc zębami delikatny płatek. Zaczął lizać i ssać jego zaczerwienioną od pożądania skórę na szyi zostawiając purpurowe ślady, tworząc małe serduszko tuż pod uchem, jakby chciał go naznaczyć, że należy tylko do Louisa Tomlinsona. Zjeżdżał wolno ustami w dół zatrzymując się na obojczykach, składając na nich słodkie, delikatne pocałunki, a z ust Harrego wydobywały się pojedyncze cichutkie jęki. Jego członek pulsował z namiętności, a te wszystkie westchnienia bruneta potęgowały doznania, jakich pragnął od bardzo dawna. Złożył dwa całusy na wytatuowanych jaskółkach, które sybolizowały właśnie ich i nagle miał ochotę płakać. Miał ochotę szlochać nad tym co stracił, ale wszystkie smutne myśli odgoniły dłonie Harrego, które wplątały się w jego włosy i masowały skóre jego głowy gdzieniegdzie lekko ciągnąc za pojedyncze kosmyki.
Louis podniósł głowę odrywając się od klatki piersiowej bruneta i spojrzał mu prosto w oczy, po czym ponownie go pocałował, ale tym razem naprawdę z pasją. Jego ręce wsunęły się pod nagie plecy Harrego sprawiając, że młodszy chłopak usiadł na nim okrakiem. Oczy Louisa zabłysły pożądaniem, gdy zobaczył go w całej okazałości, zupełnie nagiego, lśniącego od ciepłej wody. Tak bardzo skończonego i wijącego się z przyjemności od samych pocałunków. Zlustrował go całego podziwiając, każdy odsłonięty kawałek jego idealnego ciała, aż dostrzegł czerwonego od podniecenia członka Harrego. Wynurzał się z wody prezentując się w całym swoim pięknie, błyszcząca od wody główka, aż prosiła się samym wyglądem aby owinąc wokół niej usta i ssać, aż do nieskończonej przyjemności. Zabrał jedną rękę ze szczupłych pleców nagiego chłopca, tak że trzymał go tylko jedną, a drugą odgarnął mokre włosy z czoła Harrego, ukazując jego oczy. Na wpół przymknięte, ozdobione długimi rzęsami, czekały tylko aby otworzyć się szroko przy najmniejszym impulsie przyjemności.
Szatyn wolną ręką przejechał delikatnie po odsłoniętym kutasie zielonookiego, i drażnił się z nim przez chwilę. Kreślił małe kółeczka na jego pulsującej, czerwonej główce, z której sączył się biały, gęsty preejakulat. Louis roztarł go po całej długości poruszając swoją ręką powoli w górę i w dół sprawiając, że z ust Harrego wydobył się przeciągły jęk. Była to muzyka dla uszu Louisa i mógłby słuchać tego cały czas jak lokowaty chłopak jęczy, mruczy i krzyczy jego imię. Penis bruneta był już całkowicie twardy i gorący od krwi pulsującej w jego wnętrzu i wtedy Louis pochylił się biorąc go całego do buzi. Oczy Harrego otwarły się w szoku i rozkoszy jakiej doznawał gdy Louis pieścił jego kutasa swoim językiem. Przejeżdżał po całej jego długości i ssał tak mocno i namiętnie, że czuł iż za moment dojdzie w jego ustach. Pare razy zahaczył o jego podniebienie, tak że Louis musiał na moment przestać, ale już za chwilę kontunuował dzieło, które doprowadzało Harrego na szczyt.
-L-Louis z-za chwilę dojdę! - jęknął Harry, a Louis przejechał ostatni raz językim po jego twardym członku po czym delikatnie go puścił.
-Jeszcze nie teraz kochanie - szepnął Louis do ucha Harrego owiewając jego skórę przy uchu swoim gorącym oddechem przyprawiając chłopaka o dreszcze. - Za moment.
Szatyn zdjął swoją przemoczoną koszulkę przez głowę i rzucił ją gdzieś w głąb łazienki. Uniósł lekko swoje biodra i odpinając guzik swoich ciasnych czarnych spodni zaczął się z nimi szarpać, aby jak najszybciej się ich pozbyć. Kiedy w końcu został tylko w samych bokserkach spojrzał na Harrego, który patrzył na niego z wielkimi, otwartymi oczami nerwowo przygryzając swoją wargę i lustrując jego dobrze wyrzeźbiony brzuch i nabrzmiałe sutki. Harry chycił gwałtownie za gumkę od bokserek Louisa i pociągnął je w dół zostawiając go całkiem nagiego tak samo jak on. Przejechał dłonią po jego torsie i zbliżył się do niego.
-Pieprz mnie Louis - powiedział mu prosto w usta po czym brutalnie się w nie wpił zderzając się z chłopakiem zębami. Ale to go nie obchodziło, całował go mocno, wręcz agresywnie liżąc i ssąc delikatną skórę ust. Pieścił jego nabrzmiałe sutki zaciskając na nich swoje smukłe palce i głośno pisnął Louisowi w usta kiedy ten mocno chwycił go za pośladki. Masował je i ściskał, biorąc w całe dłonie i trzęsąc nimi w górę i w dół delikatnie masował jego dziurkę, a za chwilę prygryzając wargę Harrego i uśmiechając się mu w usta, które namiętnie ssał wszedł w niego jednym palcem. Oczy bruneta gwałtownie się otworzyły bo nie był na to przygotowany, ale już za chwilę pragnął tego więcej i więcej.
-O-oh, t-tak - jęknął Harry po czym wypuścił ze swoich ust wiązankę przekleństw, gdy Louis nie zadając sobie większego trudu dołożył jeszcze jeden palec i rozciągał go swoimi szczupłymi palcami. Poruszał w górę i w dół powodując przyjemne tarcie, którego Harry nie mógł wytrzymać. - Jezu, kurwa Louis, tak... - mruczał podczas gdy szatyn krzyżował swoje palce i z powrotem je roztwierał drażniąc czułe miejsca w jego wnętrzu.
-Już skrabie.. Jeszcze moment - wyszeptał Louis dokładając, ostatni - trzeci palec powodując przeciągły jęk chłopaka, który wił się nad nim mrużąc oczy w roskoszy, która się po nim rozchodziła. Wyciągał swoje palce wolno i gwałtownie w niego wchodził co tylko potęgowało jego krzyki i przeciągłe jęki. Louis wyjął swoje palce z Harrego, a młodszego chłopaka ogarnęło dziwne poczucie wewnętrznej pustki, zabrakło mu tego wypełnienia go od środka, tego ciepła i uczucia jedności z kimś innym.
- Gotowy? - zapytał cicho Louis patrząc na Harrego, który był teraz obrazem zrujnowania i pożądania.
-Jeszcze pytasz? - powiedział łamliwym głosem Harry patrząc na szatyna rozmarzonymi oczami.
Na tą odpowiedź Louis uśmiechnął się nieznacznie i uniósł lekko do góry bruneta, który sam by mu w tym pomógł gdyby nie to, że nie mógł się ruszyć przez to jak był oszołomiony i rozpalony namiętnością po czym powoli opuścił go na swojego twardego kutasa. Louis głośno jęknął, gdy poczuł otaczające go ciepło i ciasnota, która była tak przyjemna, że zapragnął ją czuć przez cały czas.
-Kurwa Harry... J-Jesteś taki ciasny. - wyjęczał do jego ucha po czym położył Harrego plecami w wodzie, tak że sam na nim leżał i dał mu chwilę na przyzwyczajenie się do rozpierającego uczucia. Emocje rozdzierały bruneta od środka i ból, który rozpierał go powoli zaczął słabnąć zamieniając się w rozkosz życia.
Harry niepewnie skinął głową czym dał znak Louisowi, że jest już gotowy i może się ruszyć. Szatyn powoli wysunął się z chłopaka i tak samo wolno w niego wszedł wydobywając z niego ciche westchnięcie. Lekko przyspieszał powodując, że Harry wygiął plecy w łuk i szybko oddychał, a on sam co chwile jęczał ściskając mocno biodra chłopaka, na których na pewno zostaną fioletowe ślady. Pieprzył go namiętnie i z uczuciem. Wydobywał to czego tak bardzo obydwoje pragnęli i w końcu to dostali. Dostali siebie.
-L - Louis błagam mocniej. - Na co Louis wypchął swoje biodra do przodu trafiając swoim twardym członkiem w prostatę młodszego tak, że Harry zapomniał jak się oddycha i jeszcze bardziej kurczowo złapał się pleców Louisa. Drapał i zaciskał na nich swoje palce zostawiając podłużne czerwone ślady, a jego groący oddech muskał opaloną szyję szatyna. Łazienka już dawno cała zaparowała i w powietrzu unosiła się gorąca para otulające ich rozpalone ciała i sprawiała, że byli cali lśniący od kropelek swojego potu i waniliowo-kokosowej piany.
-Dojdź dla mnie kochanie, proszę zrób to - wyjęczał Louis powodując ciarki na plecach Harrego, który rozkojarzony przyjemnością w jego ciele wolno i niedbale przytaknął. Szatyn pochylił się i ssał nabrzmiałe sutki Harrego na co on gwałtownie nabrał powietrza i poczuł rozpierające go w ekstazie uczucie w dole brzucha czując, że zaraz dojdzie.
-J-Jeszcze trochę... t-tak Lou, Boże TAK! - wykrzyknął kiedy niebieskooki ponownie uderzył go w prostatę - Louis - jęknął gdy biała sperma wystrzeliła mocno z jego penisa brudząc ich nagie klatki piersiowe. Nie mógł uspokoić oddechu, ani swojego drżącego z przyjemności ciała.
-Hazz... - szepnął Louis dochodząc w jego wnętrzu, a Harry poczuł jak przyjemne ciepło rozchodzi się w jego podbrzuszu. Tomlinson powoli wyszedł z bruneta i opadł na jego zwiotczałe ciało szybko oddychając będąc jeszcze nieświadomym tego co dzieje się dookoła. Obydwoje leżeli w wannie, pełnej już chłodnej wody i nerwowo dyszeli jakby właśnie przebiegli maraton, ale to wszystkie emocje tak nimi wstrząsnęły, że nie potrafili tego opanować.
Leżeli ciasno do siebie prztuleni, czekając aż to wszystko opadnie. Louis delikatnie gładził mokre loki Harrego, a on kreślił małe kółka na jego pokrytej kropelkami wody klatce piersiowej.
-W cieple, w którym leżysz, mógłbym tu zostać i płonąć w nim cały dzień.* - wyszeptał Harry patrząc prosto w oczy Louisa.
-Jestem cały twój, nie mam kontroli, nie mam kontroli.* - odpowiedział Louis i pocałował go jeszcze raz z całą pasją i uczuciem oraz myślą, że tym razem tak po prostu nie da mu odejść.
_______________________________
* Cytaty z piosenki One Direction - No Control
Nie zabijecie mnie prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro