Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R 5 - Magia tego miejsca

Mimo panującego zimna i wczesnej pory, park jest zaludniony. Wszędzie biegają ludzi albo psy. Zostaję prawię potrącony przez rowerzystę, który pojawia się znikąd. Jakiś maleńki piesek próbuje odgryźć mi nogawkę spodni. Podnoszę go do góry i patrzę krzywo na jego ostre jak szpili, zębiska. Hazz bardzo chce mieć kota, może powinienem mu na to pozwolić. Przynajmniej odpuściłby sobie tę całą zabawę.

Odkładam małą paskudę na ziemie i idę przed siebie. Aby co celu...

Mijam stawek i wdrapuję się na niewielką górkę. Widzę tam dwie postacie. Liam stoi oparty o drzewo, a Danielle przytula się do jego boku. Jestem upojony ich szczęściem, zawsze mam zamiar zabrać Harry'ego w to miejsce, abyśmy mogli obejrzeć ponownie razem zachód słońca, ale nigdy nie ma czasu. Ja wiecznie siedziałem w pracy, a Harry zakuwał do kolejnych egzaminów.

I nagle takie życie zaczyna mi przeszkadzać. Chcę czegoś więcej, niż praca i wiecznie siedzącego nad książkami chłopaka. Chcę choć na moment oderwać się od tego obrazka i przeleżeć cały dzień w łóżku z ukochanym. Nie mówię tu o seksie. Wystarczyłaby tylko jego obecność i ramiona.

Nie widzę go dopiero od kilku godzin i już tęsknie za jego uśmiechem.

- Niech ci się tylko coś stanie, idioto. To cię zabiję - mruczę pod nosem i idę w stronę przyjaciół.

Nawet mnie nie zauważają, kiedy staję tuż za nimi. Nie chcę im przerywać tej romantycznej chwili, ale mnie też się śpieszy. Wbijam środkowy palec w łopatkę Liama.

- Lou? - pyta, a ja marszczę brwi. Kogo on się spodziewał? Hannah Montana?

- Nie, twoja matka - odpowiadam mu z udawanym uśmiechem. Mam nadzieje, że tym razem uda mi się szybko załatwić tę sprawę.

- Za mocno obrośnięty jesteś - jego śmiech doprowadza mnie do bólu głowy. Jest prawie południe, a ja chcę wreszcie znaleźć się w ciepłym domku. Zaszyć się pod kołderką i poczekać aż Harry przyniesie mi gorącą herbatkę. Marzę też o długiej kąpieli. - Trzymaj - Liam wciska mi kolejną czerwoną kopertę w donie. Jestem bardzo zdziwiony, że tak szybko poszło, aż niemożliwe.

- Jesteś pierwszą osobą, która tak szybko się poddała

- Jeszcze długa trasa przed tobą - Danielle wiesza mi się na ramieniu - Zimno jest, więc oszczędzamy ci marznięcia.

Przyglądam się jej z zaciekawieniem. Liam jest najlepszym kumplem Harry'ego, więc muszą wiedzieć więcej niż inni. Zaciskam dłoń na kopercie i patrzę dziewczynie w oczy.

- Ile jeszcze? - Danielle spogląda na swojego chłopka. Zaciskała usta, tak jakby nie chciała, aby jakiekolwiek słowa wypadły z jej ust. - Ile...

- Razem jest czternaście - szepcze, a ja biorę głęboki wdech. Moje płuca napełniają się dużą ilością zimnego powietrza, ale to i tak nie pomaga. Dalej czuję silny ucisk w klatce piersiowej. Mam ochotę podrzeć kopertę i wrócić do domu.

Zastanawiam się ile czasu zajmie mi spakowanie wszystkich rzeczy Harry'ego i zawiezienie ich do jego rodziców.

- Daniell... - słyszę zdenerwowany głos Liama. Pewnie teraz wie co dzieje się w mojej głowie - Po co to zrobiłaś?

Jestem tak piekielnie zły, moja dłoń na kopercie zaciska się i rozluźnia.

- Nie rób tego - Liama patrzy na mnie z przerażeniem . Przybieram na twarzy uśmiech i jednym zwinnym ruchem rozrywam kopertę.

Widzę jak oddycha z ulgą. Chce mi się z tego śmiać. Mięło jedenaście długich miesięcy od momentu, gdy poznałem Liama, a on dalej patrzy na mnie podejrzanie i wstrzymuje oddech kiedy zamierzam coś zrobić.

- Nie bój się - śmieje się na głos. - Domyślam się, że nie powiesz mi, gdzie obecnie znajduje się moja księżniczka, więc nie mam zamiaru drzeć..

- Masz racje - unosi wysoko brew i przygląda mi się. Pewnie czeka, aż wyciągnę list. Wzruszam tylko ramionami i powoli wydobywam z koperty kartkę z mojego notesu.

No to notesiku „diety cud ciąg dalszy"

Rozkładam kartkę i wpatruję się w pismo. Nie jestem tak do końca pewien, czy chcę to czytać.

Cześć Lou.

Tak naprawdę to ja nawet nie potrafię pisać listów. Planuję to wszystko już od miesiąca. Piszę to wszystko na zajęciach i przepisuję kiedy śpisz. Wiem, że teraz pewnie byś na mnie nakrzyczał za to, że zamiast słuchać to zajmuję się pierdołami. - Kręcę głową. Harry zawsze potrafił mnie rozbawić. Od samego początku. - Pewnie nawet nie pamiętasz ile razy mi mówiłeś, że nauka jest najważniejsza. Ja pamiętam. Tyle razy nie pozwalałeś mi wyjść z Liam'em, abym nie zawalił jakiegoś przedmiotu. Dziękuję Ci za to, że dbasz o mnie.

Ale się rozpisałem(śmiech) - no i w tym momencie słyszę jego śmiech. Podnoszę głowę do góry i napotykam tylko spojrzenie dwóch par oczu. No czyli, Louis Tomlinson masz omamy słuchowe. - Chcę Ci też mój Boo powiedzieć, że cieszę się, że dotarłeś aż tu.

Nie będę przedłużał...

Kolejne miejsce...

Tam pierwszy raz Twoja głowa wylądowała na moim ramieniu. Wyglądałeś tak słodko kiedy spałeś.

Czy ten film, naprawdę był taki nudny?

Czy to były skutki imprezy dzień wcześniej?

No dobra... gdzie teraz jestem??

Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mój umysł zalewa kolejna fala przyjemnych wspomnień.

Retrospekcja:

- Myślę, że film może być fajny... -Lauren siedzi po mojej prawej stronie i zapycha usta popcornem. Mam cichą nadzieję, że nic jej nie wypadnie i nie wyląduje na moim ciele.

Przekręcam się lekko w lewą stronę i z jękiem stwierdzam, że to był zły pomysł. Moja głowa niemiłosiernie pulsuje. Zachciało mi się imprezować wczorajszego wieczoru, wiedząc że jestem umówiony z „przyjaciółmi" na dziś. Cieszę się jednak, że wybrali kino. Kiedy zgasną światła przynajmniej się trochę prześpię.

Czuję lekki podmuch wiatru na twarzy. Nie mam ochoty otwierać oczu. Pewnie ktoś usiadł obok mnie, ale słabo mnie to obchodziło. No oczywiście do momentu, gdy z ust Lauren wydobył się pisk.

- Harry jednak przyszedłeś! - moja głowa jest na granicy eksplozji. Teraz jednak nie wiem, czy od wrzasku mojej przyjaciółki, czy od tego że obok mnie siedzi Harry.

Muszę jednak mu podziękować, za to że nie wylał na siebie morza perfum jak czcigodna Lauren. Jest przez to możliwość, że nie zwrócę wczorajszego alkoholu.

- Jakoś się udało... - przerwał - Śpi? -oczy mnie bolą, więc ich nie otwieram. Nie wiem o kogo dokładnie pyta.

- Pewnie tak. Imprezował wczoraj. Lou lubi przesadzać z alkoholem...

- On tak często? - dopytuje Loczek. Podnoszę rękę do czoła.

- ON tu jest i was słyszy - mruczę. Z ust Harry'ego wydobywa się tylko ciche „oops", a Lauren zaczyna się śmiać. Głowa mi pęka, więc mam ochotę ją zabić. Wzdycham jednak głośno i cieszę się, gdy światła gasną. Za jakieś piętnaście minut zacznie się film. Pieprzone reklamy. Ja jednak nie mam zamiaru czekać na film. Jestem tu tylko, aby się wyspać. Odwracam bardziej twarz w stronę Loczka. Otwieram delikatnie oczy i widzę, że mi się przygląda.

Z widokiem na jego piękne oczy, usypiam. Mógłbym tak wiecznie.

Czuję lekkie szarpnięcie za ramię. Otwieram delikatnie oczy i pierwsze co widzę, to napisy na ekranie. Pięknie przespałem cały film. Teraz będę musiał się słuchać wyrzutów Lauren przez cały tydzień.

Powoli dochodzi do mnie, że moja głowa oparta jest o coś dość wygodnego. Na pewno nie było to oparcie kinowego fotela. Nie pomijajmy faktu, że to coś miękkiego i pachnącego leży na mojej twarzy.

Lauren kopie mnie w kostkę...

- Jesteście siebie obaj warci! -dziewczyna zaczyna krzyczeć. Tuż obok ucha słyszę głośne syknięcie.

- Będę miał siniaka - przemawia zachrypnięty i zaspany głos. To jest na pewno Harry. Podnoszę głowę i stwierdzam, że przespałem cały film z głową na ramieniu chłopaka. A jego głowa prawdopodobnie spoczywała na mojej.

- Przespaliśmy film - pocieram twarz dłońmi i później powoli wstaję. Chłopak lekko się przeciąga i z uśmiechem spogląda na mnie

- Mamy przerąbane - kręci głową i patrzy na Lauren, która bez żadnego "ale" pokazała nam środkowego palca.

- Mamy przejebane - nachylam się nad nim i go poprawiam. Uśmiecha się szeroko, a ja o mało nie upadam. Dlaczego ten chłopak musi być tak pociągający?

- Jak się spało? -dopytuje się, a z jego twarzy nie schodzi szeroki uśmiech.

- Jesteś wygodną poduszką -roztrzepuję mu włosy i nie czekając na niego idę w stronę przyjaciół. To było dziwne.

Mój wzrok ciągle jest wbity w kartkę. Chce mi się śmiać. Do tej pory nie wiem co to był za film i o czym był. Czułem w sobie wtedy jeszcze dużą dawkę alkoholu i mogę tylko powiedzieć, że po przespaniu się na ramieniu Harry'ego - wytrzeźwiałem.

- Lecę - mówię do wpatrującego się we mnie Liama no i Danielle - Lecę zabić tego szczeniaka.

- Louis... - spoglądam pytająco na Liama, ale Daniell zakrywa mu usta, więc tylko wzruszam ramionami i idę odszukać tego...

Idąc jeszcze w stronę auta czytam zakończenie listu.

Powód 5

Kocham Cię, bo wiem, że chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia.

Coś eksploduje w okolicy mojego serca...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro