Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

- Miejcie wszystko pod kontrolą - odezwałam się do Michelle i Louisa, gdy byłam uszykowana do wyjścia z domu i wyjechania do szpitala, w którym znajdował się Niall.

Właśnie, kto i gdzie? To nie może być prawda.

- Zawiozę ciebie - Tomlinson zaoferował się, więc bez namysłu zgodziłam się na jego propozycję.

Całą drogę denerwowałam się i próbowałam nie rozpłakać się przez świadomość, że Niall leży w szpitalu.

Czy jest tam także Greg oraz ich mama? W jakim stanie jest cała trójka? Niedługo się dowiem.

W pośpiechu wyszłam z Louisem z jego auta, by zapytać się w recepcji gdzie znajdę Horana. Słysząc od starszej kobiety liczbę sali od razu udałam się w jej kierunku.

- Gdzie to do cholery jest? - odezwałam się nerwowo rozglądając się po drzwiach od sal pomieszczeń.

- Chyba tam - Louis wskazał przed siebie, a gdy spojrzałam się w tamtym kierunku zobaczyłam Grega, który mając na sobie opatrunki siedział na plastikowych krzesełkach naprzeciwko sali. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim, ale zanim odezwałam się, on zrobił to pierwszy:

- To nie tak miało wyglądać - powiedział łamiącym głosem, którego słysząc miałam ochotę się rozpłakać.

- Powiedz co się stało, proszę! - nalegałam.

- Mieliśmy wypadek! A oni... - zakrył twarz dłońmi i wtedy usiadłam przejęta obok niego.

- I oni co? Greg, powiedz mi, proszę!

Słysząc nagle głos jakiegoś mężczyzny odwróciłam się, by na niego spojrzeć, ale od razu tego pożałowałam.

- Niestety mam do przekazania złe wieści, panie Horan - powiedział beznamiętnie.

- Tak?

- Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety, nie udało nam się uratować...

- Co? - prawie pisnęłam wyobrażając sobie najgorszą wiadomość jaką mogłabym zaraz usłyszeć.

- Nie, to nie może być prawda - Greg pokręcił głową, a widok łez, które spływały po jego policzkach łamały moje serce.

- Nie ma pieprzonej mowy, do cholery - Louis zszokowany pociągnął swoje włosy.

- Pani Horan niestety nie ma już z nami, przykro mi - usłyszałam od lekarza i wtedy nie wiedziałam co zrobić, bo z jednej strony to nie była informacja o Niallu, a z drugiej Greg zaczął płakać.

- Boże, nie - szepnęłam kładąc dłoń na ramieniu starszego z braci Horan - A co z Niallem? - odezwałam się patrząc na mężczyznę w białym fartuchu.

- Cóż, aktualnie jest nieprzytomny, ale jego stan jest stabilny. Założyliśmy mu gips na nogę oraz drobne opatrunki. Miał lekki wstrząs, ale wyjdzie z tego.

I w tym momencie miałam ochotę wydać z siebie okrzyk radości, ale jednocześnie płakać ze szczęścia z racji tego, że nic mu nie będzie.

- Kurwa, to za dużo jak na ten dzień - odezwał się Louis.

Gdy lekarz odszedł od nas, po jakimś czasie dołączył do nas ojciec braci Horan, który był totalnie załamany. Widząc ich w takich stanie miałam wrażenie, że mi też udzieli się ich zachowanie.

- Kochanie, idź do Nialla. On teraz ciebie potrzebuje - odezwał się do mnie tata - Proszę - wręcz błagał, więc bez większego namysłu ze łzami w oczach udałam się do jego sali.

Boże, dlaczego oni?

Słona ciecz zaczęła spływać po moich policzkach, gdy zobaczyłam go podpiętego do aparatury i leżącego na szpitalnym łożku. Jedyną pozytywną rzeczą było to, że nie wyglądał aż tak źle jak na początku przypuszczałam, a to tylko dobrze świadczyło.

Powoli usiadłam na krzesełku dla gości i patrzyłam się na jego twarz, która miała obojętny wyraz, a po chwili przełykając ślinę położyłam swoją dłoń na jego, by pogładzić ją kciukiem. Po kilku minutach lub innym okresie czasu, który cholernie mi się dłużył, Niall otworzył oczy i wtedy miałam ochotę go przytulić i sprawić, żeby poczuł się tak bezpieczny jak nigdy wcześniej.

- Jezu, Niall - zaczęłam i wtedy spojrzał się na mnie zaskoczony.

- Co tu się... - zamrugał, a gdy zdał sobie ze wszystkiego sprawę prawie zerwał się z łożka, ale go przed tym powstrzymałam.

- Kurwa, tylko nie to! - wykrzyknął.

- Niall...

- Alissa, co tu do cholery się... Kurwa, nie - pokręcił głową zrozpaczony.

- Kochanie, nie możesz się tak denerwo...

- Mieliśmy wypadek. Prawda? - powiedział spokojnie po wypuszczeniu z siebie drżącego oddechu i wtedy przełykając ślinę pokiwałam niepewnie głową.

- To znaczy... Nie mam pojęcia jak to się stało, ale...

I w tym momencie do sali wszedł lekarz, który zwrócił na siebie naszą uwagę.

- Panie Horan, mamy złe wieści. Uznaliśmy, że teraz o tym poinformujemy, ponieważ...

- Cokolwiek to jest, powiedzcie mi to prosto z mostu już teraz, proszę - powiedział bezsilnie.

- Pańska matka nie żyje - oznajmił, a gdy spojrzałam się na Nialla mogłabym przysiąc, że nigdy nie widziałam takiego cierpienia i rozpaczy, jak te, które wymalowały się na jego twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro