Wszystko przeze mnie
Pov Jimmy'ego
Po pogrzebie Amy postanowiłem się przejść. Chciałem wszystko przemyśleć, spróbować jakoś zapomnieć, chociaż przez chwilę nie myśleć o tym, co straciłem.
Spacerowałem po parku. Pogoda nie była idealna do wychodzenia na dwór, niebo było zachmurzone, a do tego zbierało się na deszcz, więc place zabaw świeciły pustkami. Mogłem w spokoju chodzić i myśleć. Starałem się myśleć o wszystkim tylko nie o Amy, ale za cholerę mi się to nie udawało. Każda jedna myśl prowdziła do niej. Nagle poczułem krople na moim ramieniu, super jeszcze brakowało, żeby zaczęło padać. W deszczu wróciłem do domu. Po drodze przyszedł mi pomysł na to jak chociaż na chwilę zapomnieć, może nie był zbyt rozsądny i oryginalny, ale było prawie pewne, że zadziała.
Wszedłem do sklepu i kupiłem największego Jack'a Daniel'sa jakiego mieli. Trzy litry whisky powinny starczyć na długo.
Wróciłem do mieszkania, które bez Amy było zbyt ciche, wydawało się zimne, a gdziekolwiek spojrzałem, widziałem ją. Wyjąłem szklankę i wlałem do niej Jack'a.
Wypiłem duszkiem, włączyłem muzykę i po prostu się położyłem. Nie musiałem długo czekać, aż alkohol zacznie działać. Wnisky jest o tylko dobre, że nie musisz dużo wypić, żeby się nawalić. Leżałem i po raz pierwszy aż tak bardzo wsłuchiwałem się w tekst piosenek. Akurat leciało "I'll be there" Hollywood Undead, zacząłem się śmiać, ale to chyba sprawka procentów w mojej krwi, gdy zoriętowałem się jak bardzo jej słowa pasują do mojej sytuacji.
Can you see me my love?
Up there above when you were dying
I was dying too, look for meaning in song
But the meaning was gone cause i was crying
Right along with you if the heavens may break
I hope for our sake that if they ever do
I'll be there with you
Włączyłem powtarzanie tej piosenki i zasnąłem.
Obudziłem się w nocy, bo przypomniało mi się, że powinienem znowu zacząć chodzić na zajęcia, ale jak mógłbym siedzieć tyle godzin na nudnych wykładach. Wiadomo o kim cały czas bym myślał i jeszcze musiałbym wysłuchiwać innych, że strasznie im przykro, że wiedzą co czuję. Gówno prawda. Nikt nie wiedział jak się czuję. Nawet gdy moi rodzice zginęli w wypadku, kiedy miałem 15 lat, nie przeżywałem tego tak, jak śmierci Amy.
Po nocnych przemyśleniach stwierdziłem, że rzucam studia. Może kiedyś, gdy będę w lepszym stanie psychicznych, wrócę na nie.
Rano, tsaaa, "rano" o dwunastej w południe wstałem i zjadłem śniadanie, do tego kieliszek whisky. Stwierdziłem, że jeśli wczoraj podziałało i udało mi się chociaż trochę o niej nie myśleć, to dzisiaj też pomoże.
Ubrałem się i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę cmentarza.
Pov Amy
Jimmy usiadł na trawie, przy moim grobie i zaczął tak jakby ze mną rozmawiać.
- Wiesz, Amy, muszę kupić jakieś wygodne przenośne krzesełko, bo czuję, że będę tu dużo przebywał. - zaśmiał się gorzko. - Będę codziennie do ciebie przychodził i z tobą rozmawiał. Obiecuję. Wiem, że mi nie odpowiesz, ale i tak będę do ciebie mówił. Mam ochotę odkopać tę ziemię i spojrzeć na ciebie jeszcze raz, chociaż jeden pieprzony raz - spuścił na chwilę głowę i zamilkł, widziłam jak łza spywa mu po policzku. Płakał, a co gorsza z mojego powodu. Miałam ochotę go pocieszyć, przytulić. Ale co by to dało? On i tak by tego nie poczuł. Nie czuł, nie widział niczego co robiłam. Tego, że cały czas przy nim byłam. Tego, że go przytulam. Tego, że cały czas nad nim czówam, że stoję obok niego, że na niego patrzę.
Siedział przy moim grobie jeszcze godzinę, a potem wrócił do domu i co robił? Wypił kolejny kieliszek. Czułam, że to się źle skończy.
Każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawał, jadł śniadanie, pił kieliszek albo dwa, szedł na cmentarz, rozmawiał ze mną, a raczej z moim grobem, wracał do domu i znowu pił. Dzień w dzień to samo. Od półtora tygodnia. Nie mogłam na to patrzeć.
Któregoś dnia wrócił ze sklepu z kolejną butelka już tańszej whisky, bo na Daniel'sa przestało mu starczać pieniędzy. Odkręcił korek i nalał kolejny kieliszek. Już wcześniej był pijany. Tego już za dużo. Nie mogłam mu na to pozwolić. Podeszłam i zrzuciłam ze stolika szklankę z trunkiem, a ona spadła i potłukła się na małe kawałeczki.
- Co do cholery? - Jimmy wytrzeszczył oczu ze zdziwienia.
Podszedł do szafki w kuchni i wyciągnął następną szklankę. Wrócił do stolika i nalał whisky. Myślałam, że spadająca szklana da mu do myślenia i że zrozumie przekaz. Jednak nie, chyba był na to zbyt pijany. Zdenerwowałam się. Jimmy nie był trzeźwy od dziesięciu dni!
Znowu podeszłam do stolika i gdy on wlewał w siebie alkohol, ja machnęłam ręką, zrzucając prawie pełną butelkę. Roztrzaskała się o podłogę z ogromnym hukiem, a jej brązowozłota zawartość rozlała się po ziemi.
Jimmy odskoczył jak opażony.
- Wiem, że to ty! Słyszysz, Amy, ja wiem, że tu jesteś i to ty to zrobiłaś. Ale to wszystko przez ciebie. Przez ciebie! Gdybyś żyła, wszytko byłoby dobrze. Miałbym normalne życie. Ale kurwa, nie! Ty i twoja jebana niezdarność i głupota. Musiałaś iść na dach? Gdy ty umarłaś, razem z tobą odeszła mi chęć życia. Nie mam już nikogo, rodzice zginęli pięć lat temu, teraz ty. W sumie to po co mam się męczyć? - wstał i poszedł do łazienki, wziął żyletę i przyłożył ją sobie do nadgarstka, zacisnął zęby. Już miał się pociąć, ale się opamiętał. - Nie, nie mogę, jeszcze nie teraz. Ale zobaczysz kiedyś to zrobię!
Jimmy krzyczał przez łzy, wyglądał jak by wyrwał się z zakładu psychiatrycznego. Ja po prostu stałam i patrzyłam, bo co innego miałam zrobić? Mimo że nie miałam serca, bo byłam duchem, a czuję, że moje prawdziwe już się rozłożyło wraz z resztą mojego ciała, to czułam, jak coś we mnie pęka. Najgorsze było to, że miał rację. To wszytko przeze mnie.
Drugi rozdział za mną. Postaram się, żeby nowe rozdziały pojawiły się minimum dwa razy w tygodniu.
XOXO
Kluska
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro