W.B.
przez głowę by nawet nie przeszło
byś chciał mógł umrzeć
o twarzy tak spokojnej
a toczyłeś sam tę wojnę.
ten, co biegł razem z wiatrem
niech on będzie ci twym bratem
w tysiącach obrazów cię wyobrażam
i to w nich - ten smutek - teraz zauważam
bo przecież to niemożliwe. uśmiech jak słońce,
kiedy z trudem wiązałeś koniec z końcem.
wszystkim nam serca skradłeś
nikogo nie można winić. przepadłeś.
ale szepnę tobie. weź głęboki oddech już
i zaśnij tam, gdzie nie ma burz
wierzę w umarłych i ich głosem będę
między żywymi - na pogrzebie - razem siędę
przyjdzie dzień, gdy cię przeżyję.
tajemnicę istnienia odkryję
dzień, w którym cię widzę
na mecie - w niebiańskiej lidze
teraz jednak nie mówię nic
o chłopcu co byłby startował
tworzy się niedbały, lekki szkic
co, gdybyś dał się uratować.
stary, tak mi przykro. wierzę, że teraz jesteś szczęśliwszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro