Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Teraźniejszość [ona]

Ciepłe promienie słoneczne rozgrzewały moje zimne ciało, a lekki szum fal morskich działał kojąco na wszystkie zmysły. Uwielbiałam chwile takie jak ta. Cisza, spokój i ja sama z wszystkimi natrętnymi myślami, które już od kilku dni spędzały sen z moich ociężałych powiek.

Lipiec był zapowiedzią zmian, które wkrótce miały nadejść. Miałam w końcu się wyleczyć, pozbierać i postawić na siebie. Nie chciałam dłużej tkwić w martwym punkcie, potrzebowałam iskry, która posunie mnie dalej. Właśnie taką szansą były dla mnie studia na jednej z lepszej uczelni, na drugim końcu kraju. Psychologia miała pomóc mi odnaleźć siebie i dać szansę zacząć wszystko od nowa. Bez negatywnych uczuć... i jego.

Wiem, że na początku będzie boleć. Znowu pojawią się koszmary i tęsknota. Będzie złość, łzy i smutek. Tym razem pozwolę sobie na to. Dam czasowi czas. Zdystansuję się i przestanę go idealizować.  Zadbam o siebie, o wszystkie niewyleczone rany. Postawię na siebie, przypomnę sobie swoje marzenia i będę żyć pełnią życia. Odzyskam miłość do samej siebie. 

– Rosie. 

Odwróciłam się delikatnie w stronę znajomego głosu, zaciskając palce na pliku kopert, które trzymałam w dłoni. Siedemnaście. Siedemnaście listów przesiąkniętych bólem, nadmiarem emocji i moimi uczuciami. Pisane ręcznie, pokreślone słowa układające się w niespójne zdania skierowane do niego... Chłopca, który złamał moje serce.

– Chciałam się pożegnać. Wyjeżdżam na studia - oznajmiłam spokojnie, bez zbędnych ogródek. 

Twarz Aleksandra zmieniła się diametralnie. Jego tęczówki z niedowierzaniem badały moją twarz, doszukując się odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania. Przeczesał drżącymi palcami swoje kasztanowe włosy, a następnie usiadł na ławce, chowając twarz w dłoniach.

– Jaki  kierunek? - zapytał po dłuższej chwili, wlepiając we mnie lekko skołowany wzrok. 

– Psychologia - odparłam krótko, posyłając ku niemu lekki, pokrzepiający uśmiech. W ułamku sekundy chłopak znalazł się tuż obok mnie i zdecydowanym ruchem przyciągnął  mnie w swoje ramiona. Poczułam ciepło jego ciała i uzależniający zapach perfum wymieszanych z zapachem papierosów.  Czas się zatrzymał. Byłam tylko ja i on, szczelnie otulający mnie  ramionami.

Powoli, bardzo powoli uniósł mój podbródek i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się lekko i ułożył swoje dłonie na moich zimnych policzkach. Zagryzłam lekko usta i stanęłam na palcach, żeby mieć lepszy dostęp do jego ust.

– Kochanie - wyszeptał.

Musnęłam delikatnie jego usta swoimi. Chłopak wciągnął głośno powietrze, a następnie przyciągnął mnie bliżej siebie, mocniej przywierając do moich ust. Smakował tak jak zawsze; kawą, papierosami i gumą do żucia.

– Nie chcę się z Tobą żegnać - powiedziałam cicho, lekko się od niego odsuwając - Nie chcę się z Tobą żegnać, bo mimo wszystko nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia bez ciebie w nim. Wiem, jednak, że tak trzeba. Musimy zostawić to w spokoju, pozwolić umrzeć uczuciom, inaczej żadne z nas nie da rady zacząć wszystkiego od nowa. Będziemy tkwić w czymś, co nie ma sensu. Musimy ruszyć dalej, ty i ja, tylko, że całkowicie osobno. 

Aleksander spojrzał na mnie spod zasłony ciemnych rzęs i lekko się uśmiechnął. Delikatnie pogładził mój policzek ciepłą dłonią, a następnie założył niesforny kosmyk włosów za uchu. Odwzajemniłam uśmiech, a następnie podałam mu plik napisanych przeze mnie listów.

– Żegnaj, kochanie - powiedział składając na moim czole ostatni pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro