Teraźniejszość [ona]
Ukończenie szkoły średniej to jedno z tych wydarzeń, które pamięta się już zawsze. To dzień smutnych refleksji o przemijaniu, pustych obietnic o zachowaniu kontaktu i łez. Płynące z oczu krople smutku, bądź szczęścia stały się tradycją zakończenia roku. Mimowolnie moje myśli powędrowały w nieprzyjemnym kierunku. Wszystko się kończy. Kres czasem przychodzi niespodziewanie, gwałtownie, powoduje zachłyśnięcie się wizją przyszłości. Niekiedy jednak jesteśmy świadomi nadchodzącego finału. Próbujemy się na niego przygotować, oswoić z myślą, że pewien etap życia po prostu się kończy. Myślimy o dobrych wspomnieniach, zapominając o tych złych, przez co nasz osąd zostaje zachwiany. Mamy wrażenie, że wszystko można naprawić, że wszystkie szkody da się wybaczyć. Nic bardziej mylnego.
- Powinnaś się z nim pożegnać - szepnęła Alice, lekko dotykając mojego ramienia. Spojrzałam na nią i posłałam jej lekki, uspakajający uśmiech. Dziewczyna zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem, a następnie skupiła wzrok na przemawiającym dyrektorze.
Chaos. Wszechobecny chaos. Czułam się naprawdę dziwnie. Ludzie, których prawie wcale nie znałam podchodzili do mnie i serdecznie ściskali, gratulując dobrych wyników w nauce. Wszyscy mówili, że będą tęsknić, a ja jedyne co czułam to znużenie i wszechobecną pustkę, jakbym była wypruta z wszelkich emocji. Jednocześnie odczuwałam silną potrzebę poskładania wszystkiego. Nie chciałam i nie mogłam zacząć nowego etapu, bez zażegnania niewiadomych z przeszłości.
Ukradkiem wyciągnęłam telefon i napisałam krótką wiadomość.
Do Aleksander:
Złamałeś mi serce.
Wysłanie tej wiadomości nie było z mojej strony zbyt mądrym posunięciem, dlatego szybko poczułam lekkie zażenowanie i niepokój. Ukradkiem spojrzałam na chłopaka, którego wzrok skierowany był wprost na mnie. Po chwili poczułam delikatną wibrację telefonu. Wciągnęłam głośno powietrze i zacisnęłam palce na urządzeniu.
- Idę do łazienki - szepnęłam do przyjaciółek. Powolnym ruchem wstałam z niewygodnego krzesła, poprawiając przy tym czarną, lekko rozkloszowaną sukienkę. Dziewczyny rzuciły mi zdezorientowane spojrzenie, ale zbyłam je lekkim machnięciem ręki. Gdy tylko znalazłam się w pustym budynku szkolnym, szybko odblokowałam ekran telefonu.
Od Aleksander:
A może serce zostało stworzone po to, aby je łamać?
Może tak, może nie. Nie wiedziałam tego, ale byłam pewna, że już nigdy więcej nie chciałam przechodzić przez podobne doświadczenie. Zagryzłam lekko dolną wargę i westchnęłam głośno, karcąc siebie w duchu, że do niego napisałam. Musiałam jednak doprowadzić to do końca.
Do Alexander:
Boisko szkolne, jutro o godzinie 10:00.
Wychodząc ze szkoły poczułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Uniosłam lekko głowę i dyskretnie spojrzałam w jego kierunku. Jego twarz była spokojna, ale na ustach błąkał się lekki uśmiech.
Niepotrzebnie rozdrapałam rany, wiedziałam, że będę tego żałować. Uczucie do niego było słodkie, piękne i niewinne, ale jedyne co teraz po nim zostało to wszechobecna pusta i tępy, pulsujący ból. Nie taki fizyczny, ale psychiczny, który był zdecydowanie gorszy od połamanych kości. Miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie, ale prawda jest taka, że nic nie rani bardziej niż ona.
Pora zakończyć ten rozdział raz na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro