Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Teraźniejszość [on]

Kiedy wszedłem do szpitalnej poczekalni, poczułem znajome ukłucie w sercu. Od dziecka nienawidziłem tego budynku i zapachu leków, unoszącego się w powietrzu. Brak możliwości zaczerpnięcia świeżego powietrza i doznania na twarzy ciepłych promieni słonecznych powoduje poczucie zamknięcia w chłodnej próżni. Uczucie to potęgowane było przez wszechobecną biel, kolor samotności. Przebywanie tam, wysysało całą moją energię i uświadamiało kruchość ludzkiego życia. Jej życia.

Nadusiłem lekko na klamkę i uchyliłem drzwi. Poczułem nierówne bicie mojego serca i usłyszałem przyśpieszony oddech. Wiedziałem, że już za chwilę zobaczę jej blade, nienaturalnie wyziębione ciało, nieskłonne do żadnych żywszych ruchów.  

- Wejdź- usłyszałem cichy, zachrypnięty głos, który zmieszał się z pikaniem jakieś aparatury. Otworzyłem szerzej drzwi, wymuszając uśmiech na ustach. Nie mogłem pozwolić, aby widziała mnie w takim stanie. 

- Jak się dziś czuje, moja księżniczka? - zapytałem, wkładając bukiet bladoróżowych goździków do wazonu stojącego przy łóżku. Następnie musnąłem jej zimne usta i usiadłem na pobliskim krześle. Delikatnie podniosłem jej wychudzoną dłoń i ułożyłem pomiędzy swoimi. Była tak krucha i delikatna, że wydawała się nie być realna. 

- Lekarze mówią, że to kwestia dni. Mój organizm się poddaje. - powiedziała delikatnie ściskając moją dłoń. Jej zielone tęczówki błądziły po mojej twarzy, badając reakcję. Od samego początku naszej znajomości potrafiła nieomylnie odgadnąć moje emocje. - Nie boję się. Naprawdę. Nie boję się co przyniesie jutro, bo to ty byłeś moim wczoraj. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi z ust umierającej dziewczyny; kocham Cię.

Ja także ją kochałem. Kochałem ją miłością słodką i niewinną. Była pierwszą dziewczyną przy której szybciej zabiło mi serce i moją najlepszą przyjaciółką. Wraz z upływem czasu stała sie także powodem mojej bezsenność. Każdej nocy wpatrywałem sie w sufit i próbowałem wyobrazić sobie świat, w którym jej nie ma. Nie chce takiego świata. Była moją ostoją, kimś wyjątkowym, niezmiennym od kilku lat. Nie zdołam przejść przez resztę życia, bez niej obok.

Tylko, że czasem  przestała być tą jedyną. Pojawiła się Rosie i sprawiła, że świat zawirował.

- Znam prawdę, Aleksandrze.

- Mia....

Co mogłem powiedzieć? Nie zasługiwała na to co ją spotkało. Powinna dożyć późnej starości, mieć gromadkę pięknych dzieci i miliony wspomnień z jej cudownego, długiego życia. Powinien być jej przyszłością, a nie momentem, miłością tylko do kresu jej osiemnastoletniego życia. Nie mogłem być egoistą i pozwolić sobie na szczęście z Rosie. To przysporzyłoby jej tylko więcej cierpienia.

- Delikatnie zajmowałeś się mną i moimi emocjami, ale to ją kochasz. Nie mogę wyrazić jak bardzo jestem jej wdzięczna, bo gdy ja odejdę... ona zostanie - kontynuowała, niezrażona ciszą z mojej strony. Jej twarz była skupiona, a na ustach błąkał się cień uśmiechu.

- Kocham Cię, Mia. Zawsze będę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro