Teraźniejszość [on]
Co mogę powiedzieć o dziewczynie, której złamałem serce?
Mogę powiedzieć, że była piękna. Miała dwadzieścia trzy piegi i uroczo się rumieniła. Jej niebieskie oczy przypomniały taflę jeziora: były intrygujące i piękne zarazem. No i słodko marszczyła czoło, gdy się zastanawiała. Była drobna. Miała tylko sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, dlatego pewniej czuła się na obcasach. Dla mnie jednak ta dwudziesto-centymetrowa różnica wzrostu pomiędzy nami była urocza. Warto także wspomnieć, że miała malutkie rączki, które przypominały dziecięce. Była także mądra. Najmądrzejsza. Potrafiła odpowiedzieć mi na każde pytanie. Miałem wrażenie, że wie wszystko. Z chęcią dzieliła się swoją wiedzą, podczas gdy ja uważnie słuchałem. Była wesoła. Często się śmiała. Jej śmiech przypominał dźwięk dzwoneczków, poruszanych przez wiatr. Miewałem wrażenie, że gdy śmieje się ona, to wraz z nią śmieje się cały świat. Była również uzależniona. Uzależniona od czytania. Robiła to nałogowo, potrafiła zarwać noc, aby dokończyć ukochaną powieść. Widziała w tych książkach coś, czego ja sam nie potrafiłem dostrzec, chociaż usilnie próbowałem. Kochała Greena, Sparksa, Szekspira.
I mnie.
Co jeszcze? Była moja.
Moja, w nieodpowiednim czasie.
Moja, w nieodpowiednim miejscu.
Moja, chociaż ja nigdy nie byłem jej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro