List dziesiąty
Cześć, A.
Pamiętasz pierwsze, marcowe promienie słoneczne? Symbolizowały one przyjście wiosny i nadziei. Bo przecież to oznacza ta pora roku, prawda? Nadzieje, radość i odrodzenie.
Chciałam, żebyś to Ty był moją wiosną.
Doskonale pamiętam tamten dzień. Zaczął się niepozornie, tak jak zawsze. Weszłam do szkoły i skierowałam się pod salę lekcyjną, z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Pamiętam, że moją pierwszą lekcją miała być matematyka, której szczerze nienawidziłam. Mój nastrój uległ jednak błyskawicznej zmianie, gdy tylko zobaczyłam Ciebie, podążającego w moją stronę. "Masz może ochotę na spacer po lekcjach?" - zapytałeś, wlepiając we mnie przepełniony niepewnością wzrok. Oczywiście zgodziłam się.
Chciałam chodzić z tobą na spacery do końca mojego życia.
Po lekcjach opuściliśmy budynek szkolny w dobrych humorach. Zauważyłam, że zaczął mi się udzielać Twój entuzjazm i chęć życia. Przy Tobie stawałam się zupełnie nową, bardziej radosną osobą. A największą radość sprawiał mi wtedy fakt, że jesteś ze mną i trzymasz mnie za rękę.
Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Żebyś zawsze trzymał mnie za rękę.
Te kilka godzin razem upłynęło niewiarygodnie szybko. Zanim się obejrzałam, stałam pod moim domem, badając czy skóra mojego policzka uległa zmianie pod wpływem Twoich rozgrzanych ust.
Twoja (nie) znajoma.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro