List dwudziesty [epilog]
Najdroższa Rosie,
Bardzo długo zbierałem się, aby do Ciebie napisać, ale nie wiedziałem co chcę Ci przekazać. Pisałem długie listy, a potem wyrzucałem je do kosza, bo niewystarczająco wyrażały moje uczucia. Kreśliłem milion zdań, zagryzałem ołówki i uderzałem w ścianę licząc, że to wszystko rozjaśni chaos panujący w moim umyśle. Teraz jednak doskonale wiem co chcę, żebyś wiedziała.
3 długie, zagubione lata.
36 miesięcy.
1095 dni.
26280 godzin.
1576800 minut
94608000 sekund.
Tyle dokładnie czasu upłynęło od tamtego wieczoru, gdy ostatni raz trzymałem Cię w ramionach... Gdy trzymałem w ramionach cały mój świat. Nie mogę odnaleźć się w świecie, w którym nie ma Twojej osoby. Bez Ciebie wiosna straciła wszystkie kolory, kawa swój smak, a gwiazdy nie świecą już tak jasno jak kiedyś. Zabrałaś ze sobą cały błękit nieba, biel zimy, ciepłe promienie słońca i kojący szum fal morza, nad brzegiem, którego tak często się spotykaliśmy. Byłaś wszystkim, Rosie.
Byłaś moją radością, ponad wszystkie smutki. Byłaś marzeniem, które tak trudno było schwytać. Byłaś moją jedyną ostoją, powodem, abym się nie poddawał. Byłaś osobą niezawodną, którą niestety rozczarowałem ja... I chciałbym abyś wiedziała, że cholernie tego żałuję, kochanie.
Gdy przeczytałem Twoje list dosłownie poczułem fizyczny ból pękającego serca. Smutek zalał całą moją duszę, a żal dostał się do krwiobiegu, perfekcyjnie wypełniając ciało. W jednej chwili dotarł do mnie szereg popełnionych przeze mnie, nas błędów.
Łgarzami. Byliśmy łgarzami, kiedy udawaliśmy, że nasze uczucia nie istnieją.
Młodzi. Byliśmy za młodzi, kiedy myśleliśmy, że wiemy jak kochać.
Zagubieni. Byliśmy zagubieni, kiedy okazało się, że uczucia nie wystarczają.
Wiem, że układasz sobie teraz życie beze mnie. Robisz teraz to wszystko czego zawsze pragnęłaś, studiujesz, podróżujesz i realizujesz siebie. Miałaś w sobie dość odwagi, aby zacząć spełniać swoje marzenia i jestem z tego powodu dumny. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Ze mną, beze mnie, z nim, z kimkolwiek. Z całego serca pragnę Twojego szczęścia, bardziej niż czegokolwiek na świecie. Nie chcę rujnować Twojego spokoju, ale musisz wiedzieć, że wystarczy jedno Twoje słowo, jedno "tęsknie" napisane, bądź powiedziane, a wrócę.
Naprawię wszystko, poskładam Ciebie, siebie, nasze uczucia. Odbuduje na nowo nasz świat, przegnam wszystkie Twoje koszmary, nieprzespane noce oraz przepłakane dnie. Zapomnisz o bólu, złości, zagubionych dniach oraz smutnych wieczorach, zapijanych gorzką, czarną herbatą.
Zrujnowani od środka wciąż potrafimy kochać.
Na zawsze Twój,
Aleksander.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro