3
Pov. Baekhyun
Co się dzieje? Gdzie ja jestem?! Co jeśli mój pan mnie znalazł?! Ja nie chcę tam wracać! Wolę umrzeć na ulicy z głodu! Spanikowany wstałem szybko co było złym pomysłem, ponieważ zakręciło mi się w głowie i rany, które wczoraj nabyłem zaczęły mnie bardzo boleć. Dość głośno zamiauczałem z bólu, ale od razu zakryłem twarz ręką wstrzymując oddech. Nie usłyszał mnie, prawda?
Zeszedłem powoli po schodach i zamarłem widząc kto spał na kanapie. To był ten chłopak, który chciał w tak okrutny sposób mnie skrzywdzić! Ale on mnie uratował od tego sklepikarza wczoraj... Spojrzałem na swoje zabandażowane ręce i nogę. Nie mogę tak po prostu wyjść. Dlatego postanowiłem zrobić mu śniadanie w ramach podziękowania. Po chwili namysłu zdecydowałem się na tosty z serem. Chciałbym zrobić naleśniki ale niestety nie potrafię...
Gdy skończyłem postanowiłem napisać mu jeszcze krótką wiadomość żeby się nie denerwował.
"Dziękuję, że mnie uratowałeś. Nie szukaj mnie...
Niedługo i tak umrę, więc już nie będziesz musiał zawracać sobie mną głowy."
Położyłem karteczkę przy jedzeniu tak, żeby była dobrze widoczna i ruszyłem do wyjścia. Gdy starałem się po cichu opuścić mieszkanie usłyszałem hałas dobiegający z kuchni. Wystraszyłem się i szybko wybiegłem z domu trzaskając za sobą drzwiami. Na pewno słyszał...
Szybkim krokiem szedłem w stronę mojego zaułka, gdy nagle zostałem szarpnięty za ramię. Myśląc, że to znowu ten sklepikarz wysunąłem moje pazurki i dość mocno drapnąłem go w policzek. Kiedy na niego spojrzałem zauważyłem, że to nie jest on...
- P-przepraszam - powiedziałem jąkając się ze strachu, że zaraz mnie pobije, albo nawet zabije.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się, ale widziałem, że to sprawiło mu ból. - To moja wina, nie powinienem był cię tak straszyć - powiedział.
- J-ja naprawdę nie chciałem - powiedziałem i wybuchłem niekontrolowanym płaczem. A on... mnie przytulił przez co zaniosłem się jeszcze większym płaczem. Nikt mnie nie przytulał od bardzo dawna.
- Naprawdę nic się nie stało... Cii - mówił do mnie uspokajająco, a ja się w niego wtuliłem i poczułem się... bezpiecznie?
- P-przepraszam... - szepnąłem jakby nie słysząc, co przed chwilą powiedział mi wyższy chłopak.
- Proszę, przestań przepraszać - też ściszył głos. - Zaufaj mi...
- N-nie wiem, czy dam r-radę... po tym c-co powiedziałeś - odparłem jąkając się ze zdenerwowania a on chyba to zauważył bo zaczął mnie drapać uspokajająco za uszkiem. Zacząłem mruczeć i ustawiać głowę tak żeby pokazać mu gdzie mnie podrapać.
- Nie denerwuj się - powiedział uspokajająco. - Chodzi ci o to co powiedziałem w zaułku? - zapytał na co pokiwałem głową, a on wyraźnie posmutniał. Widząc to wtuliłem się w niego. Nie chciałem by był smutny przeze mnie. Tylko sprawiam wszystkim kłopoty...
- To było kłamstwo... Ja nigdy nie chciałem ci zrobić krzywdy, przysięgam - szepnął. - Nie dałbym rady pokonać ich dwóch w bójce, przepraszam - powiedział z wyraźną skruchą w głosie. Bardzo powoli pokiwałem głową dając mu znak, że rozumiem. Nie wiem, czy mu wierzyć...
- Nie wierzysz mi? W sumie, nie dziwię ci się - powiedział w moje włosy a ja się bardziej w niego wtuliłem czując bezpieczeństwo, którego od dawna mi brakowało... - Wiesz, gdybym chciał ci coś zrobić zrobiłbym to już dawno, ale tego nie zrobiłem, prawda? - pokiwałem głową a on kontynuował. - I to przecież nieprawda z tym, że ukradłeś coś z mojego sklepu, ponieważ ja nie mam sklepu. - powiedział odsuwając mnie od siebie powodując z mojej strony jęk niezadowolenia. - Nie wierzę, że takie słodkie stworzenie jak ty coś ukradło...
- J-ja nie ch-chciałem naprawdę! - szybko zaprzeczyłem odsuwając się od niego na większą odległość. Teraz mnie uderzy za kradzież? Osłoniłem się rękoma cały czas się cofając...
- Spokojnie, nic ci nie zrobię - powiedział uspokajająco. Przestałem się cofać, ale nadal miałem podkulony ogon i trząsłem się z zimna. - Nie jestem zły, że coś ukradłeś, spokojnie - mówił i jednocześnie się do mnie zbliżał ale zatrzymał się dwa metry przede mną i westchnął kiedy zauważył, że cały się trzęsę tym razem nie z zimna.
- J-ja naprawdę n-nie ch-chciałem tego ukraść, p-przysięgam - powiedziałem cały czas się jąkając ze strachu po czym spuściłem głowę w dół. Po chwili poczułem palce na podbródku, które delikatnie podniosły moją głowę do góry. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale ja szybko odwróciłem wzrok.
- Spójrz na mnie - poprosił, a ja to zrobiłem. - Zapamiętaj teraz to co ci powiem, dobra? - złapał mnie za obie ręce i spojrzał mi w oczy. - Nigdy nie zrobię ci krzywdy, naprawdę. Możesz mi zaufać - mówił to bardzo powoli jak do dziecka, które było niegrzeczne i rodzice mu tłumaczą, co jest dobre, a co złe. - Rozumiesz? - zapytał a ja ostrożnie pokiwałem głową.
- A teraz chodź do domu - powiedział z uśmiechem a ja spojrzałem na niego jak na kosmitę. - Co? Chcesz tu zostać i głodować? - zaśmiał się a ja szybko zaprzeczyłem ruchem głowy. - No to chodź! - złapał mnie za rękę i szybkim krokiem poszedł do domu. Ledwo nadążałem za jego tempem, ponieważ moja noga cały czas bolała i byłem jeszcze osłabiony.
- Możemy... trochę... zwolnić - mówiłem przerywając na każdym wyrazie żeby złapać oddech.
- Jeny przepraszam! Nie chciałem naprawdę! Mam pomysł! - gdy to powiedział, podniósł mnie w stylu panny młodej i kontynuował podróż do domu. Trochę na początku się wyrywałem ale uspokoiłem się, gdy mnie mocniej przytulił do swojego torsu. Znowu poczułem się... bezpiecznie? Tak, to jest to uczucie...
- Jesteśmy! - oznajmił gdy byliśmy pod jego małym domkiem. Ja aż tak daleko odbiegłem? Jak to możliwe? Ale teraz to nieważne, muszę coś ze sobą zrobić zamiast stać na przedpokoju i gapić się w swoje buty...
- Chodź... - powiedział i nagle się zarumienił z zakłopotania. Spojrzałem na niego z niemym pytaniem. - Właśnie... Jak masz na imię? - zapytał, jednocześnie drapiąc się po karku lekko speszony.
- Jestem... Obiektem testowym numer 9... - powiedziałem rozglądając się wszędzie, ale nie na chłopaka. - Ale... - chciałem dodać, że zawsze marzyłem by mieć na imię "Baekhyun", ale zrezygnowałem.
- Ale? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem śmiesznie przekszywiając przy tym głowę.
- Zawsze marzyłem, żeby mieć na imię Baekhyun - powiedziałem, po czym westchnąłem patrząc się na swoje buty.
- Okej, od dzisiaj jesteś Baekhyun - uśmiechnął się do mnie, a ja patrzyłem na niego z niedowierzaniem. - Ja jestem Park ChanYeol - przedstawił się.
- Jesteś głodny? - spytał po chwili, a ja energicznie pokiwałem głową. - To ja coś ci ugotuję, a ty pójdziesz się kąpać, dobra? - zadał kolejne pytanie, na które również przytaknąłem. - Łazienka jest idealnie na wprost. Widzisz te drzwi? - pokiwałem głową. - Tam jest łazienka. Pójdę po jakieś ciuchy dla ciebie a ty tam poczekaj, okej? - przytaknąłem i ruszyłem do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro