Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.


    Odwracam głowę, czując się nieswojo, gdy oskarżycielskie, zranione, a jednocześnie zmartwione i pełne strachu spojrzenie mojej najlepszej przyjaciółki, przewierca mnie na wylot.

    Lucas powiedział jej o tym, co zrobił Kevin. Dlaczego byłam taka głupia? Dlaczego zaufałam wystraszonemu jedenastolatkowi i pozwoliłam sobie wierzyć, że naprawdę nikomu się nie przyzna do tego, co zobaczył tamtej nocy?

Przecież to Duncan.

    U nas, Duncanów, od pierwszego dnia życia wpaja się zasadę, że rodzina jest absolutnie najważniejsza. Ponad wszystko. Musimy się wspierać, stać za sobą murem, choćby się waliło i paliło, musimy o siebie walczyć. Nie ważne, czy to poważna rzecz, czy błahostka. Jeśli tylko widzimy, że któreś z nas ma kłopot, naszym obowiązkiem jest bezzwłoczne udzielenie pomocy.

    Najwyraźniej mój młodszy brat uznał, że ja jej potrzebuję. Z jednej strony cieszę się, że dzięki dobremu wychowaniu rodziców wie, iż to, co zrobił Kevin jest złe i niedopuszczalne. Z drugiej jednak jestem boleśnie świadoma czarnych chmur, które właśnie zebrały się nad moją głową. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Co powiedzieć, jak zareagować... Chwała Bogu, że Luke rozmawiał z Kirą, a nie z rodzicami albo Liam'em. Nie mam jednak pojęcia, jak przekonać czerwonowłosą, by się nie wychylała. Nie wiem nawet, czy zdążę z nią porozmawiać, bo niby teraz reaguje emocjonalnie, ale już za chwilę wybuchnie w niej gniew. Znam ją za dobrze...

    — Jestem na ciebie wściekła, Lu — mówi Kira, ocierając łzę. — Nie rozumiem, dlaczego do mnie nie przyszłaś, dlaczego, do cholery, nie wspomniałaś mi ani słowem o tym, że ten skurwiel cię uderzył? Postradałaś rozum, Luna? Jak możesz wciąż z nim być? — Podnosi głos.

    Mamy pierwszy poziom wkurzenia u Kiry.

    — To był tylko jeden raz — kłamię, spoglądając z pewnością w jej oczy. Nie wiem, jakim cudem te kłamstwa wciąż przechodzą mi przez gardło.

    Kira parska, wstając gwałtownie i podchodzi do mnie.

    — Każda zastraszona dziewczyna tak mówi. Jeden raz, który więcej ma się nie powtórzyć. Wystarczy jakiś kwiatek, puste przepraszam i żyje się dalej. A później jest kolejny raz i jeszcze jeden, znowu przepraszam i tak w kółko.

    — Wyolbrzymiasz. — Macham dłonią, jakby rzeczywiście sprawa, o której rozmawiamy, była błahostką.

    W rzeczywistości jestem przerażona. Cała się trzęsę, choć wcale nie jest mi zimno. Kira wie i nawet boję się myśleć co zrobi Kevin, jeśli zorientuje się, że naszą tajemnicę poznały już dwie osoby.

    Moja przyjaciółka wytrzeszcza oczy, słysząc moje słowa i kręci głową niedowierzająco.

    — Wyolbrzymiam? — Prycha, przykładając palce do skroni. — Jak możesz tak spokojnie do tego podchodzić? Luna, do jasnej cholery, ON CIĘ UDERZYŁ! — Podnosi głos.

    — Możesz się zamknąć? — Warczę, domykając drzwi. — Rodzice mogą wrócić w każdej chwili, albo chłopcy. Wolałabym, żeby żadne z nich tego nie słyszało.

    Kira spogląda na mnie, mrużąc oczy z wściekłości.

    — Ty się słyszysz? — Syczy. — Chcesz to tak zostawić? Zbagatelizować? Nie pozwolę ci, Lu. Nie pozwolę ci przy nim zostać! Od dawna podejrzewałam, że coś jest nie tak i miałam rację! On cię niszczy, Luna. Od kilku tygodni zachowujesz się inaczej i teraz już wiem jaki jest powód. Znęcał się nad tobą psychicznie, a teraz podniósł na ciebie rękę. Nie miał prawa cię tknąć, rozumiesz? Nie obchodzi mnie, czy jesteś w nim zakochana, ani co tobą kieruje, że wciąż w tym tkwisz. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby cię od niego odsunąć.

    — Nie mieszaj się w to — mówię, patrząc na nią pewnie. — Załatwię to sama.

    Czerwono-włosa potrząsa głową, biorąc głęboki wdech i próbuje się uspokoić. Zaczyna krążyć nerwowo po pokoju, chwytając się pod boki i co kilka sekund rzuca w stronę Stanforda jakieś przekleństwo.

    — Nie potrafię zrozumieć, jak mogłaś uwierzyć, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy. Doskonale wiesz, że jeśli facet raz podniesie rękę na kobietę, prędzej czy później zrobi to ponownie. Kurwa, Lu, chcesz znowu wylądować w szpitalu? Tym razem przez niego? — Cedzi, przez zaciśnięte zęby, a jej piwne oczy ciskają gromy.

    Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Spuszczam głowę, wzdychając ciężko i gorączkowo zastanawiam się, co mam powiedzieć przyjaciółce, żeby dała spokój. Kira to harpia. Łatwiej będzie mi przekonać mnicha, żeby zaczął uprawiać seks, niż ją, by zostawiła tę sprawę w spokoju.

    Po kilku chwilach ciszy, która mnie zaskakuje, ponieważ czerwonowłosej nie zdarza się milczeć w takich sytuacjach, unoszę głowę, by na nią spojrzeć. Nasze spojrzenia się krzyżują. Przyjaciółka patrzy na mnie, marszcząc czoło, a sekundę później otwiera szeroko oczy i przykłada dłoń do ust.

    — O. Mój. Boże. — Wykrztusza, opadając bezsilnie na łóżko. Z jej piwnych tęczówek zaczynają sączyć się łzy.

    — Kira? — Podchodzę o krok. Przestałam za nią nadążać.

   — On ci to zrobił — mówi z takim jadem, że przeszywa mnie dreszcz. — Ten pierdolony psychopata pobił cię tamtego wieczoru. Jak mogłam niczego nie zauważyć? — Kręci głową.

    — Nie... — usiłuję zaprzeczyć, ale przyjaciółka szybko mi przerywa.

    — Nawet nie próbuj!— Wykrzykuje i wstaje gwałtownie, wyciągając palec w moją stronę. — Luna, do cholery, powiedz mi wreszcie, co się dzieje! Dlaczego pozwalasz mu tak siebie traktować? Dlaczego wciąż z nim jesteś? On cię mógł zabić! — krzyczy, coraz bardziej wkurzona, a jednocześnie zraniona do szpiku.

    — Kira... — odzywam się cicho.

    — Porozmawiaj ze mną do cholery!— Wrzeszczy na całe gardło, potrząsając mną za ramiona.

    Wbijam w nią zszokowane spojrzenie, bo nigdy jeszcze nie zachowywała się tak gwałtownie wobec mnie. To jedynie uświadamia mi, jak bardzo się o mnie boi. Nie mogę się jej dziwić. Zareagowałabym podobnie. Tylko że ja nie mam wyjścia. Z całego serca chciałabym się uwolnić od Kevina, ale nie mogę. Rodzina ponad wszystko.

    — Kira, proszę... — mówię, ale dziewczyna tylko potrząsa głową.

    Wierzchem dłoni ociera mokre policzki, po czym zmusza mnie, bym usiadła na łóżku. Sama siada naprzeciwko i bierze kilka kontrolowanych, uspokajających wdechów. Ja sama zamykam oczy, wzdychając z rezygnacją i powstrzymuję łzy, które uparcie chcąc wydostać się na powierzchnię.

    — Jesteś moją przyjaciółką, siostrą i powiernicą. Przyjaźnimy się od kołyski i wiem, że ta Luna, którą znam, nigdy nie pozwoliłaby facetowi na takie traktowanie. Dlatego teraz, póki mam jeszcze resztki kontroli, opowiesz mi o wszystkim. W przeciwnym razie pojadę do Kevina, wybiję mu wszystkie zęby, wyrwę jaja, a za fiuta powieszę na drzewie przy ratuszu. Połamię mu też obydwie ręce i utnę język, a on już nigdy więcej cię nie dotknie, nie wypowie słowa i nie spojrzy na ciebie — wyrzuca z siebie na jednym wdechu, ani na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego.

    Zdaję sobie sprawę, że ona wcale nie żartuje i z całą pewnością jest do tego zdolna.

    Poddaję się, zamykając oczy tym samym pozwalając, by łzy wreszcie popłynęły wzdłuż, rozgrzanych od emocji, policzków. Siły opuszczają mnie, a ja czuję się, jak balon, z którego ktoś powoli wypuszcza powietrze.

    Dociera do mnie, że jedynym słusznym wyjściem, będzie powiedzenie Kirze prawdy. Tylko w ten sposób uda mi się ją przekonać, żeby zachowała to wszystko dla siebie. Przynajmniej dopóki czegoś nie wymyślę.

    — Nie mogę od niego odejść — szepczę, a kolejna łza toczy się w dół i rozbija na mojej drżącej dłoni.

    — Dlaczego? — pyta Kira.

    Ton jej głosu jest spokojny, ale w oczach szaleje wściekłość i żądza mordu tak wielka, że nawet ja zaczynam odczuwać niepokój.

    — Próbowałam. Cztery miesiące temu po raz pierwszy zachował się wobec mnie agresywnie. Byliśmy na imprezie i jakiś facet postawił mi drinka. Kevin stwierdził, że wysyłałam mu sygnały. Nazwał mnie dziwką i wyszarpał na zewnątrz, siłą zaciągając do samochodu. Już wtedy powinnam była się nad tym zastanowić, ale następnego dnia przeprosił, mówiąc, że to się więcej nie powtórzy. Wybaczyłam mu, obarczając winą alkohol i zapomniałam o tym incydencie. Kilka dni później posprzeczaliśmy się o dobór ciuchów. Założyłam krótką spódniczkę. Kevin zabronił mi tak wyjść, twierdząc, że wyglądam, jak kurewka. Powiedziałam mu wtedy, że nie ma prawa decydować o tym, co założę i mówić do mnie w taki sposób. Chciałam wyjść z jego mieszkania, ale złapał mnie i popchnął. Upadłam, uderzając głową o kant stołu i straciłam przytomność. Odzyskałam ją po kilkunastu dobrych minutach. Wtedy zrozumiałam, że muszę to skończyć. Powiedziałam, że odchodzę, a on zaczął się śmiać. Kazał mi usiąść i zaczekać. Przyniósł laptopa i pokazał film oraz zdjęcia, a ja zrozumiałam, że nie odejdę od niego, dopóki mi na to nie pozwoli. Ma na mnie haka, Kira. Nie mogę go zostawić. Jeśli to zrobię, zniszczy nie tylko mnie... zniszczy też całą moją rodzinę. Nie pozwolę na to.

    Kira przysuwa się jeszcze bliżej i zamyka moje drżące dłonie w swoich. Widzę, że usiłuje powściągnąć rosnący gniew. Wiem, że gdyby tylko było trzeba, zrobiłaby dla mnie wszystko. Jest jej ciężko, mnie również.

    — Co było na nagraniu? — pyta, niewiele głośniej od szeptu.

    Zamykam oczy i wypuszczam powietrze z płuc. Walczę ze sobą, by całkowicie się nie rozkleić, choć jest mi cholernie trudno. Czuję się tak bardzo upokorzona i słaba w tej chwili. Zawsze byłam silna, myślałam trzeźwo i nie dawałam się wciągać w takie gierki, aż tu nagle wdepnęłam w grząskie bagno, które wciąga mnie coraz bardziej, a ja nie mam pojęcia, jak się z niego uwolnić. Jestem tym wszystkim zmęczona. Przeraża mnie fakt, że Kevin w każdej chwili może ujawnić film i zdjęcia. Ten człowiek z każdym dniem robi się bardziej nieobliczalny i nie wiem już, jak mam sobie z tym radzić. Boję się go. Cholernie bardzo.

    — Ja i Kevin, uprawiający seks — odpowiadam cicho, nawet na nią nie patrząc. — Nie pamiętam tamtej nocy. Wiem tylko, że byliśmy u jego znajomych z roku. W pewnym momencie urwał mi się film i obudziłam się już następnego dnia. Nie piłam wtedy zbyt wiele, musiał mi czegoś dosypać. Oczywiście wszystko zmontował w taki sposób, żebym w razie czego nikt nie poznał jego na tym nagraniu. Są też zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Ja, całkiem naga, w towarzystwie jakichś obleśnych typów, również nagich.

    — Ja pierdole, chyba mi nie powiesz...

    — Nie! — przerywam jej szybko. — Kevin nie pozwoliłby im na zbliżenie ze mną. Chodziło tylko o obleśne zdjęcia, które mnie skompromitują. Byłam nieprzytomna. Bawili się mną, jak szmacianką lalką...

    — Ja pierdole. — Wykrztusza Kira. Jest w szoku.

    Wzdycham, wycierając zapłakaną twarz i unoszę głowę, by na nią spojrzeć.

    — Teraz już rozumiesz? — pytam. — Nie mogę od niego odejść. Jeśli spróbuję, wszystko trafi do sieci. Już widzę te nagłówki: Luna Duncan, córka jednego z najbardziej szanowanych prawników w kraju, urządza sobie orgie za pieniądze tatusia... Byłabym spalona. Ja, mój ojciec... cała moja rodzina. Jego kariera ległaby w gruzach, moja matka byłaby skończona jako psychiatra, a o karierze baletnicy mogłabym jedynie pomarzyć. Moje młodsze rodzeństwo nie miałoby życia w szkole. Jesteś w stanie wyobrazić sobie ogrom zniszczeń, jakie wywołałoby ujawnienie tych zdjęć i filmu? Nawet tobie by się dostało... Po prostu nie mogę zerwać z Kevinem.

    — Jeszcze nie wiem jak, ale załatwimy to — odzywa się moja przyjaciółka, po chwili ciszy. — Przysięgam ci Lu, że zrobię wszystko, aby ci pomóc. Poradzimy sobie, coś wymyślę. I na pewno nie zostawię cię z tym samej. Nie wiem tylko, jak trzymać cię z daleka od Kevina. Nie mogę pozwolić, by znowu zrobił ci krzywdę. Prędzej go zabiję, niż dopuszczę do tego, że kolejny raz cię uderzy. Obiecuję, Lu, że ci pomogę. I niech mnie szlag, jeśli nie dotrzymam słowa...

    Zaczynam płakać i zupełnie nie wiem, co mam powiedzieć. Jestem jej tak bardzo wdzięczna i czuję tak ogromną ulgę, że to niemal boli. Kręci mi się w głowie od nadmiaru emocji. Nie mówię nic, po prostu zamykam ją w szczelnym uścisku, a chwilę później ona również zaczyna szlochać. Trwamy tak, w silnym uścisku, przez kilka długich minut, pociągając nosami. Nie zdawałam sobie sprawy, że rozmowa z przyjaciółką i wyrzucenie wreszcie z siebie tego wszystkiego, tak bardzo mi pomoże. Wciąż tkwię w gównie po uszy, ale teraz przynajmniej wiem, że jest ktoś, kto mi pomoże. Nie jestem już sama. Podzielenie się z Kirą tym wszystkim, co zrobił Kevin, sprawiło, że czuję się lżejsza o tonę. Być może okaże się, że źle zrobiłam, mówiąc jej, ale w tej chwili nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Mam pewność, że dopóki istnieje ryzyko, że Kevin upubliczni zdjęcia, moja przyjaciółka nic nikomu nie powie. Mogę jej ufać i mam jej absolutne wsparcie.

    — Dziękuję, Kira — szepczę.

    — Podziękujesz, jak już załatwimy tego gnoja. Zniszczę go, Lu. Masz moje słowo — odpowiada czerwono-włosa, a ja kiwam głową.

    Wiem, że Kira nie żartuje. Wiem, że to nie są jedynie obietnice bez pokrycia. Ona to zrobi. Dotrzyma słowa. Zawsze dotrzymuje...

    Przez kolejną godzinę rozmawiamy na luźne tematy, chcąc oczyścić umysły i atmosferę. Staramy się zachowywać tak, jakby tematu Kevin, w ogóle nie było. Moja przyjaciółka daje mi wsparcie i napełnia siłą, której potrzebowałam od dawna. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak pewnie.

   Kończę właśnie opowiadać Kirze jakąś historię, starając się unikać tematu Ayden'a, gdy drzwi do mojego pokoju się otwierają. Luke niepewnie wychyla głowę i spogląda na nas z niepokojem.

    — Liam przyjechał — informuje.

    Gestem dłoni przywołuję go bliżej, prosząc, by zamknął za sobą drzwi. Mój młodszy brat posłusznie wykonuje moje polecenie.

    — Obiecałeś, że nikomu nie powiesz — mówię, ale nie jestem na niego zła.

    Luke spuszcza głowę zawstydzony.

    — Kira nie jest nikim — odpowiada z pewnością w głosie.

    Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zupełnie mnie zatyka. Ma rację. Kolejny raz uświadamiam sobie, jak mądrego i kochającego mam brata.

    — Masz rację Lucas — odzywa się moja przyjaciółka. — Bardzo dobrze, że jej nie posłuchałeś i przyszedłeś z tym do mnie. Teraz jednak, posłuchaj mnie uważnie. Jestem ostatnią osobą, której o tym powiedziałeś. Nie możesz rozmawiać z nikim innym. Obiecuję ci, że zajmę się tym, ale ty musisz mi też coś obiecać. Już nikomu więcej o tym nie wspomnisz, zgoda? Absolutnie nikomu.

    Luke spogląda na nią i uśmiecha się delikatnie.

    — Obiecuję, Kira. Obiecuję, że tym razem nie złamię obietnicy. Jeśli tylko nie pozwolisz, żeby Kevin bił Lunę — mówi, a jego wielkie, czekoladowe oczy, wpatrując się w dziewczynę z nadzieją.

    Jedna, samotna łza, wydostaje się niepostrzeżenie na powierzchnię i po cichu spływa po moim policzku.

    Kira nachyla się ku niemu i łapie jego dłoń, po czym posyła mu delikatny uśmiech.

    — Nie pozwolę. — szepcze, patrząc pewnie w jego tęczówki, a on odpowiada jej krzywym uśmiechem.

    Moment później opuszcza moją sypialnię, wymijając się w drzwiach z Liam'em, który spogląda na nas, unosząc brwi. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że obydwie płakałyśmy i to widać, jak cholera.

    — No dobra. — Mój brat zaciera ręce. — To komu mam spuścić wpierdol? — pyta.

    Kira spogląda na mnie znacząco, udzielając w moją stronę niemej odpowiedzi, po czym odwraca się z powrotem do mojego brata i uśmiecha się promiennie, poprawiając włosy.

    — Możesz nam obu. Pokłóciłyśmy się, a teraz jesteśmy w trakcie godzenia. Kryzys zażegnany — odpowiada, patrząc pewnie w jego brązowe oczy.

    — Nigdy nie zrozumiem, dlaczego laski w każdej sytuacji ryczą. Jesteście złe, płaczecie, jesteście zadowolone, płaczecie, jesteście zranione, płaczecie, głodne tak samo... Jakaś abstrakcja. — Kręci głową i szybko się ulatnia.

    Zaczynam się śmiać. Nikt tak dobrze nie radzi sobie z Liam'em, jak panienka Goldman. Podziwiam ją za to. Jedno zdanie i Liam rezygnuje z przesłuchania. Trzeba mieć prawdziwy talent...

    — Dzięki — mówię, a ona uśmiecha się.

    — Zawsze do usług. — Wzrusza ramionami.

    Pół godziny później, czerwono-włosa opuszcza mój dom. Po szybkim prysznicu, późnym śniadaniu i rozmowie z Leslie, wreszcie kładę się do swojego cieplutkiego łóżka. Zamykam oczy i zasypiam niemal natychmiast, wiedząc, że po tak oczyszczającej rozmowie, czeka mnie równie oczyszczający sen.

***

    Budzi mnie jakiś dźwięk. Uchylam powoli powieki i przeciągam się. Chwilę zajmuje mi całkowite rozbudzenie się. Spoglądam na zegar, który wskazuje szesnastą i ziewam przeciągle. Dźwięk, który kazał mi otworzyć oczy, przybiera na sile.

    Rozglądam się po pokoju, szukając jego źródła, a mój wzrok zatrzymuje się na oknie. Przez zasłonięte rolety dostrzegam zarys sylwetki i marszczę brwi.

    Z lekkim ociąganiem gramolę się z pościeli, zdając sobie sprawę, że ktoś, kto stoi po drugiej stronie, zwyczajnie stuka palcami o szybę. Jednostajnie wybija jakiś rytm. Podchodzę do okna i niepewnym ruchem, wolno pociągam za sznurek, a żaluzja delikatnie unosi się do góry, wpuszczając coraz więcej światła.

    Jestem naprawdę mocno zdziwiona, kiedy widzę osobę, znajdującą się za oknem. Zakładam ręce pod biustem, piorunując wzrokiem nieproszonego gościa, a ten pokazuje mi, bym otworzyła okno.

    — Czego chcesz? — pytam, otwierając wreszcie. Kącik jego ust unosi się delikatnie, w ten charakterystyczny dla niego sposób. — Wiesz, że mamy drzwi?

    Ayden nachyla się, poprawiając czapkę niżej na czoło i poszerza uśmiech.

    — Wolę okno. — Wzrusza ramionami.

    — Liam jest u siebie — mówię i już mam się odwrócić, ale Ay łapie mnie za łokieć.

    — Przyszedłem do ciebie.

    Spoglądam na niego, nic nie rozumiejąc. Jestem szczerze zaintrygowana. Czego on może ode mnie chcieć?

    — Po co? — pytam, mrużąc oczy. Przyglądam mu się podejrzliwie, a on jedynie głupio się uśmiecha.

    Jego czarne oczy wpatrują się we mnie przenikliwie, jakby chciały zaglądnąć głęboko do mojej duszy. Są chłodne i tajemnicze, jak zawsze.

    — Przyszedłem zabrać cię na przejażdżkę — oznajmia, uśmiechając się chytrze i arogancko.

    Przewracam oczami, zastanawiając się, co on znowu kombinuje. Mijają minuty, a my po prostu wpatrujemy się w siebie, a ja zaczynam czuć się nieswojo. Wreszcie odwracam się z głośnym westchnięciem. W sumie, czemu nie?

    — Daj mi pięć minut — rzucam, otwierając szafę, a on po prostu kiwa głową.

    — Czekam w samochodzie — mówi, a po chwili znika mi z pola widzenia.

    Nie wiem czego ode mnie chce, ani co znowu wymyślił. Nie sądzę, że powinnam się martwić, czy bać, choć z całą pewnością powinnam trzymać się od niego z daleka, jeśli nie chcę znowu skończyć ze złamanym sercem. Mimo wszystko godzę się na pieprzoną przejażdżkę. Głupia Luna.

    Co ty wyprawiasz, Lu? – pytam siebie.

    — Żyję — odpowiadam na głos, uśmiechając się głupio i błyskawicznie doprowadzam się do porządku.

    Po chwili dołączam do chłopaka, z jakiegoś dziwnego powodu opuszczając pokój nie drzwiami, a oknem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro