Zemsta i quidicz
Wydarznia z przed dwóch miesięcy zostawiły spore pietno na wszystkich. Mimo że dyrektor miał wrażenie, iż to tylko nie udany dowcip mieli sie na baczności. Przyjaciółki nie miały przez to zbyt dobrych nastroi co czasm udzielało sie huncwotom.
Camil siedziała na trawie skubiąc pierwsze źdźbła zielonej trawywy. Wyglądała na bardzo skupioną. Jej ciemniejsze już znacznie włosy opadły na czoło przez co pojedyńcze kosmyki wpadały jej do oczu. Obok niej Ev z Roxsan kłuciły się na temat jakieś zadania z eliksirów. Evelain w końcu poddała się i położyła czekając aż przyjaciółka dojdzie do rozwiazania.
- Co dzisiaj robimy? - zapytała Cam - jest pierwszy dzień wiosny dziewczyny noo... - Roxsan nie zareagowała na jej słowa a Ev westchneła cicho.
- Patrzcie kto to idzie - powiedziała Rox
- O witam drogich panów - Camil przywitała sie z chłopakami i dała Potterowi buźaka. Ich relacja przez ostatni czas mimo wszystkich problemów przeszła na wyższy poziom choć nie do końca. Remus i Syriusz usiedli obok siebie na trawie. Ich dziwne uśmiechy niepokoiły dziewczyny.
- Uwaga Ślimak idzie - ostrzegł James wyciągając rużdżkę. Wykonał nią kilka ruchów wymawiając przy tym zaklęcie. Dziewczyny spojrzały po sobie. Ślimak zaskoczony z nietęga miną nie zdążył nawet się uchylic gdy wylało się na niego wiaderko wody. Z szaty mężczyzny ociekała wodo tworząc na bruku sporą kałuże. To był cios poniżej pasa ze strony honcwotów. Chłopaki jak najszybciej się zwineli puki Slakhorn ich jeszcze nie zlokalizował.
- Co to miało być - Ev przemówiła
- Nasza rozrywka - parsknęła Cam jednak mina zaraz jej zrzedła bo profesor dziarskim krokiem kierował się w ich kierunku.
- Co to ma się znaczyć! - krzyknoł a zjego nosa skapnęło kilka kropel wody
- Nic - powiedziały równocześnie
- Jak to nic?
- No nic - odpowiedziała Ev
- Co to za głupoie żarty, macie mi wszytstko wytłumacz - jego głos stawał się coraz bardziej piskliwy i nie do wytrzymania
- No to nie nasza sprawka
- Nie macie nic do gadania. Dostajecie szlaban - i tak po prostu odzeszedł zosawiając je w szoku.
- Ale jak to ?! - krzyczała za profesorem Roxsan. Jednak ten nie miał zamiaru jej odpwiadać
- To są jakies żarty - skomentowała Camil
- Najwyraźniej nie - mrukneła Rxsan
- Mamy za tych ciołków oberwać - oburzyła się Cam
- Ani mi się śni - mimika Evelain ułożyła się w kocim uśmiechu
- Ja znam tą mine
- Odwdzięczymy się im
- Oblejmy ich wodą
- Nie to by było za oczywiste - uśmiech dziwczyny jeszcze bardziej się powiększył o ile to było możliwe. Dziewczyny omówiły plan. Był on dopracowany co do sekundy. A na samą myśl o efekcie ręce same im sie zacierały.
Wieczorem dziewczyny siedziały w salonie gryfonów. Popijały ciepłe kako z kubków.
- Wiecie mam złe przeczucia - mruknęła Ev którą zaczeły dręczyć wyrzuty sumienia.
- E tam nic im się nie stanie nie wypali im mózgu - zaśmiała się Roxsan ukazjąc przy tym rząd swoich białych zębów.
- A po drugie to był twój pomysł pomysł a teraz pietrasz - zaśmiał się Cam dając kukśańca przyjaciółce
- Macie racje - Evelain podwineła rękawy - trzeba skopaać im tyłki . Niech sobie nie myślą - zaśmiała się donośnie
- Kto sobie ma nie myśleć - do salonu wszedł uśmiemiechnięty od ucha do ucha James. Nie był on świadomy jaką słodką zemstę przygotowały dla niego i reszy dziewczyny. Chłopak usiadł na kanapie. Dziewczyny z trudem powstrzymywały usmiechy
- Co tak ucichłyście? - zapytał chłopak a one zaczęły powstrzymywać usmiechy
- Wiecie ta różowa sukienka mi się tak stasznie podobała - Camil zaczeła gadać od rzeczy czym wywoła głupkaowate chichoty swoich przyjaciółek
- No tylko chyba za krótka - skometowała Ev
- No jak za krótka to nie bierz - powiedział Rogacz przez co Camil zaczeła śmieć się jagby ja opętało
- Co ja takiego powiedziałem?
- Masz racje rużowy to nie mój kolor - uspokojła się a w tym samym momeńcie przez próg weszedł Remus a gdy zobaczył przyjaciela wypalił
- Strary ty jesteś rużowy
- Co ?! - zaskoczony chłopak zaczął macać się po twrzy jednak gdy jego wzrok padł na twarz kupla przerwał swoją czynność - Ty też
- Rużowe włosy !!! Czyja to sprawka - dziewczyny nie miały zamiaru kryć się ze swoim niecnym uczynkiem i najzywczajniej zaczely sie perwfidnie z nich śmiać. Ich miny byly bezcennne
- No co za zołzy - obużył sie Remus - Lepej powiedźcie jak to zmyć
- Jak zejdzie to zejdzie - wychrypiała Ev a Cam jej przytaknęła
- nie no - Potter podszedł do lustrka bacznie przyglądajac się swojej nowej fryzurze - jak ja wyglądam na merlina
- Uroku ci to dodaje - zaśmiała się Cam - wręcz wyprzystojniałeś - Potter dumnie wypiął pierś jakby uwierzył w jej słowa jednak zaraz powiedział.
- Ale się popisałyscie
- Sami tego chcieliscie - powiedziałą Cam i znowu zaczeła sie smiać. Chwilę puźniej gdy już opadły pierwsze emocje i pozostały tylko poczekać na syruisza i zapewne powiadomić go o odcieni jego czupryny.
- Co tam? - uśmiechnięty chłopak usiadł na podłodze z racji braku miejsca. Gdy spostrzegł kolor włosów przyjaciół o mało nie udławił się ze smiechu.
- Co wam się stało? - wytarł łęzke płynącą z kącika oka
- Dlaczego on nie jest różowy ! - oburzyli się James wraz z Remusem
- Cholercia farba go nie chwyciła - przekleła Ev - a miało być tak pięknie.
- Wspieram was chłopacy - Black przyłożył ręke do serca.
Następnego dnia każdy z drużyny miał pojawić się na śniadaniu. . W szczególności kapitam. Potter wszedł z uniesiona głową jednak zaraz stracił na pewności słysząc ciche chichpty.
- Do twarzy ci - krzknęła jedna z odważniejszych osób zgromadzonych na sali. Chłopka postanowił wiąść to z dystansem.
- A jak - przeczesał swoją grzywkę ręą udając, żę odżuca ją na bok i skierował sie w stronę swojego miejsca gdzie już byli Remus razem dziewczynami. Chłopak nie zdążył nawet porządnie złapać z łyżkę do płatków bo podleciał do niech niski chłopak z oponką na brzuchu.
- Chce wstąpić do drużyny - oświadczył na wstępie.
- Co? - ryknął śmiechem Potter
- Ćwicziłem - powiedział - jestem świetny na obronie
- Na obronie - zadrwiła Camil która już nie mogł wprost wytrzymać ze śmeichu
- Nie wierzysz tyy - wytknął ją palcem
- nie uwierze - zaśmiała się a chłopak poczerwieniał ze złości
- Niech się chłopak wykarze - zaproponował Syruiszu a w oczach Pettra zatliły się ogniki rdości.
- Na mase weźmie te piłki - zaśmiał się rogacz
- No daj sie chłopakowi wykazać - podpuszczał go Syriusz
- Niech ci będzie ale ja za niego nie mam zamiaru brać odpowiedzialności - Potter wstał i ruszył w stronę wyścia. Reszta w spokoju dokończyła swoje śnieadania i dopiero wtedy postanowili pujść na stadon quidicza. Dziewczyny zajęły trybuny przyglądając się poczynaniom huncwotów.
- Jeżeli obronisz nasze piłki przyjmiemy cię do drużyny - zażadził kapitan
- Każdy po trzy rzuty- dodał. Piewsza poleciały piłki Pottera oczywiści były celne. Syriusz na ostatnim swoim rzucie specjalnie sie podłożył. Ale i tak fuksem Peterowi udało się obobronić piłkę
- Nie dostajesz się - wrzasnęła Camil z trybun.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro