,,pomyślą "
pov james
Po tym co usłyszałem od dyrektora to znaczy nie do końca usłyszałem. No ale jeden pies. Postanowiłem razem z Syriuszem i Luniem być bliżej dziewczyn. Ostatnie kilka tygodni ciągnęło się niemiłośnie a od feralnych wydarzeń nic się nie zdarzyło. Jednak w powietrzu czuć było napięcie. A po uczniach szkoły widać było że nikt nie czuł się bezpiecznie. Dodatkowo przygotowywaliśmy się do nadchodzącego meczu quidicza.
Szedłem na jeden z ostatnich treningów gdy dobiegła do mnie Cam która uparła się aby wstąpić do drużyny. Nie wiem czy ona robi to specjalnie czy taką ma naturę ale ku mojemu niezadowoleniu na wszystko się naraża. Ale jednak wygrała ze mną i zgodziłam jej się pomóc. I tak oto mam dodatkowy trening. Ale w sumie dobrze wiedzieć, że jest szczęśliwa dzięki temu. Gadam jak zakochany głupek.
- To dzisiaj też poćwiczymy? - Camil wyrwała mnie z moich durnych myśli
- Jak podnieść miotłę a później na niej usiąść .. jasne - zażartowałem nawiązując do naszej pierwszej lekcji. Dziewczyna wtedy nie zdążyła wtedy nawet dość do miotły bo zahaczyła o sznurówkę w rozwiązanych butach
- Ale sucho haha - niebieskooka odpowiedziała sarkastycznie
- A mama mówiła zawiązuj buty
- Drużyna czeka - wskazała na rozgadaną bandę a ja zaśmiałem się cicho pod nosem. Postanowiłem zrobić im szybki trening. No ale oczywiście kim był bym jeżeli nie dostali by wycisku. Po szybkim ogarnięciu drużyn oraz uzgodnieniu pierwszego składu na mecz zaczęliśmy rozgrywkę. Zająłem swoją pozycje a nasza rozgrywka się rozpoczęła. Po paru sekundach przechwyciłem kafel i zaraz podałem go do mojego kumpla gdy zobaczyłem lecący w moją stronę tłuczek. Uchyliłem się od ciosu i odruchowo sprawdziłem co z Cam. Dziewczyna była lekko zagubiona w dynamice gry ale jako szukająca dawała sobie świetnie rade. Można powiedzieć że byłem z niej dumny. Usłyszałem dźwięk oznajmiający że drużyna zdobyła punkt. Przybiłem piętkę z Syruiszem ciesząc się z wygrany.
Od razu po meczu Camil wyparowała gdzieś z dziewczynami. Luniu zaczął panikować i tworzyć w swojej głowie teorie spiskowe na temat porwania dziewczyn. Chciało mi się z niego śmiać bo wydawał się na naprawdę przerażonego. Próbowałem ukryć jakoś swoje rozbawienie choć Syriusz jakoś się z tym nie krył i po prostu zaczął się śmiać z przyjaciela.
- Z czego się śmiejecie? - znikąd pojawiła się wesoła Rxsan a za nią Ev z Cam.
- Gdzie wy byłyście? - Remus od razu zapytał.
- Ev była głodna - wyjaśniła Roxsan.
- Mogłyście powiedzieć - powiedział z pretensja Remus patrząc wymownie na Evelain.
- Po co niby? - po wyrazie twarzy Ev można było stwierdzać że jest kompletnie zbita z tropu.
- Bo- zaciął się chłopak - Bo tak
- Dobra mniejsza o to lepiej powiedzcie co robimy?
- Wypił bym coś ciepłego, akurat mamy okienko - rozmarzył się Remus i zrobił maślane oczka do Ev. Parsknąłem się widząc przyjaciela bo wiedziałem w życiu tylko razy ten jego wzrok. Chłopak wpadł po same uszy ale jeszcze o tym nie wiedział. Postanowiłem że nie będe mu tego uświadamiał. Wole poczekać aż sam to zrozumie.
- To zrobimy tak - usłyszałam obok siebie głos Camil - wy zrobicie to całe kakao a my idziemy się przeprać - zatrzepotał rzęsami i odwróciła się podążając razem z przyjaciółkami w stronę salonu. Mała zołza robi to specjalnie. No ale co ja zrobię nie mogłem jej odmówić. No nie? Chyba że mogłem? Machnąłem na to rękom i poszedłem po te kakao razem z kumplami.
- Może mogłem z nimi zostać - usłyszałem Syriusza.
- Nie mów, że teraz ty wpadasz w paranoje - zaśmiałem się gdy usłyszałem jego słowa.
- Wcale, że nie - oburzył się ale już zignorowałem jego słowa. Poszliśmy szybkim krokiem do kuchni. A tam poprosiliśmy skrzata aby zrobił kakao. Stworzonko szybko się uwinęło i już po paru minutach siedzieliśmy w salonie. Camil rozwaliła się na całej długości kanapy więc mi nie pozostało jak wcisnąć się przynamniej na jej skrawek.
- I gdzie ja mam usiąść - zajęczał bezradni Remus rozglądając się za wolnym miejscem. Jednak owego miejsca był brak.
- Usiądź Ev na kolanach - usłyszałem jak Roxsan go podpuszcza.
- Nie połamie ją - zażartował i zbliżył się do fotela na którym siedziała dziewczyna
- Co ty robisz ? - widziałem jak jest przerażona. Remus wziął ja na ręce - zostaw mnie jestem ciążka - marudziła - nogi ci połamie - Camil obok mnie nie mogła wytrzymać z komizmu sytuacji. W końcu Lupin usiadł z Evelllain na fotelu. Ta nie była z tego faktu zbyt zadowolna ale już się nie odzywała tylko w ciszy popijała swój napój. Pewnie jej pasowała taka kolej rzeczy no ale oczywiście, że ona się nie przyzna. Czas leciał nam o luźnych rozmowach. Jak najsprytniej się dało omijaliśmy z chłopakami ciężkie tematy. W pewnym momencie zegar zaczął wybijać godzinę 12. W pośpiechu pozbieraliśmy szklanki. I karzdy zaczął się kierować się na swoje zajęcie.
..........................................................................................................................................
Wieczorem przyjaciółki zebrały się w salonie gryfonów. Można nazywać to było ich tradycją.
- James mnie dzisiaj wkurzał - żaliła się Camil - myślałam, że go uduszę. Ciągle tylko uważaj, nic ci nie jest, a gdzie byłaś - dziewczyna przedrzeźniała chłopaka.
- Martwi się o ciebie co w tym dziwnego ? - zapytała Evelain
- No ale on przesadza ile można nie mam pięciu lat - naburmuszyła się - niech mi jeszcze smoczek da
- Ale wiesz - zastanaowiła się Roxsan - Syriusz dzisiaj miał jakieś zajęcia
- No tak razem z Remusem - odpowiedziała spokojnie Ev
- To z jakiej racji ciągle ślęczał mi pod klasą, no nie ciągle ale częściej niż powinien
- Zakochali się - zaśmiała się Evelain
- Nie ciesz się tak twój Luniu jest nie lepszy. Widziałam jak robicie do siebie maślane oczy - Camil denerwowała przyjaciółkę
- Coo ???
- No tak, to jest takie urocze - Cam przyłożyła sobie ręke do serca.
- Mam ci zacząć wypominać twoje pocałunki z Potterem - pogroziła palcem szatynka
- No dobra rozejm - zakończyła Camil. W przejściu rozległy się śmiechy i zaraz z cienia wyłonili się nie kto inni niż Huncwoci
- O wilkach mowa - zakwitowała Roxsan
- Co jakie wilki - zaśmiał się Syriusz
- Żadne - odpowiedziałam mu.
Przyszedł do was list - powiedział Potter
- Niby jaki list i od kogo ?- zaśmiała się Camil.
- Nie pisze - wzruszył ramionami Potter
- Przecież my tu nikogo nie mamy - stwierdziła Ev i wzięła list. Powoli zaczęła go otwierać i czytać zawartość - Co to ma niby być, jak sobie żarty z nas robicie to nie śmieszne - szatynka rzuciła kartkę na stolik którą zaraz przechwycił Syriusz i zaczął czytać na głos.
- Twarz kredowo-białą czarną suknia uwydatnia...
powieki wiecznym snem zamknięte,
skóra lodowata,
zimne usta wczoraj jeszcze ciepłe, uśmiechnięte...
serce zamarznięte, nic nie czuje...
świece wokół trumny chybotliwym płomieniem się palą...
mdły zapach kwiatów unosi się wokoło...
twarze żałobników w smutek ubrane,
głowy nisko pochylone,
jeszcze tylko wieko zamkną na cmentarz w ostatnią drogę odprowadzą hołd oddając...
żegnając pomyślą łzy ocierając do
... do twarzy im ze śmiercią... - przy ostatnich wersach Łapie zadrżał głos a po plecach przebiegł mu zimny dreszcz. Popatrzał po swoich przyjaciołach. Wszyscy byli równie w takim samym szoku....
-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro