mój przyjacielu
Syriusz siedział naprzeciw dyrektora i starał się patrzeć na wszystko w jego gabinecie tylko aby nie spotkać tego surowego wzroku. Obok niego rozwalony na krześle był chłopaczek z którym zaliczył pierwszą poważną bójkę w swoim życiu. Dip odkąd ich rozdzielił nie odezwał się ani słowem przez co Syriusz był mocno zaniepokojony.
- Zawiodłem się na tobie - wskazał na czarnowłosego - na was obojgu - dodał i znowu zamilkł. Syriusz nie wiedział co ze sobą zrobić i jak wyjaśnić tą sytułację choć uważał, że chłopak zasłużył i zrobił by to jeszcze raz. Limo pod jego okiem i rozcięta warga były warte wszystkiego.
- Co się gapisz - burknął szatyn
- Jaa?! - huncwot podniósł ręce udając, że nic nie rozumie
- Stop - przerwał im dyrektor - naraziliście na niebezpieczeństwo kogoś oraz siebie, zdemolowaliście sale, mało wam?! - chłopcy opuścili głowy - Co wam do głowy strzeliło? - zapytał a oni spojrzeli po sobie. Po chwili ciszy James postanowił ją przerwać.
- Był chamski - dyrektor spojrzał się pytającym wzrokiem - dla mojej przyjaciółki - dokończył
- Pobiliście się o dziewczynę - zaśmiał się pod nosem a potem znów przyjął srogi wyraz twarzy - jednak nie może wam to ujść płazem. Posprzątacie bałagan, który narobiliście. Możecie iść a i macie godzinę bo trzeba ustroić ją przed balem - Dyrektor odprowadził ich wzrokiem do wyjścia.
Dwójka gagatków zaopatrzona w miotły, mop oraz środki czystości z nietęgimi minami weszła do głównej sali a za nimi Filcz.
- Oddajcie swoje różdżki - wyciągnął rękę charcząc przy tym przeciągle. Posłusznie wykonali jego polecenie bo wiedzieli, że nie ma sensu się wykłócać - macie godzinę - posłał im diabelski uśmiech i zamknął za sobą drzwi. Gdy jego ciężkie kroki ucichły chłopcy opadli na ławkę. Ich wzrok utkwił w podłodze. Byli zażenowani tym lecz chyba bardziej niż bójką bałaganem.
- To jak ja podłoga ty stoły? - zaproponował Syriusz i złapał za miotłę.
- O nie, na pół - szatyn zaczął zbierać naczynia.
- Wiesz, że to wszystko przez ciebie - Syriusz przemówi jakieś pół godziny później
- Prze zemnie - zakpił szatyn i wskazał na siebie opierając się o blat stołu.
- Tak - Syriusz przerwał - nie masz w ogóle poczucia humoru - wytknął mu czarnowłosy.
- Ja? Poczucia humoru ? - chłopak zaczął zbliżać się do Łapy czego ten nie zauważy ł więc dalej ciągnął swoje ścierając przy tym podłogę.
- Przestraszyłeś ją. W gule jak ty się nazywasz? - Syriusz odskoczył na bok gdy zobaczył poruszającą sylwetkę się chłopaka puszczając przy tym miotłę, która wywołała donośny trzask zderzając się z zimną posadzką w wielkiej sali. Syriusz zacisnął ręce w pięści i przybrał pozycję obroną. Hardo patrzył w oczy swojemu przeciwnikowi. Ten podszedł do niego tak, że stykali się ze sobą czołami gdy drzwi otworzyły się z hukiem a próg przekroczyła Ev,Cam, Rogacz oraz Roksan która stanęła zamurowana.
- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęła i ruszyła w ich stronę. Szatyn z trudem powstrzymywał mimikę twarzy.
- Sebastian - pokazał zęby w uśmiechu czym wszystkich zadziw - Nazywam się Sebastian - zaśmiał się głośno już nie hamując swoich odruchów. Cała piątka stała zdziwiona tym wydarzeniem.
- Syriusz - wyciągnął rękę w stronę szatyna. Ten odrazy ja przyjął.
- Pomóc wam ? - zaproponowała Roxsan chwytając za miotłę
- Chyba żartujesz ? - zapytała Camil
- Nie, będzie szybciej - przerwała na chwilę - a po drugie trzeba ustroić salę - zaczęła zamiatać a Cam chwyciła ściereczkę spoglądając na Ev
- Ja tam sobie posiedzę - usiadła na krześle stojącym gdzieś z boku - sami sobie problemów narobili to niech sprzątaj - przymknęła oczy i odchyliła głowę w tył. Cam po chwili wycierania zaczęła się nudzić. Rozejrzała się po sali szukając potencjalnęj ofiary. Namoczyła ścierkę w wiadrze. Zamachnęła się a ta trafiła prosto w głowę odwróconego Syriusza. Po włosach spłynęła mu brudna woda. Przetarł głowę rękom i odwrócił się.
- Syriusz, przyjacieluuuuu - zaświergotała Cam. Łapa powoli kroczył w jej stronę.
- Daje ci trzy sekundy na ucieczkę - stanął w miejscu
- Co ? - zapytała zbita z tropu
- Raz - zaczął odliczać robiąc krok w jej stronę a ta otworzyła szeroko oczy
- Żartujesz ? - próbowałą się ratować
- Dwa - następny krok a wtedy Camil wzięła nogi za pas - Trzy - wrzasnął chłopak. Złapał za wiadro pełne brudnej wody i zaczął gonić dziewczynę wokół stołów gdy ta nie wyrobiła zakrętu i złapała się za krzesło na którym siedziała Ev. Za nią poleciał Łapa wylewając przy tym wodę na szatynkę która najwyraźniej przysnęła bo zerwała się przerażona z krzesła. Syriusz stanął na równe nogi chwycił znowu za wiaderko uprzednio sprawdzając czy coś w nim jeszcze jest.
- Ratunku - Camil wpadła w ramiona Jamesa i spojrzała na niego z pod rzęs - on chce się zemścić - wskazała palcem na zziajanego Syriusza. Rogacz schował przyjaciółkę za plecami. Ta co chwila wychylała się z za chłopaka wytykając przy tym język niczym pięcioletnie a na dodatek rozwydrzone dziecko. Łapa czekał tylko na odpowiedni momentu gdy niebiesko oka nabierze pewności i wyłapie ten moment oblewając ją wodą. Szatynka znowu wytknęła język a wtedy on się zamachnął wiaderkiem. Cam zdążyła się uchylić a zawartość wiaderka wraz ze szmatkom wylądowała na Rogaczu.
- Wybawco - wtuliła się w niego jeszcze raz nie zwracając uwagi na to, że jest mokry. Ten uśmiechnął się przebiegle czego ta nie zauważyła. Złapała za ściereczka i wycisnął wodą na jej kark. Ta zapiszczała przeciągle odskakując od swoje "wybawcy".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro