Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

mój przyjacielu


Syriusz siedział naprzeciw dyrektora i starał się patrzeć  na wszystko w jego gabinecie tylko aby nie spotkać tego surowego wzroku. Obok niego rozwalony na krześle był chłopaczek z którym zaliczył pierwszą poważną bójkę w swoim życiu. Dip odkąd ich rozdzielił nie odezwał się ani słowem przez co Syriusz był mocno zaniepokojony.

- Zawiodłem się na tobie - wskazał na czarnowłosego - na was obojgu - dodał  i znowu zamilkł. Syriusz nie wiedział co ze sobą zrobić i jak wyjaśnić tą sytułację choć uważał, że chłopak zasłużył i zrobił by to jeszcze raz. Limo pod jego okiem i rozcięta warga były warte wszystkiego.

- Co się gapisz - burknął szatyn

- Jaa?! - huncwot podniósł ręce udając, że nic nie rozumie

- Stop - przerwał im dyrektor - naraziliście na niebezpieczeństwo kogoś oraz siebie, zdemolowaliście sale, mało wam?! -  chłopcy opuścili głowy - Co wam do głowy strzeliło? - zapytał a oni spojrzeli po sobie. Po chwili ciszy James postanowił ją przerwać.

- Był chamski - dyrektor spojrzał się pytającym wzrokiem - dla mojej przyjaciółki - dokończył

- Pobiliście się o dziewczynę - zaśmiał się pod nosem a potem znów przyjął srogi wyraz twarzy - jednak nie może wam to ujść płazem. Posprzątacie bałagan, który narobiliście. Możecie iść a i  macie godzinę bo trzeba ustroić ją przed balem - Dyrektor odprowadził ich wzrokiem do wyjścia.

Dwójka gagatków zaopatrzona w miotły, mop oraz środki czystości z nietęgimi minami weszła do głównej sali a za nimi Filcz.

- Oddajcie swoje różdżki - wyciągnął rękę charcząc przy tym przeciągle. Posłusznie wykonali jego polecenie bo wiedzieli, że nie ma sensu się wykłócać - macie godzinę -  posłał im diabelski uśmiech i zamknął za sobą drzwi. Gdy jego ciężkie kroki ucichły chłopcy opadli na ławkę. Ich wzrok utkwił w podłodze. Byli zażenowani tym lecz chyba bardziej niż bójką bałaganem.

- To jak ja podłoga ty stoły? - zaproponował Syriusz i złapał za miotłę.

- O nie, na pół - szatyn zaczął zbierać naczynia.


- Wiesz, że to wszystko przez ciebie - Syriusz przemówi jakieś pół godziny później

- Prze zemnie - zakpił szatyn i wskazał na siebie opierając się o blat stołu.

- Tak - Syriusz przerwał - nie masz w ogóle poczucia humoru - wytknął mu czarnowłosy.

- Ja? Poczucia humoru ? - chłopak zaczął zbliżać się do Łapy czego ten nie zauważy ł więc dalej ciągnął swoje ścierając przy tym podłogę.

- Przestraszyłeś ją. W gule jak ty się nazywasz? - Syriusz odskoczył na bok gdy zobaczył poruszającą sylwetkę  się chłopaka puszczając przy tym miotłę, która wywołała donośny trzask zderzając się z zimną posadzką w wielkiej sali. Syriusz zacisnął ręce w pięści i przybrał pozycję obroną. Hardo patrzył w oczy swojemu przeciwnikowi. Ten podszedł do niego tak, że stykali się  ze sobą czołami gdy drzwi otworzyły się z hukiem a próg przekroczyła Ev,Cam, Rogacz oraz Roksan która stanęła zamurowana.

- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęła i ruszyła w ich stronę. Szatyn z trudem powstrzymywał mimikę twarzy.

- Sebastian - pokazał zęby w uśmiechu czym wszystkich zadziw - Nazywam się Sebastian - zaśmiał się głośno już nie hamując swoich odruchów. Cała piątka stała zdziwiona tym wydarzeniem.

- Syriusz - wyciągnął rękę w stronę szatyna. Ten odrazy ja przyjął.

- Pomóc wam ? - zaproponowała Roxsan  chwytając za miotłę

- Chyba żartujesz ? - zapytała Camil

- Nie, będzie szybciej - przerwała na chwilę - a po drugie trzeba ustroić salę - zaczęła zamiatać a Cam chwyciła ściereczkę spoglądając na Ev

- Ja tam sobie posiedzę - usiadła na krześle stojącym gdzieś z boku - sami sobie problemów narobili to niech sprzątaj - przymknęła oczy i odchyliła głowę w tył. Cam po chwili wycierania zaczęła się nudzić. Rozejrzała się po sali szukając potencjalnęj ofiary. Namoczyła ścierkę w wiadrze. Zamachnęła się a ta trafiła prosto w głowę odwróconego Syriusza. Po włosach spłynęła mu brudna woda.  Przetarł głowę rękom i odwrócił się.

- Syriusz, przyjacieluuuuu - zaświergotała Cam. Łapa powoli kroczył w jej stronę.

- Daje ci trzy sekundy na ucieczkę - stanął w miejscu

- Co ? - zapytała zbita z tropu

- Raz - zaczął odliczać robiąc krok w jej stronę a ta otworzyła szeroko oczy

- Żartujesz ? - próbowałą się ratować

- Dwa - następny krok a wtedy Camil wzięła nogi za pas - Trzy - wrzasnął chłopak. Złapał za wiadro pełne brudnej wody i zaczął gonić dziewczynę wokół stołów gdy ta nie wyrobiła zakrętu i złapała się za krzesło na którym siedziała Ev. Za nią poleciał Łapa wylewając przy tym wodę na szatynkę która najwyraźniej przysnęła bo zerwała się przerażona z krzesła. Syriusz stanął na równe nogi chwycił znowu za wiaderko uprzednio sprawdzając czy coś w nim jeszcze jest.

- Ratunku - Camil wpadła w ramiona Jamesa i spojrzała na niego z pod rzęs - on chce się zemścić - wskazała palcem na zziajanego Syriusza. Rogacz schował przyjaciółkę za plecami. Ta co chwila wychylała się z za chłopaka wytykając przy tym język niczym pięcioletnie a na dodatek rozwydrzone dziecko. Łapa czekał tylko na odpowiedni momentu gdy niebiesko oka nabierze pewności i wyłapie ten moment oblewając ją wodą. Szatynka znowu wytknęła język a wtedy on się zamachnął wiaderkiem. Cam zdążyła się uchylić a zawartość wiaderka wraz ze szmatkom wylądowała na Rogaczu.

- Wybawco - wtuliła się w niego jeszcze raz nie zwracając uwagi na to, że jest mokry. Ten uśmiechnął się przebiegle czego ta nie zauważyła. Złapała za ściereczka i wycisnął wodą na jej kark. Ta zapiszczała przeciągle odskakując od swoje "wybawcy".





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro