Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część Bez tytułu 14

Minevra McGonagal przechadzała się po biurku w postaci kota czekając na czwórkę swoich spóźnialskich uczniów. Gdzieś tam z tyłu głowy szykowała pytania, które zada im do odpowiedzi. Taka mała zemsta. Chyba każdy nauczyciel lubi patrzeć jak jego wychowankowi przy odpowiedzi pocą się ręce i nerwowo się kręci. Niby to sadystyczne zachowanie z jej strony ale wiedziała, że już na następną lekcji wszyscy przyjdą punktualnie aby się drugi raz nie kompromitować na tle klasy. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Wszytkie głowy skierowały się w stronę dźwięku.Pewnym krokiem próg przekroczył James a za nim Remus i Syriusz który męczył się z niezawiązanym krawatem.

- Przepraszamy za spóźnienie ale mieliśmy coś do zrobienia - Potter odezwał się a w jego głosie było słychać skruchę co zaskoczyło Minevrę. Zeskoczyła z biurka przyjmując ludzką postać. Lekko zbitej z tropu kobiecie wypadła z głowy kara którą miała dać chłopakom i zaczęła prowadzić lekcję. W momencie gdy kobieta miała zaczynać swój wykład na temat podstaw transmutacji do pomieszczenia wparował dyrektor Diped. Camil, która spała na ławcę zerwała się przerażona robiąc wielkie oczy

- Ale minę strzeliłaś - zarechotał Potter

  - Nie  śmieszne.

- Bardzo - szatynka przymróżyła na niego oczy a ten posłał jej buziaczka w powietrzu na co ta rzuciła w niego kartką papieru wydając przy tym z siebie dźwięk bezsilności. 

- Nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi.

- Widzę, że Pan Potter zgłasza się na ochotnika - chłopak usłyszał za sobą głos dyrektora a Cam uśmiechnęła się zwycięzko.

- Jakiego ochotnika? 

- Zaprezentujesz klasie razem z panią Profesor tradycyjny taniec Bożonarodzeniowy.

- Cooo? - wyjęczał chłopak a Camil nie hamowała śmiechu.

- No już ustawcie się z tyłu klasy, zróbcie miejsce, a ty choć ze mną - złapała rękę chłopaka. Ten spojrzał z miną cierpiętnika na Cam. Ta posłała mu dwuznaczne spojrzenie i narysowała serduszko w powietrzu.

- No ale proszę Pani dlaczego ja? - chłopak był zdenerwowany  i zestresowany w jednym.

- Nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi - zacytowała chłopaka piskliwym głosem. Ten tylko prychnął i poszedł ciągnięty przez Panią Profesor na środek klasy. Muzyka zabrzmiała. Potter niezdarnie podążał w takt muzyki razem z nauczycielką.

- Wyżej te ramiona - skarciła go nauczycielka - jest pan wielbłądem panie Potter - chłopak lekko się odsuną od kobiety - proszę się mnie nie bać - przysunęła go do siebie na co cała sala wybuchła śmiechem a twarz tancerza zalał czerwony odcień. Muzyka ucichła - proszę dobrać się w pary - zachęcający uśmiech wykwitł na jej twarzy. Do Rox zaczął zbliżać się Sebastian. Dziewczyna przyjęła miły wyraz twarzy jednak potęcjalnej parze nie dany było zbliżyć się do siebie gdyż Syriusz wepchnął się między nimi

- Sorry stary ona jest moja - złapał za rękę dziewczynę i pociągnął na prowizoryczny parkiet. Skołowana Rox nawet nie protestowała i pozwoliła aby z nią tańczył. Po kilku nutach melodii spodobało jej się nawet uczucie towarzyszące gdy była w ramionach bruneta. W tym samym czasie w pary dobrały się Ev z Remusem której szarmancko przed nią się ukłonił i Camil która po wielu namowach postanowiła się zgodzić. 

- A do mnie to tak się nie rwałeś Panie Potter - chłopak zachłysną się powietrzem a Cam wybuchła niepohamowanym śmiechem 

- Ale wyrwałem najlepszą - dumny przytulił do siebie dziewczynę. McGonagal pokręciła głową z uśmiechem i odeszła od pary. 

- A więc jestem najlepsza - szatynka przekomarzała się z chłopakiem 

- Nie  - odpowiedział z pokerowym wyrazem twarze. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem. 

- No najlepsza jesteś - przytulił ja prawie przy tym miażdżąc

- Ratunku, powietrza - jęknęła - jak chcesz mnie jeszcze przytulić to lepiej puszczaj bo nie będzie co przytulać.

- No przecież puszczam - i znów popłynęli w rytm tańca.

.............................................

Evelain  i Roxsan siedziały w salonie gryfonów zastanawiając się w co niby miały ubrać się na bal bożonarodzeniowy. Nie miały odwagi aby kogokolwiek prosić o pomoc ale wiedziały tez, że same i tak  niczego nie wymyślą.

- Dobra poddaje się -  powiedziała Roxsan

- Może Cam coś wymyśli gdy wróci z randki z Panem Potterem - parsknęła Evelain.

- Jak wróci

- Oj już się tak nie załamuj na pewno coś wymyśli - szatynka starała myśleć pozytywnie

- Nic nie wymyślimy chyba, że same je uszyjemy - do pomieszczania wsze szła Cam.

- Dobra - zaśmiała się Evelain - dajcie mi igłę i nitkę i będę szyć. Camil machnęła ręką na przyjaciółkę i opadała na kanapę.

- Dziewczęta - z zamyślenia wyrwał  je ciepły glos Profesor McGonagal. Trzymałą w dłoniach trzy pokrowce na ubrania. Wręczyła je dziewczynom. Te od razu odpięły zamki aby sprawdzić co kryją. Były w nich przepiękne balowe suknie.

- Ale jak my się pani odwdzięczymy - głos Rox wyrażał zachwyt

- Przymierzcie a odwdzięczycie się zapewne w przyszłości


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro