Butelka (cz2)
- Potter ty możesz poetą zostać - Łapa klepnął po plecach przyjaciela a ten posłał mu groźne spojrzenie. Rogacz zakręcił butelką. Szkło wykonało kilka obrotów aż w końcu zatrzymało się na Remusie. Zrobił on kwaśną minę ponieważ wiedział, iż rogacz się zemści. Czekał jak na wyrok.
- Pocałuj Roxsan - Luniu spojrzał się na niego jagdyby urwał się z choinki. Roxsan i Ev parsknęły równocześnie śmiechem.
- Mogę pocałować...
- Bardzo dobrze - ucieszony Potter przerwał wypowiedź Lunia.
- Mogę pocałować ale Ev - dokończył zyirytowany
- Hymm... - zastanawiał się huncwot - niech będzie - Evelian otworzyła szeroko oczy. Jak to tak, że on miał ja pocałować?! Huncwot zaczął zbliżać się do przerażonej błękitnookiej. Zamknął oczy. W momencie gdy ich usta miał się złączyć dziewczyna szybko przekręciła głowę a usta chłopaka zderzyły się z jej zaróżowionym policzkiem. wszyscy obecni zarechotali.
- Nie zaliczone - odparł Potter - przegrywasz
- Ale jak?! To nie moja wina! - oburzył się - Luniu.
- Niech mu będzie dobre chęci - zaczęła go bronić Ev co zdziwiło jej przyjaciółki ponieważ dziewczyna jest raczej wredna i nieufna wobec nowo poznanych ludzi. Rogacz udawał, że ciężo zastanawia się nad odpowiedzią.
- No niech będzie. gramy dalej - Remus zakręcił butelką, która dwa razy z rzędu zatrzymała się na nim.
- Serio - mruknżł i zakręcił po raz kolejny a wtedy wypadło na Rox
- Pytanie - odparła
- Pietrasz - zakpił Syriusz jednak ona puścił to mimo uszu i czekała na swoje pytanie jedząc piankę.
- Jaki masz kolor majtek? - Luniu zadał pytanie które jako pierwsze wpadło mu do głowy.
- Czarne - dziewczynie nie mieściła się w głowie głupota huncwotów.
- Miałem nadzieje, że czerwone - Syriusz udawał zawiedzionego. Rox zakręciła a szyjka butelki butelki wskazała na Evelain.
- Wyzwanie
- Pokaż jak zarywała byś do chłopka, który ci się podoba - blondynka nie zastanawiał się nawet pięć minut. Evelain wstała podeszła do kolumnu która utrzymuwała sufit.
- No cześć kocie ! - oparła się jedną rękom o kolumnę - Co u ciebie? Jak ci życie leci? - obruciła głowę i uśmiechnęła się zalotnie do betonu. Wszyscy zaczeli płakać ze śmiechu gdy zobaczyli jej poczynania. Camil trzymałą się za bolący brzuch a Remus ocierał łezki lecące z jego oczu choć Ev jeszcze dobrze nie zaczęła
- Widzę, że ci się podobam. Wiesz ty mi też - ciągnęła dalej - chcesz żebym z tobom byłą. Ale to za wcześnie, tak nie wolno - przytuliła się do kolumny - zostaw mnie odchodzę - wrzasnęła i tupnęła nogą. Ukłoniła się i usiadła na miejsce. Wypadło na Cam.
- Pytanie
- Ilu miałaś chłopków?
- Żadnego - policzki Camil lekko się zaróżowiły a Potter uśmiechnął się zwycięzko i upił kako.
- Wąsy - Camil zachichotała a James zaczoł się zawstydzony wycierać.
- W tym roku będom nabory do quidicza? - wypaliła Cam
- Tak po nowym roku, jakoś w styczniu - odparł Potter, który ogarnoł swoją twarz - a co zainteresowana?
- Może - odparłą tajemniczo.
- Czeka was sporo nadrabiania - powiedział poważnie Syriusz
- Echh... -wstneły wszytkie trzy
- Możemy wam pomuc - zaproponował chłopak
- Wy nam ? - zaśmiał się Roxsan
- Tak a czemu by nie?
- Pożyjemy zobaczymy
Nowo poznani przyjaciele rozmawiali ze sobą jeszcze długich kilka godzin.Śmiejąc się ze swoich żartów. Wśmienicie czuli się w swoim towarzystwie. Nie musieli udawać kogoś kim nie są. Wiedzieli, że mogą sobie ufać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro