Bal
Życie człowieka jest jednym wielkim filmem który dzieli się na masę wątków. Tych szczęśliwych smutnych czy miłosnych. Ten najlepsze klatki z tego naszego filmu chcemy bardzo mocno przy sobie zatrzymać aby móc na starość co wspominać lecz nie zawsze jest idealnie. Często bywa, że gdy jest zbyt idealnie coś musi się po prostu zepsuć. Wszystko powoli zaczyna się sypać. Aa my myśląc, że to koniec pozwalamy rozpadać się także sobie bez walki.
Święta w hogwarcie to wyjątkowy czas pełen magi To dzień, w którym wszystkie domy się jednoczą aby wspólnie świętować i tak właśnie miały spędzić ten dzień nasze przyjaciółki. Nieśpiesznie szykowały się w pokoju. Po założeniu wieczorowych suknie stanęły razem w salonie gryfonyów i czekały na partnerów. Camil poprawiała mieniący się materiał swojej długiej białej sukni. Roxsan próbowała jakby poprawić coś przy fryzurze.
- Oj daj to - zniecierpliwiona Ev podeszła do przyjaciółki i zaczęła układać jej jeszcze raz włosy. W momencie gdy Ev akurat skończyła do pomieszczenia weszli huncwoci. Syriusz na chwile przystanął zauroczony wyglądem swojej partnerki. Na szczęście lub nie Rogacz uderzył go lekko w głowę co skutecznie otrzeźwiło chłopaka. Ten zmroził go tylko zimnym wzrokiem i już miał mu oddać gdy przy nim stanęła Roxsan i delikatnie wtuliła się w chłopaka powstrzymując go przy tym. Potter wraz z Remusem przywitali się ze swoimi partnerkami. Cam ze stresu trzęsły się ręce więc Potter pogłaskał ją po plecach w uspokajającym geście co podziałało odwrotnie i dziewczyna się jeszcze bardziej spięła. Pary kierowały się w stronę wyjścia
- Co to było? - po plecach Ev przeszły ciarki.
- Co jest ? - jako pierwszy zapytał się Remus spogladając na swoją przerażoną przyjaciółkę. Szatynka potrząsnęła głową jakby chciała odgonić dziwaczne myśli.
- Nic - w tym samym momencie światło w salonie przygasło ale zaraz wróciło do normy. Wszyscy lekko się wzdrygnęli - to pewnie przeciąg - Ev przejęła inicjatywę wskazując na uchylone drzwi. Luniu przytakną głową i pociągnął ją za sobą. Po kilku chwilach z ich głów wyparowały wszystkie negatywne myśli bo byli zbyt przejęci balem i tańcem.
W drodze na główną slę zatrzymali się aby porozmawiać z profesor Mcgongal. Kobieta poinformowała ich że zaczynają taniec. Próbowali jakoś się sprzeciwić ale ta szybko ich zbyła mówiąc że zaraz się zaczyna i nie ma czasu na zmiany.
- A był czas na to aby poinformować nas w ostatniej sekundzie - marudziła Ev Remusowi. Ten tylko zarechotał gdy zobaczył jej kwaśną minę.
- Gotowi? - podeszła do nich pani profesor.
- Nie - wszyscy pokiwali przecząco głowami. Profesor tylko się roześmiała się i gdy muzyka zabrzmiała popchnęła ich w stronę parkietu. Po paru sekundach zaczęły do nich dołączać inne pary. Wszystko były niczym z bajki. Długie, piękno zdobione, wieczorowe suknie. Przystojni partnerzy oraz cudowna muzyka. Nawet Roxsan pozwoliła ponieść się chwili. Wpatrywała się w brązowe oczy Syriusza. Chłopak przybliżył się do niej. Para stykała się ze sobą nosami. Rox oddychała ciężko a jej mózg pracował na najwyższych obrotach zastanawiając się czy to aby najlepszy pomysł.
- Mogę - wyszeptał prosto w jej wargi. Nie dane jednak było jej odpowiedzieć. Do sali wbiegła przerażona dziewczyna krzycząc coś w nieznanym języku. Podszedł do niej profer Diped z dyrektor Beauxbatons. Kobieta uklękła przy niej i złapała ją za ramiona i zaczęła uspokajać.
- Spokojnie dziecko - mówiła delikatnym głosem byle by jej nie wystraszyć - jesteś bezpieczna - do dzieczyny jak gdyby zaczeły docierać wszystkie zewnętrze bodźce i zrozumiała gdzie jest i co się dzieje. Patrzyła obłakanym wzrokiem po wszystkich którzy zgromadzili sie wokół niej. Gdy jej spojrzenie padło na trójke przyjaciółke jgby się ożywiła. Wskazała roztrzesioną dłonią na nie. Wszyscy zamarli w wyczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń.
- One.... ONE przyniosą śmierć! - wykrzyczała i po prostu zemdlała.
- Koniec zbiorowiska, rozejciecie się do salonów, prefekci są za ws odpowiedziali więc macie sie ich słuchać - karzdy bez wyjątu wykonał plecenie dyrektora bez zbędnego gadania.
- Ev ja sie całą trzęse - powtarzała Camil - no patrz wystawiła przed siebie drgającą dłoń.
- Spokojnie narazie nic nam nie grozi.
- Właśnie narazie - Camil wzdrygnęła się
- Nic nam się nie stanie nie może przecież... - Roxsan zamarłą - co z naszymi rodzinami, przyjaciółmi oni zapewne się martwią a jeżlei nie wrócimy
- A wogóle chciałyśmy ? Jesteśmy juz tu tyle czasu i ani razu nie usłyszałam od was słwa o powrocie ja równiez przestałam sie nad tym zastawiać
- Może uległyśmyy jakiemuś czarowi.
- Czarowi Hogwartu - zadrwiła Roxsan - bądźmy poważne tu chodzi o życie nasze i innych ludzi
- Swoją drogą nawet nie wiadomo czy prawdziwych - Camil podeszła do Ev i ją uszypnęła a ta zapiszczała
- Boli i się nie obudziałaś czyli to wszysto jest prawdziwe
- No najwyraźniej tak ....
--------------------
po bardzo długiejjj przerwie ale jest
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro