Rozdział 1
×perspektywa a bomba×
Naprawiłem właśnie swoją rakietową deskę bo wleciałem wczoraj w skały, kiedy nagle zawył alarm pobiegłem szybko do stacji dowodzenia, gdzie już była reszta.
-co się stało? - spytałem się Jean (she hulk)
-jakiś wielki Żuk zatakował miasto-powedziała Jean
-skar (niewiem jak to się pisze) miażdżyć wielki Żuk - powedział skar wyciągając miecz
-nie ma co gadać lecimy do miasta - powedział stanowczo hulk po czym ruszyliśmy do odrzutowca, po pięciu minutach byliśmy już w mieście. Żuk rozwalał miasto.
-a-bomb cywile - pobiegłem i uratowałem grupkę ludzi i ruszyłem do walki
-co on taki zielony? - spytałem się hulka. Ten żuk był dziwny jakieś wielki i zielony
-niewiem czemu ale jedno wiem
-trzeba go zmiażdzyć?
-tak
-jak chcecie to zrobić mądrale skoro broń na niego nie działa, miecz skarowi złamał a, nasze ciosy nic mu nie robią - powedział już zły red. Spojrzałem na żuka a hulk już chyba wiedział co chce zrobić
-rick jesteś pewny że chcesz do niego wejść? - spytał się mnie hulk
-jasne - stałem się niewidzialny i poczekałem na odpowiedni moment i weszłem do środka żuka, tak naprawdę nie mam planu co mogę z nim zrobić. Zobaczyłem coś dziwnego, jakąś zieloną kule która świeci może jak ją wezmę z zewnątrz żuka to on się zmniejszy. Jak pomyślałem tak zrobiłem, byłem już przy paszczy żuka kiedy ten akurat połknoł wodę i coś zaczęło w niego bić. Co spowodowało u niego wymioty i mnie wyrzygał, fuj. Zielona kula która świciła leżała koło mnie a Żuk zmniejszył się. Ja wstałem i wziołek kule
-to co robimy z tą kulą? - spytała się she hulk. Hulk ją wzioł i zmiażdzył
-lepiej ją zniszczyć niż potem trafiła by w niepowołane ręce - odpowiedział hulk
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro