6
Jakiś czas minął od mojego pierwszego egzaminu sprawnościowego. I zaraz po nim głównie na tym się skupiałem. Zrezygnowałem z zajęć u Alphys i Asgore'a, chociaż czasami Alphys wołała mnie do siebie, abym jej w czymś pomógł, bo tylko ja nie za bardzo zwracałem na siebie uwagę. Głównie chodziło aby coś przynieść czy przenieść. Zgadzałem się też dlatego, że mogłem nieco poćwiczyć. A to dla mnie było tylko korzystne. Ale na lekcje magii jeszcze chodziłem. Co jak co magia może czasami się przydać. Ale i tak głównie skupiałem się na walce. W drugiej klasie dopiero się zaczęło. Wybór broni i nauka sztuki walki. Ja wiadomo wybrałem miecz. Nie wyobrażam sobie walki inną bronią. A dzięki Papyemu byłem w przód od moich rocznikowców jeśli mogę to tak nazwać. W końcu mało kto zwraca na mnie uwagę. To na serio jest już nudne. I nieco boli jak oni nie zwracają na ciebie uwagi nie ważne co zrobisz. Tylko chyba Undyne i Alphys w tej budzie zwracają na mnie uwagę. No i oczywiście mój brat. Po części to lepiej, bo mogę się skupić na swoim celu, ale z drugiej strony jest to słabe. Trochę taki odludek ale może się to zmieni wkrótce. Przy ostatnich egzaminach. Można powiedzieć, że jestem już tak w wieku 15 lat. Gdybym wiedział co mnie tego jednego dnia czeka bym nie spał w nocy pewnie.
Gdy tylko wszedłem z typowym już dla mnie zniechęceniem na twarzy, od razu zaczepiła mnie Alphys. Pomyśleć, że jestem od niej wyższy. To na serio dziwne jak dla mnie
-Co się stało Alphys?
A no tak zapomniałem wspomnieć, że mówimy do siebie normalnie po imieniu, a nie.
-Potrzebuję twojej pomocy. Muszę nieco poprzestawiać rzeczy z magazynu do sali, a nie mam za dużo siły
Wywróciłem tylko oczami i poszedłem do jej sali. Zakasałem rękawy i od razu wziąłem się do roboty. Przeczuwałem co tym razem potrzeba. W końcu nie jestem takim leniem, aby nie poobserwować innych klas i zobaczyć co każda robi. Oczywiście gdy miałem czas wolny. Nawet nie musiałem się Alphys pytać co i gdzie. Gdy tylko się zabrałem do roboty usłyszałem jej głos.
-Słyszałeś, że do podziemi spadł nowy człowiek?
-O. Ciekawe. Ma już przydzielonego strażnika?
-Tak. Dziś ma być oficjalne poznanie i ogłoszenie
Ciekawe. No i ciekawe kogo wybrali. To może być ktoś nawet z mojego rocznika. Ale nie jestem pewny. Gdy tylko skończyłem i już miałem iść na arenę, Alphys zagrodziła mi drogę. Tutaj się zaskoczyłem i nie wiedziałem o co chodzi. Tak jakby coś ukrywała.
-O co chodzi?
-Undyne dziś nie ma. Miałam ci to powiedzieć
Nie no super -,- Akurat wtedy co byłby cięższe treningi. No super. Ostatecznie teleportowałem się za Alphys, podziękowałem za informację i ruszyłem w drogę powrotną do domu. Akurat ja swój tak nieco w lesie wraz z Papym. Tam lepiej się skupić czy poćwiczyć. Gdy tylko wszedłem do środka zauważyłem, że mojego brata nie było w kuchni, gdy zazwyczaj tam powinien być jak ćwiczył to swoje spaghetti. A tu nie.
-Papyrus?
-Jestem tuż za tobą
Odwróciłem się do niego, oczywiście nie przestraszony. Jedyne co mnie nieco zaskoczyło to, że miał ręce za sobą. Dziwne jak na niego.
-Co tam masz?
-A to? To dla ciebie
Zza siebie wyciągnął pewien miecz, na który nieco szerzej otworzyłem oczy. Ja go ostatnio oglądałem razem z Papyrusem.
-Z jakiej to okazji?
Ciągle byłem nieźle zaskoczony. Papyrus podał mi tylko broń i poszedł do kuchni bez słowa. Na serio o co dziś chodzi 0.o
*Time skip*
Dostałem powiadomienie od Undyne o jakimś zaległym treningu, więc najszybciej jak mogłem przepasałem nowy miecz do pasa i poprawiłem swoje ciuchy. Potem od razu wyszedłem z domu i ruszyłem na arenę drobnym biegiem. Trochę taka rozgrzewka, ale jedno mnie dziwiło. Albo dwie rzeczy. Papyrus'a nie było w domu zanim wyszedłem i gdy biegłem ulicami, każdy się na mnie patrzył i to dosłownie. To było dla mnie dziwne i to bardzo. Patrzyłem się na każdego i każdy miał wbity we mnie wzrok. Niektórzy nawet walili mnie z otwartej dłoni w plecy i to jeszcze było bardziej dziwne. A kiedy przebiegałem obok jednego strażnika duszy ten tylko kiwnął głową na tak. To na serio robiło się dziwne. Nawet nie odetchnąłem gdy wszedłem na arenę. I kolejne zdziwienie. Stała tam tylko Undyne. Zatrzymałem się nieco przy wejściu w środku już areny i nic tylko patrzyłem się zdziwiony. Zza Undyne wyszła jakaś dziewczyna....Ale to był człowiek!! Rozejrzałem się dookoła czy nikogo nie ma i nie robią ze mnie żartów. Nikt kamery nie miał ani nic.
-Howl podejdź
Teraz byłem pewien. To o mnie chodziło. Nie mogłem w to uwierzyć...Czy ja na serio....Zrobiłem to co powiedziała i spojrzałem na dziewczynę. Może była nieco wystraszona, ale ciężko to określić jak nie widzi się oczu.
-Dobrze znasz zadania jakie cię od teraz czekają. Nie zhańb tego. Broń już dostałeś od bliskiej ci osoby. Teraz. Pora abyś poznał osobę, którą będziesz musiał chronić nawet za cenę swego życia. Howl...Poznaj Frisk
I tak o to się zaczęło. Nauka i jednocześnie praca....Jako strażnik duszy człowieka o imieniu Frisk...I od tego dnia...Nie byłem tylko cieniem, ale kimś więcej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro