Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 - Taksówka

Zoey była zdziwiona, że zgodziłam się wziąć na siebie dodatkową odpowiedzialność. Znała mnie zbyt dobrze. Wiedziała, że nie przepadam za ponadprogramowymi zadaniami i bardzo pilnowałam, aby nie mieć zbyt dużej ilości nadgodzin. Starałam się przynajmniej, żeby tak było. Jednak coś mnie naprawdę ruszyło w sprawie tego chłopaka. Chociaż przyjaciółka nie zawsze mnie rozumiała, przynajmniej miałam ją przy sobie w początkowym okresie mojej drogi jako medium. Czy było mi żal dzieciaka? Możliwe. Powinnam mu nieco pomóc, skoro już tak się złożyło, że mieszkaliśmy niedaleko od siebie.

Poprosiłam Tristana, aby tym razem mi nie towarzyszył, chciałam poznać mojego ucznia, podopiecznego i spędzić z nim trochę czasu na osobności. Cholera wie, jak powinnam go nazywać? Rozmyślałam nad tym przez chwilę, ale nie podjęłam konkretnej decyzji. Postanowiłam wybrać się na spotkanie z nim pociągiem, w czasie drogi dopiero na poważnie zaczęłam zastanawiać się, czy w ogóle będę w stanie zdobyć jego zaufanie. Nigdy wcześniej nie opiekowałam się dziećmi, w każdym razie nie tymi żywymi.

Przeglądałam po raz kolejny dokumenty i zebrane informacje, które przesłał mi koordynator. Przecież to nie dziecko, tylko nastolatek, westchnęłam ciężko. Czyli podwójne wyzwanie. Spoglądając na jego zdjęcie, czułam, że kryje się w nim coś niepokojącego, już w tym wieku dorobił się sporej blizny na czole. Stwierdziłam, że pewnie w wyniku bójki, ale zaraz potem pomyślałam, że gdyby się uśmiechnął, na pewno wyglądałby przyjaźnie. Nie mogłam się już wycofać, stwierdziłam, zamykając teczkę.

Na stacji zadzwoniłam po taksówkę. Kierowca był wyjątkowo rozmowny i dociekliwy, dlatego mu nie ufałam. W tym przekonaniu utwierdził mnie duch, który siedział obok mnie.

- Stary drań naciąga wszystkich – mruknęła zjawa starszego pana. – Próbuję każdego ostrzec, ale nic to nie daje. Nikt mnie nie słyszy, a on tylko psuje naszą reputację taksówkarzy. O teraz właśnie majstruje przy liczniku – powiedział z westchnieniem.

Przewróciłam oczami. Nawet nie będąc w pracy, ona sama i tak mnie znajdowała. Podniosłam się nieco i odchrząknęłam. Chciałam, żeby mój głos miał brzmiał jak najbardziej mrocznie.

- Wiem, że właśnie próbuje mnie pan naciągnąć – powiedziałam powoli i pewnie. – Więc zrobimy tak, że albo zawiezie mnie pan na miejsce i zapłacę uczciwą stawkę, albo się zatrzymujemy, a ja wysiadam i nic nie płacę za dotychczasową drogę.

- Ależ dziecko, ja nic nie kombinuje. – Taksówkarz zaśmiał się nerwowo. – Tak ci się tylko wydaje.

- Nie wydaje mi się – mruknęłam. – Więc jaka decyzja?

- Nie byłbym prawdziwym taksówkarzem, gdybym nie wykonał kursu, prawda? – Widziałam w lusterku, jak mimo wszystko uśmiecha się złowieszczo, nie rezygnując ze swoich planów oszukania mnie.

Dotarliśmy na miejsce, duch zacisnął pięść i powiedział mi, ile powinnam uczciwie zapłacić za kurs. Cena, którą zawołał ode mnie żywy taksówkarz była niemal trzy razy wyższa. Zapłaciłam mu tylko tyle, ile powinnam, grożąc mu, że jeśli nie zaprzestanie procederu, to niedługo zgłoszę sprawę odpowiednim służbom. Zazgrzytał zębami, wziął pieniądze i odjechał pośpiesznie.

- Cieszę się, że się nie dałaś – powiedział radośnie duch. – To przypadek, czy mnie rzeczywiście słyszałaś?

- Jesteś duchem od niedawna, prawda? – zapytałam, biorąc łyk wody. Pokiwał nieznacznie głową. – Dzięki, że mnie ostrzegłeś.

- Czy jest jakiś sposób, żebym mógł to naprawić? Taksówka to było całe moje życie, uwielbiałem tę pracę. Zwłaszcza po śmierci żony, zawsze cieszyłem się, że mogę z kimś porozmawiać w czasie drogi. A jak czekałam za kursem, to rozwiązywałem krzyżówki – mówił ze smutnym uśmiechem.

- Posłuchaj, wydaje mi się, że 957 ma najwięcej doświadczenia w takich sprawach, więc udaj się do niego. Opowiedz, jak ten facet oszukuje ludzi, powiedz, jak zdobyć dowody a on zajmie się resztą. – Kiedy to mówiłam, spojrzałam w aplikację, z której korzystało nasze Stowarzyszenie. Ustaliśmy tam dyżury, załatwialiśmy zastępstwa i inne organizacyjne rzeczy. – Akurat dzisiaj po południu jest dostępny. Umiesz się już szybko przemieszczać?

- Chyba tak – odpowiedział starszy pan, podekscytowany tym, że nawet po śmierci może zrobić coś dobrego dla honoru wszystkich taksówkarzy.

Podałam mu więc adres i pożegnałam. Już od dłuższej chwili czułam na sobie czyjeś spojrzenie, więc odwróciłam się i ujrzałam poszukiwanego przeze mnie nastolatka. Patrzył na mnie ni to zaciekawiony, ni wściekły.

- Miło, że po mnie wyszedłeś Sebastianie –powiedziałam, uśmiechając się do niego. – Ale mam nadzieję, że będę mogła pomimo tego użyć legitymacji. Dawno nie miałam okazji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro