43.
Tsubasa wolną ręką wziął do ręki telefon przyjaciela, na którym już leciało nagranie szwendające się po całkiem dużej części internetu. Shiki jedynie patrzył mu przez ramię, nie chcąc po raz kolejny oglądać tego strasznego widoku, jednak chciał być blisko chłopaka, który powoli w ciągu kilku sekund zmienił swój wyraz twarzy na bardziej przerażony. Widząc samego siebie w kałuży krwi oraz ratowników postępujących zgodnie procedurami ratującymi życie, nie mógł w to uwierzyć. Oczywiście usłyszał w tym wszystkim słowa Shikiego, który błagał o uratowanie go.
-Ktoś... to nagrał? -spytał, domyślając się, że od teraz będzie tylko gorzej.
-Na to wychodzi... Zostało to opublikowane około północy. -mruknął Dai, przypominając sobie, jak o tej mniej więcej godzinie siedział na Twitterze, a na stronie głównej wyświetlił mu się post z tym załącznikiem.
-O nie... -odłożył telefon na nieco mokrą od jego łez kołdrę. -Nie, nie, nie...
-Tsubasa, spokojnie. -Takamura złapał delikatnie jego ramię. -Wszystko będzie dobrze.
-Jakie "dobrze"?! -podniósł nieco swój ton, a wszyscy obecni z nim w pomieszczeniu zastygli. -Czy ty wiesz, co zrobi menadżer jak się dowie?! Rozmawiałeś z nim w ogóle?
-Nie... -odparł, wzdychając głęboko, aby i jego myśli się uspokoiły. Następnie chwycił blondyna za oba ramiona i spojrzał w jego nadal mokre, czerwone i przerażone oczy. -Słuchaj mnie teraz. Cokolwiek się z nami stanie, czy wywalą nas z wytwórni, czy nie, nie zostawię cię. Nie ma opcji, żebym to zrobił. Ale prawdą jest to, że musimy z nim porozmawiać i postarać się wszystko odratować.
-Shi-chan... -mruknął smętnie, opierając się głową o jego klatkę. -Mam nadzieję, że masz rację.
-My też jesteśmy z wami, pomożemy wam w każdej sytuacji. -powiedział Rikka, siląc się nieco na uśmiech. Miał on ich nieco pocieszyć, ale faktycznie w tej sytuacji było to nieosiągalne. Dai pokiwał głową na jego słowa. -Tsubasa, mógłbym zapytać jak...
-Został napadnięty z udziałem broni. -Shiki wypowiedział szybko tylko część prawdy, nie chcąc, aby cała historia dotarła do nich tak szybko. Wiedział, że Okui chce o tym zapomnieć, dlatego nie wypowiadał słów o próbie gwałtu.
-Musicie to zgłosić na policję.
-Wiemy. -objął młodszego mocniej, czując jego lekkie drżenie. -Nie płacz, jestem tutaj.
-Wiem, dziękuję... Wam wszystkim. -między wszystkimi zapadła głucha cisza. Tsubasa wiedział, że nie zostanie sam i był strasznie wdzięczny za każdą pomoc, jaką otrzyma od przyjaciół, fanów i ukochanego. Jednak bał się też niesamowicie wielu rzeczy; jak potoczy się kariera ich duetu, czy ludzie dla których do tej pory był wzorem nie znienawidzą go za bycie innej orientacji, obawiał się także spotkania z policją, której musi powiedzieć wszystko od początku, aby człowiek który go napadł, już nigdy nie wyrządził nikomu żadnej krzywdy. Jego rozmyślania przerwał dzwonek telefonu Shikiego, który powoli się od niego odsunął. Widząc jednak wyświetlający się numer, nie wiedział czy chce odbierać. Jednak po przełknięciu guli w gardle przyłożył go do ucha.
-Halo?
-Shiki, gdzie jesteś?! Co się dzieje na tym nagraniu? Gdzie jest Tsubasa?! -mężczyzna niemal krzyczał. Takamura nie wiedział czy słyszy w jego głosie więcej złości czy obawy.
-Jesteśmy w szpitalu... -odparł z przestrachem, a Okui w tym momencie szturchnął go w ramię.
-Shi-chan, daj mi telefon. -poprosił dość odważnie, zaciskając mocno zęby.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... -bał się, że ta konfrontacja może nie być w tej chwili nikomu na rękę, zwłaszcza biorąc pod uwagę stan w jakim obecnie był młodszy.
-Powiedziałem "daj mi telefon". -w tym momencie zabrzmiało to niemal jak żądanie. Mężczyzna przez chwilę milczał patrząc na niego troskliwie, po czym uważnie słuchał głosu swojego menadżera. -Halo, panie Haiduki?
-To ty Tsubasa? Co się dzieje?!
-Jestem w szpitalu, miałem wypadek. Byłem w śpiączce, ale obudziłem się dziś rano. Shiki jest ze mną. -westchnął głęboko, próbując jak najbardziej uspokoić swój głos.
-Dlaczego Shiki się ze mną nie skontaktował? To poważna sprawa!
-Proszę mu wybaczyć. W zasadzie to nam obu. Wiem, że przysporzyliśmy masę problemów i musimy z panem poważnie porozmawiać w sprawie kilku kwestii. -mówił ze skruchą, a z oka mimowolnie poleciały mu łzy. -Mógłby pan przyjechać do szpitala? Shiki wyśle panu adres.
-W porządku, ale dzisiaj już nie dam rady. Porozmawiamy jutro. Również o waszej relacji, o której chyba nie wiem wszystkiego. Musicie mnie nieco oświecić.
-Dobrze, rozumiem... Przepraszam jeszcze raz za wszystko. -opuścił wzrok, a Takamura delikatnie chwycił jego rękę oddając swoje ciepło, które go bardzo koiło.
-Najważniejsze, że żyjesz Tsubasa. -po usłyszeniu tego zdania chłopak wytarł kolejną łzę. -Bądźcie dzielni.
-Dziękuję. Do widzenia. -po tych słowach rozłączył się i oddał Shikiemu jego telefon. Popatrzył na niego, nie wiedząc właściwie jak powinien się odezwać. Jego myśli były jednym wielki, czarnym kłębkiem.
-Był zły? -spytał zmartwiony Dai, który współczuł dwójce całej tej sytuacji.
-Chyba bardziej zszokowany. Jutro przyjedzie tutaj i wtedy będę musiał mu wszystko wyjaśnić.
-Damy radę. -powiedział fioletowowłosy, przybliżając się nieco do jego skroni gdzie złożył czułego, ciepłego buziaka. Pogładził jego włosy delikatnie z uśmiechem. -Ja też się cieszę, że żyjesz.
-To naprawdę piękne patrzeć jak się wspieracie. -uśmiechnął się Rikka, który mimowolnie przybliżył się do Dai'a. W duchu się cieszył, że i on ma w swoim życiu taką osobę.
-Mam nadzieję, że nasz cudowny menadżer też tak pomyśli... -odparł Tsubasa z niepewnością. Pomimo, że powiedział to zdanie z sarkazmem, bardzo chciał aby tak właśnie było. -Wiesz, nie wszystkie wytwórnie życzą sobie miłości i związków między dwoma idolami, a już szczególnie dwoma mężczyznami.
-A wasza do takich należy?
-Na początku mówili, że mamy się skupiać na pracy i współpracy a nie zajmować "głupotami". -odparł smętnie, po czym znowu spuścił wzrok.
-Więc musimy mu udowodnić, że dla nas to wcale nie żadna "głupota". -odparł poważnie Shiki, gładząc jego plecy. -A jeśli nie, to zatrudnisz się jako model w agencji Rikki, a ja będę parzyć kawę z Daiem. -w tym momencie całe pomieszczenie wybuchło ich śmiechem. Wizja planu "B" na ich życie w zasadzie wcale nie była najgorsza. Mimo to nadal w sercu nie chcieli kończyć bycia idolami, zwłaszcza kiedy przeszli w tym zawodzie już tak wiele i są na tak wysokim poziomie. Wiedzieli, że część fanów po prostu odetnie się od ich działalności, ale najważniejsi byli ci, którzy pozostaną z nimi mimo wszystko.
Czwórka rozmawiała jeszcze do późnych godzin popołudniowych. Wszystkim zależało na tym, aby Tsubasa poczuł się lepiej, więc starali się go pocieszać i odciągać myśli od negatywnych czynników i wydarzeń. Po tym czasie jednak Dai i Rikka musieli się zbierać do własnych obowiązków, gdyż prace nie pozwalały im na dłuższy pobyt w szpitalu. Blondyn był im bardzo wdzięczny za towarzystwo i wsparcie jakie otrzymał tego dnia. Kiedy on i Takamura zostali sami, poprosił starszego, aby położył się obok niego. Shiki wyszedł z założenia, że nie powinien tego robić w takim miejscu, jednak kiedy ten go pociągnął, wiedział, że raczej już nie da się od tego odwieść. Objął go delikatnie i cały czas starał się patrzeć w jego oczy i nadal z nim rozmawiał. Wiedział, że to nie ten rodzaj bliskości, którą chcieliby razem przeżywać, ale w tym momencie nie mieli innego wyjścia. Fioletowowłosy spojrzał na zegarek widząc, że powoli kończą się ostatnie minuty możliwości odwiedzin pacjentów.
-Nie możesz zostać na noc? -pytał zasmucony chłopak, ściskając jego rękę.
-Obawiam się, że nie masz siedmiu lat, więc mi nie pozwolą. -odparł pół żartem, pół serio. -Nie wiesz, jakie nocy bez ciebie są okropne...
-Miałem nadzieję, że będziesz za tym tęsknić. -zaśmiał się cicho, kiedy Shiki podciągnął się i wstał. Wyciągnął z rękawa swojego płaszcza czarny szalik, który następnie dokładnie owinął wokół jego szyi. Okui wtulił się w miękki i ciepły materiał.
-Żeby ci przykro nie było. -odparł z uśmiechem. -Gdzie masz telefon?
-Eee.. nie mam pojęcia. Być może jest w mojej kurtce... -wskazał palcem na wieszak, gdzie wisiały jego rzeczy z poprzedniego dnia. Takamura z kieszeni wyciągnął jego własność, której ekran wyglądał jak jedna wielka pajęczyna. Pęknięcia były praktycznie na całej jego powierzchni.
-Jeżeli zrobisz z tym jeszcze jakiś pożytek, to możesz zadzwonić wieczorem. -mruknął sarkastycznie, kładąc urządzenie obok niego.
-Naprawdę już idziesz?...
-Lekarz mnie prosił już dwa razy, żebym wyszedł. Mnie też jest smutno. -podszedł do niego bliżej, i złapał jego twarz pokrytą ranami i opatrunkami w swoje duże, ciepłe dłonie. -Wrócę rano, dobrze?
-Możesz mnie obudzić. -uśmiechnął się, a następnie przybliżył się do jego ust, nie chcąc pozwolić mu opuścić szpitalnej sali bez ostatniego pocałunku. Chciał mu w nim przekazać całą jego tęsknotę i smutek spowodowany brakiem jego obecności obok. Wiedział jednak, że szalik, który ukochany mu zostawił pomoże mu przynajmniej szybciej zasnąć. -Będę na ciebie czekać.
-Ja też. -pogłaskał jego włosy po raz ostatni, uśmiechając się przy tym czule. -Kocham cię.
-Ja bardziej. Dzięki temu przeżyłem. -oddał uśmiech, a Shikiemu na te słowa serce zabiło szybciej. Wpiły się do jego umysłu prawie tak mocno, jak Okui w jego usta przed chwilą. Zabrał swoje rzeczy i posyłając mu ostatnie nieco przygnębiające spojrzenia, opuścił salę, a następnie szpital.
Przeżył dzięki miłości?
Ja: pisze ff, jest zadowolona całkiem, ma dobre akcje i wene.
ja: z dupy zostawia go na poł roku
również ja: po (idealnie) poł roku wraca
świeto drodzy panstwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro