1.
Wrzesień to niewątpliwie miesiąc mający swoje uroki. Wczesne rozpoczęcie jesieni dla jednych jest powodem do radości, dla innych wręcz przeciwnie. Dla Okui'ego Tsubasy jedną z głównych zalet było ustanie gorących dni, podczas których nie był aż tak chętny do pracy oraz jednoczesne ograniczenie jego narzekań odnośnie temperatury. Wiedział, że w tym roku jesień będzie bardzo aktywna pod względem pracy, obowiązków i wysiłku. Jednak był na to wszystko gotowy, mając tę świadomość, że takie życie właśnie wybrał i fascynowało go, co przyniesie najbliższa przyszłość.
...
Wracał właśnie z treningu wokalnego, który był dla niego jednym z ulubionych obowiązków. Lubił widzieć efekty poprawy w swoim głosie, dlatego bardzo dużo ćwiczył. Ważna też była dla niego konstruktywna krytyka, której trenerzy zawsze mu udzielali. Dzisiaj był w studiu sam, ponieważ Takamura stwierdził, że musi popracować w domu na swoimi projektami i rzeczami, które zostały mu zlecone.
Tsubasa w swojej czapce z daszkiem noszonej dla mniejszej rozpoznawalności, przemierzał kolejne metry. Trening miał tak wcześnie, że widział się ze starszym dosłownie chwilę przed wyjściem. Ostatnio działo się tak dość często, ale zdawał sobie sprawę z obowiązków idolowego życia. Ze słuchawkami w uszach i myślą o tym, że kiedy wróci znowu zobaczy Shikiego, wszedł do właściwego budynku i pojechał windą na piętro.
Szybszym krokiem wszedł do domu, od razu rozglądając się dookoła. Zamknął za sobą drzwi, z wewnętrznego lenistwa zdejmując buty bez pomocy rąk. Nic jednak nie słyszał.
-Wróciłem! -powiedział głośniej, jednak odzew nadal nie nastąpił. Wszedł do salonu, jednak i w nim zastał pustki. Pomyślał, że jest tylko jedno pomieszczenie, w którym może znajdować się Takamura. Chwilę później znalazł się pod drzwiami od ich domowego studia. Stwierdził, że pukanie jest zbędne. -Mój niedźwiedź znowu się chowa w swojej jaskini~ -zaśmiał się, widząc przyjaciela przy biurku, który po usłyszeniu znajomego głosu, odwrócił się.
-Puka się. -wymamrotał, zdejmując słuchawki.
-Oj tam. -blondyn wszedł do pomieszczenia, podchodząc bliżej jego stanowiska. -Co robisz?
-Kończę piosenkę do reklamy. -oparł się z powrotem na krześle, odwracając w stronę komputera. -Trochę to ciężkie.
-Ale zrobiłeś sobie przerwę, prawda? -spytał z troską wypisaną na twarzy. Martwił się o to, ponieważ U Shikiego kwestia ta była często wadliwa.
-A Ty byś zrobił sobie przerwę, gdybyś musiał oddać coś ważnego w zaledwie kilka dni? -spojrzał na młodszego z politowaniem. -Od rana nad tym siedzę. A mam jeszcze drugą do zrobienia.
-Nie możesz się aż tak przepracowywać. To może być niezdrowe. -mruknął Tsubasa, nieco zmartwiony.
-Jak trzeba, to trzeba. -westchnął. -Ostatnio ciągle jest coś do zrobienia. Jutro po południu mam spotkanie z menadżerem. -po tych słowach Okui sobie coś uświadomił, bardziej się zasmucając.
-Znowu się miniemy. Ja wychodzę rano. -odparł. -Trochę mnie czasami wkurza, że mamy tak różne godziny pracy. -powiedział szczerze. Ostatnio ten problem stał się dla niego jeszcze bardziej irytujący, niż w poprzednich miesiącach. Zależało mu na tym, aby widzieć się z Takamurą jak najczęściej, bo było to dla niego naturalne. Jednak często ich grafik miał inne plany.
-Praca wymaga poświęceń. -powiedział łagodnie. -Możemy pogadać później? Chciałbym się wyrobić dzisiaj w miarę możliwości. -spytał dość beznamiętnym tonem. Okui spuścił wzrok.
-Dobrze, rozumiem. -odwrócił się, po czym opuścił studio, zamykając drzwi. Było mu trochę przykro, ale starał się rozumieć fakt, że Takamura ma w sobie coś z pracoholika.
Poszedł do swojego pokoju, po czym położył się na łóżko, patrząc tępo w sufit. Pomyślał chwilę o tym, co mógłby teraz robić, jeśli nie byłoby to coś razem z fioletowowłosym. Wyciągnął po chwili z kieszeni bluzy telefon, po czym zaczął przeglądać kontakty, szukając odpowiedniego. Przyłożył go do ucha, czekając na rozmówcę.
-Moshi, moshi? -jego serce od razu się rozweseliło.
-Dai-chan? Jesteś w pracy? -spytał już z nieco większą radością.
-Tak.
-A o której dzisiaj kończysz?
-Za jakieś pół godziny powinienem być wolny. -słowa te naprawdę pocieszyły Tsubasę.
-Moglibyśmy się spotkać? Chciałbym porozmawiać.
-Jasne.
-W takim razie przyjdę do ciebie. Do zobaczenia. -chłopak rozłączył się, po czym zaczął przygotowywać do wyjścia.
Dai Murase był jednym z jego najlepszych przyjaciół. Znali się, odkąd byli mali i jako dzieci mieszkali w jednej dzielnicy. To za namową Tsubasy, Dai przeprowadził się do stolicy, aby tam stać się jednym z najlepszych okolicznych baristów. Przeplatał tą niepozorną pasję wraz z pływaniem i zawodami związanymi z tym sportem. Przez spełnianie się w tych dwóch rzeczach, stwierdził, że jego życie jest ułożone i szczęśliwe, a on realizuje się w tym, co kocha. Dwójka ta była sobie bardzo bliska; zawsze pomagali i doradzali sobie w razie potrzeby lub kłopotów. Dla Murase duet SolidS był naprawdę niesamowity i podziwiał ich przy każdej możliwej okazji, jak i uwielbiał tworzoną przez nich muzykę. Widział ich jako naprawdę zgodnych partnerów, pozornie bez większych trudów czy problemów. Dla blondyna rozmowa z Dai'em czasami potrafiła być naprawdę pomocna, uspokoić czy też dać przysłowiowego kopa do działania.
-Wychodzę! -krzyknął do Shikiego, w ten sposób informując. Przecież nie chciał go martwić swoim "nagłym" zniknięciem, chociaż sam nie był pewien, czy starszy by się tym aż tak przejął. Chociaż bardzo by chciał, aby tak się stało.
Dając Takamurze dalej pracować w studiu, opuścił ich mieszkanie. Kawiarenka, w której pracował Dai nie mieściła się szczególnie daleko, więc chłopak zamiast tłuc się zatłoczonymi autobusami, postanowił się tam przejść, ale nie śpieszyć za bardzo.
Zauważając swój cel, jakim był ładnie wyglądający z zewnątrz budynek, bez wahania wszedł do środka. Musiał rozejrzeć się chwilę za jasnoniebieskimi włosami, których przez chwilę nie mógł znaleźć.
-Tsubasa, tutaj. -odparł męski głos osoby, stojącej obok lady.
-Ohayo, Dai. -uśmiechnął się blondyn.
-Co dla Ciebie? -zadał standardowe, jak do wszystkich klientów pytanie.
-To, co zwykle. -pomimo, że Murase skończył swoją zmianę na dzisiaj, postanowił potraktować Okui'ego, jak każdego klienta. Pokiwał głową ze zrozumieniem, kilka minut później przynosząc do stolika kawę. Złote oczy spojrzały na filiżankę, po której wierzchu unosił się uroczy wzorek z kremowego, spienionego mleka. -Twoje Gudetamy z pianki są cudowne. -zaśmiał się.
-O czym chciałeś porozmawiać? -spytał, dosiadając się do stolika.
-Wiesz, chodzi o Shikiego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro