Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Ethan całą noc przespał na fotelu w korytarzu, kiedy obudził się rano, od razu wrócił do pokoju i ku jemu zdziwieniu brakowało jednej osoby. Na ich łóżku leżała jakaś kartka. Jednak nie chciał jej czytać. Dlatego obudził tamtą dwójkę, a Liam od razu zabrał się do czytania. Theo patrzył mu przez ramię. Co jakiś czas na siebie spoglądali czy aby na pewno czytają to samo.

Dzień doberek, robaczki - mogę chyba tak was nazywać prawda? Mógłbym napisać „karaluchy", ale to brzydko, a „robaczki" są takie pieszczotliwe. Umówmy się, że teraz zawsze będziecie moimi robaczkami.

Nie chcę was pakować w kłopoty, więc uznałem, że będzie bardziej bezpiecznie jak się rozdzielimy. Były policjant i dwaj zwykli cywile jadący skradzionym autem z gościem za którego oferują sumę pieniędzy? Myślicie, że nie przypisaliby wam jakiegoś współudziału albo innego gówna? I po co to wszystko? Wiadomo, mogłoby nam się udać bez tego, ale po co tak gdybać bez sensu?

Zabrałem Forda Ledgera ze sobą, a wam zostawiłem jakiegoś Opla. Białe cabrio, swoją część pięniędzy macie w schowku. Nie żebym jakoś specjalnie się starał. Jaki był, taki wziąłem. Nie gniewaj się Theo, ale podałem się za ciebie jak go kupowałem. Idiota z komisu nie chciał żadnego dokumentu, ale w sumie to na moją korzyść.

Nie wiem jak daleko jedziecie, ale lepiej go zatankujcie. Wolałem nie pokazywać swojej gęby na stacji benzynowej. I tak miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje w tym małym miasteczku. Dlatego zostawiłem was bez pożegnania. Jedyne co mogłem zrobić to napisać ten jakże krótki liścik.

Mogę odwrócić na drugą stronę? — spytał Liam, a Theo bez słowa przytaknął.

Muszę przyznać, że dawno się tak świetnie nie bawiłem. Mówię zupełnie poważnie. Mieszkając w hotelu starałem się nie wychylać, więc z nikim tu nie rozmawiałem. Nie licząc Seana, ale to co innego. Ze spokojem mogę napisać, że nie żałuję ani jednej sekundy z wami spędzonej. W szczególności, kiedy się do siebie zbliżaliśmy. Nie miejcie mnie za jakiegoś seksoholika, ale dawno z nikim nie spałem. Nie wspominając o tym co do was poczułem.

Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego, że spojrzałem na kogoś i od razu wiedziałem, że to jest coś czego szukam. Miło było przez chwilę czuć się przez kogoś pożądanym, być całowanym i rozpieszczanym. Lepiej zapamiętajcie dobrze to co pisze, bo w twarz wam tego nigdy nie powiem. Nie mam aż takiej odwagi jak wy, żeby mówić o swoich uczuciach. Nikt ode mnie tego wcześniej nie wymagał, więc wy też tego nie róbcie, proszę.

Mam nadzieję, że nie jest zbyt chaotycznie, bo linijki pisze w niezłych odstępach czasowych. Tą na przykład skrobię siedząc już gotowym do drogi. Czy ja właśnie specjalnie przedłużam sobie czas, bo tak ciężko mi odejść? Być może.

Jak uda mi się ulokować w jakimkolwiek miejscu na trochę to was odnajdę i zaproszę. Nie myślcie sobie, że to jest pożegnanie, bo nie jest. Już wspominałem, że tak łatwo się mnie nie pozbędziecie i dotrzymam słowa.

Dobra, bo zaraz wszystko trafi szlag i nigdzie się nie ruszę. Uważajcie na siebie, będę z wami jedynie myślami, bo ciałem już nie mogę.

Całuski, robaczki.

Wasz Brett.

Obrzydlistwo. — skomentował Ethan, który cicho przysiadł się do nich, żeby również przeczytać lekturę.

Nawet nie zwrócili na niego uwagi. Liam wypuścił kartkę z rąk, a Theo jedynie położył mu dłoń na ramieniu. Oboje chcieliby być zaskoczeni, ale nie byli jakoś mocno zdziwieni, że Brett zostawił po sobie ten list. Wiedzieli, że wszystko zaczęło się układać zbyt pięknie, żeby trwało wiecznie. Przynajmniej rozstali się z nim w pełnej zgodzie, a na dodatek kilka godzin wcześniej się kochali. Dziwnie, kiedy opuszcza cię ktoś z kim zeszłej nocy było ci dobrze.

— Zbierajmy się. — pierwszy odezwał się Raeken całując go w skroń — Do domu zostało nam jeszcze trochę kilometrów.

— To dobry pomysł. — Dunbar przytaknął.

*

Oboje starali się zachowywać, jakby nie widzieli tej kartki. Nie poruszali nawet tematu chłopaka. Gadali do siebie o wszystkim i niczym. Całkiem dobrze im to szło, dopóki doktor nie postanowił im przypomnieć o istnieniu Bretta Talbota:

— Przespaliście się z gościem, który jest poszukiwany i liczyliście na happy end? Po ile wy macie lat? Piętnaście?

— Ciekawe co ty powiesz o swoich sprawach sercowych, mądralo. — skomentował Liam — Czy może nikt cię nie chce?

Theo nawet nie chciał brać udziału w tej konwersacji, bo przespał się w swoim życiu aż z dwoma osobami (nie licząc Bretta). Pierwszą z nich była Tracy Stewart. Chłopak niby uwielbiał jej towarzystwo i wszystko, ale cały czas czuł, że coś było ewidentnie w ich związku nie tak. W ostatniej kłótni Tracy zarzuciła mu, że jest gejem. Oczywiście uznał ją za głupią, bo nigdy nawet nie był z facetem, ale zrozumiał co miała na myśli, kiedy poznał Liama.

— A co ci do tego? — oburzył się Steiner — Poza tym też mi nie wyglądasz na jakiegoś casanovę.

Dunbar oczywiście poczuł się zaatakowany i zaczął mu mówić czego i z kim to nie robił. Raeken starał się wyłączyć, skupić w pełni na drodze, ale kiedy pojawił się temat Masona Hewitta to nie wytrzymał.

— Ty się z nim spotkałeś zaraz po naszym rozstaniu?! — to była jedyna rzecz jaką usłyszał wyraźnie i chciał już zrobić awanturę.

Ten gość doskonale wiedział, że ta dwójka ma się ku sobie, ale i tak na oczach Theo pocałował Liama. Jego chłopak niby go odepchnął, chociaż detektyw uważał, że nie zrobił tego zbyt chętnie. Pisarz tłumaczył wszystko szokiem i przerwał pocałunek od razu jak się ocknął. To była ich pierwsza poważna kłótnia, ale przy okazji początek ich związku.

— Nie zrobiłem tego specjalnie! Przecież powiedziałem chwilę temu, że trafiłem na niego w bibliotece!

— Spałeś z nim? — spytał nieco się uspokajając, spoglądając na niego podejrzliwie.

— Nie wytrzymam z tobą kiedyś. — zaczął się śmiać — Powtórzę raz jeszcze: spotkałem go w bibliotece, pogadaliśmy chwilę i on zaprosił mnie na drinka, ale miałem doła, więc odmówiłem. Jak myślisz, spałem z nim? A nawet gdybym to zrobił to nie byliśmy wtedy razem, więc bym cię nie zdradził.

— Masz mnie w ogóle nie zdradzać. Albo kochasz się tylko ze mną albo nie kochasz się ze mną wcale.

— Jaki to ma sens skoro zapraszacie do siebie osoby trzecie? — zdziwił się Ethan.

— Dobra, sam wiesz z kim jeszcze możemy to robić. — dodał — A ty tam z tyłu siedź cicho, bo nie masz żadnego prawa głosu, skoro nie chcesz się pochwalić swoimi miłosnymi podbojami.

— Niech wam będzie, tylko się nie śmiejcie. — dwójka kochanków udała, że próbują się powstrzymać od chichotu — Mówiłem serio.

— Okej, okej. — poddał się Liam — Masz nasze słowo harcerza.

Ethan nigdy nie miał przyjaciół, ale czuł, że z nimi mógłby się dogadać. Jakoś łatwo mu przychodziło dzielenie się z nimi częścią swojego życia. Jak opowiadał im o Nowhere nie czuł się skrępowany. Po prostu mówił to, co ślina mu na język przyniosła. Chyba nie powiedział Aidenowi tyle przez całe swoje życie.

— Jestem gejem. — przyznał w końcu to głośno przed samym sobą i przed dwójką zupełnie obcych mu typów, ale łatwiej było mu to zrobić przed dwoma innymi gejami niż przed swoim bratem, który ich potępiał.

Theo z Liamem jedynie spojrzeli na siebie lekko się uśmiechając, ale nic nie powiedzieli. Czekali jedynie na dalszą część.

— Spotykałem się kiedyś z takim Danny'm, ale on wiecznie naciskał, żebyśmy się ujawnili. Nie chciałem tego robić, bo było mi dobrze tak jak jest, ale on nie potrafił odpuścić, więc w końcu każde z nas poszło w swoją stronę.

— Wstydziłeś się go? — spytał Raeken, a tamten pokręcił przecząco głową — Więc o co chodzi?

— Mój brat by mnie zabił jakby się o tym dowiedział. Twierdzi, że to obrzydliwe i chore jak facet jest z facetem albo baba jest z babą.

Czyli standardowo. Wystarczy jedna bliska osoba, która przejawia niechęć do homoseksualizmu, żeby druga, która jest homoseksualna czuła niechęć do siebie z powodu tego kim jest.

Aiden naśmiewał się z pedałów i wszystkich tych marszy równości, kolorów tęczy. Zazwyczaj kiedy miał w planach coś o tym powiedzieć, zaczynał słowami: Jestem tolerancyjny, ale..

— Jedziemy mu wpierdolić. — skomentował Dunbar rozgrzewając swoje nadgarstki — Głupi chuj jeden.

— A wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? On ma prawo mówić mi z kim mam spać, a sam spotyka się laską swojego przyjaciela. Swoją drogą, jest cholernie przystojny. No ale jest hetero i to wszystko psuje!

— Ja też kiedyś myślałem, że jestem hetero, a zobacz jak skończyłem. — przyznał detektyw — Więc nigdy nie mów nigdy, wiele może się jeszcze wydarzyć.

— Co ty sugerujesz?

— No jak to co? — wtrącił Liam — Bierz go tygrysie.

W końcu musieli zjechać, żeby zatankować wóz. Przy okazji musieli kupić jakieś rzeczy do chrupania, bo Dunbar uznał, że ma na coś ochotę, tylko nie wiedział na co. Raeken wziął wszystkie rodzaje chipsów po jednej sztuce. Mina kasjerki? Bezcenna. Cała trójka ledwo się z tym zabrała i chcieli schować to do bagażnika. W końcu dali sobie z tym spokój wrzucając wszystko na tylne siedzenia, żeby stamtąd przerzucić cały asortyment.

— Daj się karnąć. — odezwał się Li, kiedy stali jeszcze chwilę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.

— Nie ma takiej opcji. Ja tu jestem kierowcą.

— Daj się karnąć, bo cię ugryzę. — zagroził.

— To se gryź. — pożałował tego co powiedział, bo ten idiota naprawdę to zrobił. Złapał go za twarz i zębami chwycił jego dolną wargę. Nieco się wkurzył, bo naprawdę zrobił to mocno, ale ta złość mu szybko minęła.

Ethan jedynie siedział na krawężniku z puszką coca-coli, której nawet nie otworzył. Zastanawiał się czy on też kiedyś znajdzie w sobie tyle odwagi ile ta dwójka, żeby chociaż złapać za rękę swojego przyszłego ukochanego albo przynajmniej powiedzieć Aidenowi prawdę o sobie.

Koniec końców Theo dał Liamowi kluczyki i wiedział, że to błąd od razu, kiedy tylko ruszyli. Dla Dunbara nie było znaków drogowych ani innych samochodów, na drodze był tylko on, król. W końcu jednak posłuchał Raekena i zaczął jechać normalnie. Dopiero wtedy mogli wrócić do rozmowy z Steinerem, bo odkąd wsiedli jedynie kłócili się o styl jazdy blondyna.

*

Kiedy dojechali pod dom Aidena, już nie było im tak wesoło. Nie wiedzieli nawet co mają mu powiedzieć. Steiner upierał się, że nie powinien wracać do domu, bo jak tylko tamci bandyci go wyczają, znowu zaczną go nękać. Liam z Theo postanowili mu oddać wszystkie pieniądze jakie zgarnęli, żeby spłacił dług i mógł zacząć normalne życie. Ethan oczywiście zaczął protestować, że to niesprawiedliwie.

— To chociaż połowę weźcie, jako prezent ślubny czy coś. — odparł — A drugą połowę w podziękowaniu za ratunek.

— Brett dał nam wszystkim na lody. Tobie również. — westchnął ciężko Theo — Doktorzy wcale tak mało nie zarabiają, więc kiedyś nam to oddasz w całości albo chociaż częściowo.

— To skoro dał nam wszystkim, to wszyscy bierzemy po tyle samo.

Koniec końców tak też zrobili, chociaż Raeken w ogóle nie czuł się z tego powodu zadowolony. Chciał jakoś pomóc Steinerowi wyjść z tego bagna, ale nie zrobił tego. Kiedy podzielili się po równo gotówką, Theo zdecydował się wysiąść razem z Ethanem, a Liam poczekał w samochodzie. Detektyw z grzeczności chciał zapukać do drzwi, ale Steiner popukał się w czoło widząc co robi i po prostu wszedł do środka.

W tle było słychać jakieś głosy dobiegające z salonu. Kiedy tam doszli Theo chciał się wycofać widząc w czyim towarzystwie przebywa teraz Aiden. Co prawda tamtej truskawkowowłosej piękności nie znał, ale rozpoznał jej partnera.

Aiden widząc Ethana bez słowa mocno go przytulił. To samo zrobiła również dziewczyna i.. Jackson Whittemore. Ich spojrzenia na chwilę się z sobą spotkały, ale Theo nic nie mówił. Z tego wszystkiego nie zauważył nawet jak jego klient w podziękowaniu również zgarnął go do uścisku.

— Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. — odezwał się Aiden — Co się w ogóle tam stało? Dostałem jedynie od ciebie jednego maila, a później cisza. Zaczynałem podejrzewać najgorsze.

— To naprawdę nieciekawe miejsce. — zaczął niepewnie — Okradli nas ze wszystkiego co mieliśmy, ale nie rozmawiajmy już o tym. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i tego się trzymajmy.

Chyba nigdy nie był aż tak zestresowany jak w tamtej chwili. Na szczęście udało mu się w miarę wybrnąć z tego pomijając wiele istotnych wątków. Między innymi to, że Ethan chciał dołączyć do tamtych zbirów i go zabić, ale nie wszyscy musieli o tym wiedzieć.

— Przysiądziesz się do nas na chwilę? — zaproponował Aiden — Nie gniewaj się, ale zapłacę ci jutro, bo nie mam przy sobie gotówki. No chyba, że bardzo ci zależy to podjadę do bankomatu i..

— Pójdę już. — przerwał mu — Ktoś czeka na mnie w samochodzie.

— To zaproś go do nas. Śmiało. — zachęcał — Mam dobrą nalewkę z malin. Chętnie cię poczęstuje.

*

Koniec końców to Aiden poszedł po Liama. Dunbar wiedząc jaką opinię ma chłopak na temat miłości innej niż damsko-męska - specjalnie przedstawił się jako chłopak Theo. Hetero-Steiner jedynie powiedział, że to super i im gratuluje, bo nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.

Aiden chciał być kulturalny i przedstawić swoich przyjaciół - Lydię i Jacksona (swoją kochankę i jej chłopaka). Liam nie wiedział co się święci, więc normalnie podał mu rękę. Kiedy Aiden i Lydia zniknęli w kuchni, Theo starał się nie patrzeć na Jacksona, ale cały czas jak tamten się na niego gapi. Nie może popatrzeć się na przykład na Ethana?

Kiedy o tym pomyślał przypomniał sobie o ich rozmowie i szybko połączył kropki. To chyba właśnie o tej parze opowiadał, kiedy jechali samochodem. W końcu drugi Steiner trochę już nie wracał, dziewczyna Jacksona zresztą też nie. Przecież nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć co robili z sobą tyle czasu.

— Jak życie Theo? — spytał Whittemore śmiejąc się i wziął łyka swojego drinka — Z policji cię wyjebali to się w detektywa bawisz? Ja pierdole jaka żenada.

— I co w związku z tym? — Raeken nawet na niego nie patrzył jak mu odpowiadał — Zazdrościsz, że ty nie masz niczego swojego?

Nigdy nie pałali do siebie sympatią, a sytuacja między nimi pogorszyła się jeszcze bardziej od incydentu z Joshem.

— To wy się znacie? — zdziwił się Ethan — Czemu ja nic o tym nie wiem?

— Bo nie ma o czym mówić. — uciął krótko Jackson — Mogę jedynie współczuć jemu chłopakowi. Uciekaj póki możesz, blondi.

— Dzięki za troskę, ale jest nam ze sobą dobrze. — prychnął blondyn czując się wywołany do odpowiedzi — Za to ty i twoja dziewczyna to niezłe dno. Lydia nie może z tobą wytrzymać tak bardzo, że w tym momencie puszcza się z twoim kumplem, żeby nie patrzeć na twój paskudny ryj.

Steiner z Raekenem spojrzeli na siebie załamani. Przecież Ethan powiedział im to w zaufaniu, a nie żeby Liam wyskoczył z tym przy pierwszej lepszej okazji. Jednak ku ich zdziwieniu Jackson prawie poryczał się ze śmiechu. Kto normalny tak reaguje, kiedy ktoś ci właśnie wyznaje, że twoja druga połówka cię zdradza?

— To była najśmieszniejsza rzecz jaką usłyszałem w swoim życiu. — skomentował, kiedy się uspokoił — Wy naprawdę myśleliście, że ja i ona? Ja pierdole jaka żenada.

— Masz tak ubogi zasób słów, że aż mnie głowa rozbolała. — przyznał Liam podpierając swój podróbek ręką.

— Wielki poeta się znalazł. — prychnął Whittemore.

— Bo jest wielkim poetą, kretynie. — wtrącił Theo, a tamten znowu zaczął się śmiać — Czy możemy już wracać do domu? — spytał patrząc na swojego chłopaka — Ja się nie pisałem na takie rzeczy.

— Przygotowałem dla was pokój. — Aiden to miał wyczucie czasu — Nie ma potrzeby, żebyście wracali po nocy. — Theo chciał zaprotestować — Bez dyskusji. Poza tym mamy co świętować. — mówiąc to sięgnął po butelkę alkoholu, a Lydia zaczęła rozkładać szklanki.

— Nie powinienem pić nalewki ze swoim klientem. — jednak ten dalej nie odpuszczał — To nieprofesjonalne.

— Jakim klientem? Jesteśmy przyjaciółmi! Z przyjacielem się nie napijesz?

*

Detektyw żałował, że się na to zgodził. Czuł się jakby wypił z trzy takie butelki, a nie trzy szklanki. Później nawet nie wiedział co się w ogóle działo. Siedział z nimi, żeby siedzieć, ale nic szczególnego. Z kolei Liam nieźle się wkręcił w towarzystwo. Jacksonowi weszła faza, że wszystko go śmieszyło. Chyba najtrzeźwiejsi z całego towarzystwa pozostali Ethan i Lydia, którzy jedynie co jakiś czas posyłali sobie żenujące spojrzenia widząc co się tu działo.

W końcu impreza się skończyła i Dunbar wziął swojego chłopaka pod ramię, żeby zaprowadzić go do przygotowanego przez Aidena pokoju. Raeken był w takim stanie, że tamten musiał go rozebrać, bo nie potrafił sam tego zrobić. Nawet przykrył go kołdrą i uklepał mu poduszkę, żeby lepiej spał.

— Kocham cię, wiesz? — przez swój cały związek nie mówili sobie tego tyle razy ile w ciągu ostatnich godzin, ale Theo chciał, aby Liam nie miał żadnych wątpliwości co do jego uczuć.

— Ja ciebie też, pijaku. — blondyn przytul się do niego, uprzednio całując go w usta.

Leżeli w totalnej ciszy, ale nie była ona jakaś niezręczna. Chyba potrzebowali takiej chwili po wydarzeniach z ostatnich dni. Jednak Liam nie byłby sobą, gdyby jej nie przerwał:

— Co dalej? No bo wiesz: wróciliśmy do siebie, ale mamy tak po prostu zapomnieć o Nowhere?

— Kochanie, nie gniewaj się, ale nie mam siły na takie myślenie.

— Dobra to chociaż posłuchaj mnie. Mój plan jest taki, żeby..

Theo nawet nie usłyszał całej reszty, bo jak zamknął oczy to od razu zasnął. Chyba nigdy w życiu nie zdarzyło mu się tego tak szybko teraz zrobić. Liam nie zwrócił uwagi i przez dobre pół godziny prowadził rozmowę sam ze sobą. Zrozumiał to dopiero wtedy, kiedy Raeken zaczął chrapać. Dunbar myślał, że dostanie zawału, bo jego chłopak nigdy nie chrapał, a teraz taka niespodzianka. Jednak lekko nim potrząsnął i to wystarczyło, żeby znów był cicho.

W międzyczasie Aiden porwał Lydię pod pretekstem, żeby znaleźć więcej alkoholu w szopie, więc Ethan został sam na sam ze swoim obiektem westchnień. Nie miał tylko pojęcia jak zagadać. Chociaż teraz gdyby wyjechał z czymś głupim to nie byłoby z tego większego przypału, bo Jackson i tak był pijany.

— Ty w ogóle cokolwiek wypiłeś? — spytał Whittemore kończąc swój alkohol — Co na ciebie patrzę to wyglądasz tak samo, nic się nie zmieniasz.

— Dlaczego na mnie patrzysz? — spytał Steiner nieco zdziwiony.

— No a gdzie indziej mam patrzeć?

— Na swoją dziewczynę? — mówiąc to, nie potrafił powstrzymać się od zazdrosnego tonu.

— Nie zaczynajcie z tym znowu błagam. — zaśmiał się — Powiem ci coś, ale zachowuj się jakbyś nigdy tego nie usłyszał, dobra? — ten niepewnie przytaknął — Ja i Lydia udajemy parę, żeby zmusić twojego brata do działania i to wszystko. Jak sam widzisz, przynosi to jakiś skutek.

Dla Ethana to była najlepsza nowina życia. To znaczyło, że miał jakieś pięćdziesiąt procent szans u Jacksona. Co prawda nadal nie wiedział czy aby na pewno jest w stu procentach hetero, ale patrząc w jakim kierunku to szło - wiele mogło się jeszcze wydarzyć.

— No ale przecież dobrze się dogadujecie i wszystko. — zauważył doktor.

— Znamy się od dzieciaka. — wyjaśnił jego kompan — Jesteśmy dla siebie jak brat i siostra.

Chyba nigdy jeszcze tak długo ze sobą nie rozmawiali, a Ethan nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Może to nie było nic szczególnego, ale zawsze coś. Nawet nie wiedział, kiedy Jackson usiadł bliżej niego, żeby tam kontynuować swoją pogadankę. W końcu jednak oboje byli na tyle blisko, że wystarczył jeden ruch, a dotknęliby się ustami. Steiner aż cofnął się nieco, na co Whittemore uśmiechnął się szeroko, łapiąc go za podbródek tak, żeby na siebie spojrzeli.

— Nie bój się, nie gryzę. — odezwał się Jackson, a Ethan jedynie patrzył uważnie na to co robi jego miłość — No dobra, zazwyczaj nie gryzę, ale twojej ładnej buźki nie skrzywdzę. Obiecuję.

Tej nocy wszyscy byli w odpowiednim miejscu, czasie, a przede wszystkim odpowiednich ramionach. Inni dali sobie drugą szansę, a jeszcze inni dopiero rozpoczynali swoją przygodę. Czasami miłość przychodzi wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewamy. Miłość była jednym z tych uczuć, które uwielbiało zrobić efektowne wejście z błyskiem fleszy lub pojawić się, kiedy nikt jej do swojego życia nie zapraszał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro