Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Theo kiedy przekroczył próg hotelu od razu poczuł, że jest obserwowany przez wszystkich jego pracowników. Jednak udawał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia i skierował się od razu do recepcji.

Recepcjonistka kiedy Raeken był wystarczająco blisko, przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech i zaczęła go obsługiwać. Kobieta zaczęła szukać jego nazwiska w systemie, a mężczyzna w tym samym czasie rzucił okiem na wnętrze. Przypominało mu pensjonat 5-gwiazdkowy, a za pokój zapłacił grosze.

Nie wierzył w to wszystko, co mówili na temat tego miejsca w mediach i nie rozumiał dlaczego ludzie się tym w ogóle przejmowali.

Podejrzewał, że osoby meldujące się w tym hotelu wciąż żyją, a ich morderstwa zostały sfałszowane. Cały ten teatrzyk był jedynie robiony dla większego rozgłosu. Nikt sam z siebie nie zapuściłby się w najmroczniejszą okolicę tylko po to, aby nie przepłacać za nocleg. Hotel musiał jakoś zdobyć sławę (nawet tą złą), klientów.. i mu się udało.

Co prawda skrywali się tu w większej części przestępcy, ale nie oni byli zadaniem Theo. Tamtych złych gości złapie się przy okazji.

— Pokój 100, piętro drugie. — poinformowała kładąc klucze na blat — Gdyby miał pan jakieś uwagi co do..

— Zgłoszę je tutaj. — przerwał jej i chciał się już skierować, żeby odłożyć rzeczy i dać znać szefowi jak mu idzie, ale w tym samym momencie ktoś potknął się o własne nogi i wpadł prosto w jego ramiona.

— Przepraszam pana najmocniej! — odezwał się znajomy mu głos i spojrzał na niego — Theo? — spytał zdziwiony.

— To ja już pójdę. — burknął puszczając go i jak powiedział, tak zrobił.

Jeszcze tego mu brakowało. Spotkanie swojego byłego chłopaka w trakcie śledztwa. Co prawda nie był to jego pierwszy i ostatni, ale jego wyjątkowo nie chciał spotykać.

Liam od samego początku go okłamywał, co do tego kim jest, a o swojej pracy w ogóle nie wspominał. Za to wiecznie wypytywał Raekena jak to jest być detektywem. Theo nie widział w tym niczego dziwnego, więc opowiadał mu to o różnych akcjach, ale też i trudnych doświadczeniach z jakimi musiał się zmagać. Szkoda tylko, że Li wykorzystał ukochanego i widział w nim jedynie materiał na nową powieść.

Nic by się nie wydało, gdyby poekscytowany Dunbar nie pochwalił się, że rozmawiał z promotorem, który był zadowolony z rozdziałów, jakie młody pisarz mu przesłał. Theo na początku myślał, że się przesłyszał, ale niestety to była prawda. Chyba nigdy nie poczuł się tak bardzo oszukany jak w tamtej chwili. Liam oczywiście próbował go przekonać, aby sam je przeczytał i się przekonał, że to będzie światowy bestseller, ale Theo nie miał zamiaru go słuchać. Kazał mu spieprzać i urwał z nim wszelkie kontakty.

Zapewne przyjechał do tego hotelu, żeby napisać kolejną książkę. Jednak Theo nie miał zamiaru mu w tym pomagać. Miał zamiar trzymać się od niego z daleka do samego końca.

W końcu ulokował się w swoim pokoju i zaczął pisać maila do klienta o swoich obserwacjach. Napisał, że miejsce samo w sobie jest podejrzane łącznie z ludźmi tu pracującymi. Jednak obiecał, że jutro wyruszy na poszukiwania czegokolwiek, co mogłoby pomóc w sprawie zaginięcia jego brata.

Usłyszał pukanie do swoich drzwi, a po chwili jak otwierają się z hukiem. Chciał już sięgnąć po broń z kieszeni spodni, ale w porę zobaczył, że to Liam.

— Co ty tu robisz?

— Powinienem spytać o to samo. — Theo spiorunował go wzrokiem — Żaden z twoich kochanków nie chce ci dać materiału na nową książkę?

— Nie musisz być złośliwy, ale w sumie to po części masz rację, panie menelu.

— Ubrałem dresy, zapuściłem brodę i wąsy to od razu wyglądam jak menel?

— Porównując ciebie z teraz, a kiedy się spotykaliśmy - tak, wyglądasz jak menel.

— Po co tu przyszedłeś? Bo nie chce mi się wierzyć, że jesteś tu bezinteresownie.

— Po prostu chciałem się dowiedzieć czy wszystko z tobą okej.

— Będzie okej, jak się stąd wymeldujesz.

— Chyba sobie jaja ze mnie robisz. — prychnął — Dlaczego miałbym to zrobić?

— Śledzisz wiadomości na bieżąco, więc sam sobie odpowiedz dlaczego miałbyś.

— Czyli się o mnie martwisz?

— Martwię się, że przez ciebie spieprzę śledztwo.

— To już wyjaśnia twoje zaniedbanie. — Raeken spiorunował go wzrokiem — Mogę ci pomóc. W końcu każdy bohater potrzebuje pomocnika.

Theo nawet w pracy wolał być solo. Kiedyś co prawda miał partnera i chyba była to jedyna osoba, która była w stanie znieść jego trudny charakter.. dopóki nie zginął na jednej z akcji. Od tamtej pory Raeken obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie odpowiedzialny za nikogo innego poza sobą.

— Życie to nie jest książka, Dunbar.

— Zależy która książka. — zaśmiał się.

— Mam w dupie która. Chce żebyś zabrał swoje rzeczy i spierdalał do domu. — Theo powoli tracił cierpliwość do swojego dawnego ukochanego.

— Ale po co zaraz te nerwy? — uniósł ręce w geście obronnym — Wymelduje się jak skończę swoją powieść. Czyli za jakiś tydzień, może półtora.

— To skończ ją sobie w domu. Nie widzę problemu.

— Czy ty wiesz jakie są tutaj inspirujące miejsca?

— Co masz na myśli?

— Teraz nagle chcesz współpracować? Jeszcze chwilę temu kazałeś mi spierdalać.

— Liam do cholery. Nie mam czasu na twoje durne gierki. Chcę szybko załatwić to co muszę i tyle.

— Pomyślmy.. jak mi opowiesz o swojej sprawie to ja ci opowiem o tym co widziałem.

— Nic szczególnego. Po prostu klient zlecił mi odnalezienie członka rodziny. Ostatni raz jego komórka logowała się w tym miejscu.

— To niemożliwe. Przecież tutaj nie ma zasięgu.

— To jakim cudem wysłałem maila?

— Bo jeszcze cię nie namierzyli. Każdą komórkę jaką wyłapią, odłączają od sieci. Nie umiem tego logicznie wytłumaczyć, ale tak jest. Jedyne jakie działają to te w pokojach i recepcji.

— Nie mogłeś mi powiedzieć tego wcześniej?

— Gdybyś nie był dupkiem to może bym zdążył.

— A więc to moja wina?

— A co? Uważasz, że to ja nawaliłem?

Oboje zaczęli się kłócić, jak na nich przystało. Poza tym, że Liam za jego plecami pisał książkę - komunikacja między nimi leżała i kwiczała. Żaden nie potrafił ustąpić, bo chciał być lepszy od drugiego.

Ostatecznie ich kłótnie przerwał krzyk kobiety w pokoju nad nimi. Dunbar wyglądał jakby zobaczył ducha, więc Raeken nawet nie proponował mu, żeby razem sprawdzili co się stało.

Theo nie musiał długo szukać odpowiednich drzwi. Blondynka wyszła na korytarz i stała wpatrzona w swoje ręce, które były poplamione krwią jak całe jej ubranie. Cała się trzęsła i powtarzała: to nie moja wina.

— Proszę pani, czy wszystko w porządku? — chłopak doskonale wiedział, że nie jest. Chciał nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. Dowiedzieć co dokładnie się stało — Proszę pani? — kobieta mu nie odpowiadała, nawet na niego nie patrzyła.

— Niech pan wróci do siebie. — usłyszał za sobą męski głos, a po chwili poczuł szarpnięcie w tył.

— Chcę wiedzieć co się stało.

— Jak to co? Morderstwo. — pracownik wzruszył ramionami. Theo widząc jego dziwną reakcję, zmarszczył brwi niedowierzając w to, co przed chwilą usłyszał — Trupa też chce pan zobaczyć?

— A mogę? Niech nie zrozumie mnie pan źle, ale..

— Nie obchodzi mnie to. Ale ostrzegam, nie będę po panu sprzątał wymiocin.

Theo widział wiele trupów w życiu, więc ten nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Ale wiedział, że kiedy wróci do domu - wyrzuci z kuchni ludzika do którego „wbija" się noże, bo tak w tym momencie wyglądała ofiara leżąca w wannie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro