Rozdział 8
W końcu Brett całkowicie oprzytomniał. Pierwsze co zrobił to nawrzeszczał na dwójkę kochanków, że go nie posłuchali i z nim zostali. Theo z Liamem starali się najpierw na spokojnie wszystko mu wytłumaczyć, ale koniec końców cała trójka się awanturowała, nerwowo przy tym gestykulując rękoma. Przy tym wszystkim obudzili Ethana, który jedynie słuchał ich kłótni, co chwilę ziewając. Raeken widząc Steinera, przypomniał sobie jak bardzo na niego jest wściekły i zaczął się nad nim wytrząsać.
Uspokoili się dopiero, kiedy usłyszeli głośne walenie w drzwi, dzięki temu przynajmniej Theo odzyskał swoją bluzę, którą zapiął aż po samą szyję. Mogli przewidzieć, że lekarze pójdą po wsparcie. Na szczęście Brett i Ethan znali wyjście awaryjne, ukryte pod podłogą. Zapomnieli jedynie w którym miejscu się ono zaczyna i ryli całą podłogę aż w końcu im się udało. Tamta dwójka poszła przodem, Liam w środku, a Theo z tyłu.
Tunel wyglądał chyba najlepiej z tego całego miejsca. Przede wszystkim nie śmierdział trupem. Był o dziwo zadbany, jak na takie miejsce. Jakby ktoś regularnie go czyścił z całego zła, które było tutaj na każdym kroku. Biegli szybko jak tylko mogli i nawet nie spoglądali za siebie. Kiedy skręcili w jedną z alejek, wszyscy myśleli, że uduszą się od smrodu unoszącego się w tej części. Mogli jedynie snuć teorie co tam miało miejsce.
Niestety w końcu przestępcy się do nich przedostali i teraz musieli dodatkowo jeszcze zwracać uwagę czy skądś nie lecą pociski w ich stronę. W końcu kiedy byli blisko wyjścia. Czekała na nich jeszcze jedna niespodzianka. Raeken zebrał się w sobie, żeby dogonić tamtą dwójkę i pozbyć się trzech gości z przodu. Talbot jedynie gwizdnął z wrażenia, kiedy udało mu się ich wszystkich ściąć w tak szybkim czasie, po czym Theo zwolnił, żeby wrócić do Liama, który ledwo zipał. W przeciwieństwie do nich, on nie zdawał żadnych testów sprawnościowych, więc ostatni raz zaliczył taki dystans na lekcji wychowania fizycznego.
— Jakim cudem ty jeszcze nie jesteś zmęczony? — wycharczał prawie wypluwając swoje płuca.
Detektyw wziął go na barana. Co prawda bieganie z ciężarami nie było wcale takie przyjemne, ale zostało zaledwie parę metrów do wyjścia. Poza tym na treningach podnosił cięższe rzeczy i dawał radę. Pisarz w porównaniu do tego, był dla niego jak worek ziemniaków. Brett, kiedy dobiegł jako pierwszy zabrał jednemu z trupów broń, żeby ich jakoś wspomóc. Kazał to samo zrobić Ethanowi, ale tamten próbował się wycofywać. Jednak w końcu go jakoś przekonał i oboje wykańczali jednego po drugim. Co prawda Steiner robił to o wiele wolniej niż Talbot, który był jednym z najlepszych strzelców w historii SWATu. Przez jakiś czas nawet wisiał na ściance, ale zdjęto go po jego wybryku.
W końcu Theo razem z Liamem dobiegli, więc zrzucił swojego chłopaka z siebie i cała czwórka stamtąd uciekła. Raeken myślał, że wrócą jego samochodem, ale kluczyki do niego zostawił w pokoju. Na szczęście Talbot wpadł na inny pomysł. Nie wiedzieć czemu wybrał sobie za cel czarnego, dużego SUVa.
— To fura Ledgera. — wyjaśnił siadając z przodu i próbował majstrować przy kablach.
Ostatecznie wyręczył go Theo. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwionego, że w ogóle wiedział jak się do tego zabrać. Blondyn widząc, że ma niezłą konkurencję ustąpił mu miejsca kierowcy, a sam zajął miejsce obok niego. Kiedy wszyscy się zapakowali ruszył z piskiem opon przed siebie.
— Kiedyś przestawiłem takiemu jednemu frajerowi samochód jak stanął znowu na moim miejscu parkingowym. — wyjaśnił szukając z przyzwyczajenia w międzyczasie trzeciego pedała, żeby zmienić bieg, ale poczuł lekkie szarpnięcie i przypomniał sobie, że prowadzi automat — Wiecie, że nigdy nie jechałem czymś takim?
— Będziesz się podniecał później. — skomentował Talbot i docisnął jego nogę lekko do gazu — Teraz to nas uratuje.
Raeken nigdy nie był fanem szybkiej jazdy. Nawet na autostradach nie przekraczał dozwolonej prędkości. Dlatego nie czuł się na tyle pewnie. Poza tym nie znał możliwości tego samochodu. Swojemu mógł zaufać, chociaż tak naprawdę nie powinno się ufać żadnemu. W końcu to tylko pojazd. Nie zawsze zachowa się tak, jakbyśmy tego chcieli.
Na zakrętach mimo wszystko zwalniał. W połowie drogi zaczął żałować, że w ogóle się pochwalił, że potrafi odpalić samochód bez kluczyka. Tak to Brett musiałby się męczyć, żeby wykręcić tym bydłem. Kiedy byli w miarę na prostej drodze, na szybko poustawiał lusterka, bo nie zdążył tego zrobić przed jazdą. Nie było idealnie, ale przynajmniej cokolwiek widział i ani trochę mu się nie podobał widok za nimi.
— Czemu oni wszyscy mają jakieś zamiłowanie do wielkich aut? — skomentował Liam patrząc do tyłu.
Brett od razu kazał mu się schować tak, żeby jego głowa nie wystawała w tylnej szybie. To samo zresztą chciał powiedzieć Ethanowi, ale ten już od samego początku się skitrał, żeby nikt go nie widział. Obaj zrobili to w dobrym momencie, bo akurat jeden z gości wychylił się z szyby tak mocno, że prawie by z niej wyleciał. Talbot widząc to, poszedł w jego ślady.
— Czy ty jesteś normalny?! — ochrzanił go Raeken widząc co robi jeden z jego pasażerów — Ledwo przeżyłeś, a tobie dalej za mało wrażeń?!
— Patrz na drogę, piesku. — polecił przeładowując broń — Porucznik Brett William Talbot znów wraca do gry, przegrywy. — wycelował im prosto w przednią szybę, która w ułamku sekundy cała roztrzaskała się na miliony kawałków — O kurwa. — skomentował chowając się z powrotem do środka, kiedy jeden z gości strzelił w lusterko od jego strony.
Detektyw się zdziwił, że blondyn był o stopień niżej postawiony od niego. Obstawiał, że są na tej samej pozycji, a nawet tamten zaszedł dalej. Widział przecież na co go stać. Raczej, gdyby stanęli do walki to po pięciu sekundach Theo leżałby na ziemi, a Brett z uśmieszkiem zwycięzcy siedział na nim okrakiem, przechwalając się jaki to on nie jest od niego lepszy.
— Kapitan Theodore Karl Raeken rozkazuje zachowanie szczególnej ostrożności. — rzucił na niego okiem, ale tamten w ogóle nie zdawał się zwracać uwagi na to co powiedział — Słyszysz co do ciebie mówię, poruczniku?
— Głośno i wyraźnie, szefie.
— A my to niby jakie mamy tytuły, przepraszam bardzo? — skomentował Liam.
— A wy to kadeci jesteście. — odparł Talbot śmiejąc się i znów się wychylił celując w oba lusterka, ale zaraz po tym szybko się schował — Chociaż. Możemy ich chyba mianować sierżantami, co ty na to kapitanie?
— Kapitan wyraża taką zgodę, ale chrzest sobie w tym momencie darujemy.
— Znowu zwalniasz. — zauważył blondyn — Daj temu Explorerowi porządnie w pizdę.
Theo tak przygrzał, że aż sam się przestraszył, ale udawał, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Brett jedynie poklepał go po ramieniu z zadowolenia. Przypomniały mu się stare dobre czasy przed hotelem, kiedy wziął parę razy udział w nielegalnych wyścigach, a później ewentualnie uciekał z innymi uczestnikami przed policją. Mógłby do tego wrócić, ale najpierw musi pomyśleć gdzie ewentualnie na świecie się ukryje i przede wszystkim jak to zrobi.
— Komu czy tam czemu ma dać w pizdę? — Ethan zmarszczył brwi.
— Ford Explorer. Samochód, którym aktualnie jedziemy. — Brett wyglądał na zniesmaczonego — Co wy na SUVach się nie znacie?
— Jakbym ci wyjechał nagle z czymś takim jak Ducati Monster 696 to ciekawe czy byś wiedział o czym mówię. — oburzył się Dunbar.
Liam z kolei lubił motocykle. Theo jak jego chłopak zabrał go na przejażdżkę to myślał, że rozbiją się na pierwszym lepszym zakręcie. Kiedyś nawet pisarz próbował go namówić, żeby sam spróbował usiąść za kierownicą, ale detektyw nie był aż na tyle odważny. Jedyne co zrobił to go odpalił i już wiedział, że nie pojedzie nim nawet kawałek, a co dopiero driftować, kręcić ósemki czy stanąć na jednym kole.
— Czemu nie dziwi mnie, że wybrałeś akurat ten model. — Talbot poruszył znacząco brwiami — Chyba wiedziałeś, że kiedyś się wszyscy razem spotkamy co?
Było wesoło dopóki tym razem im nie wybuchnęła tylna szyba. Brett próbował jeszcze coś zadziałać. Koniec końców skończyła mu się amunicja, więc musieli polegać wyłącznie na swoim szczęściu. Kiedy przekroczyli tabliczkę z przekreślonym Glastenbury, tamci o dziwo zawrócili (prawdopodobnie) w stronę hotelu.
Cała czwórka była w takim szoku, że przez chwilę jechała w ciszy. Jednak w końcu wszyscy się otrząsnęli i zaczęli ustalać co robią dalej. Przede wszystkim musieli poszukać jakiejś wypożyczalni samochodów, a tego się pozbyć. Jak na złość żaden z nich nie miał telefonu, więc nici z Google Maps i innych spraw.
— Co my tu ciekawego mamy? — Talbot otworzył schowek z którego wysypała się masa gotówki i zaczął ją stamtąd wybierać — Dobra to się nam wszystko przyda. — dał każdemu po kilkanaście banknotów — Macie na lody.
Kiedy opróżnił cały schowek z pieniędzy przy okazji znalazł jeszcze jedną broń, mały woreczek z białym proszkiem, który od razu schował do kieszeni spodni no i coś czego aktualnie potrzebowali - komórkę. Brett skierował ją aż do samego dachu i błagał, żeby działała. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę, ale przynajmniej się włączyła.
— Nie żeby coś, ale macie tutaj ten bajer. — odezwał się Ethan stukając parę razy w wielki ekran, który był wbudowany w samochód. Od razu włączyła im się nawigacja, ale przy okazji też ustawił radio.
Leciała jakaś muzyka klasyczna, więc Talbot postanowił zmienić kanał i trafił na operę. W końcu znalazł w miarę normalną stację i zostawił w tle grające Bad Boys. Nawet piosenka wiedziała co się święci.
— Nie wyrywałeś się tak chętnie jak chciałem z tobą porozmawiać. — skomentował Theo — Ale przynajmniej już mi nie uciekniesz. — mówiąc to, znalazł przycisk blokujący drzwi — A teraz to na sto procent.
— Ty na pewno nie jesteś z policji? Wiecznie chcesz robić wszystkim przesłuchanie. — spytał Ethan, a dwójka blondynów jedynie się zaśmiała, więc w sumie dostał też odpowiedź — A, czyli jesteś z policji.
— Byłem z policji. — poprawił go — Teraz jestem prywatnym detektywem i działam w pojedynkę. — czuł na sobie wzrok tamtej dwójki, więc szybko dodał — No dobra, połączyłem siły z tymi tutaj, ale to wyjątkowa sytuacja.
— Czego tak właściwie chcesz się ode mnie dowiedzieć?
— Wszystkiego i ja wcale nie żartuję.
*
Przez niemal całą drogę Ethan opowiadał im o Nowhere i dowiedzieli się parę ciekawych rzeczy. Pogłoski, które krążyły o tym miejscu, były wypuszczane przez sam hotel. Dziennikarze nigdy nie przekroczyli nawet granicy tego miasta. Korzystali z tego co podano im na tacy, a oni bez żadnej weryfikacji po prostu puszczali to dalej.
Całym biznesem zarządzał ogromny gang. Wykorzystali Trójkąt Benningtona (chociaż częściej uważali nazwy Trójkąt Zagłady), żeby nikt im nie przeszkadzał. Poza tym jak mogłoby to być możliwe w opuszczonym mieście? To jeszcze bardziej ich zachęciło do utworzenia Hotelu Nowhere w Glastenbury.
Jego członkowie ukrywali się pod postaciami personelu, a nawet policji. Pozostali - ci bardziej znani - nie pokazywali się tak często dla własnego bezpieczeństwa. Przebywali głównie na salach operacyjnych w podziemiach albo eliminowali ewentualne zagrożenia.
Sean Ledger chociaż wydawało się, że może być kimś ważnym, nie pełnił żadnej potężnej funkcji. Jedynie poszukiwał potencjalnych kandydatów na morderców i sprawdzał czy się nadają. Jak nie zdali egzaminu, odbierał im życie. Talbot nie był nawet zdziwiony słysząc to o swoim wrogu.
Wielokrotnie był świadkiem, jak z jakimś innym gościem w barze typował kogo tym razem zabije. Bretta zawsze w takich momentach ruszało sumienie i starał się ostrzec cele Ledgera. W końcu przestało to działać, bo Sean zaczął się czegoś domyślać i mówił jakimiś szyframi tak, aby nikt nie zrozumiał o kim mowa. Albo w ogóle nie rozmawiał o swoich ofiarach.
Co do historii Ethana, jakim cudem znalazł właśnie tam, a nie w innym miejscu. Któregoś dnia na oddział przyjechał człowiek z zawałem serca. Jego żona twierdziła, że pojechał na wyjazd służbowy i od kiedy wrócił zachowywał się dziwnie aż w końcu jego stan się pogorszył i była zmuszona go przywieźć do szpitala.
Facet nic nie mówił. Nie odpowiadał nawet na najprostsze pytania. W końcu jednak otworzył się na psychologa, który wyciągnął z niego, gdzie tak naprawdę był na te kilka dni. Wtedy jeszcze nikt nie znał Nowhere, więc uznano go za wariata, kiedy opowiedział o wszystkim co tam widział.
Steiner przypomniał sobie o tej sytuacji jak trafił na jeden z artykułów w internecie. Dopiero wtedy zaczął się tym interesować. Sam zaczął szukać na ten temat informacji, a nawet pisał do ludzi maile. Większość go olewała, ale zdarzało się, że niektórzy dawali mu cenne wskazówki na temat jak tutaj przeżyć. Dłużej nie myśląc, po prostu spakował najpotrzebniejsze rzeczy i opuścił swoje dotychczasowe mieszkanie.
Co prawda Aiden zgłosił sprawę zaginięcia na policję, ale nikt nie wziął go na poważnie, kiedy wyskoczył z tym co znalazł w laptopie swojego brata. Jedyną osobą, która cokolwiek zrobiła w kierunku, żeby go odnaleźć, był właśnie Theo. Chociaż on też wcześniej kpił z tego miejsca, dopóki nie spędził tam paru godzin więcej.
W końcu zatrzymali się w jednym z moteli. Wzięli największy pokój, zapłacili, a potem szybko się do niego udali i zamknęli. Stała tam jedynie kanapa, łóżko sypialniane. Nic więcej. Oczywiście Ethana ulokowali samego, a sami w trójkę wybrali wielkie łoże. Steiner wspomniał coś, żeby przypadkiem nie zaczęli przy nim tego robić, na co wybuchnęli jedynie głośnym śmiechem.
— Mówiłem serio. Jakbym chciał oglądać porno to bym sobie sam włączył. — dodał odwracając się do nich tyłem — Dobranoc.
Wszyscy próbowali zasnąć, ale jedynie kończyło się na tym, że kręcili się z boku na bok. Było tutaj tak spokojnie, że aż podejrzanie. Nie potrafili tak po prostu zasnąć z myślą, że są w zupełnie innym miejscu i nikt zaraz nie umrze. Brett w ogóle czuł się jak jakiś obcy. Spędził tyle czasu w Nowhere, że zdążył się do niego przyzwyczaić.
— Ej, śpicie? — szepnął Liam.
— Nie, a co? — odpowiedział mu Theo.
— To dobrze, bo ja też nie.
— No co ty nie powiesz? — do rozmowy dołączył też Brett — Czemu nie dusicie jeszcze komara?
— Nie mogę przetrawić tego, że to już naprawdę koniec. — przyznał Dunbar — No i zostawiłem tam wszystko. Nie mam nawet telefonu.
Nad tym ubolewał najbardziej. Trzymał tam wszystkie swoje zdjęcia. Nawet te z Theo. Czasami jak miał doła, przeglądał je od początku i przy każdym z nich zatrzymywał się na dłużej, żeby przywołać jakieś wspomnienia.
— To kupisz sobie nowy. — Raeken wywrócił oczami — Mało pieniędzy dostałeś?
— Ale tam nie będę miał swoich rzeczy, idioto.
— Jest coś takiego jak dane w chmurze, idioto.
— A ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem telefon, idioci. — tym razem Talbot leżał po środku.
Brett wplątał palce we włosy jednego i drugiego, żeby później przyciągnąć ich twarze do tej swojej. Raz w życiu zdarzyło mu się, żeby w trójkącie wszyscy ze sobą całowali się równocześnie. Chciał tego samego spróbować z tą dwójką, ale nie wiedział czy to wyjdzie, tak jak planował.
W końcu byli wystarczająco blisko i zaczęli wzajemnie muskać swoje wargi. Co prawda na początku nie szło im za dobrze, ale w końcu znaleźli wspólny rytm. Talbot oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie włączył do gry swojego języka.
Theo jednak wolał uciec z pocałunkach na twarz blondyna. Liam poszedł w jego ślady i w końcu spotkali się tuż przy jego szyi. Zaczęli jeździć rękoma po całym jego ciele. Brett wiedział jak bardzo zjebał, kiedy któryś z nich wsunął rękę pod jego bokserki.
— Chciałem was jedynie pocałować na dobranoc, a wy już musicie..
Urwał czując jak czyjaś dłoń układa się na jego penisie. Sądząc po uśmiechu Dunbara to on był sprawcą tego całego zamieszania. Wyszeptał jedynie, żeby tego nie robił. Tamten i tak go nie posłuchał zaczynając ruszać swoją ręką powoli w górę i dół, a z każdą chwilą robił to coraz szybciej.
Talbot zacisnął zęby, ale mimo wszystko ciche jęki przedzierały się przez jego usta. W tym wszystkim nie pomagał też Theo, który niespodziewanie w niego wszedł. Brett nawet nie wiedział, kiedy Raeken ułożył ich w taki sposób, żeby było to w ogóle możliwe. Nie przypominał sobie też, kiedy ostatni raz to ktoś pieprzył jego. Starał się nie obudzić leżącego niedaleko nich doktora, ale nie mógł powstrzymać dźwięku zadowolenia, kiedy szczytował. Zaraz po tym szybko zatkał usta ręką, bo nawet nie miał pojęcia, że tak potrafi.
— Zrobię ci dokładnie to samo jak ja chciałem się ukryć. — wyszeptał detektyw do jego ucha i korzystając z jego lekko rozchylonych warg, wsunął do środka język. Jednak nie miał pewności siebie Bretta i jedynie haczył koniuszkiem o ten jego.
Zakończyli na tym czym zaczęli: wspólnym gorącym pocałunku. Ten zdecydowanie był lepszy od ich pierwszego. Cała trójka nabrała nastroju do takich erotycznych igraszek. Steiner uciekł z pokoju, kiedy usłyszał, że tamci dalej nie śpią, więc na szczęście nie nabawi się życiowej traumy.
Liam zapalił światło i widząc, że są sami, odetchnął z ulgą wstając do łazienki, żeby się ogarnąć. Miał w planach pójść tam sam, ale tamta dwójka podążyła za nim. Jednak tym razem do niczego między nimi nie doszło. Każdy z nich po kolei wziął prysznic, używając mydła i szamponu, które motel zostawił dla swoich gości.
— Piesku, mam coś dla ciebie. — odparł Talbot wyjmując z szuflady szafki łazienkowej jednorazową nową maszynkę.
— Z nieba nam to normalnie spadło! — Dunbar aż przetarł ręce z zachwytu.
— Ale że co? — Raeken spojrzał na nich ze zmarszczonymi brwiami.
— Zgól ten mech wreszcie. — wyjaśnił mu jego chłopak — Przynajmniej przestaniesz wyglądać jak nasz stary.
Theo wcześniej nie mógł patrzeć na siebie w lustro przez to jak wyglądał. Nie był przyzwyczajony do noszenia brody i wąsów. Miał taką manie na tym punkcie, że golił się tylko jak którakolwiek z tych rzeczy zaczęła być bardziej widoczna. Jednak postanowił dla dobra swojego śledztwa zmienić nieco swój wizerunek, żeby nikt go nie rozpoznał - co wcześniej słusznie zauważył Dunbar.
Mógł trafić tutaj na ludzi, których wsadzał do paki, a tego nie chciał. Wtedy już wiedziałby, że nie wyjdzie stamtąd żywy. Co prawda ze wszystkich ludzi jakich mijał w budynku, nikt nie wyglądał znajomo. I całe szczęście. Nie chciałby znaleźć się w takiej sytuacji jak Brett.
— A co jak powiem, że podoba mi się to jak wyglądam? — zaśmiał się, a blondyni spojrzeli na niego zirytowani — Żartowałem. — dodał nakładając na zarośniętą część twarzy mydło, bo pianki do golenia w asortymencie łazienki nie znaleźli, a na sucho przecież tego nie zrobi. Wziął od Bretta maszynkę i już miał zrobić pierwszy ruch, ale czuł na sobie ich wzrok co go denerwowało — Zaraz was za drzwi wypierdolę, jak się będziecie tak zachowywać. — bez słowa odwrócili się do niego tyłem — Od razu lepiej.
Trochę mu z tym zeszło, bo ostrza, które na początku ładnie łapały włoski, później stępiały. W końcu jednak skończył myjąc jeszcze twarz pod zlewem. Nie zliczył ile razy mydło wpadło mu do ust, ale kiedy był już czysty spojrzał na siebie w lustro. Miał wrażenie, że w odbiciu widzi zupełnie innego człowieka. Zapomniał w ogóle jak wyglądał bez tego wszystkiego.
Kiedy w końcu się na siebie napatrzył, pozwolił tamtym na niego spojrzeć. Oczywiście musieli się napieprzyć jak to on dobrze nie wygląda, a Raekenowi od ich pieprzenia aż zachciało się ziewać, co też zrobił. Tyle wystarczyło, żeby oboje się zamknęli i wszyscy razem wrócili do łóżka.
— Dobranoc. — powiedział Brett jako pierwszy.
— A nie zapomniałeś o czymś czasem? — odezwał się Liam.
— Nie mamy już mydła w łazience. — skomentował Theo — Dobra to ja wam dam takiego miłego w czółko, skoro nasz ukochany porucznik ma jakieś wątpliwości.
Jak powiedział tak zrobił. Miał łatwe zadanie, bo leżał pomiędzy nimi. Dunbar uznał, że on też na dobranoc da im całusa w policzek. Wdrapał się na Raekena, żeby sięgnął Talbota, ale jego skierował głowę tak, że pocałował go w usta, więc Brett musiał poczekać na swoją kolej.
Ten ostatni z kolei sprzedał kochankom po lekkim pstryczku w nos, po czym ułożył się wygodnie do spania, nawet na nich nie czekając. Słyszał jeszcze, że coś między sobą szeptali, ale starał się to zignorować. Musiał się porządnie wyspać, żeby opracować dalszy plan działania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro