Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To jak to w końcu z tym Dawidem i Krzysiem?

12:21

*Gabrysia leży na kanapie, nadal depresja, załamanie itd*

*powiadomienie*

JA: OMG, MOŻE TO ROZDZIAŁ OD kalka112 ?!

*sprawdza*

*zaczyna piszczeć*

JA: TAK! TO ROZDZIAŁ!

*zaczyna czytać*

JA: OMG, CZYLI ON MNIE NIE ZDRADZA Z DAWIDEM! Uff... A już się bałam i byłam taka rozpaczona.

*ma pisać komentarz o tym, ale coś przykuwa jej uwagę*

JA: Czy ja tam widziałam swoje imię...?

JA: OMG, tam jest moje imię!
Czy to chodzi o mnie...? Nieee, niemożliwe.

*czyta dalej*

JA: Dobre pytanko, mordo! Kim jest Gabrysia, do cholery?

*patrzy komentarze do tego fragmentu*

JA: OMG, DLACZEGO ONE MNIE OZNACZYŁY?! JAKA NARZECZONA?!

*czyta dalej*


JA: OMG, MAM ZAWAŁ! CZYLI TO CHODZI O MNIE! OMG, TO JESTEM JA! O CHOLERA!

Tak mniej-więcej wygląda autentyczna moja reakcja.

Teraz przenosimy się do... "fabuły"? Tak to nazwijmy.

Tam, jak widzimy, Krzyś ma mnie zabrać z dworca, ale w mojej "fabule" nie było mowy o niczym takim, więc przedstawię dwie "scenki". Ta moja i ta z dworcem.

kalka112 mam nadzieję, że się nie obrazisz?

*scenka z dworcem*

*Gabrysia stoi z walizką i ewidentnie na kogoś czeka*

*tup tup tup tup, przebiega (serio przybiega) Krzyś*

KRZYŚ: Bardzo cię przepraszam za spóźnienie!

*Gabrysia przytula go*

KRZYŚ: Zasiedziałem się u Dawida.

JA: Nic się nie stało.

*odsuwa ją od siebie*

KRZYŚ: Jak ja tęskniłem. Nigdy więcej nie puszczę cię na tak długo.

JA: Nie było mnie dwa dni, nie przesadzaj.

KRZYŚ: Dwa dni bez ciebie, to jak wieczność.

JA: A jak wyjeżdżasz w trasę, to co?

KRZYŚ: To co innego.

JA: Wcale nie.

*całuje ją*

KRZYŚ: Idziemy do domu.

A teraz z moją "fabułą"

JA: OMG, CZYLI ON MNIE NIE ZDRADZA!

*ma zamiar jechać do Krzyśka, ale gdy tylko wstaje odechciewa jej się*

*bierze telefon i dzowni do Krzyśka*

KRZYŚ: Halo?

JA: Przyjedziesz do mnie? Musimy pogadać.

KRZYŚ: Nie mogę, mam próbę...

JA: Jestem w ciąży.

KRZYŚ: Będę za piętnaście minut.

*jest po dziesięciu*

KRZYŚ: JAKIEJ CIĄŻY?!

JA: Co? Nie jestem w żadnej ciąży. Chciałam, żebyś przyjechał.

KRZYŚ: Co było takiego ważnego, żebym musiał... *jest baaardzooo zły*

*Gabrysia całuje go, uciszając go*

KRZYŚ: ...przerwać próbę *Już jest spokojny*

JA: Bo ja już wiem, że mnie nie zdradzasz. Bynajmniej z Dawidem nie.

KRZYŚ: Z nikim cię nie zdradzam. Chciałem ci wyjaśnić, ale cały czas mnie odpychałaś i nie miałem jak.

JA: Przepraszam.

*przytula go*

KRZYŚ: Kocham cię.

JA: Ja ciebie też.

*po chwili*

JA: Wiesz, że jesteśmy zaręczeni?

KRZYŚ: Co?

*pokazuje mu rozdział kalka112 *

KRZYŚ: Spoko. Swoją drogą, fajna dziewczyna.

JA: Jest kochana.

KRZYŚ: To co? Idziemy nadrobić te kilka dni? *pokazuje sypialnię*

JA: A próba?

KRZYŚ: I tak odwołałem.

*Gabrysia ciągnie go do sypialni*

A TAK SERIO, TO MEGA MIŁO MI SIĘ ZROBIŁO!

Tak wiecie... miałam takie "OMG, POMYŚLAŁA O MNIE I MNIE DAŁA TAM".

Poczułam się... jakby... doceniona?
Coś takiego.

A zaciesz na mordzie miałam cały dzień.

I tak, piszę to, bo nie wiem, czy mam pisać "melodię" czy "zboża"...

Mentalne całuski i tulaski! Tuptajcie myć rączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro