To jak to w końcu z tym Dawidem i Krzysiem?
12:21
*Gabrysia leży na kanapie, nadal depresja, załamanie itd*
*powiadomienie*
JA: OMG, MOŻE TO ROZDZIAŁ OD kalka112 ?!
*sprawdza*
*zaczyna piszczeć*
JA: TAK! TO ROZDZIAŁ!
*zaczyna czytać*
JA: OMG, CZYLI ON MNIE NIE ZDRADZA Z DAWIDEM! Uff... A już się bałam i byłam taka rozpaczona.
*ma pisać komentarz o tym, ale coś przykuwa jej uwagę*
JA: Czy ja tam widziałam swoje imię...?
JA: OMG, tam jest moje imię!
Czy to chodzi o mnie...? Nieee, niemożliwe.
*czyta dalej*
JA: Dobre pytanko, mordo! Kim jest Gabrysia, do cholery?
*patrzy komentarze do tego fragmentu*
JA: OMG, DLACZEGO ONE MNIE OZNACZYŁY?! JAKA NARZECZONA?!
*czyta dalej*
JA: OMG, MAM ZAWAŁ! CZYLI TO CHODZI O MNIE! OMG, TO JESTEM JA! O CHOLERA!
Tak mniej-więcej wygląda autentyczna moja reakcja.
Teraz przenosimy się do... "fabuły"? Tak to nazwijmy.
Tam, jak widzimy, Krzyś ma mnie zabrać z dworca, ale w mojej "fabule" nie było mowy o niczym takim, więc przedstawię dwie "scenki". Ta moja i ta z dworcem.
kalka112 mam nadzieję, że się nie obrazisz?
*scenka z dworcem*
*Gabrysia stoi z walizką i ewidentnie na kogoś czeka*
*tup tup tup tup, przebiega (serio przybiega) Krzyś*
KRZYŚ: Bardzo cię przepraszam za spóźnienie!
*Gabrysia przytula go*
KRZYŚ: Zasiedziałem się u Dawida.
JA: Nic się nie stało.
*odsuwa ją od siebie*
KRZYŚ: Jak ja tęskniłem. Nigdy więcej nie puszczę cię na tak długo.
JA: Nie było mnie dwa dni, nie przesadzaj.
KRZYŚ: Dwa dni bez ciebie, to jak wieczność.
JA: A jak wyjeżdżasz w trasę, to co?
KRZYŚ: To co innego.
JA: Wcale nie.
*całuje ją*
KRZYŚ: Idziemy do domu.
A teraz z moją "fabułą"
JA: OMG, CZYLI ON MNIE NIE ZDRADZA!
*ma zamiar jechać do Krzyśka, ale gdy tylko wstaje odechciewa jej się*
*bierze telefon i dzowni do Krzyśka*
KRZYŚ: Halo?
JA: Przyjedziesz do mnie? Musimy pogadać.
KRZYŚ: Nie mogę, mam próbę...
JA: Jestem w ciąży.
KRZYŚ: Będę za piętnaście minut.
*jest po dziesięciu*
KRZYŚ: JAKIEJ CIĄŻY?!
JA: Co? Nie jestem w żadnej ciąży. Chciałam, żebyś przyjechał.
KRZYŚ: Co było takiego ważnego, żebym musiał... *jest baaardzooo zły*
*Gabrysia całuje go, uciszając go*
KRZYŚ: ...przerwać próbę *Już jest spokojny*
JA: Bo ja już wiem, że mnie nie zdradzasz. Bynajmniej z Dawidem nie.
KRZYŚ: Z nikim cię nie zdradzam. Chciałem ci wyjaśnić, ale cały czas mnie odpychałaś i nie miałem jak.
JA: Przepraszam.
*przytula go*
KRZYŚ: Kocham cię.
JA: Ja ciebie też.
*po chwili*
JA: Wiesz, że jesteśmy zaręczeni?
KRZYŚ: Co?
*pokazuje mu rozdział kalka112 *
KRZYŚ: Spoko. Swoją drogą, fajna dziewczyna.
JA: Jest kochana.
KRZYŚ: To co? Idziemy nadrobić te kilka dni? *pokazuje sypialnię*
JA: A próba?
KRZYŚ: I tak odwołałem.
*Gabrysia ciągnie go do sypialni*
A TAK SERIO, TO MEGA MIŁO MI SIĘ ZROBIŁO!
Tak wiecie... miałam takie "OMG, POMYŚLAŁA O MNIE I MNIE DAŁA TAM".
Poczułam się... jakby... doceniona?
Coś takiego.
A zaciesz na mordzie miałam cały dzień.
I tak, piszę to, bo nie wiem, czy mam pisać "melodię" czy "zboża"...
Mentalne całuski i tulaski! Tuptajcie myć rączki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro